Narzuciłaś na siebie
jego czarną bluzę z Jordana, podciągając
suwak aż pod samą szyję. Przymknęłaś powieki, wdychając do nozdrzy zapach jakim
przesiąknięte było ubranie. Z nikłym uśmiechem na ustach kołysałaś biodrami do
utworu wydobywającego się z twojego niezawodnego białego Huaweia i
pierwsze co się zdecydowałaś uczynić w
centrum mieszkania to przyrządzić kawę dla ciebie oraz twojego przybysza. W
duszy dziękowałaś Kozubowi, który podarował ci na 20-ste urodziny ekspres, z
którego wylewnie korzystałaś, a szczególnie podczas piątkowych wieczorów, gdy
zdarzyło ci się nadrabiać materiał z
poprzedniego weekendu zajęć, aby przygotować się do kolejnego wypełnionego
szkoleniem się w kierunku psychologa.
Dzięki swojej przyszłej pracy potrafiłaś wysłuchać Mateusza w każdej sprawie i
pomóc mu radzić sobie z targającymi nim emocjami, gdy jego zespół ponosił
porażki długą serią. Doskonale pamiętałaś jak cieszyłaś się, gdy po raz
pierwszy się przed tobą otworzył. Nastąpiło to po przegranym boju z
Jastrzębskim Węglem o piątą lokatę ubiegłego sezonu. Wyciągnęłaś go wówczas do
twojej ulubionej kawiarni w centrum miasta, ale widząc jego kamienny wyraz
twarzy uznałaś, że przyda mu się coś zdecydowanie mocniejszego i faktycznie,
kiedy tylko upił kilka łyków drinka jego usta jakby zostały odkluczone i wypuszczały
słowa z zadziwiającą szybkością, jakby zabrano mu możliwość mówienia na rok czy dwa lata. Po powrocie do
zacisza jego rzeszowskiego mieszkania, które wynajął w tajemnicy przed
rodzicami, abyście mieli odrobinę prywatności głaskałaś dłonią jego miękkie
włosy i co jakiś czas obdarowywałaś jego spierzchnięte usta czułymi
pocałunkami, chcąc odciągnąć go myślami od polegnięcia w rzeszowskim Podpromiu.
Mimowolnie kąciki twoich ust wydęły się ku górze na te obrazy przywołane przez
twój umysł. Nigdy nie byłaś jakaś przesadnie sentymentalna, ale jeżeli chodziło
o siatkarza, który przyszedł na świat trzynastego czerwca to było zupełnie
inaczej. Ktoś mógł cię wyrwać z łóżka w
środku nocy, przerywając wędrówkę po krainie Morfeusza, a ty mogłaś mu
wyśpiewać wszystko jak zawodowy wokalista. Datę
pierwszego spotkania, datę
pierwszej randki, jego numer telefonu, datę pierwszego pocałunku, datę nocy inaugurującej wasze namiętne
uniesienia. Mogłaś to wyrecytować niczym cały alfabet, niczym tekst słuchanej
od tygodni piosenki, na którą złapałaś przysłowiową „zajawkę”. W pewien sposób byłaś z tego
dumna. A przede wszystkim byłaś dumna z niego. Zawodnika Asseco Resovii
Rzeszów, w którego słowniku nie istniało takie pojęcie jak przeszkoda. Już
niejednokrotnie drżałaś przed telewizorem czy też za samymi bandami boiska,
obserwując jego heroiczną postawę, gdy lądował za banerami reklamowymi. Gdy
się za nimi znajdował twoje serce biło
znacznie szybciej niż podczas nie jednej namiętnej nocy jaką z nim przeżyłaś.
Wykonywałaś okrężne ruchy łyżeczką, obijając się nią o ścianki wysokiej szklanki. Oblizałaś
ją i zaśmiałaś się dźwięcznie na krajobraz jaki się przed tobą rozciągnął. Masłowski prezentował
się jakby przechodził kaca kategorii
piątej a może i nawet dziesiątej, a przecież jedynym spożytym przez was
alkoholem ostatniej nocy był kolorowy drink przygotowany przez niego samego. Ty
czułaś się wyśmienicie po wczorajszych rozkoszach płynących z przenocowania go. Przeczesywał smukłymi
palcami włosy, przekraczając próg kuchni z grymasem na opalonej twarzy. Jego
ciało okryte było jedynie bokserkami, których wczoraj tak śpiesznie chciałaś
się pozbyć , dzięki czemu mogłaś od
samego poranka sycić oczy widokami jego coraz bardziej nabierającego mięśni
torsu. Opadł z hukiem na krzesło przy niewielkim stole i podparł głowę na
ramieniu utkwiwszy wzrok w twojej sylwetce.
