piątek, 28 czerwca 2019

Dwudziesty szósty


   
   Nie pamiętałaś  dnia, kiedy ostatni raz podczas podróży z brunetem samochód był skąpany tak mistyczną ciszą. Nawet utwory wydobywające się z radia nie potrafiły rozładować napiętej atmosfery pomiędzy tobą a Masłowskim w czasie powrotu do stolicy Rzeszowa z kompletnie nieudanych świąt spędzonych w twoim rodzinnym Krakowie. Wciąż miałaś przed oczami wizję jego mocno zaciśniętych na skórzanej oprawie kierownicy dłoni, które mogły świadczyć tylko o jednym. 22-latek stracił wszelkie pokłady cierpliwości co do ciebie i w ten sposób okazywał swoją irytacje na całą tą sytuację. Słowa, które wykrzyczałaś wprost w jego twarz podczas wigilijnego wieczoru zraniły go doszczętnie. Przecięły jego delikatne, kruche, ale cholernie mocno kochające serce na kawałeczki niczym najwyższej jakości tasak. Pamiętałaś jego zbolały wzrok, na który napotkałaś się, gdy twoja rodzicielka otulała go swoimi ramionami, pragnąc przekazać odrobinę wsparcia i chcąc przeprosić go za twoje zachowanie. Jeszcze szybciej wówczas wbiegałaś po schodach, aby tego nie oglądać. Wasze stosunki gwałtownie się ochłodziły i tak jak na początku Mateusz pragnął cię wspierać, wykazać się zrozumieniem, tak teraz na próżno było  u niego szukać silenia na jakiej kolwiek kroki, aby naprawić czy choćby poprawić waszą sytuację. Nie dziwiłaś mu się. To ty w pełni byłaś odpowiedzialna za to co działo się w waszym związku, w waszej relacji, której przecież zazdrościło wam tyle znajomych, ludzi, którzy was otaczali. 

-Czekaj, czekaj… Mnie coś chyba ominęło.-mogłaś się założyć, że Aneta obecna po drugiej stronie telefonu marszczyła teraz brwi.-Jesteś w ciąży!? Co do chuja?! Jak to?!-musiałaś ściszyć poziom głośności podczas połączenia, bowiem drażnił on twoje uszy w tym momencie.

-Też byłam zaskoczona. Uwierz mi na słowo.-odparłaś, nie odrywając wzroku od trasy jaką przemierzałaś.- Osądziłam nawet Mateusza o to, że specjalnie się wtedy nie zabezpieczył i obwiniłam go o ta całą sytuację.-westchnęłaś nad swoim sposobem rozumowania.

-Boże, Blanka!-wydarła się niezadowolona twoimi słowami przyjaciółka.-Jak ja mu teraz współczuję.-dodała smutnym tonem.

-Nasz związek wisi teraz na wosku. Co najlepsze ja naprawdę go kocham i nie chcę by tak wszystko to wyglądało, ale nie potrafię się zdobyć na odwagę, aby z nim o tym pogadać.-powiedziałaś, kręcąc z dezaprobatą głową.

-Może czas powiedzieć mu prawdę?-zasugerowała niepewnie szatynka.

-Pogięło cię?!- zacisnęłaś mocniej knykcie na kierownicy.

-No tak zapomniałam. Przecież kochasz też boskiego Tomasza Fornala. –ironia w jej głosie była wyczuwalna na kilometry.-Tak w ogóle co ty teraz robisz?

-Jadę do Fornala.-oświadczyłaś to tonem jakby to było oczywiste.

-Że co?! Ty sobie chyba kpisz?! –oburzyła się.- Z jednym ci się pierdoli to jedziesz do drugiego się wyżalić. Blanka, to musi się w końcu skończyć. Wybierz jednego i koniec.

-Kiedy ja nie potrafię, bo każdy z nich jest inny i obu ich potrzebuję.

-Weź Tomka. Nie widzisz jak stracił dla ciebie głowę? To musi być coś mocnego i silnego, skoro naraża się na stratę przyjaźni z Maślakiem. Po za tym z Matim przeżyłaś już wasze czasy świetności.

-Nie no, masz rację. Łatwo przecież skreślić prawie dwuletni związek z facetem, który powiedział ci, że jesteś dla niego kotwicą i  nosisz jego dziecko.

-Wojciechowska, przypominam ci, że sama się w to wpakowałaś.

-Łukasz chyba by cię zajebał jakbyś się w takie coś wpakowała z Duńczykiem.

-Stara, proszę cię. Kowalski?! Bądźmy poważne!

Salwy twojego śmiechu rozniosły się po wnętrzu Opla należącego do brata twojego chłopaka. Byłaś naprawdę mile zaskoczona, gdy blondyn po feralnej sytuacji mającej miejsce w Krakowie ponownie zdecydował ci się powierzyć swój samochód. Może złagodniał na wieść, że za kilka miesięcy zostanie wujkiem? Cieszył cię fakt, że nie musiałaś oglądać wyrazu jego twarzy, gdy Mateusz oświadczył mu, że spodziewacie się dziecka. Wedle zaleceń nawigacji wykonałaś skręt i  powoli poruszałaś się dzielnicą Krakowa, wypatrując budynku, którego wytyczne przekazał ci Fornal. Zakończyłaś rozmowę z przyjaciółką i zaczerpnęłaś głębokiego oddechu, po czym zameldowałaś się przed jego drzwiami. Gdy podnosiłaś już rękę, aby nacisnąć dzwonek nieoczekiwanie drzwi rozwarły się, a wyłaniający się zza nich brunet oplótł palce wokół twojego nadgarstka i wciągnął cię do środka.

-Co ty taki narwany?-zachichotałaś, przyglądając się twarzy przyjmującego.

-Tęskniłem.-wzruszył ramionami, uśmiechając się przy tym uroczo.-Mamy wolną chatę.-oświadczył, poruszając znacząco brwiami.

-Cudownie.-mruknęłaś zadowolona.- Też tęskniłam.-przylgnęłaś wargami do jego ust.

Tomek momentalnie zsunął swoje wielkie dłonie na twoje pośladki, a gdy odpowiednio długo wybadał ich strukturę palcami zsunął z twoich ramion puchatą kurtkę, uprzednio rozsuwając ją. Okrycie wierzchnie upadło na ciemne panele, a jego dłonie zawędrowały pod twoją bluzkę. Uśmiechnęłaś się pod nosem i zarzuciłaś ręce na jego szyję, pogłębiając pocałunek. Twoje drobne palce zanurzyłaś w jego gęstych włosach, przypominając sobie ich miękkość na nowo. Jego ciepłe wargi łapczywie ocierały się o twoje, wyciskając żarłoczne pocałunki na twoich ustach. Zdałaś z niego sportową, szarą bluzkę opinająca kusząco jego ciało i przegryzając dolną wargę chłonęłaś miodowymi tęczówkami zarysy jego muskulatury, subtelnie ocierając się o nie opuszkami palców.

-Cholera.-sapnął Tomek, gdy nieoczekiwanie zębami chwyciłaś gumkę od jego dresów i zsunęłaś je.

-Serio? To nic takiego.-spojrzałaś z niedowierzaniem na siatkarza.- My dopiero zaczynamy.

-Wiem, wiem, skarbie.-zaśmiał się.

Naznaczaliście drogę do sypialni 22-latka kolejnymi partami ubrań. Tytus przygniótł cię do materaca ciężarem swojego ciała i zwinnie wyrysowywał wilgotny szlag na twoim nagim ciele swoimi ciepłymi wargami. Odchyliłaś głowę do tyłu i pod wpływem błogości przymknęłaś powieki. Po chwili to on spoczywał pod tobą, a ty delektowałaś się każdym skrawkiem jego ciała na klatce piersiowej, obserwując zadowolenie malujące się na jego twarzy. Gdy musnęłaś ustami obszar nad gumką od bokserek poczułaś jak momentalnie wszystkiego jego mięśnie się napinają. Spojrzałaś na niego z nad firanki rzęs i uśmiechnęłaś się cwanie. Chwilę później po wnętrzu lokum przyjmującego niosły się twoje ciche pojękiwania zmieszane z jego dyszeniem, które powodował rytmem, jaki nadawał waszemu uniesieniu. Po pewnym czasie opadł na miejsce obok ciebie i objął cię ramieniem, muskając wargami twój obojczyk. Zamknęłaś oczy i delektowałaś się chwilą ciszy jaka pomiędzy wami zapadła, chłonąc otumaniający zapach jego perfum, za którymi zdążyłaś się stęsknić. Wtem drzwi się nagle otworzyły, a ty zadarłaś powieki ku górze, gdy do twoich uszu dotarł odgłos kroków.

-Tomek, ciocia Krysia dała nam trochę swoich…-melodyjny głos blondynki ucichł, kiedy jej błękitne tęczówki natrafiły na waszą dwójkę wtuloną w siebie i okrytą szczelnie kołdrą.

-Mamo, ile razy mówiłem ci, abyś pukała.-jęknął pretensjonalnie siatkarz, spoglądając wymownie na kobietę.

-To wyjaśnia te ubrania porozrzucane w salonie.-mruknęła pod nosem.- Przepraszam, już zmykam.-uniosła dłonie w geście obrony i zniknęła za drzwiami.

-Jaki wstyd.-wypowiedziałaś w ramie Fornala.

-Cicho, to Dorotka. Ona zrozumie.-zachichotał, a ty wraz z nim.


***

Poddenerwowany przemierzałeś na wskroś salon, szykując się do wyjawienia całej prawdy Łukaszowi, który chwała Bogu na okres świąteczny pojawił się w swojej rodzinnej miejscowości i po twoim telefonie złapał w dłoń kluczyki od samochodu, a kilka minut później był już w twoim mieszkaniu. Jego czekoladowe tęczówki studiowały uważnie twoją przemieszczającą się sylwetkę w oczekiwaniu na to aż wreszcie z siebie coś wykrztusisz. Wiedziałeś, że on nie będzie na ciebie napierał, ale Kozub też miał granice swojej cierpliwości. Jego podrygująca co rusz stopa oraz nerwowe sięganie po telefon spoczywający na stoliku przed nim chcąc nie chcąc zdradzały, że nadużywasz jego opanowania.

-Zostanę ojcem.-wydusiłeś w końcu z siebie, przecinając mistyczną ciszę w jakiej zanurzone było mieszkanie.

