piątek, 22 lutego 2019

Pierwszy


   Przebiegłaś wzrokiem po sporych rozmiarów zegarze i wystukiwałaś palcami o blat lady rozbrzmiewający w głowie rytm. Posłałaś nikły uśmiech w kierunku pracującej razem z tobą Anety, która rozkładała towar na półkach czy dodawała elementy nowej dostawy  na odpowiednie wieszaki. Omiotłaś wzrokiem wnętrze lokalu odzieżowego i nie odnotowując żywej duszy po za obecną tutaj przyjaciółką oraz tobą ulotniłaś się na zaplecze, aby dogodzić swoim kubkom smakowym i spełnić ich największe na obecny moment oczekiwanie. Pokryłaś czarny proszek strumieniem wrzącej wody, obserwując jak substancje łączą się w jedność, wzdrygając się na myśl o wyrazistym smaku kawy, którą popijać rano uwielbiał twój partner. Ty zdecydowanie gustowałaś w delikatniejszej, subtelniejszej odsłonie tego działającego cuda napoju. Wręczyłaś kubek z naniesionymi na nim barwami rzeszowskiego klubu siatkarskiego oraz jego logiem szatynce i  nim się obejrzałaś upijałaś z wysokiej szklanki Latte Macchiato z syropem karmelowym na samym szczycie.  

-Pewnie już nie możesz się doczekać, aż zobaczysz tego szajbusa.- skwitowała z chichotem Grabowska, rozkoszując się wyrazistym smakiem gorącej cieczy.

-Jak ty mnie dobrze znasz.-kiwnęłaś głową ze śmiechem, ścierając opuszkiem kciuka piankę usytuowaną nad twoją górną wargą.

-Nie myślałaś o wspólnym zamieszkaniu? Przecież jesteście razem już ponad rok.-usłyszałaś zza zaplecza, gdzie szatynka powędrowała, aby oczyścić naczynia po skonsumowaniu kofeinowej rozkoszy.

-Jest nam dobrze jak jest.-wzruszyłaś ramionami, zauważając w myślach, że libero jakoś nigdy nie poruszył tematu przeniesienia się do jego mieszkania. 

-Naprawdę?-uniosła pytająco brwi 20-latka.- Chcę mu się jeździć do ciebie dwie godzinki albo odwrotnie?

-Widocznie tak, skoro nie narzeka. - parsknęłaś nieco rozbawiona już napieraniem przyjaciółki na ten temat.

-Pomyśleć, że to przez mnie się poznaliście, gołąbeczki!-zapiszczała uradowana.

Z twojego gardła wydobył się błogi śmiech spowodowany słowami jakie opuściły jej usta. Westchnęłaś rozmarzona, opierając głowę na ramieniu i wykonałaś wędrówkę do przeszłości, czując jak odżywają w tobie wspomnienia tej pamiętnej czerwcowej, skwarnej nocy. Tak wiele zawdzięczałaś Anecie. Gdyby nie jej nieoczekiwane zjawienie się w twoim skromnym mieszkaniu i zarzucenie, że masz jej towarzyszyć podczas imprezy w klubie, na którą wybierał się jej ulubiony siatkarz, nie zawitałabyś do rzeszowskiego, najpopularniejszego klubu. Wciągnięta w wir zabawy podskakiwałaś energicznie wśród sporej gromady młodych ludzi, aby po chwili podążając w kierunku baru, przy którym Aneta niby przypadkiem napotkała na swojej drodze młodego rozgrywającego. Bujając biodrami na boki przemieszczałaś się pomiędzy tłumami spragnionych szaleństwa na parkiecie ludzi, aż w końcu dotarłaś do obranego celu. Faktycznie na wysokim krześle obok ubranej w czerwoną sukienkę dziewczyny spoczywał Łukasz, który kupił serce młodszej od niego towarzyszki już jakiś czas temu.

-Gdzieś tu powinien być mój przyjaciel, ale na razie to rozpłynął się w powietrzu jak to ma zwyczaj w takich miejscach.-oświadczył Kozub, drapiąc się po głowie zmieszany i wykonując coś na kształt nieśmiałego uśmiechu w kierunku waszej dwójki.