-A ty co? Wlałeś
sobie za dużo wódki do drinka?-zagadałaś, nie mogąc przejść obojętnie wobec
jego stanu.
Posłał ci jedynie
lodowate spojrzenie, ale momentalnie przeistoczyło się ono w bardziej przyjazne, gdy przed jego
skromną osobą postawiłaś kubek z czarną
jak smoła cieczą. Momentalnie poderwał się
do pozycji stojącej i oplótł
ramiona wokół twojego pasa, przylegając do ciebie plecami. Musnął w podzięce
ustami twój policzek, a ty skrzywiłaś się delikatnie, gdy swoim zarostem
podrażnił go delikatnie. Wywróciłaś podirytowana oczami, gdy z diabelskim
błyskiem w oku potarł swoją twarzą o twój policzek, tym samym wywołując u
ciebie przeszywające twoją delikatną skórę nieprzyjemne uczucie pieczenia.
-Maślak, do cholery!
Wiesz, że tego nie znoszę!-podniosłaś ton, patrząc na niego wymownie.
-Musiałem się jakoś odwdzięczyć za twoje piękne powitanie.
–kąciki jego ust musnęły wyżyny.
-Nienawidzę cię.
–burknęłaś ze splecionymi na piersiach ramionami.
-Ach,
tak?-wychrypiał do twojego ucha.
Jego wargi spoczęły
na twoim karku, a ty pośpiesznie chwyciłaś się krawędzi stołu, aby nie upaść pod wpływem tej
niespodziewanej pieszczoty jaką cię obdarował. Wzdrygnęłaś się na pierwszy
kontakt jego warg z twoją skórą, a twoje kolana momentalnie zmiękły, zmysły
się wyostrzyły. Nie zamierzałaś mu tak
łatwo ulec, ale twoje ciało było zbyt słabe. Przymknęłaś powieki i westchnęłaś
głęboko. Nawet nie zauważyłaś, kiedy libero ujął w swoje dłonie twoje pośladki,
a twoje łydki skrzyżował za plecami, odrywając cię od podłoża. Upuścił cię delikatnie na kant stołu, a ty zadarłaś na
niego spojrzenie, kręcąc z niedowierzaniem głową.
-Kawa ci wystygnie.-
spostrzegłaś trafnie.
-Zrobię sobie nową.-odparł, chwytając za suwak swojej
bluzy, która pokrywała twoje ciało.
-Nie ma tak dobrze,
Masłowski.-pogroziłaś mu palcem i zeskoczyłaś z drewnianego mebla.- Zbieraj
się. Z tego co wiem lekko po południu
masz zarezerwowany kort.-oświadczyłaś z lekkim uśmiechem.-Dawno cię w tenisa nie pokonałam. – dopiłaś swój
kofeinowy napój do końca.
-Ho ho! Nawet nie licz, że to się zmieni, maleńka.-rzekł pewny siebie.
***
Oparty nonszalancko
o ogrodzenie kortu przyglądałeś się jak
szeroki uśmiech rozświetla kuszące usta brunetki, gdy na horyzoncie pojawił
się rozgrywający. Momentalnie oplotła
ramionami jego klatkę piersiową i skryła twarz przy materiale jego koszulki.
Łukasz uraczył cię jedynie roześmianym
spojrzeniem i przytulił do siebie mocno twoją dziewczynę, która najwidoczniej
zdążyła się za nim porządnie
stęsknić. To głównie dzięki niemu
ją poznałeś, dlatego nie urządzałeś im
wyrzutów o zbyt wylewne powitanie. Nie miałeś
najmniejszych powodów do zazdrości o ich relację. Nie jednokrotnie także
słyszałeś z ust bruneta jak Aneta, z którą się przyjaźnił opowiadała mu o tym jak
Wojciechowska wielokrotnie podkreślała ważną
rolę jaką Grabowska odegrała w waszej obecnej relacji.
To głównie ona przekonywała twoją ukochaną do kolejnej okazji zobaczenia się z tobą
twarzą w twarz po tym feralnym wypadku jaki miał miejsce w Piekiełku.
Studentka psychologii była niezwykle zaparta i nie miała najmniejszej ochoty na
oglądanie cię po tym jak zwyzywałeś ją
solidnie przy zgrai ludzi. Ty jednak nie odpuszczałeś i zabiegałeś o nią. Od samego początku było w niej coś co cię urzekło.