Raptownie przystanąłeś w miejscu i dłonią rozmasowywałeś gorączkowo masowałeś skórę karku, wypalając przeszywającym wzrokiem szarych oczu dziurę w postaci bruneta. Kozub zastygł w bezruchu, a ty przełknąłeś głośno ślinę. Skoro twój przyjaciel tak przyjął tą wiadomość to obawiałeś się jak zareaguje na resztę tego co masz do powiedzenia.

-Maślak, ja wiem, że lubisz żartować, ale znasz mnie tyle lat i wiesz, że mnie takiego rodzaju żarty akurat nie bawią. –powiedział łagodnym tonem głosu.- Tak więc po co mnie tu ściągnąłeś?-uniósł pytająco brew, rozsiadając się wygodnie.

-Łukasz, ale ja kurwa mówię poważnie!-parsknąłeś, gestykulując żywo rękami.- Blanka jest w ciąży ze mną.

-Wygrałem! Duńczyk mi wisi dwie stówki!-poderwał się z kanapy i uśmiechnął promiennie, wykonując coś na kształt tańca radości.- Gratuluję, bracie!- dodał uradowany i zamknął cię w solidnym uścisku, poklepując po plecach.- Małe Masełko! Boże, to będzie wyjebane po za poziom zajebistości!- zachwycał się.

-Co ty pierdolisz?!-oderwałeś się od rozgrywającego.- Założyłeś się z tym pierdolonym playboyem o to, że wpadnę z Blanką?! Czy ty jesteś normalny?! Czy ty kurwa masz mózg?!

-O to drugie prędzej bym zapytał ciebie.- mruknął, posyłając ci wymowne spojrzenie.- Coś jeszcze ważnego masz mi do powiedzenia? W ogóle kto jeszcze o tym wie?

-Moi rodzice, Blanki też i pewnie Aneta. –odparłeś.

-Super. Zajebiście.  Jak zawsze kurwa na samym końcu Łukasz Kozub.-oburzył się.

-Pusia, nie denerwuj się. –poklepałeś go po ramieniu, zanosząc się śmiechem.- Odkąd Wojciechowska wie, że spodziewamy się dziecka nasze kontakty się pogorszyły. Jesteśmy wobec siebie tacy chłodni, zdystansowani.- tłumaczyłeś mu, przysiadając się obok niego.- Nie wiem. Wydaje mi się, że ona mnie zdradza.-westchnąłeś głęboko.

-Jeszcze mi powiedz, że z Patrykiem.-wywrócił oczami Kozub.

-Nie, on ma Kaśkę. Nie zdradziłby jej.

-A ona ma ciebie i nie zrobiłaby ci tego.

-Sam nie wiem.

-Za to ja wiem. Znam ją kawał czasu i chłopie ona za tobą szaleje. Proszę cię, Mateusz. Nie pleć głupot. Kochacie się. W każdym związku trafia się gorszy okres.

-Stary, ale ona mnie traktuje jak zło konieczne i jakby miała wyrzuty, że jej zmajstrowałem to dziecko.

-Daj jej czas. To dla niej trudna sytuacja.

Rozwarłeś już usta, aby udzielić odpowiedzi 22-latkowi, ale nagle do twoich uszu dotarł trzask zamykanych drzwi. Zmarszczyłeś brwi, wymieniając pytające spojrzenie z rozgrywającym, bowiem nie miałeś pojęcia kto miał przyjemność zaszczycić was swoją obecnością. Po chwili otrzymałeś odpowiedź na nurtujące cię pytanie. Odgłos obijających się o podłogę obcasów rozniósł się echem po wnętrzu lokum twojego i Wojciechowskiej, gdy w zasięgu twojego oraz Łukasza wzroku znalazła się niska, kobieca sylwetka. Blondynka była osobą, której przybycia nie byłeś w stanie przewidzieć. Najmniej byś się jednak spodziewał słów jakie padły kilka chwil później z jej jasnoróżowych ust.

-Pani Doroto, dzień dobry.- przywitałeś się z rodzicielką twojego najlepszego przyjaciela.- Co panią tutaj sprowadza?- zapytałeś, posyłając jej ciepły uśmiech.

-Nie co, a raczej kto.-odrzekła tajemniczo.-Wiem, że to co powiem pewnie cię zaboli, ale Blanka cię zdradza. Nakryłam ją w pokoju razem z Tomkiem.- oświadczyła z przepełnionym smutkiem wyrazem twarzy.- Przykro mi, Mateuszu.-dodała cicho, układając dłoń na twoim ramieniu.


✭✭✭

Ram pam pam pam!  Cześć Kochane! Jazdę bez trzymanki czas zacząć, bowiem dotarłyśmy do kulminacyjnego punktu tej historii i teraz będzie najciekawiej! :D  Brawo dla tych cierpliwych kobitek! <3  Szczerze która z Was przewidziała, że to się potoczy w taki sposób? Jak ja bym chciała widzieć Wasze miny teraz to nie macie pojęcia :D Mam nadzieję, że udało mi się Was totalnie zaskoczyć i zbieracie szczękę z podłogi!  Boże, jestem taka podekscytowana, że wszystko poszło wedle planu i chyba mi się udało. Naprawdę jestem dumna z tego wyżej i mam odwagę się pod tym podpisać jak nigdy, ale najtrudniejsze rozdziały przed mną, a właściwie częściowo ze mną, bo 4 części do przodu czekają jedynie na moment publikacji i to od dawien dawna :D  Pani Dorota niczym detektyw rozwikłała sprawę i zgłosiła się z nią tam gdzie trzeba, a jak na to wszystko zareaguje Mateusz? Jak powita Blankę w ich domu? Co powie Tomek? Dowiecie się niebawem ;3 Całuję i do zobaczenia za tydzień ! ;*
PS: Wspomnę jeszcze, że powstała nowa historia>>klik<<, która ruszy po zakończeniu projektu z Kozubem, czyli za jakiś czas, ale bohaterów i prolog macie już do dyspozycji także możecie zaglądać i zostawiać po siebie ślad ;3 Prócz tego oczywiście jest nowy odcinek na Kamilu i Marcelinie ^^

piątek, 21 czerwca 2019

Dwudziesty piąty


  Zaledwie dzień po znalezieniu się na SOR odebrałaś od lekarza wypis i z nikłym uśmiechem na ustach podziękowałaś za opiekę. Przy boku Masłowskiego przemierzałaś szpitalny korytarz, odpierając od siebie wyrzuty sumienia za wczorajsze potraktowanie jego osoby. Ciąża była dla ciebie ciosem i niekoniecznie potrafiłaś sobie z tym radzić. Odbierałaś ją zupełnie inaczej niż twój partner. Wzdrygnęłaś się, kiedy Mateusz zarzucił dłoń na twoje ramie i potarł je delikatnie. Zadarłaś głowę i spojrzałaś na niego zdziwiona, ale mimowolnie kąciki twoich ust drasnęły wyżyny. Libero po mimo twojego wczorajszego zachowania w ten sposób pragnął ci okazać swoje wsparcie w tej sytuacji, a także ukazać ci zrozumienie, choć miał pełne prawo się na ciebie gniewać. Westchnęłaś głośno do swoich myśli na temat wydarzeń zeszłego dnia i zapięłaś pas, opadając na fotel pasażera w jego czarnym BMW.

-Chwila, chwila…-nagle cię olśniło.- A co z samochodem Patryka?-zapytałaś nieśmiało.

-Wygląda jak nówka, także o nic się nie martw.-puścił ci oczko, odpalając silnik.- Wczoraj się nim zająłem i znalazłem naprawdę dobrego fachowca.

-Boże, chwała ci za to!- parsknęłaś z ulgą, a siatkarz zachichotał pod nosem.- A wie o wypadku?

-Yep. Musiałem im powiedzieć dlaczego tak szybko się ulatniam.

-Czyli podrzucasz mnie do domu i wracasz do Rzeszowa?

-Chyba sobie żartujesz.-popatrzył na ciebie oburzony.- Nie zostawię cię samej z tą sytuacją.

Momentalnie zwróciłaś głowę w jego kierunku i rozciągnęłaś usta we wdzięcznym uśmiechu. Nakryłaś wielką dłoń libero swoją i zacisnęłaś na niej palce. Po mimo, że przerażało cię stanie się matką w tak młodym wieku przy boku takiego faceta jak on wiedziałaś, że nie masz się o co martwić. Sięgnęłaś wolną ręką po torebkę i wyłowiłaś z jej wnętrza białą kopertę. Wysunęłaś jej zawartość i podałaś dwie kartki śliskiego papieru 22-latkowi. Zmarszczył brwi, przyjmując je od ciebie. Wbił w nie uważny wzrok i wtedy o twoje, a właściwie wasze uszy obił się odgłos gwałtownego hamowania. W tym właśnie momencie zapewne dotarło do niego co takiego spoczywa w jego dłoni.

-Ma dwa tygodnie. Rozwija się prawidłowo.-poinformowałaś łagodnym tonem, przyglądając się twarzy twojego chłopaka.

-Boże.-odparł oniemiały rzeszowianin, nie starając się nawet ukryć błąkającego się na jego ustach uśmiechu. – On jest wielkości sprzętu Łukasza.-zaśmiał się.

-Maślak!- zbeształaś go, parskając śmiechem. –Czekaj, czekaj… Czy ty widziałeś jego…?!

-Nie, broń Boże!-rzucił natychmiast.

Przez resztę dystansu jaki dzielił was od twojego rodzinnego domu nie odezwałaś się ani słowem. Nie czynił tego także twój towarzyszysz. Byłaś przekonana, że potrzebuje ochłonąć po widoku zdjęć USG. Mimo to jego przystojna twarz  cały czas skąpana była błogością i euforią, którymi nie mogłaś nacieszyć oczu. Nic dziwnego. Niejednokrotnie poruszał temat potomstwa i oboje pragnęliście je kiedyś posiadać. Nie spodziewałaś się jednak, że nastąpi to tak szybko, ale jak widać twojemu chłopkowi to niespecjalnie przeszkadzało. Gdy wczoraj pozostawił cię samą w sali momentalnie twoje myśli kłębiły się wokół pytania czyje tak naprawdę może być to dziecko? Twoja relacja z Fornalem cały czas ewoluowała. Uczucie do niego przybierało na sile, przez co wiele waszych wspólnych chwil kończyło się na miłosnych uniesieniach. Jednak w momencie otrzymania zapisu badania USG i informacji, kiedy ta istotka w tobie została poczęta twoje refleksje okazały się zbędne. To maleństwo rozwijające się w twoim łonie należało do bruneta spoczywającego obok ciebie i niezmiernie cię to cieszyło. Twoje serce zalewała przyjemna fala ciepła na myśl o małej kopii Masłowskiego. Pogrążona w przemyśleniach nawet nie odnotowałaś momentu przybycia do twojego rodzinnego domu. Po chwili dziękowałaś sobie w myślach za zabranie kompletu kluczy, z których zrobiłaś użytek, bowiem twoja rodzicielka jak i zarówno ojciec byli nieobecni. Wciągnęłaś libero do środka budynku i podreptałaś do kuchni, aby przyrządzić wam coś do picia. Wówczas Mateusz zdecydował się opróżnić bagażnik samochodu brata z twoich rzeczy. Kilka minut później z parującymi kubkami usadowiliście się na sofie w salonie. Po niedługim czasie oczekiwania wreszcie twoim miodowym tęczówkom ukazała się sylwetka rodzicielki, a tuż za nią podążał pan domu.

