czwartek, 28 lutego 2019

Drugi


      Narzuciłaś na siebie jego czarną  bluzę z Jordana, podciągając suwak aż pod samą szyję. Przymknęłaś powieki, wdychając do nozdrzy zapach jakim przesiąknięte było ubranie. Z nikłym uśmiechem na ustach kołysałaś biodrami do utworu wydobywającego się  z  twojego niezawodnego białego Huaweia i pierwsze co się  zdecydowałaś uczynić w centrum mieszkania to przyrządzić kawę dla ciebie oraz twojego przybysza. W duszy dziękowałaś Kozubowi, który podarował ci na 20-ste urodziny ekspres, z którego wylewnie korzystałaś, a szczególnie podczas piątkowych wieczorów, gdy zdarzyło ci się  nadrabiać materiał z poprzedniego weekendu zajęć, aby przygotować się do kolejnego wypełnionego szkoleniem się  w kierunku psychologa. Dzięki swojej przyszłej pracy potrafiłaś wysłuchać Mateusza w każdej sprawie i pomóc mu radzić sobie z targającymi nim emocjami, gdy jego zespół ponosił porażki długą serią. Doskonale pamiętałaś jak cieszyłaś się, gdy po raz pierwszy się przed tobą otworzył. Nastąpiło to po przegranym boju z Jastrzębskim Węglem o piątą lokatę ubiegłego sezonu. Wyciągnęłaś go wówczas do twojej ulubionej kawiarni w centrum miasta, ale widząc jego kamienny wyraz twarzy uznałaś, że przyda mu się coś zdecydowanie mocniejszego i faktycznie, kiedy tylko upił kilka łyków drinka jego usta jakby zostały odkluczone i wypuszczały słowa z zadziwiającą szybkością, jakby zabrano mu możliwość  mówienia na rok czy dwa lata. Po powrocie do zacisza jego rzeszowskiego mieszkania, które wynajął w tajemnicy przed rodzicami, abyście mieli odrobinę prywatności głaskałaś dłonią jego miękkie włosy i co jakiś czas obdarowywałaś jego spierzchnięte usta czułymi pocałunkami, chcąc odciągnąć go myślami od polegnięcia w rzeszowskim Podpromiu. Mimowolnie kąciki twoich ust wydęły się ku górze na te obrazy przywołane przez twój umysł. Nigdy nie byłaś jakaś przesadnie sentymentalna, ale jeżeli chodziło o siatkarza, który przyszedł na świat trzynastego czerwca to było zupełnie inaczej. Ktoś mógł cię  wyrwać z łóżka w środku nocy, przerywając wędrówkę po krainie Morfeusza, a ty mogłaś mu wyśpiewać wszystko jak zawodowy wokalista. Datę  pierwszego spotkania, datę  pierwszej randki, jego numer telefonu, datę  pierwszego pocałunku, datę  nocy inaugurującej wasze namiętne uniesienia. Mogłaś to wyrecytować niczym cały alfabet, niczym tekst słuchanej od tygodni piosenki, na którą złapałaś przysłowiową  „zajawkę”. W pewien sposób byłaś z tego dumna. A przede wszystkim byłaś dumna z niego. Zawodnika Asseco Resovii Rzeszów, w którego słowniku nie istniało takie pojęcie jak przeszkoda. Już niejednokrotnie drżałaś przed telewizorem czy też za samymi bandami boiska, obserwując jego heroiczną postawę, gdy lądował za banerami reklamowymi. Gdy się  za nimi znajdował twoje serce biło znacznie szybciej niż podczas nie jednej namiętnej nocy jaką z nim przeżyłaś. Wykonywałaś okrężne ruchy łyżeczką, obijając się  nią o ścianki wysokiej szklanki. Oblizałaś ją  i zaśmiałaś się  dźwięcznie na krajobraz jaki się  przed tobą rozciągnął. Masłowski prezentował się  jakby przechodził kaca kategorii piątej a może i nawet dziesiątej, a przecież jedynym spożytym przez was alkoholem ostatniej nocy był kolorowy drink przygotowany przez niego samego. Ty czułaś się wyśmienicie po wczorajszych rozkoszach płynących z  przenocowania go. Przeczesywał smukłymi palcami włosy, przekraczając próg kuchni z grymasem na opalonej twarzy. Jego ciało okryte było jedynie bokserkami, których wczoraj tak śpiesznie chciałaś się  pozbyć , dzięki czemu mogłaś od samego poranka sycić oczy widokami jego coraz bardziej nabierającego mięśni torsu. Opadł z hukiem na krzesło przy niewielkim stole i podparł głowę na ramieniu utkwiwszy wzrok w twojej sylwetce.

