sobota, 27 kwietnia 2019

Czternasty


    Zadarłaś powieki ku górze wynurzona brutalnie z krainy Morfeusza przez przedzierające się przez niezasłonięte okna promyki listopadowego słońca i za pomocą łokci dźwignęłaś się do pozycji siedzącej. Mętne spojrzenie miodowych tęczówek zostało utkwione w nagich plecach siatkarza, który zwrócony był do ciebie tyłem. Wychyliłaś się delikatnie w prawą stronę, aby przyjrzeć się jego twarzy. Nadal osnuta była snem, a na jego jasnoróżowych ustach błąkał się błogi uśmiech. Wiedziałaś czym był on spowodowany. Zapewne marzył o zasmakowaniu bliskości twojego ciała od dłuższego czasu i uparte dążenie do tego celu popłaciło, bowiem właśnie regenerował się po intensywnej nocy z tobą w roli głównej. Ty natomiast nie planowałaś tego epizodu. W najmniejszych zakamarkach twojego umysłu nie dopuściłaś do siebie myśli, że do czegoś takiego kiedykolwiek dojdzie. Los jednak zadrwił z ciebie i brutalnie cię zaskoczył, serwując ci sprowadzenie na ziemie tego listopadowego poranka. Otuliłaś się szczelniej materiałem śnieżnobiałej kołdry wokół biustu i tempo wpatrywałaś się przed siebie. Nie potrafiłaś wytłumaczyć swojego zachowania. Nie umiałaś dojść do wniosku, dlaczego nie odparłaś działań bruneta, dlaczego się mu nie sprzeciwiłaś, dlaczego nie odpędziłaś od myśli, że to w ogóle może się udać? Skryłaś twarz w drobnych dłoniach i westchnęłaś głośno, sunąc wzrokiem po pierzynie, gdzie usytuowane było ciało przyjmującego. Nie narzekałaś na jego towarzystwo. Nie było ci z nim źle, okropnie czy katastrofalnie. Wręcz przeciwnie, przy jego boku czułaś się wczoraj od samego początku wspólnego wieczoru niezwykle przyjemnie, a z każdą kolejną upływającą godziną twoje samopoczucie wznosiło się na coraz to wyższy poziom. Nie spodziewałaś się, że osiągniesz z nim szczyt z nocy dziesiątego na jedenastego listopada. Nie byłaś gotowa na zbieranie się po takich wydarzeniach. Naprawdę ciężko było ci doprowadzić się do ładu po błędzie jakim popełniłaś, bo noc, która połączyła cię z Tomaszem Fornalem niezaprzeczalnie nim była. A co najgorsze ty jej nie żałowałaś. Nie potrafiłaś po tym w jaki nastrój wprowadził cię ten przystojny mężczyzna.

-Cześć księżniczko.-wymruczał zachrypniętym głosem, przewracając się na plecy i krzyżując ramiona za głową.

Zwróciłaś głowę w jego kierunku i podziwiałaś  jak rozciąga kąciki ust w leniwym uśmiechu. W myślach przyznałaś, że wyglądał niezwykle uroczo w takiej porannej odsłonie. 

-Cześć przystojniaku.-rzekłaś, posyłając mu delikatny uśmiech.- To nie powinno się wczoraj stać.-sapnęłaś, spuszczając wzrok i bawiąc się skrawkiem kołdry.

-Ale się stało.-rzekł Fornal, ujmując za pomocą dwóch palców twój podbródek i podnosząc go. – Blanka, mi też nie jest łatwo. Maślak to mój przyjaciel, ale nie potrafię się tobie oprzeć.-wypowiedział, przeczesując wolną dłonią gęste, ciemne włosy.

-To nie może się więcej powtórzyć, a on nie może się o tym dowiedzieć.-oznajmiłaś stanowczo.

-Zgadzam się, ale wiesz, że teraz będzie nam sto razy trudniej niż za nim to nie miało miejsca?

-Musisz się trzymać od mnie z daleka, Tomek. To najlepsze wyjście.

-Przecież tego nie unikniemy. Przyjaźnie się z twoim chłopakiem, a ty jesteś dziewczyną mojego przyjaciela.

Przewróciłaś jedynie oczami i rozejrzałaś się po pomieszczeniu w poszukiwaniu telefonu. Zmarszczyłaś brwi, kiedy nigdzie go nie dostrzegłaś. Schyliłaś się po swoją bieliznę, która na twoje szczęście znajdowała się blisko łóżka i wciągnęłaś ją na siebie. Po chwili poszukiwań odnalazłaś komórkę i przysiadłaś na skraju posłania, odblokowując ekran. Na wyświetlaczu ujrzałaś dwucyfrową liczbę, która wskazywała ilość połączeń jakie próbowała z tobą nawiązać Aneta na zmianę z Mateuszem.

-Kurwa mać!-wykrzyknęłaś zirytowana na samą siebie, że nie pomyślałaś o tym, aby poinformować ją o swoim położeniu.

-Co się stało?- zza twoich pleców wychylił się odziany jedynie w bokserki krakowianin, wpatrując się w wyświetlacz twojego telefonu.

-Ja się dziwię, że jego jeszcze w Krakowie nie ma.-parsknęłaś z niedowierzaniem, wskazując palcem na ilość połączeń wykonanych przez libero.

-Kocha cię.  Gdyby ci nie ufał już dawno by był u twojej przyjaciółki.- skwitował Tomek, siląc się na delikatny uśmiech.

-Nie mam pewności czy go tam nie było.

Narzuciłaś na siebie bluzkę oraz wsunęłaś na nogi spodnie i opuszkiem palca przesuwałaś po wyświetlaczu telefonu aż do momentu odnalezienia fotografii szatynki. Nacisnęłaś zieloną słuchawkę, a gdy dziewczyna zaakceptowała dokonywane przez ciebie połączenie odciągnęłaś komórkę od ucha, aby nie ogłuchnąć od wrzasków wydobywających się z jej gardła. Poziom decybelów zawartych w jej głosie zdecydowanie przekraczał normę. Wywróciłaś podirytowana oczami i westchnęłaś głośno, prosząc ją, aby się uspokoiła. Gdy to uczyniła przytoczyłaś jej jak spędziłaś te kilka godzin po za jej mieszkaniem. Słyszałaś huk, który sygnalizował kamień spadający z jej serca, że nic ci nie jest, że żyjesz. Po zakończeniu rozmowy z Grabowską czekała cię kolejna i to ze znacznie trudniejszą osobą. Poderwałaś się z miejsca i wsłuchiwałaś w sygnał rozbrzmiewający w głośniku, który zwiastował oczekiwanie na podniesienie przez 22-latka słuchawki.

-Blanka?! –krzyknął pełnym niedowierzania, ale także euforii głosem.-Cholera jasna! Nigdy więcej cię samej z tego Rzeszowa nie puszczę! Nie ma najmniejszej opcji i nie próbuj nawet tego podważać! Ja pierdolę! Prawie na zawał zdechłem! Pusia mi świadkiem! – nie byłaś w stanie przerwać tego jakże ekspresywnego monologu.

-Maślak, dość.- mruknęłaś do telefonu, ale kiedy libero nadal się wydzierał dodałaś nieco ostrzej: -Wystarczy!

-Naprawdę mi się dziwisz? Wiesz jakiego stracha mi napędziłaś?-oburzył się.-Ciekaw tylko jestem jak się z tego wytłumaczysz.
-Zdaję sobie z tego sprawę, ale przepraszam cię. –wypowiedziałaś szczerze skruszona, bo wyrzuty sumienia już brały nad tobą górę.- Poszalałam z Anetą z winem wczoraj i po prostu usnęłam, więc nie mogłam usłyszeć telefonu.- wytłumaczyłaś się, patrząc kątem oka na twarz twojego towarzysza, który posłał ci pokrzepiający uśmiech, zapewniając, że jego przyjaciel ci uwierzy.- Naprawdę mi głupio. Przepraszam.

-No już dobrze, ale nie rób mi więcej takich numerów, bo skończę na kardiologii.

-Dla ciebie wszystko, słońce. Przyjedziesz po mnie o 12 do Grabowskiej?

-Pewnie. Idź już się zbieraj, bo znając życie trochę ci zejdzie.

-To, że cię przeprosiłam nie znaczy, że masz być dla mnie wredny, okay?

-Też cię kocham! Papatki!

Roześmiałaś się na głos, odkładając urządzenie na szafkę. Zwróciłaś głowę w kierunku przyjmującego i przyłapałaś go na wbitym w ciebie intensywnym spojrzeniu. Jednak jego siwe, błękitne tęczówki były jakby nieobecne. Wędrował myślami w przestworzach, a ty westchnęłaś głośno, wyrywając go tym samym z zamyślenia.  Pochylił się nad tobą i zaczął obsypywać pocałunkami twoją szyję, odgarniając jednym ruchem dłoni pukle twoich ciemnych włosów na bok. Przymknęłaś powieki i odchyliłaś głowę do tyłu, ułatwiając mu dostęp do twojego karku. Po chwili jednak otrzeźwiałaś.

-Tomek, nie utrudniaj tego.-skarciłaś go.

-Żałujesz?-wlepił w ciebie przeszywający wzrok.

-Nie, bo nie można żałować chwil, w których było się szczęśliwym choć na moment.-szepnęłaś, gładząc zewnętrzną częścią dłoni jego policzek.

Tomek uśmiechnął się słabo na twoje słowa i wycisnął na twoim czole delikatny pocałunek. Nim zdążyłaś na to zareagować usłyszałaś odgłos zamknięcia drzwi i dostrzegłaś zarysy oddalającej się wysokiej, szczupłej sylwetki. Zapewne poszedł pokryć koszty waszego krótkiego pobytu w tym miejscu, z czego ty owocnie skorzystałaś, udając się do łazienki. Doprowadziłaś swoją twarz oraz włosy do ładu i zerknęłaś na zegar widniejący na blokadzie telefonu. Niespełna 20 minut później odstawiona zostałaś pod doskonale znaną ci krakowską kamienice przez Fornala i w pośpiechu wdrapałaś się na odpowiednie piętro. Wparowałaś do wnętrza mieszkania szatynki, która omal nie przysporzyła cię o zawał. Tuż po przekroczeniu drzwi wyskoczyła ci znienacka, oczekując wyjaśnień. Przewróciłaś jedynie oczami, ale po kilku minutach dałaś się jej przekupić ulubioną kawą i sprawnie poruszając się po twoim tymczasowym pokoju w lokum Anety opowiadałaś jej o tym co zaszło wczorajszej nocy pomiędzy tobą a reprezentantem Polski.