-Skarbie, dlaczego nie powiedziałaś mi, że zdałaś prawo jazdy i miałaś wypadek?- jako pierwsza odezwała się twoja matka głosem przesiąkniętym przejęciem.- Tak się bałam.- potarła dłońmi twoje plecy.

-Mamuś, ale to nic takiego. –mruknęłaś, odwzajemniając jej uścisk.- Jak widzisz żyję i mam się dobrze.-posłałaś jej łagodny uśmiech.

-Lepiej niż dotychczas.- dodał Masłowski, prezentując ten swój firmowy uśmiech.

-Hola, hola, dzieciaki. Coś tu jest nie tak. – waszą dwójkę prześwietlił badawczym spojrzeniem twój ojciec.- Mateusz, już ja znam ten uśmiech.

-Spodziewamy się dziecka.-oświadczyłaś, roztropnie spoglądając na twarze twoich rodziców oraz  splatając dłoń siatkarza ze swoją.

-Aaaa! Roman czy ty to słyszysz?!- wydzierała się na całe gardło Iwona.- Zostaniesz dziadkiem, ty stary pryku!- dźgnęła starszego mężczyznę łokciem pod żebrami.

-Mateuszu Masłowski, czy ty strzeliłeś gola mojej jedynej córce?!-głowa domu zdumiona spoglądała na twojego chłopaka.

-A no owszem! Zawsze lubiłem piłkę nożną. – zaśmiał się rzeszowianin.

-Celownik to ty masz dobry! Piona, zięciu!- wyciągnął w jego kierunku dłoń twój ojciec.

-Tato!-zbeształaś go, a pozostała trójka zaniosła się głośnym śmiechem.


***

Skinieniem głowy podziękowałaś brunetce za wręczenie parującego kubka i zatopiłaś swoje wargi w gorącej cieczy, przymykając powieki pod wpływem rozkoszy. Delektowałaś się słodkim posmakiem domowej czekolady z dodatkiem waniliowej pianki, w której przygotowywaniu niezaprzeczalnym mistrzem była Iwona Wojciechowska. Wsparłaś głowę o ramię rodzicielki i westchnęłaś głośno, zastanawiając się nad tym jak teraz gwałtownie zmieni się twoje życie. Błękitnooka uniosła pytająco brew, gładząc dłonią twoje włosy. Tym gestem zdobyła twoje zaufanie i odważyłaś się podzielić z nią obawami dotyczącymi przyszłości. Starsza kobieta uważnie cię wysłuchiwała i wyczerpująco odpowiadała na twoje pytanie, gdy kierowałaś takowe w jej stronę czy też wtrącała się w dany wątek, dzieląc swoją opinią. Dopiero w tym momencie zdałaś sobie sprawę jak bardzo tęskniłaś za tą chwilą bliskości z brunetką, poświęconej swobodnej rozmowie. Tak sprawnie ucięłaś pępowinę zaledwie po zakończeniu krakowskiego liceum i opuściłaś rodzinne progi, że nie spostrzegłaś, że oddaliłaś się od twojej matki i po pewnym czasie zaczęło ci jej w pewnym stopniu brakować. Później uległaś pokusie przeprowadzenia się do stolicy Podkarpacia i przepadłaś w życiu codziennym jakie toczyłaś przy boku jednego z najlepszych libero w kraju. Chwilę beztroski w towarzystwie pani domu przerwał Mateusz, który odziany jedynie w bokserki wparował do kuchni. Odchyliłaś głowę do tyłu i posłałaś mu promienny uśmiech w ramach powitania.

-Co to za narada wojenna od rana?-zagaił do was, puszczając oczko.

-Rozważamy jak wykopać cię z domu za paradowanie w negliżu, zięciu.-odparła z powagą twoja rodzicielka, ale po chwili zasłoniła usta dłonią, aby zatamować śmiech. – A tak na poważnie to naprawdę nie pogardzę takimi widokami. Wcale ci się nie dziwię córciu, że mu uległaś w sypialni.-poruszyła znacząco brwiami, przenosząc wzrok na przemian z jego twarzy na twoją.

-Mamo!-burknęłaś oburzona, czując wpływające na policzki rumieńce.

W odpowiedzi usłyszałaś jedynie głośny rechot libero i zauważyłaś jak rozbawiony kręci głową, zapewne nie dowierzając w wasze zdolności intelektualne. Po chwili cała wasza trójka znajdowała się w kuchni i otrzymywała podział obowiązków. Z zestawem papierowych tęczników oraz koszykiem pełnym różnorakich chemicznych mieszanek przemierzałaś cały dom, pozbywając się wszelakich zabrudzeń oraz zabrudzeń. Przywróciłaś jedynie oczami,  gdy po wnętrzu budynku rozległa się znajoma, skoczna melodia, która znaleźć się mogła na playliście tylko jednego człowieka. Z upragnieniem oczekiwałaś momentu ochrzanu jaki spuści na twojego chłopaka pani domu, bowiem zawsze w tym okresie roku po domu rozbrzmiewały świąteczne utwory.

-Mateuszu Masłowski! W tej chwili wyłącz do badziewie, bo cię przez okno wyrzucę! –znajomy głos niósł się echem po domu, a ty zachichotałaś pod nosem.

-Ależ pani teściowo! Po co to oburzenie? –próbował załagodzić sytuacje rzeszowianin.

Salwy twojego śmiechu niosły się po zaciszu domu, przywołując na siebie przeszywający wzrok stalowych tęczówek. Zaprezentowałaś jedynie swojemu partnerowi język i powróciłaś do porządków, które zajęły ci sporo czasu.


***

-Gdzie ty idziesz?- napotkałaś na sobie zaintrygowane spojrzenie libero.

-Pobiegać.-oburknęłaś, zaciskając kucyka u czubka głowy.

-W taki mróz?- wytrzeszczył oczy brunet.- Czy z tobą wszystko w porządku, Blanka?

-O co ci chodzi?-wypaliłaś rozdrażniona.

-Jesteś w ciąży i musisz o siebie dbać.-wyjaśnił ci natychmiast.- Nie będziesz przebywać na dworze w takich warunkach.- wypowiedział twardo.

-Będziesz teraz mnie kontrolował, bo noszę twoje dziecko?-prychnęłaś pod nosem.- Nie ma mowy.- warknęłaś i wyminęłaś go w drzwiach.

Zaskoczony rzeszowianin sunął wzrokiem za twoją sylwetką dopóki po nałożeniu na stopy obuwia nie zatrzasnęłaś za sobą drzwi. Wtem nadziałaś się na jego stalowe tęczówki przesiąknięte niezrozumieniem i smutkiem. Byłaś pewna, że pogodziłaś się już z wiadomością, iż zostaniesz matką, ale Mateusz nadepnął na nieodpowiedni obszar, który spowodował twoją eksplozję. Oberwał rykoszetem, a ty nie potrafiłaś zrozumieć dlaczego tak bardzo drażnił cię fakt, że się o ciebie troszczył i podkreślał, że powinnaś o siebie dbać w tym wyjątkowym dla kobiety czasie. Słona ciecz wypełniła kąciki twoich oczu, ale skutecznie zwalczyłaś potrzebę wydostania się jej na twoje policzki. Pociągnęłaś nosem i wyłowiłaś z kieszeni termicznej bluzy telefon. Ulubione utwory otuliły twoje uszy za pomocą sporych rozmiarów słuchawek i powoli sprowadziły na ciebie stan błogości. Twoje stopy uderzały o chodnik w równomiernym tempie, a z rozchylonych ust wydobywał się kłębek dymu, który tak naprawdę był parą.  Nie miałaś pojęcia jaki dystans pokonałaś i ile czasu poświęciłaś na bieganie, ale coraz większa ilość wiadomości otrzymywanych od Masłowskiego zaczęła już powodować u ciebie wielokrotne wywracanie oczami. Postanowiłaś, więc wrócić i przygotować się do świątecznej kolacji. Wraz z domknięciem za sobą drzwi usłyszałaś kroki, a   gdy  okręciłaś się na pięcie ujrzałaś przed sobą kobiecą twarz.

-Gdzieś ty tyle się podziewała?-melodyjny ton brunetki otulił twoje uszy.

-Mateusz ci nie powiedział?- prychnęłaś pod nosem, zsuwając ze stóp buty.

-Nie, zamknął się w twoim pokoju i nie widziałam go ani chwili.-wzruszyła ramionami.- Nie sądzisz, że traktujesz go zbyt ostro?- spojrzała na ciebie wyczekująco, splatając ramiona na piersiach.

-Mamo, proszę cię.-zmierzyłaś ją pobłażliwym wzrokiem.

Wyminęłaś ją sprawnie i popędziłaś na piętro, aby zabrać ze sobą przygotowaną wcześniej kreację i poddać się chwili relaksu w łazience. Przekroczyłaś próg swojego lokum i obojętnym wzrokiem zaszczyciłaś postać libero, spoczywająca na twoim łóżku. Rozwarłaś drzwi szafy i zgarnęłaś z jej wnętrza kopertową sukienkę wraz  z rajstopami. Gdy opuściłaś swój pokój Mateusz zadarł głowę z nad ekranu telefonu i stalowymi tęczówkami odnalazł twoje oczy, przekazując ci za pomocą spojrzenia  targające nim emocje, bowiem jego odzywanie się okazało się być zbędne, gdyż doskonale wyczytałaś z szarości jego oczu żal i smutek. Chciał złagodzić sytuacje pomiędzy wami. Widziałaś to w jego oczach, lecz  nie odważył się wydobyć z siebie choćby słowa. Pokręciłaś z dezaprobatą głową nad zaistniałą sytuacją , zamykając za sobą drzwi i popędziłaś do łazienki. Zsunęłaś z siebie ubrania i  zanurzyłaś się w ciepłej cieczy, opatulając milutką pianą wydobywającą z siebie woń arbuzowego płynu do kąpieli. Przymknęłaś powieki i oparłaś głowę o wannę, oddając się chwili relaksu. Potrzebowałaś ochłonąć po kilku ostatnich dniach. Dłońmi najechałaś na płaski brzuch, wlepiając w niego uważny wzrok.

