Przebiegłaś
wzrokiem po sporych rozmiarów zegarze i wystukiwałaś palcami o blat lady
rozbrzmiewający w głowie rytm. Posłałaś nikły uśmiech w kierunku pracującej
razem z tobą Anety, która rozkładała towar na półkach czy dodawała elementy
nowej dostawy na odpowiednie wieszaki. Omiotłaś
wzrokiem wnętrze lokalu odzieżowego i nie odnotowując żywej duszy po za obecną
tutaj przyjaciółką oraz tobą ulotniłaś się na zaplecze, aby dogodzić swoim
kubkom smakowym i spełnić ich największe na obecny moment oczekiwanie. Pokryłaś
czarny proszek strumieniem wrzącej wody, obserwując jak substancje łączą się w
jedność, wzdrygając się na myśl o wyrazistym smaku kawy, którą popijać rano
uwielbiał twój partner. Ty zdecydowanie gustowałaś w delikatniejszej,
subtelniejszej odsłonie tego działającego cuda napoju. Wręczyłaś kubek z
naniesionymi na nim barwami rzeszowskiego klubu siatkarskiego oraz jego logiem
szatynce i nim się obejrzałaś upijałaś z
wysokiej szklanki Latte Macchiato z syropem karmelowym na samym szczycie.
-Pewnie
już nie możesz się doczekać, aż zobaczysz tego szajbusa.- skwitowała z
chichotem Grabowska, rozkoszując się wyrazistym smakiem gorącej cieczy.
-Jak
ty mnie dobrze znasz.-kiwnęłaś głową ze śmiechem, ścierając opuszkiem kciuka
piankę usytuowaną nad twoją górną wargą.
-Nie
myślałaś o wspólnym zamieszkaniu? Przecież jesteście razem już ponad rok.-usłyszałaś
zza zaplecza, gdzie szatynka powędrowała, aby oczyścić naczynia po
skonsumowaniu kofeinowej rozkoszy.
-Jest
nam dobrze jak jest.-wzruszyłaś ramionami, zauważając w myślach, że libero
jakoś nigdy nie poruszył tematu przeniesienia się do jego mieszkania.
-Naprawdę?-uniosła
pytająco brwi 20-latka.- Chcę mu się jeździć do ciebie dwie godzinki albo
odwrotnie?
-Widocznie
tak, skoro nie narzeka. - parsknęłaś nieco rozbawiona już napieraniem
przyjaciółki na ten temat.
-Pomyśleć,
że to przez mnie się poznaliście, gołąbeczki!-zapiszczała uradowana.
Z
twojego gardła wydobył się błogi śmiech spowodowany słowami jakie opuściły jej
usta. Westchnęłaś rozmarzona, opierając głowę na ramieniu i wykonałaś wędrówkę
do przeszłości, czując jak odżywają w tobie wspomnienia tej pamiętnej
czerwcowej, skwarnej nocy. Tak wiele zawdzięczałaś Anecie. Gdyby nie jej
nieoczekiwane zjawienie się w twoim skromnym mieszkaniu i zarzucenie, że masz
jej towarzyszyć podczas imprezy w klubie, na którą wybierał się jej ulubiony
siatkarz, nie zawitałabyś do rzeszowskiego, najpopularniejszego klubu.
Wciągnięta w wir zabawy podskakiwałaś energicznie wśród sporej gromady młodych
ludzi, aby po chwili podążając w kierunku baru, przy którym Aneta niby
przypadkiem napotkała na swojej drodze młodego rozgrywającego. Bujając biodrami
na boki przemieszczałaś się pomiędzy tłumami spragnionych szaleństwa na
parkiecie ludzi, aż w końcu dotarłaś do obranego celu. Faktycznie na wysokim
krześle obok ubranej w czerwoną sukienkę dziewczyny spoczywał Łukasz, który
kupił serce młodszej od niego towarzyszki już jakiś czas temu.
-Gdzieś
tu powinien być mój przyjaciel, ale na razie to rozpłynął się w powietrzu jak
to ma zwyczaj w takich miejscach.-oświadczył Kozub, drapiąc się po głowie
zmieszany i wykonując coś na kształt nieśmiałego uśmiechu w kierunku waszej
dwójki.
-No
problem. Mamy czas.-zaśmiałaś się, aby rozluźnić mężczyznę.- Ja wezmę piwo i
skocze do naszej loży. Jak coś wiesz gdzie mnie szukać.-mruknęłaś w kierunku przyjaciółki, puszczając jej
porozumiewawcze oczko.