-Zwariowałaś!-skwitowała jedynie twoje zachowanie.- Przecież to się tak nie skończy. Wierzysz w to, że oprzesz się teraz Fornalowi? Naprawdę? Przecież ja widzę jak ten dzieciak cię pociąga, jakie masz rozmarzone oczy…-żywo gestykulowała dłońmi właścicielka mieszkania, przedstawiając ci swoje zdanie.

-Za dużo się romansów naoglądałaś.-parsknęłaś, wystawiając w jej stronę język.- To był jednorazowy epizod.

-Yhym, jasne. A twoje dzieci będą mieć na imię Tyfus i Kunegunda. –mruknęła pod nosem.

-A czemu nie?

-Blanka!

-Aneta! 

Popatrzyłyście się na siebie z niedowierzaniem, a w mieszkaniu zapanowała nieskazitelna, mistyczna wręcz cisza. Po spakowaniu swoich rzeczy wpadłaś do łazienki, aby pozbyć się śladów wczorajszej, namiętnej nocy. Muskałaś gąbką naznaczoną arbuzowym żelem pod prysznic każdy obszar ciała, oczyszczając go z pieszczot Tomka i jednocześnie wracając myślami do fragmentów tamtych chwili. Twój umysł mimowolnie odtwarzał ruchy przyjmującego, a w nozdrzach jakby poczułaś obezwładniającą woń jego perfum zmieszaną z wonią jego oddechu.
-Już tak przeżywaj tego pod tym prysznicem!- doleciało do ciebie zza drzwi łazienki.
-Spadaj!- warknęłaś zirytowana w kierunku Anety.
Po upływie niespełna trzydziestu minut byłaś w pełni gotowa na przybycie twojego chłopaka. Gdy Grabowska pognała otworzyć mu drzwi ty wykonałaś głęboki oddech i wypuściłaś powietrze ze świstem, aby pozbyć się stresu wiążącego się z zobaczeniem Mateusza po zdradzie jakiej dokonałaś się kilka godzin temu. Brunet powolnym krokiem zmierzał w twoim kierunku. Momentalnie wyczytałaś po jego zachowaniu, że coś jest nie w porządku. Wtem wyciągnął przed siebie bukiet czerwonych róż, a ty zakryłaś usta dłonią, czując obezwładniający cię szok. Takiego powitania z jego strony kompletnie się nie spodziewałaś. Nawet nie spostrzegłaś, kiedy po twoich policzkach skapywały łzy. Wręczył ci bukiet i zamknął cię w swoich objęciach. Objęłaś jego szyję dłońmi, przekazując kwiaty przyjaciółce i przywarłaś do niego szczelnie, pociągając nosem.

-Hej, skarbie! Nie płacz.-posłał ci szeroki uśmiech zaskoczony twoją reakcją.

Nie odpowiedziałaś nic. To nie były łzy szczęścia jak mogło się wydawać Masłowskiemu, a te spowodowane bólem. Miałaś tak kochanego chłopaka i wyrządziłaś mu coś tak podłego. Dotąd nie odczuwałaś tak bardzo skutków swojego zachowania, ale gdy ujrzałaś go z tymi czerwonymi różami i nieskazitelnym uśmiechem oraz wpatrzonymi w ciebie szczęśliwymi, stalowymi tęczówkami coś w tobie pękło. Biel jego uśmiechu była taka czysta, nieskażona złem, którym ty niestety byłaś przesiąknięta doszczętnie. Jakby hamulec wcześniej przez ciebie załączony puścił i runęła lawina emocji, która zbyt pośpiesznie się przemieszczała. Nienawidziłaś siebie, Blanko. Nie mogłaś pojąć jak mogłaś się dopuścić takiej krzywdy względem tak kochającej cię mocno osoby. Osoby, która była dla ciebie tak dobra, która czyniła cię lepszą, która była całym twoim światem, a ty niepodważalnie byłaś wszystkim dla niej.

-Przepraszam… Ja po prostu się wzruszyłam… -wysiliłaś się na delikatny uśmiech przez łzy.

-Wrażliwa istotka z ciebie.-skwitował, muskając ustami twoje czoło dokładnie w tym samym miejscu, które swoimi wargami naznaczył Fornal.

Skinęłaś jedynie głową i wydostałaś się z objęć libero pod pretekstem udania się po swoją walizkę. Miałaś ochotę uderzyć sobie z otwartej dłoni w czoło, ubolewając nad tym jaka głupia byłaś. Obiecałaś sobie już nigdy nie przekroczyć pewnej granicy w obecności Fornala i zachowywać jak największy dystans od jego osoby. Wtedy nie miałaś jeszcze świadomości, że to dopiero początek tej karuzeli emocji jakie zawładną całą waszą trójką, Blanko.

                                                                                                                                         ✭✭✭

Hejka! ^^
Tomek i Blanka jak dostrzegli to, że popełnili błąd, ale starają się temu zapobiec w przyszłości. Mateusz nieświadomy niczego połyka kolejne kłamstwo swojej dziewczyny, a dodatkowo pięknie ją wita... Cóż, będzie coraz ciekawiej Kochane! :D Gwarantuję Wam to ^^ Jestem tak cholernie dumna z Czarnych, z tego co zrobili wczoraj na moich oczach <3 Kocham Bełchatów i Radom jednocześnie, więc  było to dla mnie ciężkie, ale mimo wszystko chciałam by Czarni osiągnęli tak historyczny wynik i udało się *.* Gratulacje dla nich <3 Ci chłopcy są wielcy <3 Kolejne i już ostatnie wspaniałe wspomnienie tego sezonu :3 Przynoszę szczęście tym wariatom haha :D  A Skrze także dziękuję za ten sezon, bo po mimo tylu przeciwności dali radę :3 Całuję i do zobaczenia za tydzień! ;*

sobota, 20 kwietnia 2019

Trzynasty


    Stąpając obok szatynki z dłońmi skrytymi w kieszeniach pikowanej kurtki podziwiałaś uroki jesieni jakimi obdarowany został krakowski park. Cień uśmiechu przemknął przez twoje spierzchnięte wargi poszkodowane przez lodowaty, listopadowy wiatr, gdy twoje miodowe tęczówki natrafiły na ławkę, na której siedem miesięcy wcześniej rozkoszowałaś się promieniami majowego słońca i wychwyciłaś wśród tłumu sylwetkę przyjmującego. Aneta momentalnie spostrzegła twoją zmianę w mimice twarzy i poruszyła znacząco brwiami. Roześmiałaś się głośno i pokręciłaś głową z niedowierzaniem. Deptałaś po dywanie usłanym z różnorako zabarwionych liści, a pukle twoich włosów zgrabnie obracał wiatr. Odgarnęłaś niesforny kosmyk z twarzy, zahaczając go za ucho. Powoli irytowała cię już siła żywiołu, który zażądał układem ułożenia twoich włosów za ciebie. Wysłuchiwałaś opowieści Grabowskiej o tym co wydarzyło się w dawnej stolicy kraju podczas twojej nieobecności, ale myślami dryfowałaś na znacznie innym pułapie. Według złożonej wcześniej samej sobie obietnicy zapomniałaś o incydencie z Fornalem, jednak nadal obawiałaś się, że to co pomiędzy wami zaszło wtedy na terenie warszawskiej ziemi wyjdzie na jaw, a twój sen jakim określałaś życie u boku libero pryśnie niczym bańka mydlana. Jakby ściągnęłaś siatkarza myślami bowiem do twoich uszu dotarła donośna melodia utworu, który posługiwał ci jako dzwonek, a gdy sięgnęłaś po telefon usytuowany w kieszeni czarnych spodni zaskoczyłaś się. Na wyświetlaczu urządzenia widniało zdjęcie przyjmującego reprezentacji Polski, a w twojej głowie zakiełkowały wątpliwości czy zaakceptować dokonaną przez niego próbę kontaktu. Byłaś pewna, że kiedyś będziesz musiała stawić czoła swoim demonom przeszłości. Tomasz zasługiwał na twoje wyjaśnienia, po tym jak pozostawiłaś go bez słowa i wbiegłaś do lokalu. Doskonale zadawałaś sobie z tego sprawę, ale w głębi pragnęłaś by ten moment nie nadszedł, bo szczerze mówiąc nie wiedziałaś dlaczego to zrobiłaś, nie miałaś pojęcia co mu powiedzieć.

-Odbierz!-nakazała ci przyjaciółka, widząc twoje rozchwianie nad podjęciem decyzji.

Spojrzałaś na nią niepewnie, ale po chwili przyłożyłaś telefon do ucha i oddaliłaś się od niej na niewielki dystans, aby w spokoju odbyć tą rozmowę z zawodnikiem bełchatowskiej Skry. Westchnęłaś głośno, czując opanowujący twoje ciało stres. Czubkiem buta wyrysowywałaś na glebie różnorakie kształty.

-Witaj piękna!- wypalił z euforią do słuchawki przyjmujący.

-Cześć, Tomek.-wybełkotałaś do telefonu ze znacznie mniejszą dawką zadowolenia w głosie.

-Słuchaj. Myślę, że powinniśmy się spotkać i wyjaśnić pewną kwestię.-wypowiedział na jednym wdechu, a ty mogłaś się założyć, że teraz wypuszcza powietrze ze świstem i zaczesuje włosy do tyłu, denerwując się nie mniej niż ty.

-Zgadzam się z tobą.-skinęłaś głową, czego on nie mógł zobaczyć.- Kiedy i gdzie?

-Jestem w Krakowie. Dałabyś radę dzisiaj się tutaj zjawić?

-Yhym, jasne. Akurat jestem u Anety, więc żaden problem.

-W takim razie może tak za godzinę i w Miód Malinie?