-Twoja mamuśka to idiotka.-westchnęłaś głęboko. – Za to masz wspaniałego ojca, który zbyt mocno kocha mamę i kiedyś jak dowie się prawdy to może się z tego powodu nie podnieść.-wypowiedziałaś łamiącym się głosem.

Słona ciecz rzeźbiła tor w twoich bladych policzkach, stapiając się po kilku sekundach drogi z stygnącą wodą. Otarłaś wilgotny obszar twarzy dłonią i zdecydowałaś się zwiększyć tempo  twoich przygotowań. Zwilżyłaś włosy pod strumieniem wody, aby po chwili nanieść na nie szampon, a następnie odżywkę. Wygładziłaś je ręcznikiem, pozbywając się nadmiaru wilgoci  i pozostawiając je na wyschnięcie zabrałaś się za makijaż. Połyskujący, jasny cień ulokowałaś na powiekach i wydłużyłaś rzęsy maskarą. Na usta naniosłaś szminkę w kolorze sukienki, którą naciągnęłaś na siebie po wysuszeniu włosów. Okręciłaś się wokół własnej osi, podziwiając swoje odbicie w lustrze. Czerwona, dopasowana kreacja doskonale współgrała z twoimi kobiecymi atutami. Mimowolnie wzniosłaś kąciki ust na wyżyny, obserwując efekt końcowy twoich przygotowań. Długie, ciemne pukle opadały na twoje ramiona uformowane w spirale, dodając ci uroku. Wsunęłaś stopy w dość wysokie szpilki i pojawiłaś się na dole.
-Świetne wyglądasz, córciu.-skinęła głową z podziwem na twój widok brunetka.

-Dzięki, mamo.-posłałaś jej serdeczny uśmiech.- Zaczynamy?

-Tak, tak. Tylko idź po Mateusza.-wskazała głową na drzwi od twojego pokoju.

Chwilę później przystawałaś przed sylwetką libero, wbijając wzrok w czubki swoich butów. Rzeszowianin ujął twoją brodę za pomocą dwóch palców i zmusił cię tym samym do spojrzenia na siebie. Nie miałaś innego wyjścia. Mimowolnie twój wzrok padł na usta siatkarza, na co ich właściciel się nikle uśmiechnął. Jego stalowe tęczówki na moment rozbłysnęły radośnie, a ty poczułaś, że za chwilę wszystko będzie jak powinno być.

-Wszystkiego dobrego, skarbie.-wyszeptał czule, gładząc opuszkami palca twój policzek.-Przede wszystkim szczerości względem mnie.-puścił ci oczko, ale ty wcale nie byłaś w tak wyśmienitym humorze jak on.- Zdrówka dla ciebie i małego lub małej, szczęścia, bo masz je ze mną, ale gdy mnie  nie ma to ci go z pewnością brakuje.-zachichotał.

-Dlaczego ty mi to zrobiłeś?! Dlaczego kurwa?! Pomyślałeś w tym wszystkim o mnie?! –twoja wrażliwość na temat dziecka ponownie dała o sobie znać i znalazła  swój upust.

-Ale o czym ty mówisz, skarbie?-zdezorientowany Mateusz próbował cię złapać za ramie, ale go odepchnęłaś.

-Nie dotykaj mnie!-odskoczyłaś od niego, przywołując na siebie wzrok twoich rodziców.-Zachowujesz się jakbyś tą ciążę zaplanował! Zrobiłeś to specjalnie! Chciałeś tego!  Pieprzony egoista! Wszystko jest dla ciebie teraz takie piękne, prawda?!

-Blanka, natychmiast się uspokój.-wypowiedziała stanowczo twoja rodzicielka.

-Dajcie mi wszyscy spokój.-warknęłaś i pognałaś do swojego pokoju.

   ✭✭✭

Hello! ^^
Standardowo przed weekendem z Ligą Narodów nadchodzi moja pora zjawienia się z nowością tutaj! :D Krótko mówiąc powyżej mamy popis dwóch oblicz Blanki : radosnej i bezbronnej, wściekłej i niebezpiecznej XD Totalnie ciężko znosi ciążę, ale może to wina mieszanki nastrojów spowodowanej hormonami. Kto wie. Ja za to wiem, że kolejna część to będzie naprawdę coś z czego jestem dumna i jestem pewna, że będziecie zaskoczone!  Na miły początek wakacji przychodzę także z inną, dobrą wiadomością po za tym, że tutaj ukazał się nowy rozdział :D A mianowicie pamiętacie może historię Kamila i Marceli, jakże skomplikowaną wiązankę ich losów? ^^ Natchnęło mnie w  środę i postanowiłam kontynuować ich losy w drugiej części :D Miałam pewne zarysy już po skończeniu tej historii, ale teraz jakby poszłam na spontan i pod wpływem chwili dodałam już 1 rozdział drugiej części, a przed kilkoma minutami napisałam drugi :D Także liczę, że tam zajrzycie, zostawicie coś po sobie i pod wpływem Waszego odzewu szybko pojawi się dwójka! ^^ Całuję i do zobaczenia za tydzień! ;*


sobota, 15 czerwca 2019

Dwudziesty czwarty


  
  Opatulona milutkim w dotyku, kremowym szlafrokiem krzątałaś się po sypialni, aby wyładować czarną walizkę aż po same brzegi rzeczami na świąteczny wypad do dawnej stolicy kraju. Po mimo, że nadal twoje samopoczucie było dalekie od przyzwoitego nie mogłaś przepuścić okazji pomocy przy świątecznych przygotowaniach. Nie wybaczyłabyś sobie tego. Nawet jeśli przytłaczała cię ilość materiału jaką musiałaś przyswoić w najbliższym czasie na studia czy niegdyś praca w sklepie odzieżowym nigdy nie porzucałaś tego sposobu spędzenia czasu w grudniu. Uważałaś, że dzięki zjednoczeniu się rodziny w oczekiwaniu na najpiękniejszy czas w roku właśnie za pomocą wspólnych porządków odkrywa się magię tych kilku wyjątkowych dni. Przystanęłaś na środku pomieszczenia i podrapałaś się po głowie, omiatając wzrokiem wnętrze bagażu. Rzuciłaś przelotne spojrzenie w kierunku sporej rozmiarów szafy i po chwili staranie układałaś w walizce kilka szykownych kreacji, które skutecznie służyły jako osłona prezentu dla Mateusza oraz innych twoich bliskich. Poczułaś na sobie przeszywający wzrok, a gdy zwróciłaś głowę w kierunku drzwi ujrzałaś wspierającego się nonszalancko o framugę drzwi bruneta. Masłowski sunął wzrokiem po twojej sylwetce, kręcąc z dezaprobatą głową.

-Jak się czujesz?-jego ciepły ton głosu otulił przyjemnie twoje uszy.

-Będę żyć.-odparłaś, chichocząc wesoło.

-Gdybym cię nie znał pomyślałbym, że się zakochałaś.-mruknął wprost do twojego ucha, gdy przylgnął ciałem do twoich pleców, obejmując cię szczelnie ramionami w pasie. –Jednak to niemożliwe, bo dotknęło cię to półtorej roku temu.-kontynuował z nikłym uśmiechem na ustach.

Zamarłaś w jego uścisku. Przełknęłaś głośno ślinę przerażona jego słowami. On jednak był zbyt szczęśliwy, by to zauważyć. Miał rację. Zakochałaś się. W jego najlepszym przyjacielu, Tomaszu Fornalu. Skinęłaś jedynie głową na znak zgody z jego słowami, spoglądając na niego z pod wachlarzu rzęs. Wzniosłaś nikle kąciki ust, aby nie ściągnąć na siebie jego podejrzeń. Zaniepokoił cię fakt, że libero bez zbędnego wysiłku odnotował, że byłaś zbyt radosna i błoga. Wyswobodziłaś się z jego objęć i musnęłaś przelotnie jego policzek, wspinając się na czubki palców. Poklepałaś go po ramieniu, przypominając mu o pakowaniu do Krakowa i obserwowałaś jego roześmianą twarz, gdy ułożył się na łóżku, zapewniając cię, że zrobi to niebawem. Przewróciłaś jedynie oczami, znając to na pamięć, ale nic nie powiedziałaś. Zbyt pochłonęły cię refleksje na temat młodego przyjmującego i relacji jaka cię z nim połączyła. Podziękowałaś łagodnym uśmiechem Mateuszowi, gdy wyposażył cię w kolejny dziś kubek malinowej herbaty i złapał cię za łydki, spoglądając na ciebie błagalnie.

-No już daj sobie spokój z tym pakowaniem i poświęć kilka chwil swojemu boskiemu facetowi.-wypowiedział, wspierając głowę na ramieniu i uśmiechając się figlarnie.

-Bosko to ja chcę wyglądać na tych świętach, więc wybacz.- zachichotałaś.

-A czym ty tam jedziesz w ogóle? – uniósł pytająco brew Mateusz.

-Nic ci nie mówiłam, by nie wywierać na sobie presji, ale zdałam prawo jazdy.- opadłaś na kant materaca łóżka, prezentując przed nim swoje śnieżnobiałe uzębienie.

-Poważnie?!- parsknął zdziwiony.- Moja zdolniacha!- potargał dłonią twoje włosy.

-Problem w tym, że nie mamy drugiego samochodu.

-Patryk ci pożyczy.

-Chyba krzyżyku na drodze do Krakowa.

-Będzie zachwycony! – zaniósł się śmiechem libero.

Zawtórowałaś mu i przysłuchiwałaś się rozmowie twojego chłopaka z jego starszym bratem, zatapiając co rusz wargi w parującym naparze. Niejednokrotnie miałaś okazję się niemal udusić popijanym napojem, bowiem argumenty 22-latka rozbawiły cię niemal do łez, a połączone z tonem na jaki się silił były istną komedią. Po niespełna dwudziestu minutach Maślak z szerokim uśmiechem na ustach zameldował ci, iż Opel Patryka jest do twojej dyspozycji jeszcze dzisiaj.