Skinęła
jedynie głową i ponownie utkwiła spojrzenie w Łukaszu, który nieco speszony jej
wzrokiem zaczął przyglądać się chmielowemu trunkowi. Pokręciłaś z
niedowierzaniem głową nad jego postawą, zanosząc się śmiechem i chwyciłaś w
dłoń kufel piwa, który przygotował dla ciebie barman.
-To
jest właśnie Maślak.-oznajmił rzeszowianin, wskazując wielką dłonią na osobę za
twoimi plecami.
Nim
jednak dokończył swoją wypowiedź zdołałaś okręcić się na pięcie i uderzyć
szklanym naczyniem w jego nieskazitelnie białą koszulkę, która teraz w znacznym
stopniu była wilgotna i posiadała sporych rozmiarów plamę. Miałaś ochotę zapaść
się pod ziemie. W tym momencie żałowałaś, że nie jesteś czarodziejką, która za
pstryknięciem dwóch palców może teleportować się do wybranego przez nią
miejsca. Nie miałaś odwagi zadrzeć głowy ku górze i spojrzeć na twarz
poszkodowanego przez ciebie mężczyzny. Słyszałaś przeszywający twoje uszy
śmiech przyjaciela domniemanego chłopaka oraz odgłosy rozbawienia pochodzące z
gardła twojej przyjaciółki. Ta chwila wydawała ci się niemiłosiernie długa,
choć w rzeczywistości trwała tylko kilka sekund.
-I
co narobiłaś cholerna idiotko?! Jak ja mam teraz się tego do kurwy nędzy
pozbyć?! Ja pierdolę! Jak nie umiesz utrzymać kufla w ręce to się najlepiej nie
bierz za picie! –wydzierała się na ciebie twoja ofiara.-Pierdolona
kretynka.-mruknął pod nosem.
Zacisnęłaś
dłonie w piąstki i przymknęłaś powieki, licząc szeptem do dziesięciu. Chciałaś
zapanować nad napinającymi się gwałtownie mięśniami w twoim ciele oraz nad
gniewem, który wypełnił twój krwiobieg, powodując szybszy przepływ szkarłatnej
cieczy w twoich żyłach. Doskonale zdawałaś sobie sprawę z tego, że powinnaś
uważać, ale reakcja poszkodowanego na ten przypadkowy incydent była zbyt
wyolbrzymiona. Czułaś się tak jakby rolę się zamieniły. Jakbyś to ty była
ofiarą tej sytuacji. Jego wrzaski zdecydowanie nie przeszły obojętnie wobec
tłumu ludzi, których oczy zostały utkwione w waszej dwójce, a tobie było
najzwyczajniej w świecie wstyd jakbyś co najmniej została rozebrana przed
tysiącami ludzi.
-Nabrzmiały
kutas.-warknęłaś, gdy twoja dłoń zerknęła się z ogromną siłą z jego policzkiem.
W
duchu dziękowałaś sobie, że zdecydowałaś się na trzynastocentymetrowe, czarne
szpilki. To im zawdzięczałaś niemalże znikomą różnice wzrostową pomiędzy tobą a
brunetem, co pozwoliło ci na wykonanie ciosu, który spoczął na jego twarzy.
Poczułaś przypływ cholernej pewności siebie i uśmiechnęłaś się słodko w
kierunku ofiary tego zdarzenia, po czym zwróciłaś głowę w kierunku twojej
kumpeli oraz jej towarzysza. Szok malujący się na ich twarzach powodował, że
byłaś z siebie dumna, że zalała cię fala zadowolenia z twojego posunięcia.
Wyglądali naprawdę epicko, trwając w otępieniu. Upiłaś ostatki schłodzonego
alkoholu i odstawiłaś naczynie na blat lady, następnie wyruszając przed siebie,
w stronę wyjścia z lokalu.
***
Wyłoniłaś
się zza lady, pałaszując wzrokiem wysoką sylwetkę chłopaka, która nagle mignęła
ci w wejściu do sklepu. Poderwałaś się do biegu i chwilę później oplatałaś
dłońmi szyję rzeszowskiego zawodnika, przylegając do jego smukłego ciała.