-A ty co? Wlałeś sobie za dużo wódki do drinka?-zagadałaś, nie mogąc przejść obojętnie wobec jego stanu.

Posłał ci jedynie lodowate spojrzenie, ale momentalnie przeistoczyło się  ono w bardziej przyjazne, gdy przed jego skromną osobą  postawiłaś kubek z czarną jak smoła cieczą. Momentalnie poderwał się  do pozycji stojącej i oplótł ramiona wokół twojego pasa, przylegając do ciebie plecami. Musnął w podzięce ustami twój policzek, a ty skrzywiłaś się delikatnie, gdy swoim zarostem podrażnił go delikatnie. Wywróciłaś podirytowana oczami, gdy z diabelskim błyskiem w oku potarł swoją twarzą o twój policzek, tym samym wywołując u ciebie przeszywające twoją delikatną skórę nieprzyjemne uczucie pieczenia.

-Maślak, do cholery! Wiesz, że tego nie znoszę!-podniosłaś ton, patrząc na niego wymownie.

-Musiałem się  jakoś odwdzięczyć za twoje piękne powitanie. –kąciki jego ust musnęły wyżyny.

-Nienawidzę cię. –burknęłaś ze splecionymi na piersiach ramionami.

-Ach, tak?-wychrypiał do twojego ucha.

Jego wargi spoczęły na twoim karku, a ty pośpiesznie chwyciłaś się  krawędzi stołu, aby nie upaść pod wpływem tej niespodziewanej pieszczoty jaką cię obdarował. Wzdrygnęłaś się na pierwszy kontakt jego warg z twoją skórą, a twoje kolana momentalnie zmiękły, zmysły się  wyostrzyły. Nie zamierzałaś mu tak łatwo ulec, ale twoje ciało było zbyt słabe. Przymknęłaś powieki i westchnęłaś głęboko. Nawet nie zauważyłaś, kiedy libero ujął w swoje dłonie twoje pośladki, a twoje łydki skrzyżował za plecami, odrywając cię od podłoża. Upuścił cię  delikatnie na kant stołu, a ty zadarłaś na niego spojrzenie, kręcąc z niedowierzaniem głową.

-Kawa ci wystygnie.- spostrzegłaś trafnie.

-Zrobię  sobie nową.-odparł, chwytając za suwak swojej bluzy, która pokrywała twoje ciało.

-Nie ma tak dobrze, Masłowski.-pogroziłaś mu palcem i zeskoczyłaś z drewnianego mebla.- Zbieraj się.  Z tego co wiem lekko po południu masz zarezerwowany kort.-oświadczyłaś z lekkim uśmiechem.-Dawno cię  w tenisa nie pokonałam. – dopiłaś swój kofeinowy napój do końca.

-Ho ho!  Nawet nie licz, że to się  zmieni, maleńka.-rzekł pewny siebie.