***

Zagryzłaś wargi, spoglądając przez ramie na libero, który także jak ty przyglądał się rozgrywającemu i temu co wyczyniał przed waszą dwójką. Okrążył samochód z każdej możliwej strony, muskając opuszkami palców jego ciemną karoserię i szepcząc słowa pożegnania. Mateusz podobnie jak ty był na skraju wytrzymałości od okazania swojego rozbawienia. Gdy jego starszy brat zaczął przez lupę badać obecność rys na samochodzie nie utrzymałaś emocji na wodzy. Salwy twojego śmiechu niosły się echem wokół rodzinnego domu twojego partnera, a chwilę później stopiły się z oznakami rozbawienia Maślaka. Po tym dziwnym rytuale Patryka w końcu w twojej drobnej dłoni znalazły się kluczyki do bryki starszego z braci Masłowskich. Ten przystanął naprzeciw ciebie i spojrzał ci głęboko w oczy, a od jego twarzy aż biła nieufność i podejrzliwość.

-A niech choć znajdę jedną ryskę to mnie popamiętasz.-pogroził ci palcem.

-Bez tego nie da się o tobie zapomnieć, dziwaku.-rzekłaś jakby to było oczywiste, dokładając do tego promienny uśmiech.- Kaśce też tak mówisz, gdy zarysuje ci plecki w sypialni?-uniosłaś pytająco brew, obserwując jak Mateusz zaciska usta, aby się nie roześmiać.

-Bo jeszcze zmienię zdanie.- mruknął blondyn.

-Dziękuję, szwagrze.- przytuliłaś go lekko.- To pierwszy i ostatni raz, kiedy otrzymujesz od mnie tyle czułości.

-Niezmiernie mnie to raduje, Blanko.-odwzajemnił twój uścisk.

Odskoczyłaś od rozgrywającego i utonęłaś w ramionach Mateusza. Wycisnęłaś kilka żarłocznych pocałunków na wargach rzeszowianina i wsparłaś swoje czoło o jego, posyłając mu subtelny uśmiech. Gdy ułożył walizkę w bagażniku i przystanął przy drzwiach kierowcy wyszeptaliście sobie te dwa magiczne słowa, po czym z piskiem opon odjechałaś z pod podjazdu metropolii Masłowskich. Zaniosłaś się głośnym śmiechem, odnotowując trzymającego się za serce blondyna i nabijającego się z niego Mateusza. Czułaś, że te kilka dni, kiedy pobędziecie osobno i pogrążycie się w tym świątecznym chaosie  przygotowań pomoże ci uporządkować myśli oraz świetnie wpłynie na waszą przyszłość. W końcu niejednokrotnie doświadczałaś dłuższych rozstań z libero, przebywając w Krakowie i każde wasze zerknięcie ze sobą po długim czasie kończyło się korzystanie dla waszej dwójki.  Cieszyłaś się, że Maślak po twojej propozycji spędzenia świąt zasugerował ci, aby wspomóc waszym rodzicom, a później zjednoczyć się na wigilii w twoim rodzinnym Krakowie. Odpowiadał ci taki plan i zamierzałaś skorzystać w stu procentach z bliskości rodziców oraz dodatkowego plusa jakim było zjawienie się Tomka w rodzinnym azylu, a co za tym szło możliwość waszego spotkania na neutralnym gruncie, bez ryzyka spotkania libero. Skupiona mknęłaś autostradą, zaciskają stanowczo palce na skórzanej powierzchni kierownicy. Chciałaś przecież zjawić się w Rzeszowie w całości, a nie poćwiartowana przez twojego przyszłego szwagra. Wystukiwałaś opuszkami palców rytm do rozbrzmiewających po wnętrzu Opla utworów, czując ogarniający cię świetny humor. Gdy minęłaś tabliczkę z napisem miasta służącego niegdyś jako stolica Polski coś jednak poszło nie tak. Nie byłaś w stanie zapanować nad samochodem i wpadłaś w poślizg. Opel po chwili ustał, a ty odczułaś siłę uderzenia na swoim drobnym ciele. Twoje powieki momentalnie opadły, a głowa zsunęła się z oparcia fotela.


***

 Ocknęłaś się kilka godzin po feralnym zdarzeniu. Mocne stężenie światła uderzyło w twoje rozwierające się oczy, powodując wydobywający się z twoich ust rozległy jęk. Wtem stalowe tęczówki ulokowały w tobie pełne troski spojrzenie, a wielka dłoń pokryła twoją drobną, otulając twoją skórę przyjemnym ciepłem. Przekrzywiłaś głowę na śnieżnobiałej poduszce i posłałaś zamglone spojrzenie Mateuszowi, który spoczywał obok łóżka na krześle, wpatrując się w twoją bladą twarz. Powoli oswoiłaś się z panującym w pomieszczeniu oświetleniem i zauważyłaś bowiem przerażającą biel otaczająca waszą dwójkę. Wzdrygnęłaś się na myśl dotyczącą sprecyzowania twojego obecnego miejsca pobytu. Masłowski momentalnie wychwycił twój niepokój swoim badawczym wzrokiem i mocniej zacisnął palce oplatające twoją dłoń. Oszołomienie otumaniło twój umysł. Dlaczego znajdowałaś się w szpitalu? Skąd tutaj nagle się wziął libero? Wydawało ci się, że to wszystko co rejestrowały twoje oczy jest cholernie urzeczywistnioną jawą, ale tak nie było. Sunęłaś wzrokiem po nagich ramionach i skrzywiłaś się, gdy ujrzałaś na nich ślad po szkarłatnej cieczy, która zastygła na powierzchni twojej skóry.

- Co się dzieje?- wydobyłaś z siebie ściszonym głosem.

- Zaraz wszystkiego się dowiesz.-zapewnił cię brunet, a pogodny wyraz jego twarzy skutecznie ukoił twoje nerwy.- Spokojnie.

-Pani Blanko Wojciechowska, miło mi. Dariusz Kowalski, pani lekarz prowadzący.- wyciągnął w twoim kierunku dłoń starszy mężczyzna, którą oczywiście uścisnęłaś.- Miała pani wypadek samochodowy. Na szczęście wszystko jest w porządku zarówno z panią jak i z nią.- doktor posłał ci pełen serdeczności uśmiech.- Nie ma większych obrażeń, dzięki sprawnemu wezwaniu karetki i niebawem zostanie pani wypisana.- poinformował cię.

-Z jaką nią?-za pomocą dźwignęłaś się na materacu i wsparłaś plecami o poduszkę, przenosząc wzrok na przemian z twarzy lekarza na tą należąca do twojego chłopaka.

- Z naszą mała istotką. Jesteś w ciąży, kochanie.-oświadczył ci pełen euforii Mateusz, na którego ustach rozkwitał szeroki uśmiech.- Dziękujemy, panie doktorze.- tym razem zwrócił się do mężczyzny, który opuścił salę kilka sekund później.

-To niemożliwe.-wyszeptałaś, ściskając odruchowo skrawek kołdry.- Przecież, przecież… Brałam tabletki albo ty się zabezpieczałeś. Nie, to musi być pomyłka.-kręciłaś głową z niedowierzaniem, chłonąc miodowymi tęczówkami twarz siatkarza.

-Raz nie wzięłaś, a ja też dałem się, wtedy ponieść chwili. Po winie, pamiętasz? Z resztą to teraz nie ważne. –machnął dłonią, patrząc głęboko w twoje oczy swoimi wypełnionymi radosnymi iskierkami.

-Jak to nieważne?! Mateusz, czy ty w ogóle się liczyłeś z moimi planami?!- zmierzyłaś go oniemiała wzrokiem, żywo gestykulując dłońmi.- Chciałam skończyć studia, znaleźć stałą, dobrze płatną pracę, a teraz… Wszystko się spieprzyło.-wypowiedziałaś łamiącym się głosem.

-Hej! Damy radę, słyszysz?- potarł twoje ramie, muskając wargami twoje czoło.

-Wyjdź! Po prostu stąd wyjdź, rozumiesz?!- warknęłaś, lekceważąc spływające po twoich policzkach strugi łez i odpychając go od siebie.

   ✭✭✭
Hello! ^^
Ten rozdział dedykuję Paulce, a Ty chyba wiesz czemu haha :D Dawno nie było tutaj świetnych relacji Blanki z bratem Mateusza, tak więc dałam nieco tego przedsmak xD  No, ale co powiecie na końcówkę? Zaskoczone? To właśnie to bum, ale to dopiero tego zalążek.. Blanka chyba zbyt ostro potraktowała Mateusza, ale zobaczymy jak to dalej będzie... Całuję i do zobaczenia w weekend! ;* 


środa, 12 czerwca 2019

Dwudziesty trzeci


  
  Brunet kołysał waszymi splecionymi dłońmi, stąpając obok ciebie. Gdy zerkałaś na niego po kryjomu dojrzałaś, że jego twarz osnuta jest ekstazą, a jego siwo błękitne tęczówki są rozmigotane jak nigdy dotąd. Mimowolnie kąciki twoich ust drasnęły wyżyny, bowiem cieszyło cię to, że doprowadzasz go do takiego stanu. Na spierzchniętych wargach rozciągał się pogodny, szczery uśmiech, który odpowiadał po części za pajęczynek zmarszczek gromadzącą się wokół jego oczu. Z przyjemnością podziwiało ci się takiego Tomka Fornala, lecz nadal nie potrafiłaś przywyknąć do myśli, że to ty w pełni sprawowałaś nad tym opiekę. To ty wywoływałaś jego świetliste oblicze i nikt nie mógł się o tym dowiedzieć, choć Filip żył w pełni przekonany o tym co miało miejsce pomiędzy waszą dwójką. Pamiętałaś jak Fornal po opuszczeniu mieszkania przez atakującego zatrzasnął za nim drzwi i momentalnie zwrócił twarz ku tobie, tłumacząc ci w jakie kłopoty wpakowałaś siebie i jego. Po chwili jednak złagodniał i uznał, że może zaufać Michałowi. Od tamtej grudniowej nocy już nic nie było takie samo. Wy nie byliście tacy sami. Wpadłaś w sidła przyjmującego na dobre, ale nie zamierzałaś się z nich wydostać. Tytus był twoją odskocznią od dotychczasowego życia. Czas spędzony w jego towarzystwie dawał ci coś, czego dotąd ci brakowało. Nadal nie miałaś pojęcia co to takiego, ale nie martwiło cię to. Ważne, że zarówno ty jak i siatkarz byliście w takich momentach szczęśliwi.