Mateusz zanosił się beztroskim chichotem na twoją reakcję spowodowaną jego
widokiem i ujął w dłonie twoje pośladki, przyciągając cię jeszcze bliżej.
Przymknęłaś powieki i delektowałaś się w pełni jego bliskością, obecnością. W
nozdrzach wirowała ci intensywna woń jego perfum, a jego ciepły oddech owiewał
skórę twojego karku, powodując nawiedzające twój kręgosłup dreszcze. Każdy
punkt twojego ciała radował się jego pojawieniem w krakowskiej galerii. Serce
obijało się o mostek, łomocząc jak szalone, a oddech jakby ustał w pucach, gdy
jego smukłe palce musnęły przelotnie skrawek twojego ciała pod cienkim
materiałem koszulki. Uśmiechał się do ciebie szelmowsko, a ty już wiedziałaś co
tkwi w zakamarkach jego umysłu, o czym marzył, pokonując te niespełna sto
siedemdziesiąt kilometrów. Ujęłaś jego twarz w drobne dłonie i
przypieczętowałaś wasze przywitanie złączeniem waszych warg. Wycisnęłaś na jego
ustach o posmaku Coca-Coli solidny, długi pocałunek, na który on zamruczał
rozanielony i wydostałaś się z jego szczelnych objęć, aby zgarnąć swoje rzeczy
z zaplecza.
-Poczekaj,
wezmę rzeczy.-obwieściłaś.
-Tylko
nie roznieście łóżka w sypialni.-zaśmiała się Aneta, która także zakończyła na
dziś swoją prace.
-Skąd
wiesz, że będziemy to robić?-parsknęłaś, kręcąc z rozbawieniem głową.
-Nie
udawaj, że nie widzisz tego wygłodniałego wzroku.-szepnęła wprost do twojego
ucha przed opuszczeniem sklepu.
Posłałaś
jej jedynie roześmiane spojrzenie i pomachałaś na pożegnanie. Wykonałaś szereg
tradycyjnych czynności przed zamknięciem butiku i w końcu przystanęłaś przy
boku siatkarza. Obserwowałaś jak splata wasze palce ze sobą, a następnie
pociąga cię w kierunku wyjścia z centrum handlowego. Przez pokonywany do jego
samochodu dystans nie odezwałaś się ani słowem. On także tego nie uczynił, ale
nie była to cisza pokroju tych niezręcznych, ciężkich. Wystarczyły krótkie
spojrzenia jakimi szczyciliście się co jakiś czas czy pocieranie delikatnie
swoich dłoni. Dopiero, gdy zatrzymałaś się przy jego Toyocie pchnął cię mocno
na jej karoserię i wpił się łapczywie w twoje kuszące go odcieniem czerwieni
wargi, układając dłonie po obu stronach twoich bioder. Uniemożliwił ci tym
samym ucieczkę, ale ty wcale nie miałaś zamiaru z niej skorzystać. Z
przyjemnością odwzajemniałaś namiętne pocałunki Masłowskiego, drażniąc jego
podniebienie swoim językiem. Po kilku minutach odsunął się od ciebie i oparł
swoje czoło o twoje, prześwietlając cię na wylot błękitnymi tęczówkami.
Wzdrygnęłaś się na ciarki jakimi obsypane zostało twoje drobne ciało na skutek
wzroku chłopaka.
-Tęskniłem.
–wymruczał cicho.
-Czekałam,
aż w końcu to powiesz. –przyznałaś, odsłaniając przed nim swoje śnieżnobiałe
perełki.
-A
ty?
-Ja..-
zaczęłaś się jąkać.-Ja cię kocham.-rzekłaś, podziwiając blask, który narodził
się w jego oczach po tych słowach.
-Ja
ciebie bardziej.-przedrzeźniał cię. – A teraz wskakuj, bo noc krótka, a trzeba
ją dobrze spożytkować!-posłał ci porozumiewawczy uśmiech, a płomień w jego
oczach nie zwiastował nic dobrego, gdy otwierał przed tobą drzwi od strony
pasażera.
-Aneta
miała rację!
-Oj,
no przecież żartuję.