***

Oparty nonszalancko o ogrodzenie kortu przyglądałeś się  jak szeroki uśmiech rozświetla kuszące usta brunetki, gdy na horyzoncie pojawił się  rozgrywający. Momentalnie oplotła ramionami jego klatkę piersiową i skryła twarz przy materiale jego koszulki. Łukasz uraczył cię  jedynie roześmianym spojrzeniem i przytulił do siebie mocno twoją dziewczynę, która najwidoczniej zdążyła się  za nim porządnie stęsknić.  To głównie dzięki niemu ją  poznałeś, dlatego nie urządzałeś im wyrzutów o zbyt wylewne powitanie. Nie miałeś  najmniejszych powodów do zazdrości o ich relację. Nie jednokrotnie także słyszałeś z ust bruneta jak Aneta, z którą się  przyjaźnił opowiadała mu o tym jak Wojciechowska wielokrotnie podkreślała ważną  rolę  jaką  Grabowska odegrała w waszej obecnej relacji. To głównie ona przekonywała twoją ukochaną do kolejnej okazji zobaczenia się  z tobą  twarzą w twarz po tym feralnym wypadku jaki miał miejsce w Piekiełku. Studentka psychologii była niezwykle zaparta i nie miała najmniejszej ochoty na oglądanie cię  po tym jak zwyzywałeś ją solidnie przy zgrai ludzi. Ty jednak nie odpuszczałeś  i zabiegałeś o nią. Od samego początku było w niej coś co cię  urzekło.  Może to ten urok osobisty, który niezaprzeczalnie posiadała, a może temperament o jakim dała znać już podczas tej sytuacji w klubie. Nie potrafiłeś przejść obok niej obojętnie.  Nie potrafiłeś się pogodzić z myślą, że to jedna z tych osób, na które napotykasz się  raz, a później już nie jest ci dane ich spotkać. Dzięki Kozubowi zdobyłeś jej numer telefonu i tak rozpoczęły się  twoje zaloty, zmagania, aby ją zdobyć, oczarować, rozkochać, uwieść. Na twoje szczęście Mateuszu udało ci się to. Otrzymałeś uderzenie piłką w ramie i natychmiast powróciłeś duchem do siatkarza oraz dziewczyny. Posłałeś im łagodny uśmiech, aby nie dać poznać, że odpłynąłeś statkiem myśli gdzieś daleko od Rzeszowa, choć oni to zauważyli i mocniej ścisnąłeś dłoń  na rakiecie. Widziałeś jak Blanka odrzuca pukle ciemnych włosów związane w kucyku za plecy i okręca się  na pięcie, odchodząc od Uksiego , który miał dzisiaj wam towarzyszyć na korcie i pełnić rolę  sędziego. Rozwarłeś lekko usta, gdy ponownie zdecydowała się usunąć  włosy z twarzy i mimowolnie uśmiechnąłeś się  na ten gest. Była piękna, a skąpana promykami marcowego słońca jeszcze piękniejsza. Jej ciemniejsza karnacja idealnie współgrała z długimi, ciemnobrązowymi włosami sięgającymi troszkę za ramiona, a miodowe, złociste oczy emanowały taką energią, radością jakiej w życiu jeszcze nie widziałeś u żadnej innej osoby. Usta miała pełne, zawsze w odcieniu słabego różu okazyjnie krwistej czerwieni, ale jakże aksamitne i uzależniające. Na skutek dużego czasu jaki poświęcała bieganiu na dystansie wiosny i lata oraz ćwiartki jesieni posiadała wyrzeźbione, długie nogi, bowiem jej wzrost o jeden centymetr przekraczał metr siedemdziesiąt, ale niejednokrotnie wspinała się na palce, by skraść pocałunek z twoich ust. Jej brzuch zachwycał płaskością, a wcięcie w talii było niemalże idealne. Jednak najbardziej przez ciebie lubianą cechą w jej wyglądzie były kobiece atuty, które teraz uwydatniały przylegające spodenki oraz dopasowany krótki top. Nie raz przekonałeś się o jędrności jej pośladek czy biustu, który rozmiarem przyciągał wzrok nie jednego mężczyzny.  

-Przecież to jest niemożliwe, panie sędzio! Tam był aut!-wydzierałeś się oburzony, spoglądając ukradkiem na dumną twarz brunetki.

-Słuchaj no Masłowski. Proszę mi tu nie pierdolić, bo ja ślepy jeszcze nie jestem. –rzucił rozgrywający miejscowego klubu, posyłając oczko twojej partnerce.

-Widziałem!

-No i co z tego, że widziałeś? Po to masz oczy.

-Czym cię przekupiła?

-Niczym.

-A tak serio?

-Ptysiem. –przyznał się Kozub.

-Tylko jednym?- zadarłeś zdziwiony brwi.

- To i tak zdecydowanie za dużo kalorii.-odpowiedziała ci Wojciechowska.

-Ależ ja posiadam sposób na doskonałe spalanie kalorii i nie są to treningi u Cretu.-objąłeś ramieniem Blankę, uśmiechając się do niej porozumiewawczo.-Tobie jednak Pusia nie wróżę szybkiego odnalezienia takiego sposobu, a raczej chętnej do niego.

-Pójdę do burdelu i każda będzie chętna.-wzruszył ramionami rozgrywający.

Cała wasza trójka parsknęła głośnym śmiechem.

-Matko! Demoralizujesz mi kumpla!-zarzuciła ci 20-latka i uderzyła z pięści w ramie.

- Nie muszę. Kowalski już to zrobił w Będzinie.-zaśmiałeś się.