Przystałaś na jego propozycje i zakończyłaś połączenie. Wsunęłaś telefon do kieszeni i okręciłaś się na pięcie, aby powrócić do Anety. Ta zarzuciwszy dłonie na biodra zmierzyła cię wyczekującym wzrokiem, oczekując szczegółów wymiany zdań dokonanej z 22-latkiem. Przewróciłaś jedynie oczami i opadłaś na pobliską ławkę, klepiąc wolne miejsce obok siebie. Posłusznie dzieliłaś się z przyjaciółką nie tylko przebiegiem rozmowy, ale także swoimi obawami związanymi ze spotkaniem z Tytusem. Grabowska objęła cię ramieniem i posłała ci pokrzepiający uśmiech, zapewniając, że na pewno wszystko przebiegnie po twojej myśli, bo przecież Fornal jadł ci z ręki. Może i miał do ciebie słabość, ale był inteligentnym facetem.


***

Poddenerwowana pchnęłaś drzwi krakowskiego lokalu i wparowałaś do środka pewnym krokiem. Omiotłaś wzrokiem wnętrze, aby dowiedzieć się czy Tomek już dotarł, jednak okazało się, że to ty byłaś jako pierwsza w miejscu docelowym waszego spotkania. Powędrowałaś w kierunku jednego z wolnych miejsc i zajęłaś je, zerkając na ekran blokady telefonu, aby wybadać czas. Splotłaś ze sobą palce twoich dłoni i ułożyłaś na nich głowę utkwiwszy spojrzenie w krajobrazie rozciągającym się za oknem. To zajęcie odrobinę sprawiło, że napięcie ustąpiło z twojego drobnego ciała, a stres, który wiercił ci dziurę w żołądku wyparował. Tak bardzo pochłonęło cię wpatrywanie się w zabieganych ludzi poruszających się po centrum miasta, że nie spostrzegłaś nawet momentu przybycia do restauracji Fornala. Podskoczyłaś przerażona w miejscu, układając dłoń na lewej piersi, gdzie znajdowało się twoje serce, gdy oderwałaś wzrok od tafli szkła i przeniosłaś go na siedzenie naprzeciwko siebie. Brunet roześmiał się na głos z powodu twojej reakcji na jego widok i podsunął ci pod nos kartę menu, sugerując tym samym, abyś coś wybrała.

-Ładny lokal wybrałeś.-mruknęłaś, podziwiając wystrój restauracji.

-Dziękuję.-odpowiedział ci czarownym uśmiechem.- Zabrałem tutaj swoją pierwszą miłość.-wypowiedział rozmarzonym głosem, zapewne wracając myślami do tamtych czasów.- A później jakoś mnie tutaj nie było, aż do dziś.- spojrzał na ciebie wymownie.

-To znaczy, że jestem jakaś wyjątkowa skoro mnie tutaj zaprosiłeś? –uniosłaś pytająco brew.

-Dokładnie tak.-skinął głową, ponownie nagradzając cię uśmiechem.

-Tomek…-rozpoczęłaś łagodnie, bawiąc się dłońmi.- Ja…

-Podać coś dla państwa?-przy waszym stoliku nagle pojawił się kelner.

Fornal otworzył przed sobą jadłospis i przebiegł wzrokiem zapisane w nim pozycje oraz zdjęcia, na których zostały przedstawione, po czym płynnie przelał swoje zachcianki starszemu mężczyźnie. Ten skinął głową na znak przyswojenia jego wypowiedzi i zniknął z pola twojego widzenia. Tomek wbił w ciebie intensywne, przeszywające spojrzenie jakby, wyczekując tego co chciałaś mu powiedzieć. Przełknęłaś głośno ślinę i ponownie rozpoczęłaś zabawę dłońmi, wyłamując ich palce niczym w amoku. Siatkarz skrzywił się na ten odgłos i poprosił, abyś tego nie robiła. Mimowolnie uśmiechnęłaś się pod nosem.

-Tomek, ja naprawdę nie wiem, dlaczego cię wtedy pocałowałam.-rozłożyłaś bezradnie dłonie.-To był taki impuls, przypływ odwagi… Przysięgam ci, że nie wiem, nie znam motywu tego działania.-wypowiadałaś skołowana, skubiąc materiał spodni.

-Ale ja go znam.-rzekł pewnie, nawiązując z tobą kontakt wzrokowy.-Podobam ci się. Przyznaj to wreszcie, Blanka.

-To nie to, Fornal.-pokręciłaś przecząco głową.- Na trzeźwo tego nie przyznam.

-Poczekaj, zaraz będzie wino.- zapewnił cię.

-Chcesz mnie upić? Jesteś jeszcze cwańszy niż myślałam.-skwitowałaś, kręcąc z niedowierzaniem głową.

-Myślisz, że na trzeźwo wyciągnął bym z ciebie prawdę?-uniósł pytająco brew, przyglądając ci się z cwanym uśmiechem.

Zaniosłaś się cichym chichotem. Miał cię lepiej rozłożoną na czynniki niż myślałaś. Czyżby to opowieści Mateusza się na coś przydały? Porzuciłaś refleksje i całą swoją uwagę skupiłaś na jedzeniu, które właśnie wjechało na wasz stół. Pochłaniałaś sprawnie apetycznie wyglądające dania, popijając je niewielkimi łykami szkarłatnej cieczy. W międzyczasie wysłuchiwałaś historii Tomka odnoszących się głównie do tematu jego nowego klubu oraz śmiesznych sytuacji, które zdążyły mieć miejsce w towarzystwie Kochanowskiego i Droszyńskiego.

-Cholernie mnie intrygujesz Tomaszu i odpychasz za razem. A wszystko przez tą twoją pojebaną pewność siebie i zbyt wysokie mniemanie o sobie. –otworzyłaś się przed nim, czując rozluźnienie jakie zaserwował ci kolejny kieliszek wina.

-Uroczo się o mnie wypowiadasz.- zaśmiał się.- Ty przyciągasz mnie do siebie jak magnes. Jesteś taka słodka, niewinna, delikatna i niesamowicie śliczna. Żałuję, że nie poznałem cię przed Mateuszem. Może to by się wtedy inaczej potoczyło.-podzielił się z tobą swoją opinią.

-Tomek, nie próbuj mieć takiego toku myślenia.-momentalnie stonowałaś jego zapał.-Kocham Mateusza i nic tego nie zmieni. Tym bardziej ty. –wypowiedziałaś stanowczo.

-Nie unoś się tak. Nie chciałem by to źle zabrzmiało.-uniósł dłonie w geście  swojej obrony.

-Wiesz co? Ja się chyba będę zbierać.-poderwałaś się z miejsca, czując, że to spotkanie zmierza w złym kierunku.

-Odprowadzę cię do Anety.-oznajmił tonem głosu, któremu nie dało się sprzeciwić.- Kraków nocą bywa niebezpieczny.