-Zobacz!-pisnęłaś podekscytowana, przykładając dłoń do ust, a drugą wskazując na biały puch przebywający ścieżkę z nieba aż do podłoża.

-A wiesz, że padało podczas tamtej nocy?-zaśmiał się, lokując w tobie przeszywające spojrzenie.- Byliśmy tak zajęci sobą, że nawet tego nie zauważaliśmy.-dodał, kręcąc z niedowierzaniem głową nad waszą postawą.

-Cóż… Są rzeczy ważne i ważniejsze.-odparłaś, mocniej ściskając jego dłoń i uśmiechając się błogo.

-Nie wierzę, że to się naprawdę dzieje, że tutaj jesteś.-wyszeptał oszołomiony.

-Hej! To uwierz!-roześmiałaś się wesoło.

Oplotłaś dłońmi szyję przyjmującego i wspięłaś się na palce, aby przywrzeć swoimi wargami do jego. 22-latek przejął inicjatywę i muskał subtelnie twoje zziębnięte wargi. Opuszkiem palca wędrował po twoim zarumienionym na skutek mrozu policzku, co wywołało blady uśmiech na twoich ustach. Pocałunek jakim się związaliście był czuły i zarazem gorący, ale jakże subtelny. To właśnie podobało ci się w krakowianinie. Potrafił być diametralnie inny niż libero, który przy każdej nadarzającej się okazji okazywał ci jak bardzo kiełkuje pomiędzy wami namiętne, pełne żaru uczucie. Tomek na pozór był zbyt pewnym siebie chłopakiem, ale gdy się go poznało okazywał się delikatnym, czułym facetem. Chyba tym urzekł cię najbardziej w swojej osobie.
-To co? Gorąca czekolada na rozgrzanie?-zagaił do ciebie po chwili  poświęconej czułościom.

-Wystarczy mi twoja sypialnia, ale to też brzmi nieźle.-zaniosłaś się błogim chichotem.

-Widać wpływ Maślaka.- także się roześmiał.

Otrzymał od ciebie kuksańca w żebra i chwycił cię pod ramieniem rozbawiony, ciągnąc w kierunku jednej z bełchatowskich kawiarni. Biały puch osiadał na twojej czapce z pomponem i w krótkiej drodze do lokalu uzbierało się go na niej całkiem sporo, ale zupełnie ci to nie przeszkadzało. Zdecydowanie lepiej śnieg wyglądał wplątany w ciemne, gęste włosy, którymi targał grudniowy wiatr. Fornal przepuścił cię w drzwiach uprzednio je przed tobą rozwierając i nie spoglądając w kartę menu złożył zamówienie, posyłając ci jeden z tych przebiegłych uśmiechów. Chwilę później jednak nie żałowałaś tej decyzji, bowiem napój jaki otrzymała wasza dwójka był niebem w gębie. Delektowałaś się słodkim posmakiem, trzymając się za dłonie z młodym siatkarzem. Niejednokrotnie na myśl przychodziło ci, że przeżywasz z nim nastoletnie zauroczenie. Miałaś wrażenie, że zachowujecie się jak zakochani w sobie nastolatkowie, którzy nie zwracają uwagi na nic wokół nich. Dla nich liczy się tylko ta druga osoba.

-Zrobiłaś sobie tatuaż?- pełen szoku głos wyrwał cię z refleksji, a przed sobą ujrzałaś zmarszczone brwi bruneta.

-Owszem.-skinęłaś głową, obawiając się, że zapyta o jego znaczenie.- Mateusz też.

-Właśnie wydawało mi się, że go gdzieś widziałem.-mruknął, upijając łyk parującej cieczy.-Co on oznacza?-zapytał, przyglądając się z zaintrygowaniem kotwicy widniejącej na palcu twojej prawej ręki.

-Czy to ważne? Po co wypytujesz o Maślaka?

-Jestem po prostu ciekawy.-wzruszył ramionami, ale zdążyłaś zauważyć nutkę rozdrażnienia w jego głosie.

-Mateusz uznał, że jesteśmy dla siebie kotwicami i nawzajem się w sobie zatracamy.-oświadczyłaś z delikatnym uśmiechem, podziwiając tatuaż.

-Zatracacie się? Hmm, nie powiedziałaś mi ostatnio czegoś podobnego?-prychnął, mierząc cię wrogim spojrzeniem.

-Fornal, o co ci do cholery chodzi?-przewróciłaś lekko  oczami podirytowana  jego zachowaniem.

-Ależ o nic, Blanko.-odparł, upijając ostatni łyk napoju.- Lepiej będzie jak już sobie pójdę.

Rozwarłaś usta oniemiała na jego postawę. Obserwowałaś jak zasuwa kurtkę pod samą szyję i opatula się szczelnie szalikiem. Wieczór, który rozpoczął się przyjemnie dla was obojga teraz zwiastował swój koniec. Myślałaś, że ten będzie miał miejsce w domu przyjmującego, jednak chyba się myliłaś. Tomek sfrustrowany poprosił kelnerkę o rachunek i rzucając na stół banknot poderwał się z miejsca.

-Powiesz mi o co jesteś zły?-wysiliłaś się na wszelkie pokłady spokoju w głosie jakie tylko było cię stać.

-Już odpowiedziałem ci na podobne pytanie.-mruknął cicho.- Dobrej nocy, Blanko.

-Tomek, ale ja ci niczego nie obiecywałam. Kocham Mateusza i wiesz dobrze w co się wpakowałeś, więc teraz nie rób mi wyrzutów.-warknęłaś.

***

Wtulona w bok rzeszowianina przemierzałaś skąpane mrokiem ulice, zatapiając się z nim w swobodnej rozmowie. Brunet uspał twoją czujność i gdy pochylił się nad twoją twarz, owiewając twoje policzki ciepłym oddechem przymknęłaś powieki, będąc pewna, że pragnie cię pocałować. On jednak solidnym pchnięciem wpakował cię do sporej zaspy. Rozwarłaś oszołomiona oczy i przeszyłaś jego sylwetkę srogim wzrokiem. Siatkarz znajdował się kilka metrów od ciebie zapewne ze względu na swoje bezpieczeństwo i zanosił się głośnym, błogim śmiechem. Jego salwy obijały ci się o uszy niczym mantra, potęgując uczucie złości. Przeniosłaś ciężar ciała na łokcie, aby następnie poderwać się z podłoża. Otrzepałaś pośpiesznie powierzchnię kurtki, do której przylgnął śnieg i wzdrygnęłaś się na dreszcz przeszywający twoje drobne ciało. Wszystko zwiastowało nadejście do ciebie choroby tuż przed nadciągającymi Świętami Bożego Narodzenia. Zziębnięta potarłaś dłońmi ramiona i spojrzałaś wymownie na Maślaka, który nadal nie opanował rozbawienia. Zwinnie pokonałaś dzielący was dystans i uformowałaś z dłoni pięść, której uderzeniem nagrodziłaś jego ramie. Zawył przeciągle z bólu i przyciągnął cię do siebie, aby skraść z twoich ust przelotny pocałunek. Ty jednak zwróciłaś głowę w przeciwnym kierunku i wyrwałaś z jego rąk reklamówki, w których kryły się prezenty dla waszych najbliższych. Przyśpieszyłaś kroku i oddaliłaś się od niego.

-Blanka! Spokojnie, 15 minut i rozgrzeje cię w sypialni!-wydzierał się za tobą.

Westchnęłaś głośno, odnotowując pełne zaintrygowania a także rozbawienia spojrzenia ludzi, którzy mijali twoją sylwetkę. Uderzyłaś sobie z otwartej dłoni w czoło i wsparłaś się o maskę samochodu, oczekując przybycia twojego chłopaka. Mateusz posłał ci cwany uśmiech, okręcając kluczyki na palcu wskazującym. Wywróciłaś jedynie oczami i opadłaś na miejsce pasażera, gdy raczył otworzyć BMW. Dopiero w momencie zajęcia fotelu spostrzegłaś jak bardzo przemoczona jesteś. Tapicerka została naznaczona przez wodą jaka wsiąknęła doszczętnie w twoje ubrania, na co libero pokręcił jedynie z niedowierzaniem głową. Twoje ciało drżało, a Mateusz widząc to, podkręcił ogrzewanie.

-Tacy sami a ściana między nami!-zawył, zerkając na ciebie przelotnie i zanosząc się śmiechem.

-Bardzo zabawne, Masłowski.-prychnęłaś, zapinając pas.

-Ja dbam o atrakcje w naszym związku, a ty się o to fochasz.

-Mi nudno w nim nie jest.

-Mogłaś mi oddać.

-Nie jestem taka durna jak ty, Masłowczak.

-Wszystko w porządku?

-Niekoniecznie, ale cieszy mnie perspektywa nie oglądania Patryka w święta.-mimowolnie wzniosłaś kąciki ust.

-Nie zrobisz mi tego.-wypowiedział pewnie, patrząc ci głęboko w oczy.

-Ja tylko dbam o rozrywkę w naszym związku, skarbie.-poklepałaś go po ramieniu, powstrzymując się od parsknięcia śmiechem.

-Wojciechowska!

-Masłowski! –przedrzeźniałaś się z  nim. - A tak w ogóle to święta spędzamy w Krakowie. Koniec, kropka.-rzekłaś stanowczo, gdy rozwierał już usta, aby coś powiedzieć.


***

Poprawiłaś koc osuwający ci się z ramion i przejęłaś od 22-latka parujące naczynie. Zamglonym wzrokiem sunęłaś po jego twarzy, upijając niewielki łyk gorącego napoju. Nadal miałaś mu za złe wczorajsze wpakowanie do śniegu i niejednokrotnie urządzałaś mu wyrzuty z tego powodu, ale odrobinę spokorniał i dostrzegł swój błąd. Teraz na jego barkach spoczywała opieka twoją osobą, bowiem w nocy twoje ciało przebiegła drobna metamorfoza. Poranek rozpoczęłaś od gorączki sięgającej trzydzieści osiem i pół stopnia, a twoje struny głosowe w pewnych momentach wydawały tak przeraźliwe dźwięki, że co rusz otrzymywałaś od libero pełen współczucia wzrok. Katarowi natomiast zawdzięczałaś walające się po mieszkaniu tuziny chusteczek. Przymknęłaś powieki i oplotłaś smukłe palce wokół ciepłej porcelany, odchylając głowę do tyłu. Myśl, że spędzisz ten dzień osamotniona doprowadzała cię do szału. Mateusz pochylił się nad twoją twarzą i musnął wargami twoje rozgrzane ciało.