✭✭✭

Witam! ^^
Na miły i mam nadzieję udany początek weekendu dla Was wrzucam kolejną część losów Blanki i Mateusza, ale niebawem grono bohaterów się powiększy ;) Oczekujcie cierpliwie! Na razie jest błogo, sielankowo, ale kiedy czar przyśnie... Ten rozdział jest trochę taki o niczym, ale jeśli mnie już znacznie od dłuższego czasu z wcześniejszych historii to wiecie, że dopiero się rozkręcam i tu się jeszcze sporo zadzieje! Gwarantuje Wam to! :D Całuję i do zobaczenia w kolejnym tygodniu ;* 
PS: Proszę dajcie cynk w komentarzu czy się Wam podoba czy nie :3

piątek, 22 lutego 2019

Pierwszy


   Przebiegłaś wzrokiem po sporych rozmiarów zegarze i wystukiwałaś palcami o blat lady rozbrzmiewający w głowie rytm. Posłałaś nikły uśmiech w kierunku pracującej razem z tobą Anety, która rozkładała towar na półkach czy dodawała elementy nowej dostawy  na odpowiednie wieszaki. Omiotłaś wzrokiem wnętrze lokalu odzieżowego i nie odnotowując żywej duszy po za obecną tutaj przyjaciółką oraz tobą ulotniłaś się na zaplecze, aby dogodzić swoim kubkom smakowym i spełnić ich największe na obecny moment oczekiwanie. Pokryłaś czarny proszek strumieniem wrzącej wody, obserwując jak substancje łączą się w jedność, wzdrygając się na myśl o wyrazistym smaku kawy, którą popijać rano uwielbiał twój partner. Ty zdecydowanie gustowałaś w delikatniejszej, subtelniejszej odsłonie tego działającego cuda napoju. Wręczyłaś kubek z naniesionymi na nim barwami rzeszowskiego klubu siatkarskiego oraz jego logiem szatynce i  nim się obejrzałaś upijałaś z wysokiej szklanki Latte Macchiato z syropem karmelowym na samym szczycie.  

-Pewnie już nie możesz się doczekać, aż zobaczysz tego szajbusa.- skwitowała z chichotem Grabowska, rozkoszując się wyrazistym smakiem gorącej cieczy.

-Jak ty mnie dobrze znasz.-kiwnęłaś głową ze śmiechem, ścierając opuszkiem kciuka piankę usytuowaną nad twoją górną wargą.

-Nie myślałaś o wspólnym zamieszkaniu? Przecież jesteście razem już ponad rok.-usłyszałaś zza zaplecza, gdzie szatynka powędrowała, aby oczyścić naczynia po skonsumowaniu kofeinowej rozkoszy.

-Jest nam dobrze jak jest.-wzruszyłaś ramionami, zauważając w myślach, że libero jakoś nigdy nie poruszył tematu przeniesienia się do jego mieszkania. 

-Naprawdę?-uniosła pytająco brwi 20-latka.- Chcę mu się jeździć do ciebie dwie godzinki albo odwrotnie?

-Widocznie tak, skoro nie narzeka. - parsknęłaś nieco rozbawiona już napieraniem przyjaciółki na ten temat.

-Pomyśleć, że to przez mnie się poznaliście, gołąbeczki!-zapiszczała uradowana.

Z twojego gardła wydobył się błogi śmiech spowodowany słowami jakie opuściły jej usta. Westchnęłaś rozmarzona, opierając głowę na ramieniu i wykonałaś wędrówkę do przeszłości, czując jak odżywają w tobie wspomnienia tej pamiętnej czerwcowej, skwarnej nocy. Tak wiele zawdzięczałaś Anecie. Gdyby nie jej nieoczekiwane zjawienie się w twoim skromnym mieszkaniu i zarzucenie, że masz jej towarzyszyć podczas imprezy w klubie, na którą wybierał się jej ulubiony siatkarz, nie zawitałabyś do rzeszowskiego, najpopularniejszego klubu. Wciągnięta w wir zabawy podskakiwałaś energicznie wśród sporej gromady młodych ludzi, aby po chwili podążając w kierunku baru, przy którym Aneta niby przypadkiem napotkała na swojej drodze młodego rozgrywającego. Bujając biodrami na boki przemieszczałaś się pomiędzy tłumami spragnionych szaleństwa na parkiecie ludzi, aż w końcu dotarłaś do obranego celu. Faktycznie na wysokim krześle obok ubranej w czerwoną sukienkę dziewczyny spoczywał Łukasz, który kupił serce młodszej od niego towarzyszki już jakiś czas temu.