Skinęłaś głową, bowiem nie uważałaś tego za coś złego. Było to swojego rodzaju urocze, że chciał mieć pewność, że dotarłaś do mieszkania przyjaciółki w nieskazitelnym stanie. Z jego pomocą narzuciłaś na ramiona kurtkę i skierowałaś się w stronę drzwi wyjściowych. Zaczekałaś przy nich na siatkarza, który uregulował rachunek i ponownie zaszczycił cię swoją obecnością. Przemierzałaś przy jego boku park, w którym po raz pierwszy nawiązaliście kontakt wzrokowy. Szeroki uśmiech zdobiący jego twarz odzwierciedlał idealnie słowa „ pamiętam to jakby to było wczoraj” . Nagle zastygł w miejscu, a ty zaintrygowana odwróciłaś się w jego kierunku i to był twój błąd. Ujął twoją twarz w wielkie dłonie i przycisnął swoje usta do twoich. Jego aksamitne wargi delikatnie muskały twoje. Po mimo wcześniejszych zapewnień w restauracji nie odepchnęłaś go od siebie. Nie chciałaś. Łaknęłaś by ta chwila trwała. By nic nie było w stanie jej przerwać. Zarzuciłaś mu dłonie na szyję i pogłębiłaś pocałunek jak on uczynił to przed warszawskim lokalem. Nie myślałaś wówczas o Mateuszu, o tym, że może go niepokoić twój przedłużający się pobyt w twoim rodzinnym mieście. Ten brunet odbierał ci zdrowe myślenie. Nawet nie zauważyłaś kiedy udało mu się ciebie zaciągnąć do najbliższego hotelu i wprowadzić do ekskluzywnego pokoju. Nie marnowałaś wspólnego czasu jakim zostaliście obdarowani. Momentalnie po przekroczeniu progu pomieszczenia zgrabnie rozpinałaś guziki ciemnej koszuli siatkarza i zsunęłaś ją z jego ramion, cisnąć w kąt pokoju. Chwyciłaś się jego rozbudowanych barków i przeciągle jęknęłaś, gdy badał dłońmi architekturę twoich pośladków. Oplotłaś nogami jego pas i wraz z nim zmierzałaś do położenia łóżka. Czułaś dreszcze nawiedzające twój kręgosłup, gdy smukłymi palcami sunął od linii twoich spodni ku górze. Jego usta napierały na twoje ze zdwojoną siłą niż tą z jaką wyciskał pocałunki w parku. Wasze języki toczyły gorący taniec jakby znały się od zawsze. Ułożył cię delikatnie na materacu łóżka, a ty wzdrygnęłaś się na chłód pościeli jaki spotkał się z twoją skórą, którą przyjmujący zdążył już wprowadzić na poziom wysokiej temperatury.  Jego wargi przywarły do wrażliwej skóry twojej szyi, a jego ręce zwinnie podwijały materiał twojej bluzki. Po chwili wylądowała ona po za obszarem posłania, a jego oczy syciły się widokiem twojego półnagiego ciała. Widziałaś te rozżarzone iskierki pobudzające znacznie jego siwe, błękitne tęczówki. Jakby wprowadziły w nie nowe życie. Nigdy dotąd nie spostrzegłaś w nich takiej ekscytacji. Nawet podczas opowieści o kadrze, o jego pierwszym turnieju z nią. Z jednej strony wywarło to na tobie ogromne wrażenie, a z drugiej cię przerażało. Jego język naznaczał wilgotnym szklakiem górą partię twojego ciała, skupiając się w głównej mierze na tej dolnej sferze. Słyszałaś jak zachwycał się twoim precyzyjnym wcięciem w talii czy doceniał twój biust. Miętoliłaś w dłoniach jego ciemne, gęste włosy, wyginając się pod siłą jego pieszczot. Nie śpieszył się do ostatecznego aktu. Nagradzał cię masą pocałunków, otarć, muśnięć czy dotyków. Był zupełnie inny w działaniu, w zachowaniu w takiej chwili niż Mateusz. Biła od niego subtelność, ślamazarność i chęć zasmakowania każdego twojego atutu. Obdarowania każdej cząstki twojego ciała chwilą uwagi i docenieniem jej. Podobało ci się to w nim. Szczerze mówiąc byłaś tym mile zaskoczona. Uważałaś, że w łóżku może być tak pewny siebie i swojego uroku osobistego jak na co dzień. Może chcieć nim kusić, a na tym pułapie kontaktów był zupełnie inny. Ocierał się dolnym płatkiem wargi o twoje zgrabne nogi po pozbyciu się ciemnych spodni. Ty natomiast rozpoczęłaś zmagania z jego rurkami. Po chwili dzielącą was jedynie granicą od spełnienia była bielizna. Jego ciepły oddech owiewał twoje policzki, kiedy rozprawiał się z tchawką od twojego czarnego stanika. Uśmiechnął się z satysfakcją, gdy się mu to udało i pałaszował koniuszkiem języka twoje piersi, a szczególnie ich najwrażliwszą część. Zacisnęłaś dłonie na materiale prześcieradła i przymknęłaś powieki pod względem rozkoszy. Nim spostrzegłaś a strzępki koronkowych majtek spoczęły na podłodze, a jego bokserki po chwili wylądowały za ramą łóżka. Utkwił siwe, błękitne tęczówki w twoich miodowych i tym jakże elektryzującym kontaktem wzrokowym pytał cię o pozwolenie. Nie powiedziałaś nic. Nie byłaś w stanie. Jego pieszczoty paraliżowały cię doszczętnie. Przełknęłaś jedynie głośno ślinę, nie mogąc się doczekać tego momentu. Tomek doskonale zrozumiał ten sygnał. Wsparł się czołem o twoje  i powoli spajał wasze ciała w jedność, a ty czułaś zalewającą cię stopniowo przyjemność. To jednak nie był koniec. Krakowianin zespawał wasze usta ze sobą, obsypując cię pełnymi żaru pocałunkami, a jego dłonie drasnęły każdy milimetr twojej skóry. Jego ruchy były spokojne, ale posiadały swój rytm, który zapewne zdążył sobie wypracować. Przyjemność nie przychodziła od razu, ale z każdą chwilą twoje łaknienie jej było coraz bardziej zaspokajane. Byłaś coraz bardziej rozanielona sposobem za jakiego pomocą Fornal poprowadził wasz akt cielesny. Delektował się tobą, a ty nim i mogliście to czynić na długim dystansie czasowym, korzystając przy tym z niezwykłych doznań. Masłowski był bardziej gwałtowny, chciwy. A od Fornala uderzała cierpliwość, chęć smakowania siebie w pełni, oddania się sobie nawzajem na dłuższy czas. Twój chłopak był odwzorowaniem dzikości. Uwielbiałaś jego oblicze w życiu seksualnym, ale Tytus okazał się miłym urozmaiceniem. Wygięłaś się w pół, gdy oboje sięgnęliście szczytu w tym samym momencie. Wbiłaś paznokcie w jego plecy, wykrzykując donośnie jego pełne imię. Byłaś przekonana, że się uśmiecha. I tak było, bowiem gdy dłonią odgarniał wilgotne kosmyki włosów z czoła obdarzył cię anielskim, błogim, najpiękniejszym uśmiechem jaki dotąd u niego ujrzałaś.

-Fornal, kurwa…-wyszeptałaś zachwycona, spoglądając na niego wypełniona euforią.- To było…-podekscytowana starałaś się odnaleźć odpowiednie określenie.

- Zajebiste?- zaśmiał się gardłowo, a ty skinęłaś głową. -Wiem, kochana. Nie musisz nic mówić.-wypowiedział słabo, oddając tym samym ile siły kosztowało go uniesienie z tobą.

-Jestem w szoku. Totalnie.-mruknęłaś.

-Ja też, że się zgodziłaś, ale cieszmy się chwilą. –musnął ustami twoje czoło.

Przymknęłaś powieki i wtuliłaś się w nagi tors przyjmującego. Starałaś się unormować swój płytki oddech, wsłuchując się w przyśpieszony rytm bicia serca Fornala. Byłaś tak bardzo zajęta regeneracją po chwilach uniesienia z przyjacielem twojego chłopaka, że nie odnotowałaś faktu, że Masłowski wykonywał do ciebie ósme połączenie z rzędu. Twój telefon wibrował gdzieś na podłodze pod łóżkiem, a ty starałaś się odgonić mętlik jaki zasiał w twojej głowie leżący obok chłopak.


                                                                                                                                 ✭✭✭

Cześć i czołem! ^^

Mam wreszcie przełomowy moment w relacji Tomka i Blanki, który za pewne nie spodobał by się Mateuszowi... No, ale w końcu część numer 13, więc musiała być wyjątkowa :D   Spodziewałyście się takiego obrotu sprawy? To spotkanie miało być wyjaśnieniem, zakończeniem tej pogmatwanej sytuacji, a tymczasem jeszcze bardziej ją skomplikowało.  Zobaczymy jak teraz owa dwójka będzie się zachowywać po razem spędzonej nocy i czy ich sekret dotrze do Maślaka. Wesołych Świąt Kochane! ;* Całuję i do zobaczenia w kolejny weekend! ;*
PS: Zastanawiam się nad odejściem z  Bloggera, bowiem Wasz odzew jest znikomy :( Wówczas tworzyłabym w ciągu dalszym na Wattpadzie, gdzie wyraźnie widzę zainteresowanie nowymi rozdziałami  ;) Łatwo tam konto założyć także jak komuś zależy na mojej twórczości, której jeszcze trochę będzie to nich przygotuje się na przenosiny  :3  No chyba, że dacie jakoś znak, że tu jesteście i mnie zatrzymacie. Wszystko zależy od Was! 

poniedziałek, 15 kwietnia 2019

Dwunasty


  Przełknąłeś głośno ślinę. Nie miałeś pojęcia, że cię rozgryzie. Jakim cudem to uczynił? Przecież uważałeś, nie zdradzałeś mu szczegółów, które mogły naprowadzić go na odpowiedni trop, które mogły wskazać, że tą, która omotała ci umysł była dziewczyna twojego najlepszego przyjaciela, niemalże przyszywanego brata. Nagle twoje nastawienie do świata uległo całkowitej zmianie. Teraz przypominało te ciemne chmury rozciągające się nad plejadą samochodów, które podążały tą samą drogą co wasza dwójka. Twój humor przypominał wędrówkę z nieba do piekła. Z niemalże anielskiej błogości zostałeś skazany na przeżywanie katuszy, bo przecież nie zamierzałeś okłamywać Jakuba. Nie po tym ile dla ciebie znaczył, ile dla ciebie zrobił i przede wszystkim nie po tym kim dla ciebie był. Wiedziałeś jednak, że zbierzesz baty od blondyna. Czułeś, że ta rozmowa nie będzie miała przyjemnego przebiegu.

-Ale jak? Skąd ty to?-wydusiłeś wreszcie z siebie, omiatając jego twarz wzrokiem pełnym zdumienia.

-Myślisz, że nie widzę jak na nią patrzysz? Masz kurwiki w oczach! Może i Mateusz zdaje się tego nie zauważać, ale ja tak!- oderwał dłonie od kierownicy, aby żywo gestykulować. - Radzę ci je ogarnąć, bo jak dostrzeże je Mati to będziesz miał przemeblowanie i to nie w mieszkaniu a na ryju.-dodał twardo.

-Kochan, jak ci wspomniałem na samym początku, że to nie jest takie proste.-rozłożyłeś bezradnie ręce.

-Staraj się choć ukrywać ten obłęd w oczach jak na nią patrzysz, bo dojdzie do niezłej zadymy, a ja nie chcę takich sytuacji pomiędzy moimi dwoma najlepszymi kumplami, rozumiesz?- cierpliwie tłumaczył ci środkowy.- A tak zazwyczaj się kończy jak jeden zakocha się w lasce drugiego…

-Myślisz, że się zakochałem?!-parsknąłeś zdziwiony.

-No, a nie?! Tytus, proszę cię!- popatrzył na ciebie z politowaniem.- Pożerasz ją wzrokiem, latasz za nią, szukasz okazji do przytulenia i pocałowania…

-Pocałowała mnie dzisiaj przed lokalem, gdy wyszedłem za nią.-wyszeptałeś, odczuwając potrzebę ujawnienia tego przed nim.

-Co?!-wrzasnął totalnie skołowany Kochanowski, zatrzymując na moment samochód i spoglądając na ciebie z wytrzeszczonymi oczami.-Nie wierzę. Nie sądziłem, że ona taka jest. -wyszeptał bardziej do siebie niż do ciebie.-Blanka? Nie! To niemożliwe!

-Bo nie jest.-odparłeś pewnie.-Możliwe, że to te drinki tak na nią zdziałały, bo kiedyś jak ją pocałowałem dostałem po pysku.

-Pomyśl w tym wszystkim o Mateuszu. On zasługuje na szczęście po tylu przejściach z dziewczynami. Nie możesz go skrzywdzić na czele z jego dziewczyną. Przecież on się załamie. Nie podniesie się.

-Wiem. Uwierz mi. Znam go równie długo jak ty i również jestem jego przyjacielem.

-Jeszcze.-powiedział cicho Kuba.

-Przestań.-warknąłeś.