-No problem. Mamy czas.-zaśmiałaś się, aby rozluźnić mężczyznę.- Ja wezmę piwo i skocze do naszej loży. Jak coś wiesz gdzie mnie szukać.-mruknęłaś w  kierunku przyjaciółki, puszczając jej porozumiewawcze oczko.

Skinęła jedynie głową i ponownie utkwiła spojrzenie w Łukaszu, który nieco speszony jej wzrokiem zaczął przyglądać się chmielowemu trunkowi. Pokręciłaś z niedowierzaniem głową nad jego postawą, zanosząc się śmiechem i chwyciłaś w dłoń kufel piwa, który przygotował dla ciebie barman.

-To jest właśnie Maślak.-oznajmił rzeszowianin, wskazując wielką dłonią na osobę za twoimi plecami.

Nim jednak dokończył swoją wypowiedź zdołałaś okręcić się na pięcie i uderzyć szklanym naczyniem w jego nieskazitelnie białą koszulkę, która teraz w znacznym stopniu była wilgotna i posiadała sporych rozmiarów plamę. Miałaś ochotę zapaść się pod ziemie. W tym momencie żałowałaś, że nie jesteś czarodziejką, która za pstryknięciem dwóch palców może teleportować się do wybranego przez nią miejsca. Nie miałaś odwagi zadrzeć głowy ku górze i spojrzeć na twarz poszkodowanego przez ciebie mężczyzny. Słyszałaś przeszywający twoje uszy śmiech przyjaciela domniemanego chłopaka oraz odgłosy rozbawienia pochodzące z gardła twojej przyjaciółki. Ta chwila wydawała ci się niemiłosiernie długa, choć w rzeczywistości trwała tylko kilka sekund.

-I co narobiłaś cholerna idiotko?! Jak ja mam teraz się tego do kurwy nędzy pozbyć?! Ja pierdolę! Jak nie umiesz utrzymać kufla w ręce to się najlepiej nie bierz za picie! –wydzierała się na ciebie twoja ofiara.-Pierdolona kretynka.-mruknął pod nosem.

Zacisnęłaś dłonie w piąstki i przymknęłaś powieki, licząc szeptem do dziesięciu. Chciałaś zapanować nad napinającymi się gwałtownie mięśniami w twoim ciele oraz nad gniewem, który wypełnił twój krwiobieg, powodując szybszy przepływ szkarłatnej cieczy w twoich żyłach. Doskonale zdawałaś sobie sprawę z tego, że powinnaś uważać, ale reakcja poszkodowanego na ten przypadkowy incydent była zbyt wyolbrzymiona. Czułaś się tak jakby rolę się zamieniły. Jakbyś to ty była ofiarą tej sytuacji. Jego wrzaski zdecydowanie nie przeszły obojętnie wobec tłumu ludzi, których oczy zostały utkwione w waszej dwójce, a tobie było najzwyczajniej w świecie wstyd jakbyś co najmniej została rozebrana przed tysiącami ludzi.

-Nabrzmiały kutas.-warknęłaś, gdy twoja dłoń zerknęła się z ogromną siłą z jego policzkiem.

W duchu dziękowałaś sobie, że zdecydowałaś się na trzynastocentymetrowe, czarne szpilki. To im zawdzięczałaś niemalże znikomą różnice wzrostową pomiędzy tobą a brunetem, co pozwoliło ci na wykonanie ciosu, który spoczął na jego twarzy. Poczułaś przypływ cholernej pewności siebie i uśmiechnęłaś się słodko w kierunku ofiary tego zdarzenia, po czym zwróciłaś głowę w kierunku twojej kumpeli oraz jej towarzysza. Szok malujący się na ich twarzach powodował, że byłaś z siebie dumna, że zalała cię fala zadowolenia z twojego posunięcia. Wyglądali naprawdę epicko, trwając w otępieniu. Upiłaś ostatki schłodzonego alkoholu i odstawiłaś naczynie na blat lady, następnie wyruszając przed siebie, w stronę wyjścia z lokalu.