-Trzymaj się, słońce.-wymruczał, posyłając ci pokrzepiające spojrzenie.

-A miałam jechać do Kędzierzyna. –westchnęłaś.

-Przepraszam. To miały być tylko głupie żarty.-skruszony wpatrywał ci się w oczy.

-Wiem, Mati, ale coś ci nie pykło.

Wtuliłaś się w niego mocno, żałując, że nie możesz się zaciągnąć jego intensywnymi perfumami. Zmierzył dłonią twoje związane w kucyka włosy i roześmiał się, pociągając walizkę w kierunku drzwi. Odprowadziłaś go wzrokiem, dopóki nie zniknął z jego zasięgu i zrezygnowana westchnęłaś, wspierając się plecami o oparcie sofy. Zatopiłaś wargi w malinowym naparze i pogrążyłaś się w refleksjach o tematyce jak dogadać się z twoją rodzicielką na temat świąt. Wtem twoje rozważania przerwał obijający się o ściany dzwonek. Zmarszczyłaś brwi, zastanawiając się kto może okazać się nieoczekiwanym gościem, ale po chwili zaśmiałaś się pod nosem, będąc pewna, że to Mateusz zapomniał czegoś zabrać. Przekręciłaś kluczyk w drzwiach i momentalnie oparłaś się o ich framugę, bowiem widok Fornala w progu nieco zwalił cię z nóg. Brunet wparował do środka mieszkania przez niewielką przestrzeń powstałą pomiędzy twoją sylwetką a ścianą i zamknął drzwi, oplatając smukłe palce wokół twojego nadgarstka, za który pociągnął cię do salonu. Uniosłaś brwi zdziwiona zachowaniem 22-latka, ale nadal milczałaś, oczekując wyjaśnień. Tomek tymczasem okręcił się na pięcie i przeszył intensywnym wzrokiem twoją sylwetkę. Przygarnął cię do siebie i jednym sprawnym ruchem rozprawił się z zawiązanym białym szlafrokiem, sprawiając, że opadł on na podłogę. Jego siwe błękitne tęczówki hipnotyzowały cię niezmiernie, ale nie mogłaś pozwolić na to, by ta sytuacja nabrała rozwoju.

-Tomek, nie. –odepchnęłaś go od siebie.- Ja jestem chora.-oświadczyłaś, kręcąc głową, gdy ponownie chciał się do ciebie zbliżyć.

-Pieprzyć chorobę.-mruknął pod nosem i przywarł wargami do twoich ust.


                                                                                                                                               ✭✭✭
Hello! ^^
Aby umilić Wam ostatnie upalne i burzowe dni zdecydowałam się wrzucić kolejny rozdział :D  Zachęcił mnie też do tego powrót Paulki :3 Miło, że znowu tutaj jesteś! <3  Jutro chłopak naszej głównej bohaterki obchodzi urodziny także wszystkiego najlepszego Mati oraz mniej niepowodzeń w życiu niż w tym opowiadaniu :D  Jak sądzicie Tomek słusznie się obraził? Czyżby przeszkadzało mu, że nie może mieć Blanki na wyłączność ze względu na przyjaciela? Ostatecznie jednak wygłodniały wpadł do twierdzy Masłowskich i skończyło się jak się skończyło ^^ Całuję i do zobaczenia w niedzielę! ;* 
PS: Szykujcie się na wielkie bum! XD

piątek, 7 czerwca 2019

Dwudziesty drugi


  Wzdychałaś głęboko, bębniąc opuszkami palców w pobliską ścianę. Wzrok ulokowany miałaś w czarnej wycieraczce usytuowanej przed dębowymi drzwiami, za którymi rozciągało się mieszkanie przyjmującego. Byłaś niezmiernie wdzięczna Droszyńskiemu za udzielenie informacji o adresie zamieszkania Fornala. Ponownie nacisnęłaś dłonią na dzwonek i zdenerwowana czubkiem buta wyrysowywałaś bliżej niezidentyfikowany wzór na podłodze. Tak bardzo pochłonęło cię to zajęcie, że nawet nie spostrzegłaś momentu, kiedy drzwi się rozwarły, a za nich wyłoniła się wysoka sylwetka. Donośnie chrząknięcie spowodowało, że momentalnie zadarłaś głowę ku górze i wzrokiem nadziałaś się na znajome, siwo błękitne tęczówki. Nie wyrażały one euforii na twój widok do czego zdążyłaś już przywyknąć. Tym razem po ich powierzchni rozlewał się przeraźliwy chłód i obojętność.  Wzdrygnęłaś się delikatnie na to spostrzeżenie. Tomek wsparł się biodrem o framugę drzwi i zadarł pytająco brew, oczekując wyjaśnień, bowiem twoje zjawienie się w Bełchatowie było tak nieoczekiwane jak za pierwszym razem.

-Jeżeli przyszłaś załagodzić sytuację pomiędzy nami to daruj sobie.-odezwał się jako pierwszy, przerywając mistyczną ciszę jaka pomiędzy wami zapadła.

-Tomek, przyszłam ci powiedzieć, że…-z twoich ust wydobył się słaby szept. Wykonałaś dwa kroki do przodu i ujęłaś w dłonie twarz bruneta, który pod wpływem szoku nie odepchnął twoich rąk.-…mimo iż tego nie chcę to zatracam się w tobie.-wypowiedziałaś cicho, wpatrując się wprost w oczy chłopaka.

-Jeżeli to twoja kolejna gierka to…-wysapał sfrustrowany, ale przerwałaś mu.

-To nie żadna gierka. To prawda.-oświadczyłaś, przełykając głośno ślinę i zdając sobie sprawę z powagi sytuacji, która czy chciałaś czy nie chciałaś miała miejsce.- Nie wiem co w sobie masz. Może czegoś takiego brakuje mi w Mateuszu, ale cholernie mnie do ciebie ciągnie i…- zmieszona własnymi słowami spuściłaś głowę i zaczęłaś nerwowo wyłamywać palce.

Wtem poczułaś wielkie dłonie na swoich policzkach i momentalnie podniosłaś wzrok na twarz bruneta. Spostrzegając jego oczy, których spojrzeniem mierzył twoje wargi wyręczyłaś go i przywarłaś nimi do jego ust. Zanurzyłaś palce w jego gęstych włosach, odczuwając ich aksamitność pod opuszkami. Siatkarz mruknął zadowolony, kiedy nieoczekiwanie szarpnęłaś za końcówki jego kosmyków. Zamknął za wami drzwi i zjechał dłońmi na twoje biodra, ujmując je pewnie w dłonie. Przyciągnął cię za nie bliżej siebie, niwelując dzielący wasze ciała dystans. Pogłębił pocałunek, który z delikatnego przerodził się w żarłoczną walkę o dominację, którą ostatecznie wygrał właściciel mieszkania, a ty sięgnęłaś po rąbek jego białej bluzy. Tomek zaśmiał się, kwitując pod nosem twoją niecierpliwość, ale nie protestował, gdy podwinęłaś materiał ubrania ku górze, by po chwili cisnąć nim na drugi koniec salonu. Poczułaś jego ciepłe dłonie sunące po twoich plecach tuż pod bluzką i wzdrygnęłaś się na jego dotyk. Miażdżyłaś swoimi wargami jego, chcąc nasycić głód jego bliskości, którego dotąd nie odczuwałaś. Wzniecił się on dopiero w  momencie, kiedy wasze usta się spotkały.  To jeszcze bardziej utwierdziło cię w przekonaniu, że Tomasz Fornal miał na ciebie wyjątkowo zły, ale jakże niebywały wpływ. Przylgnęłaś nogami do gumki jego dresów, oplatając nimi nagie plecy siatkarza. Zarzuciłaś dłonie na jego szyję i w drodze do sypialni obsypywałaś czułymi pocałunkami jego kark, wysłuchując jęków zadowolenia wydobywających się z jego rozwartych ust oraz obserwując jego drgającą szczękę. Nim spoczęłaś na jego wielkim łóżku postawił cię na panelach, okręcił do siebie plecami i wyrysowywał ustami szlak na twojej skórze, rozpoczynając od szyi. Twoja bluzka opadła obok waszych sylwetek, a mocowanie ze sprzączką stanika zajęło mu mniej niż piętnaście sekund. Po chwili poczułaś w jej miejscu jego ciepłe wargi i rozanielona przymknęłaś powieki. Zwrócił cię do siebie twarzą i uklęknął przed tobą, nagradzając pocałunkami twój płaski brzuch. Wygięłaś się lekko pod wpływem mokrych śladów jakie po sobie pozostawiał, obserwując kątem oka jak rozpina rozporek od twoich spodni i zsuwa je z twoich nóg. Zagryzłaś dolną wargę i rozprawiłaś się z jego dresami. Wasze oczy przesiąknięte dzikością, pożądaniem i żarem spotkały się na jednej linii. Po chwili w jednym momencie zdarliście z siebie strzępki bielizny, która była jedyną granicą dzielącą was od rozkoszy. Przyjemności, za którą wewnątrz siebie tęskniliście. Łaknęliście uczucia, które było wam niesamowicie niezbędne w tym momencie, w tym bełchatowskim mieszkaniu i podczas tej grudniowej nocy. Twoje drobne ciało napierało na materac, a chwilę później przylgnęło do niego męskie, należące do przyjmującego. Wsparł swoje czoło o twoje i przymknął powieki, uśmiechając się przebiegle. Zacisnęłaś dłonie na powierzchni chłodnego prześcieradła, oczekując tego jedynego momentu, tego jedynego ruchu, który wykonać miał właściciel mieszkania. Zachłysnęłaś się powietrzem, kiedy Fornal scalił wasze ciała w jedność. Jego aksamitne wargi napierały na twoje, wyciskając na nich zachłanne pocałunki, a twoje długie paznokcie urozmaicały w szramy jego dobrze zbudowane plecy. Jego wielkie dłonie wodziły po każdym skrawku twojego pokrytego gęsią skórką ciała, chcąc napawać się jego jedwabistością. Wasze ciała obijały się o siebie, poruszając w znajomym tylko wam rytmie. Zanurzeni w całkowitej delektacji aktu cielesnego nie odnotowaliście białego puchu uformowanego w różnorakie kształty, który otulał sobą bełchatowskie ulice po raz pierwszy w dwa tysiące dziewiętnastym roku.