Dopiero rozmowa z kapitanem juniorskiej drużyny uświadomiła ci jak daleko się posunąłeś. Chciałeś omamić Blankę jak ona nieumyślnie zrobiła to z tobą, bo przecież na początku hamowała się. Sprowadzała cię na ziemię, chłodziła twój zapał co do swojej osoby, ale ty odtrącałeś jej działanie, wypierałeś się. Brnąłeś w to coraz dalej, zagłębiłeś się coraz zachłanniej, aż w końcu Wojciechowska stała się dla ciebie oczkiem w głowie, kimś kogo brakowało ci w życiu na co dzień. Przebywając w Japonii czułeś tęsknotę za jej osobą. Brakowało ci jej gaszenia twoich ruchów w stronę jej osoby, słodkiego uśmiechu, jej miodowych tęczówek oraz jej drobnego ciała, które już miałeś kilka razy okazję przytulić. Kochanowski miał rację. Zakochałeś się, Tomku. Przepadłeś i to w tej samej dziewczynie  co Mateusz Masłowski, co twój przyjaciel. Jeden z was był skazany na cierpienie. Nie chciałeś być nim ty, ale nie miałeś wyboru. Mogłeś w to brnąć dalej, mogłeś ją w sobie chcieć rozkochać, pragnąć by poczuła to samo, ale to byłoby nie fair w stosunku co do Mateusza, który trafił na nią wcześniej i jak ci niejednokrotnie opowiadał w odpowiednim miejscu i czasie. Pamiętałeś do dziś jego słowa wypowiedziane w rzeszowskim lokalu przy kuflu piwa brzmiące następująco : „ Spotkałem swojego anioła w odpowiednim miejscu i czasie. Życzę ci, abyś kiedyś mógł powiedzieć to samo, Tytus.” Mimowolnie kąciki twoich ust powędrowały ku wyżynom. Nim zauważyłeś a Kochanowski odstawił cię pod rodzinny dom.

-Nie wiem co ci doradzić, Tomek. –posłał ci słaby uśmiech.-Jesteście obaj z Matim dla mnie cholernie ważni i nie wiem jak się mam zachować względem niego po tym co mi powiedziałeś. –jego zielone tęczówki przesiąknięte były smutkiem.

-Nie mów mu. Może to był jednorazowy wybryk, a ja może z czasem odpuszczę.-wypowiedziałeś, wpatrując się tępo przed siebie.

-Trzymaj się, Fornal.-poklepał cię po ramieniu, posyłając pokrzepiający uśmiech i już go nie było.

A ty zostałeś sam z mętlikiem w głowie, okropnym humorem i wyrzutami sumienia. Wciąż miałeś przed oczami jej piękną, skąpaną w mroku twarz, błyszczące miodowe tęczówki i ciemne włosy opadające bezwładnie na ramiona. W nozdrzach wciąż czułeś jej słodką woń, a na ustach odczuwałeś dotyk jej warg. Tak subtelny, ale tak rozkoszny. Jednak Kochan miał rację. Nie mogłeś tak podle zachować się względem Mateusza. Nie potrafiłeś go skrzywdzić. Zdenerwowany kopnąłeś czubkiem buta w kamyk znajdujący się przed tobą i wolnym krokiem skierowałeś się w stronę wejścia do budynku zwanego twierdzą Fornalów.


***

Pierwsze co wykonałaś po zjawieniu się w rzeszowskim mieszkaniu to nasączyłaś wacik kosmetyczny płynem mineralnym i przyłożyłaś go do ust, ścierając z całej siły pozostałości jasno różowej szminki. Dało się zauważyć od twoich ruchów kipiącą frustrację na samą siebie. Z resztą uzasadnioną. Chciałaś jak najszybciej oczyścić wargi ze śladów ich pałaszowania przez usta Fornala. Tak jakby to miało ci pomóc w odbarwieniu samej siebie, w usunięciu plamy z własnej osoby, którą zabarwiłaś się podczas skuszenia się na pocałowanie przyjmującego. Wsparłaś dłonie po obu stronach umywalki i spojrzałaś na swoje odbicie w lustrze. Z twoich oczu bił przerażający gniew i zawód samą sobą. Jak mogłaś mu to zrobić? Jak mogłaś pocałować jego najlepszego przyjaciela? Przymknęłaś powieki, odczuwając słoną ciecz gromadzącą się w kącikach twoich oczu. Czułaś się podle, Blanko. Po chwili łzy tworzyły mozaikę na twoich policzkach, a twoje ciało drżało pod wpływem szlochu jaki cię zaatakował. Patrzyłaś na swoją wersję w lustrzanym odbiciu i kręciłaś z niedowierzaniem głową nad własną postawą. Nie byłaś tak. Nigdy nie skrzywdziłabyś Mateusza. Nigdy nie pomyślałabyś o żadnym innym mężczyźnie. Aż tutaj nagle… Marnym pocieszeniem był fakt, że choć nie wylądowałaś z Tomkiem w łóżku, a skończyło się jedynie na jednym gorącym pocałunku.

-Wojciechowska, co sobie życzysz na kolacje?-podskoczyłaś w miejscu, gdy zza szpary w drzwiach wyłonił się libero.

Pośpiesznie otarłaś wilgotne policzki dłonią i okręciłaś się na pięcie, zwracając w jego kierunku. Modliłaś się, żeby rzeszowianin nie zauważył śladów twojej słabości. Wzniosłaś znacznie kąciki ust i odparłaś:

-Może zapiekanki?

-Płakałaś?-zlekceważył twoje słowa i momentalnie zjawił się przy twoim boku.-Ej, mała. Co się dzieje?-zewnętrzną częścią dłoni pogładził twój policzek, spoglądając ci głęboko w oczy.

Ponownie zadałaś sobie w głowie pytanie jak mogłaś mu to zrobić. Troska uderzającą od jego stalowych tęczówek zmiękczała twoje serce doszczętnie. Od jego twarzy biło zmartwienie twoim stanem emocjonalnym, a ty nie mogłaś mu powiedzieć o co chodzi. Nie chciałaś niszczyć tego wszystkiego co z nim budowałaś tygodniami, miesiącami. Był taki kochany, tak cholernie opiekuńczy.

-Nic. Po prostu ten cholerny płyn do demakijażu podrażnił mi oczy.-wymruczałaś, uśmiechając się do niego subtelnie, aby uwiarygodnić swoje słowa.

-Rozumiem.- skinął głową.- Przestraszyłaś mnie.- dźgnął cię pod żebrem.

-Przepraszam.-musnęłaś ustami jego policzek.- To co z tą kolacją?

-Twoja propozycja zdaje się być idealna, bo akurat mam wszystko co potrzebne.

Posłałaś mu lekki uśmiech i odetchnęłaś z ulgą, kiedy opuścił łazienkę. Pośpiesznie pozbyłaś się smug tuszu do rzęs z policzków oraz oczyściłaś twarz z makijażu. Wypuściłaś głośno powietrze i zerknęłaś jeszcze na odchodne na swoje odbicie w lustrze. Obserwując radość na twarzy Mateusza z powodu przygotowywania dla ciebie posiłku obiecałaś sobie, że zapomnisz o incydencie mającym miejsce pod warszawskim lokalem i będziesz opierać się urokowi młodego przyjmującego. Ten plan zamiar miałaś wcielić w życie niemalże od razu. Dlatego też odgoniłaś od siebie wyrzuty sumienia i skupiłaś się na podziwianiu libero, który właśnie kołysał biodrami do jakiegoś discopolowego kawałka i nastawiał piekarnik na odpowiednią temperaturę. Pokręciłaś z niedowierzaniem głową, zanosząc się głośnym śmiechem.

-Czasami się zastanawiam czy nie mam z tobą lepiej pod względem gotowania niż za dzieciństwa u mojej mamy.-skwitowałaś, gdy wgryzałaś się w chrupiącą, długą bagietkę pokrytą serem mozzarella, pieczarkami, kukurydzą, groszkiem, pomidorem, kiszonym ogórkiem oraz kilkoma innymi dodatkami, na których polegało wyjątkowe przygotowanie  tego przysmaku, które znał tylko Mateusz Masłowski.

-Bo masz, słońce. Jednak innego wyjścia nie miałaś wiążąc się z siatkarzem z zamiłowaniem do gastronomii.-zaprezentował ci swoje śnieżnobiałe uzębienie, a ty parsknęłaś śmiechem, podziwiając jego niezadowolenie, gdy kukurydza wylądowała na jego dresach.

-Kocham cię, Maślak.-oświadczyłaś, pocierając nosem o jego nos.

-Ja ciebie bardziej moja Julio.-mruknął siatkarz.

Skrzywiłaś się na szczęście niezauważalnie dla Masła, bowiem przypomniały ci się słowa jego przyjaciela. Jednak pośpiesznie odgoniłaś od siebie tą myśl i rozkoszowałaś się błogimi chwilami z ukochanym.


                                                                                                                                    ✭✭✭

Hejka! ^^
Z okazji, że dzisiaj obchodzę 3 lata wspierania jednego z głównych bohaterów opowiadania, a mianowicie Tomka to pomyślałam, że to idealna okazja by dodać Wam rozdział ^^ Mam nadzieję, że poprawi on Wam humor , jeśli takowy jest zły i dobrze wejdziecie  w tydzień ! ;3 Tomek przepadł, Kuba sprowadza go na ziemię, a Blanka brnie w kłamstwa :( Zobaczymy jak to dalej się potoczy ;D Ogólnie jestem zadowolona z tego wyżej i liczę, że i Wy będziecie :3 Całuję i do zobaczenia w weekend! ;*

piątek, 12 kwietnia 2019

Jedenasty


Zaśmiałaś się, dostrzegając wymachujących złotymi medalami siatkarzy, którzy chwilę temu opuścili pokład samolotu. Warszawskie Okręcie tętniło życiem, a odpowiadali za to podopieczni Vitala Heynena, którzy Puchar Świata zwieńczyli zwycięstwem. Nie szczędzono pochwał na ich temat, a ty ściskając dłoń Masłowskiego przedzierałaś się przez tłum ludzi, aby znaleźć się jak najbliżej znajomych twojego chłopaka. Gdy przystanęłaś gdzieś w okolicach początku zebranych cierpliwie wysłuchiwałaś przemówień różnorakich osobistości. Aż w końcu nastał moment, którego cholernie się obawiałaś. Spuściłaś głowę, mając nadzieję, że podążający w waszym kierunku Fornal nie spostrzeże twojej osoby. Chciałaś się przed nim ukryć, zapaść pod ziemie, aby uniknąć kolejnych niedomówień jakie mógł ci ponownie zaserwować Mateusz. Nic z tego. Zadarłaś głowę i napotkałaś się wzrokiem na wesołe iskierki migoczące w siwo, błękitnych tęczówkach, które niby wpatrywały się w waszą dwójkę, ale ty wiedziałaś, że tak naprawdę skierowane są na twoją twarz. Tomek naznaczył twój policzek mokrym śladem, a dopiero później przeszedł do powitania się z swoim przyjacielem. Uśmiechnęłaś się do dwójki siatkarzy niemrawo i odetchnęłaś z ulgą. Nim spostrzegłaś a tonęłaś w silnych ramionach Kochanowskiego, który okręcał cię wokół własnej osi. Zanosiłaś się głośnym śmiechem spowodowanym jego spontaniczną reakcją na twój widok. Poznałaś go dzięki libero i niemalże od razu zyskałaś jego sympatię.  Może to dzięki temu, że poziomem sarkazmu nie odstawałaś od jego. Uwielbiałaś te wasze długie wymiany, które kończyły się po dłuższej chwili salwami śmiechu. Niejednokrotnie przy jego pomocy wyrządziłaś Maślakowi żart, którego nie potrafił zapomnieć przez długi czas. 