***

Wyłoniłaś się zza lady, pałaszując wzrokiem wysoką sylwetkę chłopaka, która nagle mignęła ci w wejściu do sklepu. Poderwałaś się do biegu i chwilę później oplatałaś dłońmi szyję rzeszowskiego zawodnika, przylegając do jego smukłego ciała. Mateusz zanosił się beztroskim chichotem na twoją reakcję spowodowaną jego widokiem i ujął w dłonie twoje pośladki, przyciągając cię jeszcze bliżej. Przymknęłaś powieki i delektowałaś się w pełni jego bliskością, obecnością. W nozdrzach wirowała ci intensywna woń jego perfum, a jego ciepły oddech owiewał skórę twojego karku, powodując nawiedzające twój kręgosłup dreszcze. Każdy punkt twojego ciała radował się jego pojawieniem w krakowskiej galerii. Serce obijało się o mostek, łomocząc jak szalone, a oddech jakby ustał w pucach, gdy jego smukłe palce musnęły przelotnie skrawek twojego ciała pod cienkim materiałem koszulki. Uśmiechał się do ciebie szelmowsko, a ty już wiedziałaś co tkwi w zakamarkach jego umysłu, o czym marzył, pokonując te niespełna sto siedemdziesiąt kilometrów. Ujęłaś jego twarz w drobne dłonie i przypieczętowałaś wasze przywitanie złączeniem waszych warg. Wycisnęłaś na jego ustach o posmaku Coca-Coli solidny, długi pocałunek, na który on zamruczał rozanielony i wydostałaś się z jego szczelnych objęć, aby zgarnąć swoje rzeczy z zaplecza.

-Poczekaj, wezmę rzeczy.-obwieściłaś.

-Tylko nie roznieście łóżka w sypialni.-zaśmiała się Aneta, która także zakończyła na dziś swoją prace.

-Skąd wiesz, że będziemy to robić?-parsknęłaś, kręcąc z rozbawieniem głową.

-Nie udawaj, że nie widzisz tego wygłodniałego wzroku.-szepnęła wprost do twojego ucha przed opuszczeniem sklepu.

Posłałaś jej jedynie roześmiane spojrzenie i pomachałaś na pożegnanie. Wykonałaś szereg tradycyjnych czynności przed zamknięciem butiku i w końcu przystanęłaś przy boku siatkarza. Obserwowałaś jak splata wasze palce ze sobą, a następnie pociąga cię w kierunku wyjścia z centrum handlowego. Przez pokonywany do jego samochodu dystans nie odezwałaś się ani słowem. On także tego nie uczynił, ale nie była to cisza pokroju tych niezręcznych, ciężkich. Wystarczyły krótkie spojrzenia jakimi szczyciliście się co jakiś czas czy pocieranie delikatnie swoich dłoni. Dopiero, gdy zatrzymałaś się przy jego Toyocie pchnął cię mocno na jej karoserię i wpił się łapczywie w twoje kuszące go odcieniem czerwieni wargi, układając dłonie po obu stronach twoich bioder. Uniemożliwił ci tym samym ucieczkę, ale ty wcale nie miałaś zamiaru z niej skorzystać. Z przyjemnością odwzajemniałaś namiętne pocałunki Masłowskiego, drażniąc jego podniebienie swoim językiem. Po kilku minutach odsunął się od ciebie i oparł swoje czoło o twoje, prześwietlając cię na wylot błękitnymi tęczówkami. Wzdrygnęłaś się na ciarki jakimi obsypane zostało twoje drobne ciało na skutek wzroku chłopaka.

-Tęskniłem. –wymruczał cicho.

-Czekałam, aż w końcu to powiesz. –przyznałaś, odsłaniając przed nim swoje śnieżnobiałe perełki.

-A ty?

-Ja..- zaczęłaś się jąkać.-Ja cię kocham.-rzekłaś, podziwiając blask, który narodził się w jego oczach po tych słowach.

-Ja ciebie bardziej.-przedrzeźniał cię. – A teraz wskakuj, bo noc krótka, a trzeba ją dobrze spożytkować!-posłał ci porozumiewawczy uśmiech, a płomień w jego oczach nie zwiastował nic dobrego, gdy otwierał przed tobą drzwi od strony pasażera.

-Aneta miała rację!

-Oj, no przecież żartuję.