Piętnaście
minut później przekręcałaś kluczyk w zamku drzwi, za którymi kryło się twoje
skromne czterdzieści pięć metrów. Mateusz jak przystało na dżentelmena
przepuścił cię w wejściu, ale ty doskonale wiedziałaś, że uczynił to tylko po
to by popatrzeć na twoje pośladki kołyszące się na boki. Uśmiechnęłaś się pod
nosem na tą myśl, bo lubiłaś go takim jakim jest. Kochałaś go z tym wrodzonym
zboczeniem. Potargałaś jego włosy dłonią i udałaś się do kuchni, aby
przyrządzić wam coś do picia. Znienacka zostałaś jednak zgarnięta z podłoża i
spoczywałaś na jego rękach, przypatrując się jego twarzy z pytającym wyrazem
swojej.
-Jesteś
pewnie padnięta, więc wynocha mi stąd i ani mi się waż ruszać z kanapy ruchliwa
pchełko.-ułożył cię starannie na sofie w salonie, a sam ulotnił się do
pomieszczenia, w którym przed chwilą jeszcze byłaś.
-Nie
nazywaj mnie tak, maślanka.-odburknęłaś, splatając ramiona na klatce
piersiowej, czego on nie mógł zobaczyć.
-Jeszcze
raz ci to wytłumaczę, złotko. Maślanka ma chuj wspólnego z moim nazwiskiem, a
gdybyś zapomniała nazywam się Mateusz Masłowski. –podkreślił podirytowany.
-Oj,
już się tak nie denerwuj, Masi.
-O
to zdrobnienie brzmi zdecydowanie lepiej i słodziutko!
Wnętrze
twojego mieszkania przeszył twój śmiech, do którego po chwili przyłączył się
także Maślak. Podstawił przed tobą tackę z dwoma szklankami oraz talerz z
makaronem połączonym z kurczakiem i warzywami. Popatrzyłaś na niego z
wdzięcznością i zabrałaś się za spożywanie posiłku jaki pełnił u ciebie rolę
późnego obiadu, a raczej obiadokolacji. Odnotowałaś w głowie, że nawet nie
słyszałaś odgłosów jego pichcenia w kuchni i pokiwałaś z uznaniem głową nad
jego zachowaniem niczym ninja. Sięgnęłaś po szklane naczynie, przyglądając się
uważnie jego kolorowej barwie i pochłonęłaś niewielki łyk za pomocą szklanki.
-To
jest pyszne!-wykrzyknęłaś rozanielona.
-Mateusz
Masłowski mistrz drinków.-poruszył znacząco brwiami.
Chwycił
w dłoń swojego i także zwilżył nim spierzchnięte gardło. Zgarnął ze stolika
twój telefon i zmarszczył brwi, skupiając całą swoją uwagę na tym dla niego
wiadomym obiekcie. Potarł brodę, odgrywając myśliciela i popatrzył na ciebie
dzisiaj po raz kolejny z tym szatańskim błyskiem w oku.
-Czekaj,
czekaj…Czyli dzisiaj możemy się starać o małego Masłowskiego!-sprawiał wrażenie
jakby go nagle olśniło.
-Mateusz!-skarciłaś
go, próbując wyrwać mu komórkę.
-Masz
dzisiaj dni płodne. Losu nie oszukasz.-oświadczył z powagą.
-Jesteś
bez mózgu. Natury nie oszukasz.-przedrzeźniłaś go, obserwując jak burzy się
niczym dziecko, które nie otrzymało ukochanej zabawki.
-I
tak mnie kochasz.-wystawił ci język.
Odpowiedziałaś
mu promiennym uśmiechem i wdrapałaś się na jego uda, ściskając mocno jego
barki. Wasze spojrzenia spotkały się na jednej linii, a jego wpadające niemalże
w szarość błękitne tęczówki hipnotyzowały mocniej niż zazwyczaj. Żyły swoim
życiem, połyskując niczym gwiazdy na niebie złączone z lśnieniem diamentów.
Twój wzrok padł na jego usta, a on doskonale odczytał ten sygnał i zespawał
twoje wargi z własnymi. Odnalazły one własny rytm, a jego smukłe dłonie
rozpoczęły wędrówkę po twoim ciele. Chwilę później zdarta została z ciebie
bluzka, a pięknym za nadobne odwdzięczyłaś się Masłowskiemu, nie pozostając mu
dłużna. Twoje palce zaszczycały uwagą każdy mięsień libero na torsie, a jego
usta pieściły każdy zakamarek twojej górnej partii ciała ze szczególnym
uwzględnieniem piersi. Runęłaś na kanapę przygnieciona ciężarem jego sylwetki.