-Boże, Blanka! Kopę lat!-wydarł się, mierząc dłonią twoje włosy.

-Ty, Kochanczak! Nie pozwalaj sobie na za dużo!-splotłaś ramiona na piersiach i popatrzyłaś na niego z pod łba, gdy totalnie popsuł ułożenie twoich włosów. – Tak w ogóle miło cię widzieć, kmieciu.-na twoje usta wpłynął wredny uśmieszek.

-To samo mogę powiedzieć o tobie, mikrusie.- odpowiedział ci tym samym.

-Spadaj, żyrafo.- wystawiłaś mu język, a on roześmiał się wesoło.

-Kochanowski, już sobie daruj.-wtrącił się w wasze przekomarzanie rzeszowianin.-Nie mamy na wasze pogawędki wieczności.-wywrócił oczami, przyciągając cię do siebie.

Zerknęłaś na niego przez ramie, kręcąc głową z dezaprobatą, że popsuł ci zabawę ze środkowym, z którym przecież tak dawno się widziałaś. W głębi siebie byłaś wdzięczna Jakubowi za podejście do waszej paczki, bowiem stres spowodowany obecnością przyjmującego jakby wyparował. Kochan zawsze świetnie rozluźniał atmosferę. Swoją ripostą naprawdę potrafił poprawić ci humor. Posłałaś mu przepraszający uśmiech, który miał mu wynagrodzić uwagę rzeszowianina i mocniej splotłaś ze sobą palce wielkiej dłoni Mateusze ze swoimi drobnymi. Po sprzeczce na temat twojej relacji z Tomkiem nie było ani śladu.

-Hmmm, a może tak obiad w tak cudownym, doborowym towarzystwie?-zaproponował Tytus, unosząc pytająco brew i mierząc ciebie oraz chłopaków przelotnym wzrokiem.

-Dla mnie idealnie! Padam z głodu!-zatarł ręce Masłowski.

-Ten jak zwykle…-wywrócił oczami Kochanowski.- Ja też jestem za.-posłał przyjacielowi łagodny uśmiech.

-Blanka?-przechylił głowę na bok Tomek.

-A mam inne wyjście?- zaśmiałaś się.


***

Skinęłaś głową w geście podziękowania przyjmującemu za postawienie przed tobą zamówionego wcześniej drinka i niemalże natychmiast włożyłaś słomkę pomiędzy zęby, sącząc niewielki łyk napoju. Wlepiłaś spojrzenie w twarz środkowego, który przytaczał właśnie kolejną zabawną historię z pobytu w Japonii i zaśmiałaś się, gdy Masłowski pod wpływem rozbawienia zadławił się kawałkiem piersi z kurczaka. Z całej siły uderzyłaś go w plecy i podałaś szklankę z sokiem, obserwując jak jego twarz przybiera barwę purpurowej. Pokręciłaś z niedowierzaniem głową nad jego postawą i ponownie utkwiłaś wzrok w osobie Kochanowskiego. Parsknęłaś głośnym śmiechem, gdy Kuba wspomniał o Arturze, który przypadkiem rozwalił okno w hotelowym pokoju i mimowolnie uśmiechnęłaś się pod nosem na odgłos rozbawienia wydobywający się z gardła Fornala. Dźwięk jego chichotu uznałaś za uroczy. Chwilę później poderwałaś się z miejsca i przeprosiłaś swoich towarzyszy, aby się odrobinę przewietrzyć. Przymknęłaś powieki i wsparłaś się o ścianę budynku plecami, chłonąc orzeźwiające powietrze, w którym po jesiennej ulewie unosiła się przyjemna dla nozdrzy woń. Po chwili jednak jakby zmieszała się z intensywnym zapachem męskich perfum. Te nie należały jednak do Mateusza. Tego byłaś w stu procentach pewna, dlatego też gwałtownie zadarłaś powieki i ujrzałaś przed sobą bruneta. Zmrok, który otulił waszą dwójkę nie utrudniał ci widoczności na jego subtelną twarz. Jego siwe, błękitne tęczówki chłonęły cię przenikliwym wzrokiem, a po ich powierzchni rozlewała się totalna beztroska. Zarejestrowałaś fakt, że siatkarz przelotnie obdarzył spojrzeniem twoje pokryte jasną, różową szminką usta. O dziwo cię to jednak nie zaniepokoiło, wręcz przeciwnie. Spodobało ci się. Nie wiedziałaś czy to procenty pulsujące w twoim krwiobiegu, czy jego obłędna woń perfum czy może ciepły oddech owiewający policzki, a może coś zupełnie innego, ale coś wyraźnie zadecydowało o tym co chciałaś w tamtym momencie zrobić. Przerwałaś prąd wytwarzający się pomiędzy waszymi spojrzeniami i ujęłaś jego twarz w drobne dłonie, przywierając wargami do jego ust. Ślamazarnymi ruchami muskałaś je, czując ich aksamitną powierzchnie pod swoimi ustami, a on… Cóż, nie protestował.  Wtargnął swoim językiem do wnętrza twojej jamy ustnej i pogłębił pocałunek, przygniatając cię do nawierzchni budynku aż poczułaś chód przeszywający twoje plecy odziane jedynie w materiał cienkiej bluzki. Wplotłaś palce w jego ciemne, gęste włosy i pociągnęłaś na ich spory kosmyk, słysząc  jego przeciągły jęk. Oderwałaś się od przyjmującego i zmierzyłaś go zszokowanym wzrokiem jakby to on zrobił coś niewłaściwego, coś czego się totalnie nie spodziewałaś, ale to ty to uczyniłaś, Blanko. Do rozwartych ust przyłożyłaś dłoń, zdając sobie sprawę z twojego posunięcia. Trwałaś tak przez dłuższy czas jakby sparaliżowana pod ciężarem szoku, totalnie oszołomiona, otumaniona, ale w końcu zebrałaś się w sobie i zlekceważyłaś fakt, że Fornal rozchylał usta zupełnie tak jakby chciał coś powiedzieć.  Nie czekałaś na jego komentarz. Odepchnęłaś go od siebie i uciekłaś do wnętrza lokalu z mętlikiem w głowie. Zajęłaś swoje miejsce i spuściłaś głowę, obiecując sobie, że nie spojrzysz w twarz swojego ukochanego po czymś takim. Nie potrafiłaś tego teraz zrobić. Wyłamywałaś nerwowo palce, modląc się, aby żaden z dwójki siatkarzy wywodzących się z rocznika dziewięćdziesiątego siódmego nie spostrzegł zmiany w twoim zachowaniu. Jednak zdawałaś sobie sprawę, że Masłowski zbyt długo cię znał i zbyt wiele z tobą przeszedł by tego nie odnotować, natomiast kapitan juniorskiej drużyny także doskonale radził sobie z odczytywaniem twoich gestów, mowy ciała.

-Wszystko w porządku?-wypalili jednocześnie Masłowski z Kochanowskim.

-Tak.-odparłaś pewnie, wysilając się na delikatny uśmiech.- Czemu pytacie?

-Bo jakoś tak gwałtownie weszłaś z powrotem do środka. Tak jakbyś przed czymś uciekała, czegoś się przestraszyła.-wytłumaczył Kuba.

-Aaaa, no bo… Zaczęło padać.-wypaliłaś.-Nie chciałam zmoknąć.-wzruszyłaś ramionami.

-A gdzie Fornal?-zmarszczył brwi Mateusz, przypatrując ci się uważnie.

-Chyba gada z kimś przez telefon.-odparłaś, sięgając po kolorową szklankę z alkoholem.

-I nie boi się, że zmoknie?-kontynuował temat libero.

-Nie wiem. Nie jestem jego niańką.-rzuciłaś nieco ostrzej niż zamierzałaś.

-Okay, rozumiem.-wzniósł dłonie w geście obrony rzeszowianin.

-Jestem!- wkroczył do lokalu Tomek z szerokim uśmiechem.

-Nie pada na dworze?- zdziwił się Kochan, lustrując wzorkiem jego suche ubrania.

-Yyy nie?-odparł przyjmujący, ale gdy otrzymał twój groźny wzrok dodał: - Znaczy lunęło, ale już przeszło. Ja się schowałem pod dachem.

Odetchnęłaś z ulgą, przełykając łyk trunku alkoholowego. Obawiałaś się, że Kochan z Masełkiem prześwietlą was na wylot i wyczują co miało miejsce, jednak okazali się mniej spostrzegawczy niż myślałaś. Nie wiedziałaś nawet jak bardzo się myliłaś. Mateusz objął cię ramieniem i przyciągnął bliżej siebie. Skradł z twoich ust przelotny pocałunek, a ty wzniosłaś nikle kąciki ust na ten gest, zauważając przy tym spojrzenie Tytusa, którego tęczówki były jakby puste, wyprane z emocji. Czułaś się podle po tym jak pocałowałaś go, a teraz twoje usta muskał twój partner. Chciałaś jak najszybciej znaleźć się w zaciszu sypialni i przymknąć powieki, zakończyć ten dzień. Częściowo twoje błagania zostały wysłuchane, bowiem okazało się, że Kuba zaparkował swój samochód pod dworcem autobusowym i to on odstawi Tomasza do rodzinnego miasta. Podobał ci się ten fakt, gdyż obawiałaś się, że to Mateusz ponownie będzie pełnił rolę szofera młodego przyjmującego. Dźwignęłaś się z mini kanapy i odebrałaś kurtkę od Matiego, zarzucając ją sobie na ramiona. Zamknęłaś w silnym uścisku Kochanowskiego i musnęłaś przelotnie jego policzki wargami. Środkowy nagrodził cię za tak miłe pożegnanie szerokim uśmiechem i ponownie tego dnia zmierzył dłonią twoje włosy z cwanym wyrazem twarzy. Westchnęłaś głośno na jego posuniecie i pokręciłaś z niedowierzaniem głową.