Piętnaście minut później przekręcałaś kluczyk w zamku drzwi, za którymi kryło się twoje skromne czterdzieści pięć metrów. Mateusz jak przystało na dżentelmena przepuścił cię w wejściu, ale ty doskonale wiedziałaś, że uczynił to tylko po to by popatrzeć na twoje pośladki kołyszące się na boki. Uśmiechnęłaś się pod nosem na tą myśl, bo lubiłaś go takim jakim jest. Kochałaś go z tym wrodzonym zboczeniem. Potargałaś jego włosy dłonią i udałaś się do kuchni, aby przyrządzić wam coś do picia. Znienacka zostałaś jednak zgarnięta z podłoża i spoczywałaś na jego rękach, przypatrując się jego twarzy z pytającym wyrazem swojej.

-Jesteś pewnie padnięta, więc wynocha mi stąd i ani mi się waż ruszać z kanapy ruchliwa pchełko.-ułożył cię starannie na sofie w salonie, a sam ulotnił się do pomieszczenia, w którym przed chwilą jeszcze byłaś.

-Nie nazywaj mnie tak, maślanka.-odburknęłaś, splatając ramiona na klatce piersiowej, czego on nie mógł zobaczyć.

-Jeszcze raz ci to wytłumaczę, złotko. Maślanka ma chuj wspólnego z moim nazwiskiem, a gdybyś zapomniała nazywam się Mateusz Masłowski. –podkreślił podirytowany.

-Oj, już się tak nie denerwuj, Masi.

-O to zdrobnienie brzmi zdecydowanie lepiej i słodziutko!

Wnętrze twojego mieszkania przeszył twój śmiech, do którego po chwili przyłączył się także Maślak. Podstawił przed tobą tackę z dwoma szklankami oraz talerz z makaronem połączonym z kurczakiem i warzywami. Popatrzyłaś na niego z wdzięcznością i zabrałaś się za spożywanie posiłku jaki pełnił u ciebie rolę późnego obiadu, a raczej obiadokolacji. Odnotowałaś w głowie, że nawet nie słyszałaś odgłosów jego pichcenia w kuchni i pokiwałaś z uznaniem głową nad jego zachowaniem niczym ninja. Sięgnęłaś po szklane naczynie, przyglądając się uważnie jego kolorowej barwie i pochłonęłaś niewielki łyk za pomocą szklanki.

-To jest pyszne!-wykrzyknęłaś rozanielona.

-Mateusz Masłowski mistrz drinków.-poruszył znacząco brwiami.

Chwycił w dłoń swojego i także zwilżył nim spierzchnięte gardło. Zgarnął ze stolika twój telefon i zmarszczył brwi, skupiając całą swoją uwagę na tym dla niego wiadomym obiekcie. Potarł brodę, odgrywając myśliciela i popatrzył na ciebie dzisiaj po raz kolejny z tym szatańskim błyskiem w oku.    

-Czekaj, czekaj…Czyli dzisiaj możemy się starać o małego Masłowskiego!-sprawiał wrażenie jakby go nagle olśniło.

-Mateusz!-skarciłaś go, próbując wyrwać mu komórkę.

-Masz dzisiaj dni płodne. Losu nie oszukasz.-oświadczył z powagą.

-Jesteś bez mózgu. Natury nie oszukasz.-przedrzeźniłaś go, obserwując jak burzy się niczym dziecko, które nie otrzymało ukochanej zabawki.

-I tak mnie kochasz.-wystawił ci język.