Może to ten urok osobisty, który niezaprzeczalnie posiadała, a może
temperament o jakim dała znać już podczas tej sytuacji w klubie. Nie potrafiłeś
przejść obok niej obojętnie. Nie
potrafiłeś się pogodzić z myślą, że to jedna z tych osób, na które napotykasz
się raz, a później już nie jest ci dane
ich spotkać. Dzięki Kozubowi zdobyłeś jej numer telefonu i tak rozpoczęły
się twoje zaloty, zmagania, aby ją
zdobyć, oczarować, rozkochać, uwieść. Na twoje szczęście Mateuszu udało ci się
to. Otrzymałeś uderzenie piłką w ramie i natychmiast powróciłeś duchem do
siatkarza oraz dziewczyny. Posłałeś im łagodny uśmiech, aby nie dać poznać, że
odpłynąłeś statkiem myśli gdzieś daleko od Rzeszowa, choć oni to zauważyli i
mocniej ścisnąłeś dłoń na rakiecie.
Widziałeś jak Blanka odrzuca pukle ciemnych włosów związane w kucyku za plecy i
okręca się na pięcie, odchodząc od
Uksiego , który miał dzisiaj wam towarzyszyć na korcie i pełnić rolę sędziego. Rozwarłeś lekko usta, gdy ponownie
zdecydowała się
usunąć włosy z twarzy i mimowolnie
uśmiechnąłeś się na ten gest. Była
piękna, a skąpana promykami marcowego słońca jeszcze piękniejsza. Jej
ciemniejsza karnacja idealnie współgrała z długimi, ciemnobrązowymi włosami
sięgającymi troszkę za ramiona, a miodowe, złociste oczy emanowały taką
energią, radością jakiej w życiu jeszcze nie widziałeś u żadnej innej osoby.
Usta miała pełne, zawsze w odcieniu słabego różu okazyjnie krwistej czerwieni,
ale jakże aksamitne i uzależniające. Na skutek dużego czasu jaki poświęcała
bieganiu na dystansie wiosny i lata oraz ćwiartki jesieni posiadała
wyrzeźbione, długie nogi, bowiem jej wzrost o jeden centymetr przekraczał metr
siedemdziesiąt, ale niejednokrotnie wspinała się na palce, by skraść pocałunek
z twoich ust. Jej brzuch zachwycał płaskością, a wcięcie w talii było niemalże
idealne. Jednak najbardziej przez ciebie lubianą cechą w jej wyglądzie były
kobiece atuty, które teraz uwydatniały przylegające spodenki oraz dopasowany
krótki top. Nie raz przekonałeś się o jędrności jej pośladek czy biustu, który
rozmiarem przyciągał wzrok nie jednego mężczyzny.
-Przecież to jest niemożliwe,
panie sędzio! Tam był aut!-wydzierałeś się oburzony, spoglądając ukradkiem na dumną
twarz brunetki.
-Słuchaj no Masłowski. Proszę mi
tu nie pierdolić, bo ja ślepy jeszcze nie jestem. –rzucił rozgrywający
miejscowego klubu, posyłając oczko twojej partnerce.
-Widziałem!
-No i co z tego, że widziałeś? Po
to masz oczy.
-Czym cię przekupiła?
-Niczym.
-A tak serio?
-Ptysiem. –przyznał się Kozub.
-Tylko jednym?- zadarłeś
zdziwiony brwi.
- To i tak zdecydowanie za dużo
kalorii.-odpowiedziała ci Wojciechowska.
-Ależ ja posiadam sposób na
doskonałe spalanie kalorii i nie są to treningi u Cretu.-objąłeś ramieniem
Blankę, uśmiechając się do niej porozumiewawczo.-Tobie jednak Pusia nie wróżę
szybkiego odnalezienia takiego sposobu, a raczej chętnej do niego.
-Pójdę do burdelu i każda będzie
chętna.-wzruszył ramionami rozgrywający.
Cała wasza trójka parsknęła
głośnym śmiechem.
-Matko! Demoralizujesz mi
kumpla!-zarzuciła ci 20-latka i uderzyła z pięści w ramie.
- Nie muszę. Kowalski już to
zrobił w Będzinie.-zaśmiałeś się.
✭✭✭
Witam! ^^
Na miły i mam nadzieję udany początek weekendu dla Was wrzucam kolejną część losów Blanki i Mateusza, ale niebawem grono bohaterów się powiększy ;) Oczekujcie cierpliwie! Na razie jest błogo, sielankowo, ale kiedy czar przyśnie... Ten rozdział jest trochę taki o niczym, ale jeśli mnie już znacznie od dłuższego czasu z wcześniejszych historii to wiecie, że dopiero się rozkręcam i tu się jeszcze sporo zadzieje! Gwarantuje Wam to! :D Całuję i do zobaczenia w kolejnym tygodniu ;*
PS: Proszę dajcie cynk w komentarzu czy się Wam podoba czy nie :3