-Zabije cię kiedyś, gamoniu.-warknęłaś.

-Tak, tak. Najpierw to zaopatrz się w drabinę, złotko.-puścił ci oczko Jakub.

Pozostała dwójka chłopaków zaniosła się głośnym śmiechem, a ty popatrzyłaś na nich z politowaniem. Podeszłaś do Tomka i niepewnie objęłaś go ramionami. Przyjmujący zachichotał na twoją nieśmiałość i pewnie otulił cię swoimi ramionami. Wspięłaś się na palce i pozostawiłaś mokry ślad na policzku krakowianina.

-Złoto wywalczone w Japonii nie może się równać z tym co czułem podczas naszego pocałunku.-wyszeptał ci wprost do ucha, muskając jego płatek wargą.-Musimy to kiedyś powtórzyć, Julio.

Posłałaś mu blady uśmiech i momentalnie od niego odeszłaś. Dziękowałaś Bogu, że Kochanowski wciągnął w żarliwą wymianę zdań rzeszowianina i umknęło mu pożegnanie z krakowianinem. Stawiłaś się obok swojego partnera, oświadczając gotowość do powrotu do jego rodzinnego miasta. Mateusz utonął w męskim uścisku najpierw z Kochanowskim, później Fornalem i pociągnął cię w kierunku samochodu, machając na odchodne swoim kumplom.

-Świetnie dziś było. Musimy to kiedyś powtórzyć.-nie krył swojego entuzjazmu Masłowski.

-Zgadzam się z tobą, Mati.-skinęłaś głową na jego słowa.

Mimo, że docierało do ciebie co mówił to duchem byłaś zupełnie gdzieś indziej. W głowie huczały ci słowa 22-latka, a przed oczami miałaś jego skąpaną mrokiem twarz, a później wyobraźnia otwierała ci niczym klatkę z filmu scenę waszego zbliżenia. Po mimo, że chciałaś ją wyprzeć z umysłu nie potrafiłaś. Nie umiałaś tego ukryć, że ten pocałunek cholernie ci się podobał.


***

Nucąc pod nosem przebój radiowy rozbrzmiewający po wnętrzu samochodu środkowego wpatrywałeś się przed siebie i nie umiałeś ukryć błąkającego się na twoich ustach beztroskiego uśmiechu. Byłeś wyczerpany długodystansową podróżą do stolicy Polski, ale brunetka jakby sprowadziła na ciebie pokłady siły.  Świat nagle jakby przybrał kolorowe barwy, po mimo tego, że w rzeczywistości skąpany był szarością, a  o szyby obijał się rzęsisty deszcz, rzeźbiąc na szkle różnorakie szklaki. Ty jakby zdawałeś się tego nie dostrzegać, Tomaszu. Przebywałeś w zupełnie innej galaktyce, stąpałeś po zupełnie innym gruncie. Ten wyimagowany przez ciebie był aksamitny i niezwykle przyjemny, a nie twardy i wrogi. Byłeś tak bardzo pochłonięty sobą i przeżywaniem pamiętnej chwili z Blanką na nowo, że zdawałeś się nie zauważać badawczego spojrzenia Kochanowskiego, które cisnął w twoim kierunku lada chwila, analizując co ci właściwie jest. Choć on chyba dobrze wiedział co teraz przeżywałeś. Zbyt długo cię znał, by nie czytać z ciebie jak z otwartej książki.

-Nie wspominałeś, że znasz dziewczynę Maślaka.-zagaił, przerywając ciszę, którą przeszywały jedynie piosenki wydobywające się z radia.

-Poznałem ją niedawno.-odparłeś, wracając do rzeczywistości.

-Tomek, nie pchaj się w to.-wypowiedział ostro, patrząc na ciebie uważnie.

-Ale o czym ty mówisz stary?-zwróciłeś głowę w jego kierunku i spojrzałeś na niego z niezrozumieniem.

-Ta dziewczyna, dla której straciłeś głowę… To ona, prawda?



                                                                                                                                  ✭✭✭

Hello! ^^
Karuzela śmiechu właśnie ruszyła! Jak widzicie akcja start! Nie macie pojęcia jak bardzo jestem dumna z tej sceny z dialogiem w Warszawie i tej końcówki z Tomkiem :D Coś mi wreszcie w życiu wyszło haha XD  Ogólnie to jeden z lepszych rozdziałów tutaj, co mnie niezmiernie cieszy ;3 Mam nadzieję, że i Wam przypadnie on do gustu ;) Koniecznie dajcie znać na dole :3  Całuję i widzimy się za tydzień! ;* 


piątek, 5 kwietnia 2019

Dziesiąty


Ślamazarnym ruchem przekręciłaś kluczyk, próbując zagłuszyć jego szczęk w zamku. Pragnęłaś wtargnąć do głębi nowego lokalu niezauważona, dlatego też tuż po pozbyciu się ze stóp butów oraz odwieszenia okrycia wierzchniego na metalowy haczyk na palcach powędrowałaś w kierunku salonu. Westchnęłaś głośno zawiedziona, spodziewając się, że libero będzie oczekiwał na ciebie w napięciu na kanapie, walcząc z potrzebą snu, którego nie zaznał minionej nocy, ale jego tam nie było. Zajrzałaś do wszystkich pomieszczeń w mieszkaniu i rozczarowana zjawiłaś się w kuchni, aby uciszyć natłok myśli zaserwowaniem sobie kubka kawy. Po chwili z parującym naczyniem spoczywałaś przy wyspie na wysokim taborecie i z przymkniętymi powiekami starałaś się pozbyć osoby rzeszowianina ze swojego umysłu. Skoro nie zostałaś go w waszym wspólnym lokum widocznie nie przeżywał tej kłótni równie mocno jak ty, więc postanowiłaś pójść w jego ślady i pozbyć się napięcia ze swojego ciała jak i głowy. Zatapiałaś wargi w cieczy o jasnej barwie, kiedy do twoich uszu dotarło trzaśnięcie drzwi. Wzdrygnęłaś się na ten niespodziewany dźwięk i zadarłaś głowę, napotykając się na stalowe tęczówki z domieszką błękitu na swojej drodze wzroku.

-Jezu! Jesteś nareszcie!-wrzasnął wypełniony euforią na twój widok Masłowski.

-Już nie udawaj, że się moim zniknięciem tak przejąłeś.-mruknęłaś z przekąsem, upijając kolejny łyk kofeinowego napoju. –Nie patrz się tak na mnie. Nawet na mnie nie czekałeś, Mateusz.-zarzuciłaś mu.

-Masz rację.- skinął głową, przyznając ci rację.-Nie czekałem, bo byłem u Łukasz wyżalić się jakim jestem dupkiem.-wypowiedział, spuszczając głowę.

-Wow, jak na ciebie to naprawdę szybko do tego doszedłeś!- odparłaś, udając zdumioną i przykładając dłonie do twarzy.

-Nie bądź już taka.-zawył błagalnym tonem.

-To znaczy jaka? Oschła? Ironiczna? Zła? Czy może sukotwata? No proszę! Wybierz sobie określenie!-poderwałaś się z miejsca i przystanęłaś naprzeciw niego.- Nie, Mateusz, bo nie widzisz czegoś oczywistego. Czegoś co powinieneś zauważyć na samym początku.-tłumaczyłaś mu uparcie.- Zraniłeś mnie. Twoje słowa to był sztylet wymierzony prosto w moje serce.-wypowiedziałaś przesiąkniętym smutkiem tonem głosu.

-Przepraszam. Naprawdę mi przykro, że cię to zabolało.- z jego wyrazistej twarzy dało się wyczytać żal do samego siebie, a z oczu biła tak szczera skrucha, że nie potrafiłaś się nadal na niego gniewać. On nie grał. Naprawdę żałował swojego zachowania i było mu przykro z twojego obecnego stanu. Wiedziałaś to, ale mimo tego nie chciałaś łatwo odpuścić. – Nie wiem co mi strzeliło do głowy. Mam porządną dziewczynę obok siebie, a oskarżam ją o jakieś chore akcje z moim przyjacielem. Najwidoczniej w świecie chyba mi się nudzi, bo jesteś zbyt idealna, że nie mam ci czego wytknąć, do czego się przyczepić.-wzruszył ramionami i roześmiał się wesoło.

-Nie przesadzaj. Nie jestem idealna, ale ty też nie jesteś nieskazitelny.-pstryknęłaś go w nos, a jego twarz momentalnie się rozchmurzyła. To był jednak z lepszych widoków tego rozpoczynającego się tygodnia.

-To znaczy, że…?-uniósł pytająco brew, a jego oczy rozświetliła nutka nadziei.

-Tak, przebaczam ci, grzeszniku.-skinęłaś głową, targając mu włosy.- Jeszcze raz taki numer, a nie ręczę za siebie.- zastrzegłaś, wymierzając palec prosto w jego klatkę piersiową.

-Tak jest pani Wojciechowska!-zasalutował, a ty nie potrafiłaś powstrzymać śmiechu cisnącego ci się na usta.