-Co teraz zrobimy?-wymruczał brunet wprost do twojego ucha, tuląc cię do siebie niczym największy skarb.

-Ja byłam wobec ciebie szczera, ale co ty z tym zrobisz to zależy od ciebie.-odparłaś, bawiąc się skrawkiem kołdry.- Wiem jedno. Nie chcę, aby to był nasz ostatni raz.-odchyliłaś głowę do tyłu i spojrzałaś na twarz przyjmującego osnutą światłem ulicznej latarni spod firanki rzęs.

-Co oznacza, że nie chcesz, żeby to był nasz ostatni raz? Kim dla ciebie jestem?-momentalnie odsunął cię od siebie i wsparł głowę na łokciu, utkwiwszy w tobie zaintrygowane spojrzenie.  

-Miłością, w której nie chce się zatracać.-szepnęłaś słabo, spuszczając głowę.

-Żartujesz, prawda?-patrzył na ciebie połyskującymi radośnie oczami.

-Nie, Tomaszu.-uśmiechnęłaś się blado.- Ktoś tutaj zostanie skrzywdzony, ale nic nie poradzę na to, że kocham was oboje. –w twoich oczach zaszkliły się łzy.

***

Uśmiech widniejący na twoich ustach rozrastał się, gdy twoje siwe, błękitne tęczówki sunęły za nagą sylwetką brunetki, która w popłochu przemieszczała się po wnętrzu twojej sypialni, poszukując swoich ubrań. W końcu rzuciła ci przelotne spojrzenie przez ramie, po czym z przebiegłym uśmiechem przesunęła drzwi od twojej szafy i wyłowiła z jej wnętrza białą, reprezentacyjną bluzę. Narzuciła ją na siebie, a ty wykorzystałeś jej skupienie poświęcone na ubieraniu się i zjawiłeś się obok niej. Chwyciłeś w palce suwak od twojego ubrania i wzniosłeś kąciki ust na wyżyny, nawiązując z nią jeden z tych elektryzujących kontaktów wzrokowych. Nachyliłeś się nad nią i otarłeś się wargami o jej usta. Blanka zadowolona twoim posunięciem zarzuciła ci dłonie na szyję, a ty zachichotałeś pod nosem. Nie mogłeś się nasycić takim jej obliczem. Obliczem błogiej, wesołej dziewczyny, która z tyłu głowy nie miała świadomości, iż zdradza swojego chłopaka z jego najlepszym przyjacielem. Zachowywała się jakby na świecie, a przynajmniej w jej życiu obecnie nie było Mateusza Masłowskiego. Jakbyś był tylko ty i ona, co niezmiernie ci się podobało, choć chyba nie powinno, Tomaszu. Jej miodowe tęczówki połyskiwały radośnie, uraczając swoim wzrokiem twoją twarz. Długie, ciemne kaskady opadały swobodnie na plecy, będąc nieco potargane przez twoje dłonie. Skubała zębami płatek dolnej wargi, co jeszcze bardziej potęgowało w tobie łaknienie pocałowania jej.

-Czerwona będzie ci lepiej pasować, słońce.-mruknąłeś niskim głosem, pociągając suwak bluzy ku dołowi.

-Chciałam być twoim aniołem i wybrałam białą.-wzruszyła ramionami, zatrzymując twoją dłoń swoją za nim zdążyłeś dotrzeć do połowy.

-Bez tego nim jesteś.-odparłeś, odgarniając jej niesforny kosmyk za ucho.  

-Tak naprawdę powinnam się smażyć w piekle za to co robię Mateuszowi.-szepnęła, spuszczając głowę, ale zdołałeś odnotować smutek, który wstąpił na jej twarz.

-Proszę, nie myśl o tym.-ująłeś jej twarz w dłonie i musnąłeś wargami jej czoło.- Przywykniemy do tego, a jeżeli on się nie dowie nie zostanie skrzywdzony.

-Tomek, nie obieraj takiego toku myślenia.-wypowiedziała stanowczo.

Rozwierałeś już usta, aby udzielić jej odpowiedzi, ale ostatecznie wydobyło się z nich głębokie westchnięcie, bowiem wasze uszy otuliła melodia sygnalizująca przybycie gościa. Okręciłeś się na pięcie, pozostawiając Wojciechowską samą w sypialni i bez spoglądania w wizjer przekręciłeś kluczyk w zamku, rozwierając drzwi. Lekko oszołomiony przybyciem postaci stojącej za progiem podrapałeś się po głowie i rozmasowywałeś nerwowo kark. Michał był ostatnią osobą, której wizyty mogłeś się spodziewać.

-Witaj Tomuś.-odezwał się jako pierwszy, obdarowując cię delikatnym uśmiechem.- Nie wpuścisz swojego dobrego kumpla?-uniósł pytająco brew, gdy nadal nie otworzyłeś przed nim szerzej drzwi.

-Yyy…Tak, jasne!-odparłeś zadziwiająco szybko, co spowodowało podejrzliwość u Filipa.

Osunąłeś się na bok i modliłeś w myślach, aby Wojciechowska nie zamierzała się zbliżyć w najbliższym czasie do kuchni czy salonu. Twoje błagania zostały jednak odrzucone, bowiem tobie oraz twojemu towarzyszowi ukazała się drobna sylwetka dziewczyny przyodzianej jedynie w twoją klubową koszulkę sięgającą jej do połowy ud. Nieco zawstydzona pociągnęła nerwowo jej materiał ku dołowi jakby to miało pomóc jej w ukryciu większej powierzchni odkrytego ciała, ale na nic się to jednak zdało.

-Tomek? To jest dziewczyna? Prawdziwa? Nie dmuchana jak ostatnio?-rozdziawił usta oniemiały atakujący, naparł na ciebie pociskiem pytań.

-Dmuchana?-niemalże pisnęła krakowianka.

-Nie słuchaj go! Pomylił mnie ze swoim pierdolniętym kumplem!-oświadczyłeś, mierząc Michała groźnym spojrzeniem.-Tak, prawdziwa, Michale.-westchnąłeś, przewracając oczami.

-Miło mi, Michał jestem.- wysunął dłoń w kierunku brunetki.- Cieszę się, że on jednak nie jest gejem, bo już czułem się zagrożony.-wypowiedział z ulgą.

Przyglądałeś się Blance, która zanosiła się głośnym chichotem na słowa jakie opuściły usta Bicka i przelotnie spoglądała w twoim kierunku. Po chwili się opamiętała i pokręciła rozbawiona głową. Cisnęło ci się na język, aby napomknąć, że Wojciechowska to nie twoja dziewczyna, by zapobiec spekulacjom 24-latka, ale wtem wydarzyło się coś, czego się nie spodziewałeś. Wsparty o kuchenną szafkę biodrem przysłuchiwałeś się słowom brunetki, które narodziły chaos w twojej głowie.

-Blanka, dziewczyna Tomka.-rzekła, ściskając dłoń twojego przyjaciela i obdarzając go lekkim uśmiechem.

***

Przymknęłaś powieki według zalecenia Masłowskiego wyszeptanego ci do ucha i uśmiechałaś się błogo pod nosem, gdy jego wielkie dłonie ślamazarnymi ruchami raz po raz muskały skórę twoich pleców. Wydałaś z siebie pomruk zadowolenia i upiłaś niewielki łyk schłodzonego szampana z wysokiego kieliszka. Poczułaś niewielki ruch w sferze swoich bioder, na których spoczywał libero, ale nie przejęłaś się tym. Było ci zbyt sielankowo. Maślak przykucnął przy twojej twarzy i otarł brzeg truskawki zamoczonej w czekoladzie o twoją dolną wargę. Zadarłaś momentalnie powieki ku górze i pokręciłaś z niedowierzaniem głową. 3 grudnia 2019 roku był dniem, w którym Mateusz Masłowski był dla ciebie zbyt dobry, za miłosierny. Wgryzłaś się w owoc i przejęłaś od chłopaka naczynie wypełnione tą słodkością, aby mógł kontynuować masaż. Pochłaniałaś masowe ilości truskawek oblanych słodkim płynem i toczyłaś refleksje nad tym co jeszcze przygotował 22-latek. Ten jakby posiadał zdolność telepatii nakazał ci naciągnąć na siebie bluzkę i usiąść na kanapie obok.

-Co powiesz na basen, a później wizytę w prawdziwym spa?-przechylił głowę, spoglądając na ciebie niepewnie.

-Jesteś najlepszym chłopakiem na ziemi.-pisnęłaś uradowana, oplatając ramionami jego szyję i wskakując mu na uda.

-Czyli to oznacza, że się cieszysz, tak?-zachichotał pod nosem, skracając przelotny pocałunek z twoich ust.

Przywarłaś ustami do jego warg, uznając to za doskonałą odpowiedź na jego pytanie, co oczywiście przypadło mu do gustu. Chwilę później przyodziana w czerwony strój kąpielowy dryfowałaś na powierzchni wody największego basenu, rozkoszując się jego zadziwiająco ciepłą temperaturą. W pobliżu ciebie przemieszczał się Mateusz, nie kryjąc dumy ze swojego pomysłu, którym nadal byłaś zachwycona. Oplotłaś dłońmi jego kark i przywarłaś do niego ciałem, krzyżując łydki za jego plecami.

-Dziękuję, kochanie.-szepnęłaś, spoglądając mu głęboko w oczy.

-Wszystkiego najlepszego, skarbie.-wypowiedział pełnym ciepła głosem, scalając wasze wargi.


                                                                                                                                 ✭✭✭

Hello! ^^
Tym razem góra przyszła do Mahometa, czyli Blanka przybyła do Tomka i ta wizyta chyba skomplikowała wszystko jeszcze bardziej, nie mówiąc o niezapowiedzianych odwiedzinach Bicka :D No, ale by nie było zbyt dramatycznie są i urodziny Blanki, które pokazują jak bardzo Mateusz ją kocha i o nią dba ;3 Zagłębiamy się coraz bardziej w tą historię i uwierzcie mi, ale będzie naprawdę ciekawie :D Ja już znam rozwikłanie ich losów, ale Wy niebawem także ją poznacie ;D Cieszy mnie niebywale występ Tomka, który teraz spisał się zdecydowanie lepiej niż w meczu z Australią :D Oby tak dalej! Może i dziś była przegrana, ale nie było aż tak źle ;)  Całuję i do zobaczenia w weekend ;* ( może jak ktoś mnie ubłaga to szybciej, bo rozdziały do 27 są napisane  XD)