Odpowiedziałaś mu promiennym uśmiechem i wdrapałaś się na jego uda, ściskając mocno jego barki. Wasze spojrzenia spotkały się na jednej linii, a jego wpadające niemalże w szarość błękitne tęczówki hipnotyzowały mocniej niż zazwyczaj. Żyły swoim życiem, połyskując niczym gwiazdy na niebie złączone z lśnieniem diamentów. Twój wzrok padł na jego usta, a on doskonale odczytał ten sygnał i zespawał twoje wargi z własnymi. Odnalazły one własny rytm, a jego smukłe dłonie rozpoczęły wędrówkę po twoim ciele. Chwilę później zdarta została z ciebie bluzka, a pięknym za nadobne odwdzięczyłaś się Masłowskiemu, nie pozostając mu dłużna. Twoje palce zaszczycały uwagą każdy mięsień libero na torsie, a jego usta pieściły każdy zakamarek twojej górnej partii ciała ze szczególnym uwzględnieniem piersi. Runęłaś na kanapę przygnieciona ciężarem jego sylwetki. Jego ciało stykało się z twoim, a pomiędzy nimi płonął żywy ogień, choć nie doszło jeszcze do ostatecznego aktu. Jego chłodne dłonie sprawiały, że co rusz atakowały cię dreszcze. Nie byłaś w stanie zlekceważyć przechodzących między wami prądów i jego rozedrganych kącików ust. Zbeształaś go, kiedy uraczył kilkoma sinymi śladami skórę twojej szyi. Masłowski jedynie uśmiechnął się łobuzersko i obrysował ustami twoją szczękę, czym momentalnie cię udobruchał. Nim spostrzegłaś strzępki twojej ulubionej bielizny spoczywały na podłodze obok waszych ubrań, a ty nie miałaś czasu nad nimi ubolewać, bowiem z zakleszczonymi o pas mistrza świata juniorów nogami doznawałaś ekstazy. Wyginałaś się pod wpływem jego ruchów, wznosząc wyżej spragnione większej rozkoszy biodra, dając mu tym samym znak, aby wspiął się na wyżyny swoich możliwości. Złączył wasze dłonie, następnie zespawał ze sobą wasze usta i posłuchał. Po chwili przeszywający nieskazitelną ciszę krzyk było zapewne słychać aż do samego zwieńczenia budynku, w którym znajdowała się twoja kawalerka. Masłowski zastygł nad twoją twarzą i uśmiechnął się błogo, skradając delikatny pocałunek z twoich ust.

-Byłaś boska.-wydyszał, opadając obok ciebie i cisnąć się, aby wasza dwójka zmieściła się na sofie.

-Ty nie gorszy.-mruknęłaś z pokerową twarzą, ale kiedy wasze spojrzenia się spotkały nie wytrzymałaś i uśmiechnęłaś się łagodnie.


 ✭✭✭

  
Cześć! 
Przyznajcie się teraz, bo zżera mnie ciekawość, jak przypuszczałyście w prologu? Który z chłopaków był tam przedstawiony? :D Jak widzicie dzisiaj to Mateusz  pełni rolę chłopaka Blanki i wywiązuje się z niej chyba najlepiej jak może ;) Na razie wszystko się układa, ale niebawem czar pryśnie... A gdyby któraś z Was nie zauważyła to prolog i pierwsza część są pisane z perspektywy czasu  :3 Co myślicie o takim wydaniu Masłowskiego jakie przedstawiłam? Mi osobiście podoba się jak go wykreowała, zobaczymy jak mi to wyjdzie z Fornalem :D Ogólnie jestem bardzo zadowolona z tego wyżej i mam nadzieje, że podtrzymam taki dobry poziom w kolejnych częściach, ale to nie mi oceniać czy podołałam, a Wam, więc czekam na opinię na dole ^^ Przypominam, że można komentować też anonimowo ;) Całuję i do zobaczenia w przyszłym tygodniu! ;* ( Publikacje będą raz w tygodniu, może jak będę miała dobra passę w pisaniu dwa razy ;) Zobaczymy!)
PS: Dziękuję za tak miłe przyjęcie tej historii! <3

4 komentarze:

  1. Jak dam radę to wpadnę dzisiaj. Wysyłam też do ciebie mojego Daniela 😍

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja stawiałam na Mateusza haha :D Także dostałam potwierdzenie ^^
    Pierwsze spotkanie Blanki i Mateusza zdecydowanie nie należało do najprzyjemniejszych. Rozumiem, że Masłowski miał prawo się wkurzyć, ale nic nie upoważniało go do zwyzywania Blanki, dlatego brawa dla niej, że pokazała mu gdzie raki zimują haha :D Jak widać to zdarzenie jednak negatywnie nie wpłynęło na ich relację, skoro wylądowali w szczęśliwym związku :) Są ze sobą szczęśliwi, kochają się i nic nie wskazuje na to, by coś miało się popsuć, ale skoro już straszysz to ^^ :D
    Hahahaha, ciekawe czy starania o małego Masłowskiego okazały się owocne :D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już Ci wyjaśniałam pewną sprawę na priv także no :D
      Blanka potrafi być wredna i zbyt pewna siebie, ale tylko w niektórych przypadkach! :D
      Przypadek połączył ich na dłuższą chwilę ^^
      Haha trzeba czekać cierpliwie! ^^
      Dziękuję i pozdrawiam ;*

      Usuń