Pokręciłaś głową nad jego postawą i wciągnęłaś go do kuchni, prezentując przed nim zawartość lodówki. Mateusz jednak nie bardzo odczytał twoje intencje, więc po chwili jasno przekazałaś mu, że powinien przyrządzić pojednawcze śniadanie. Brunet musnął ustami twój policzek i poderwał się do pracy podczas, gdy ty obserwowałaś jego poczynania z ręką podpartą na ramieniu z delikatnym uśmiechem na ustach. Zaniosłaś się chichotem, gdy do piosenki wydobywającej się z głośnika jego telefonu zaczął bujać biodrami na boki w zabawny sposób. Po kilku minutach po wnętrzu pomieszczenia roznosiła się wyrazista woń jego ulubionego Espresso, a przed twoim nosem spoczywał talerzyk pokryty porcją gofrów z bitą śmietaną, przystrojonych owocami oraz polanych czekoladą. Zatarłaś dłonie z szerokim uśmiechem na ustach niczym Mateusz przed przyjęciem piłki i zabrałaś się za jedzenie. Co jakiś czas lokowałaś spojrzenie w twoim współlokatorze, który powoli popijał ciemną ciecz usadowiony obok ciebie. Gdy pochłonęłaś posiłek, a ulubiony kubek siatkarza stał się pusty jego usta spoczęły na twojej wrażliwej skórze szyi i obsypywały zachłannie pocałunkami ten właśnie obszar.

-Zapamiętaj jedno drogi chłopcze.-rzekłaś z lekkim uśmiechem.- Nie zawsze seks jest dobry na zgodę, a w twoim przypadku to oklepany pomysł.-poklepałaś go po ramieniu i zeskoczyłaś z siedzenia.

-Jak twoja matka zrobiła nam nalot na chatę, a przepraszam wróć.. Moja teściowa to nie narzekałaś!-spojrzał na ciebie zadowolony.

-Mati, ale nie da się godzić seksem za każdym razem.-przewróciłaś podirytowana oczami.

-U Mateusza Masłowskiego wszystko się da.-oświadczył pewnie, przerzucając cię przez ramie i kierując się w stronę sypialni.

-Puść mnie, kretynie!

-No i co się drzesz?! Sama chciałaś przetestować łózko w sypialni!

-Oj, nie. Nie ze mną te numery!

Opuścił cię na miękki materac, przywierając waszymi dłońmi do chłodnej powierzchni pościeli. Wzdrygnęłaś się na spotkanie z tkaniną i sprawnie wyrwałaś z jego uścisku, odchodząc w stronę salonu. Słyszałaś jak westchnął przeciągle. Uśmiechnęłaś się z satysfakcją, bowiem za cel obrałaś sobie nauczyć się mu odmawiać. Zbyt wiele razy rozpieszczałaś go pod tym względem. Dogadzałaś za każdym razem, ale im dłużej z nim przebywałaś tym bardziej dostrzegałaś, że naprawdę jest uzależniony od zbliżeń cielesnych z tobą w roli głównej.

-Blanka…

-Nie!

-Ale czemu?

-Bo musisz iść na odwyk.

-Jesteś moim problemem, więc muszę się z tobą przespać.-nagle zjawił się za twoimi plecami i poruszył znacząco brwiami.

-Mogłeś się bardziej postarać!-parsknęłaś rozbawiona.

***

Kręciłeś z niedowierzaniem głową nad postawą twojej dziewczyny. Wbiła palce w materiał prześcieradła, broniąc się przed zdarciem ją z miękkiego materaca, wydzierając się przy tym na całe gardło. Przewracałeś oczami, dochodząc do wniosku co mogą o was pomyśleć nowi sąsiedzi. Przecież nie zamierzałeś mieć z kimkolwiek na tym osiedlu złych relacji, a dzięki wrzaskom twojej współlokatorki w głowach ludzi, którzy mieszkania mieli obsadzone w tym bloku mogły się zrodzić kosmate myśli. Nie łaknąłeś potem napotykać się na zdumione spojrzenia i szepty zawierające zdanie : „ to ci z pod trójki! Co chwila uprawiają seks.”. Zaśmiałeś się do swoich myśli i mocniej zacisnąłeś dłonie na płaskim brzuchu brunetki, przyciągając ją do siebie jednym solidnym ruchem. Blanka pisnęła donośnie, a ty pstryknąłeś ją w nos.

-Od razu ci uzmysławiam, że to ty będziesz się tłumaczyć sąsiadom, nie ja!- rzekłeś stanowczym głosem.

-A co? Mam się tłumaczyć z tego, że mam jebniętego chłopaka i wydziera mnie siłą z łóżka?-uniosła pytająco brew, spoglądając na twoja twarz.

-Nie, kochana. Gorzej. Ty będziesz się tłumaczyć, że to wcale nie były jak to ujęła twoja matka kopulacje, bo pewnie tak większość pomyślała.

-Nie wszyscy są tak zboczeni jak ty.-skwitowała, przewracają oczami.

Musnąłeś przelotnie jej kuszące cię od rana wargi i opuściłeś ją ostrożnie na kanapę. Okryła się szczelnie kocem, który podsunąłeś jej pod nos i odprowadziła cię wzrokiem przez ramie do kuchni. Uśmiechnąłeś się lekko, gdy dobiegły do ciebie doskonale przyswojone głosy komentatorów sportowych. Pamiętała. Wiedziała dlaczego wyciągnąłeś ją z pod ciepłej pierzyny o poranku. Przygotowałeś dla waszej dwójki kofeinowe napoje i talerzem kanapek oraz naczyniami wypełnionymi parującą cieczą usadowiłeś się na sofie w salonie. Otrzymałeś buziaka w policzek w podzięce za jej ulubiony napój i obserwowałeś jak pochłania posiłek. Zaniepokoiło cię jednak to, że kiedy jeden z komentatorów wspomniał o Fornalu jej miodowe oczy zabłysnęły radośnie. Zmarszczyłeś brwi, zastanawiając się nad powodem takiego impulsu, jednak wolałeś nie stąpać po cienkim gruncie, bowiem ledwo co doszedłeś z nią do porozumienia po ostatniej sprzeczce na temat przyjmującego. Objąłeś ją ramieniem i także ulokowałeś spojrzenie w plazmowym ekranie.

-Proszę państwa! Oto mamy debiut! Pierwszy mecz w reprezentacji Polski Tomasza Fornala i to pierwszy od razu w wyjściowej szóstce! Cóż to za szansa dla tego młodego przyjmującego, ale jakże uzdolnionego!- wydzierał się Tomasz Swędrowski.

-No to teraz mamy pewność, że ich rozjebią.-zaśmiałeś się.

Brunetka zawtórowała ci i wsparta o twoje ramie głową popijała jasną ciecz. Starłeś kciukiem nadmiar pianki z jej górnej wargi i powróciłeś wzrokiem na telewizor. Blanka rozemocjonowana podskakiwała na sofie, a gdy Fornal meldował się w polu serwisowym czy miał wykonywać akcje ściskała mocno kciuki i wydzierała się  wniebogłosy. Odniosłeś wrażenie, że kibicowała mu na porównywalnym poziomie jak tobie na meczach. Nikogo nie darzyła takim wsparciem. Nawet Kozuba, który był waszym wspólnym przyjacielem. Niepokoił cię jej stosunek do osoby twojego przyjaciela. Obawiałeś się o ich relacje. Może świrowałeś, może nie miałeś się o co martwić, ale intuicja ci podpowiadała, że Wojciechowska coś związanego z nim przed tobą ukrywała. Nie miałeś pojęcia, że była to prawda. Nie byłeś świadom tego, że twój kumpel, którego traktowałeś jak rodzonego brata zasmakował tylko przez ciebie smakowanych jej ust i bezczelnie się do niej przystawiał. Choć starałeś się porzucić te myśli obijające się o twój umysł to gdzieś z tyłu głowy nie potrafiłeś wyciszyć tego głosu mówiącego ci, że to może być prawda, że Blanka coś działa za twoimi plecami z Tomkiem.

-Wszystko w porządku?-usłyszałeś przy szyi.

-Tak, czemu pytasz?-przeniosłeś spojrzenie z ekranu na jej twarz.

-Wydajesz się być jakiś spięty, taki nieobecny.-patrzyła na ciebie podejrzanie.

-Nie masz się czymś martwić.-wargami naznaczyłeś obszar skóry na jej czole.

Skinęła głową, ale poderwała się z kanapy i stanęła za nią, aby wykonać ci masaż. Twierdziła, że jesteś zbyt zestresowany i miała racje. Przecież obawiałeś się o swojego najlepszego przyjaciela i dziewczynę, z którą przecież łączyła cię piękna przeszłość i zapowiadała jeszcze owocniejsza przyszłość. Jej subtelne dłonie jednak skuteczne odgoniły twoje obawy. Drobne palce brunetki pałaszujące skórę twojej szyi działały na ciebie niezwykle kojąco i wprowadzały w błogość, czego teraz naprawdę potrzebowałeś. Gdy wychyliła się zza twoich pleców, pytając z lekkim uśmiechem o powód twojego zestresowania z najbardziej wiarygodnym uśmiechem oparłeś, że obawiasz się o kolejny sezon w rzeszowskim klubie po ostatnich kilkunastu miesiącach niepowodzeń. Odetchnąłeś z ulgą, gdy połknęła haczyk i wdała się z tobą w konwersacje na temat tutejszej drużyny siatkarskiej. Zdarła z ciebie koszulkę i okrakiem spoczęła na twoich pośladkach, naciągając dłonie, aby przygotować je odpowiednio do masażu twoich pleców. Przymknąłeś powieki, korzystając z chwili reklam pomiędzy zakończonym setem a kolejnym spotkania rozgrywanego w Japonii i poddałeś się chwili relaksu co z tą dziewczyną nie było trudne.

-Gotowe.-oświadczyła z delikatnym uśmiechem.

-Dziękuję. Skarbie, działasz cuda.-mruknąłeś jej prosto w usta, obsypując je namiętnymi, długimi pocałunkami.


                                                                                                                                     ✭✭✭

                                                                                                                                       Hello! ^^
Trochę nudny ten rozdział, ale cóż..Niebawem naprawdę zacznie się dziać!  Podjęłam decyzję, że będę publikować co weekend, gdyż nie chcę, abyście miały zaległości :D To ostatni rozdział zapasu, ale mam nadzieję, że pisanie kolejnych dziesięciu pójdzie mi tak samo lekko i swobodnie jak tej dziesiątki :D Mateusz niby przeprasza, Blanka niby wybacza, ale jednak Masłowski nie potrafi odpędzić od siebie myśli, że jego dziewczyna jakoś dziwnie reaguje na jego przyjaciela...Zobaczymy jak to się dalej potoczy! ^^ Całuję i do zobaczenia za tydzień! ;*