Jego ciało stykało się z twoim, a pomiędzy nimi płonął żywy ogień, choć nie
doszło jeszcze do ostatecznego aktu. Jego chłodne dłonie sprawiały, że co rusz
atakowały cię dreszcze. Nie byłaś w stanie zlekceważyć przechodzących między
wami prądów i jego rozedrganych kącików ust. Zbeształaś go, kiedy uraczył
kilkoma sinymi śladami skórę twojej szyi. Masłowski jedynie uśmiechnął się
łobuzersko i obrysował ustami twoją szczękę, czym momentalnie cię udobruchał.
Nim spostrzegłaś strzępki twojej ulubionej bielizny spoczywały na podłodze obok
waszych ubrań, a ty nie miałaś czasu nad nimi ubolewać, bowiem z zakleszczonymi
o pas mistrza świata juniorów nogami doznawałaś ekstazy. Wyginałaś się pod
wpływem jego ruchów, wznosząc wyżej spragnione większej rozkoszy biodra, dając
mu tym samym znak, aby wspiął się na wyżyny swoich możliwości. Złączył wasze
dłonie, następnie zespawał ze sobą wasze usta i posłuchał. Po chwili
przeszywający nieskazitelną ciszę krzyk było zapewne słychać aż do samego
zwieńczenia budynku, w którym znajdowała się twoja kawalerka. Masłowski zastygł
nad twoją twarzą i uśmiechnął się błogo, skradając delikatny pocałunek z twoich
ust.
-Byłaś
boska.-wydyszał, opadając obok ciebie i cisnąć się, aby wasza dwójka zmieściła
się na sofie.
-Ty
nie gorszy.-mruknęłaś z pokerową twarzą, ale kiedy wasze spojrzenia się
spotkały nie wytrzymałaś i uśmiechnęłaś się łagodnie.
Cześć!
Przyznajcie się teraz, bo zżera mnie ciekawość, jak przypuszczałyście w prologu? Który z chłopaków był tam przedstawiony? :D Jak widzicie dzisiaj to Mateusz pełni rolę chłopaka Blanki i wywiązuje się z niej chyba najlepiej jak może ;) Na razie wszystko się układa, ale niebawem czar pryśnie... A gdyby któraś z Was nie zauważyła to prolog i pierwsza część są pisane z perspektywy czasu :3 Co myślicie o takim wydaniu Masłowskiego jakie przedstawiłam? Mi osobiście podoba się jak go wykreowała, zobaczymy jak mi to wyjdzie z Fornalem :D Ogólnie jestem bardzo zadowolona z tego wyżej i mam nadzieje, że podtrzymam taki dobry poziom w kolejnych częściach, ale to nie mi oceniać czy podołałam, a Wam, więc czekam na opinię na dole ^^ Przypominam, że można komentować też anonimowo ;) Całuję i do zobaczenia w przyszłym tygodniu! ;* ( Publikacje będą raz w tygodniu, może jak będę miała dobra passę w pisaniu dwa razy ;) Zobaczymy!)PS: Dziękuję za tak miłe przyjęcie tej historii! <3
Jak dam radę to wpadnę dzisiaj. Wysyłam też do ciebie mojego Daniela 😍
OdpowiedzUsuńOczekuję ;)
UsuńJa stawiałam na Mateusza haha :D Także dostałam potwierdzenie ^^
OdpowiedzUsuńPierwsze spotkanie Blanki i Mateusza zdecydowanie nie należało do najprzyjemniejszych. Rozumiem, że Masłowski miał prawo się wkurzyć, ale nic nie upoważniało go do zwyzywania Blanki, dlatego brawa dla niej, że pokazała mu gdzie raki zimują haha :D Jak widać to zdarzenie jednak negatywnie nie wpłynęło na ich relację, skoro wylądowali w szczęśliwym związku :) Są ze sobą szczęśliwi, kochają się i nic nie wskazuje na to, by coś miało się popsuć, ale skoro już straszysz to ^^ :D
Hahahaha, ciekawe czy starania o małego Masłowskiego okazały się owocne :D
Pozdrawiam ;*
Już Ci wyjaśniałam pewną sprawę na priv także no :D
UsuńBlanka potrafi być wredna i zbyt pewna siebie, ale tylko w niektórych przypadkach! :D
Przypadek połączył ich na dłuższą chwilę ^^
Haha trzeba czekać cierpliwie! ^^
Dziękuję i pozdrawiam ;*