-Gdzieś tu powinien być mój przyjaciel, ale na razie to rozpłynął się w powietrzu jak to ma zwyczaj w takich miejscach.-oświadczył Kozub, drapiąc się po głowie zmieszany i wykonując coś na kształt nieśmiałego uśmiechu w kierunku waszej dwójki.

-No problem. Mamy czas.-zaśmiałaś się, aby rozluźnić mężczyznę.- Ja wezmę piwo i skocze do naszej loży. Jak coś wiesz gdzie mnie szukać.-mruknęłaś w  kierunku przyjaciółki, puszczając jej porozumiewawcze oczko.

Skinęła jedynie głową i ponownie utkwiła spojrzenie w Łukaszu, który nieco speszony jej wzrokiem zaczął przyglądać się chmielowemu trunkowi. Pokręciłaś z niedowierzaniem głową nad jego postawą, zanosząc się śmiechem i chwyciłaś w dłoń kufel piwa, który przygotował dla ciebie barman.

-To jest właśnie Maślak.-oznajmił rzeszowianin, wskazując wielką dłonią na osobę za twoimi plecami.

Nim jednak dokończył swoją wypowiedź zdołałaś okręcić się na pięcie i uderzyć szklanym naczyniem w jego nieskazitelnie białą koszulkę, która teraz w znacznym stopniu była wilgotna i posiadała sporych rozmiarów plamę. Miałaś ochotę zapaść się pod ziemie. W tym momencie żałowałaś, że nie jesteś czarodziejką, która za pstryknięciem dwóch palców może teleportować się do wybranego przez nią miejsca. Nie miałaś odwagi zadrzeć głowy ku górze i spojrzeć na twarz poszkodowanego przez ciebie mężczyzny. Słyszałaś przeszywający twoje uszy śmiech przyjaciela domniemanego chłopaka oraz odgłosy rozbawienia pochodzące z gardła twojej przyjaciółki. Ta chwila wydawała ci się niemiłosiernie długa, choć w rzeczywistości trwała tylko kilka sekund.

-I co narobiłaś cholerna idiotko?! Jak ja mam teraz się tego do kurwy nędzy pozbyć?! Ja pierdolę! Jak nie umiesz utrzymać kufla w ręce to się najlepiej nie bierz za picie! –wydzierała się na ciebie twoja ofiara.-Pierdolona kretynka.-mruknął pod nosem.

Zacisnęłaś dłonie w piąstki i przymknęłaś powieki, licząc szeptem do dziesięciu. Chciałaś zapanować nad napinającymi się gwałtownie mięśniami w twoim ciele oraz nad gniewem, który wypełnił twój krwiobieg, powodując szybszy przepływ szkarłatnej cieczy w twoich żyłach. Doskonale zdawałaś sobie sprawę z tego, że powinnaś uważać, ale reakcja poszkodowanego na ten przypadkowy incydent była zbyt wyolbrzymiona. Czułaś się tak jakby rolę się zamieniły. Jakbyś to ty była ofiarą tej sytuacji. Jego wrzaski zdecydowanie nie przeszły obojętnie wobec tłumu ludzi, których oczy zostały utkwione w waszej dwójce, a tobie było najzwyczajniej w świecie wstyd jakbyś co najmniej została rozebrana przed tysiącami ludzi.

-Nabrzmiały kutas.-warknęłaś, gdy twoja dłoń zerknęła się z ogromną siłą z jego policzkiem.

W duchu dziękowałaś sobie, że zdecydowałaś się na trzynastocentymetrowe, czarne szpilki. To im zawdzięczałaś niemalże znikomą różnice wzrostową pomiędzy tobą a brunetem, co pozwoliło ci na wykonanie ciosu, który spoczął na jego twarzy. Poczułaś przypływ cholernej pewności siebie i uśmiechnęłaś się słodko w kierunku ofiary tego zdarzenia, po czym zwróciłaś głowę w kierunku twojej kumpeli oraz jej towarzysza. Szok malujący się na ich twarzach powodował, że byłaś z siebie dumna, że zalała cię fala zadowolenia z twojego posunięcia. Wyglądali naprawdę epicko, trwając w otępieniu. Upiłaś ostatki schłodzonego alkoholu i odstawiłaś naczynie na blat lady, następnie wyruszając przed siebie, w stronę wyjścia z lokalu.


***

Wyłoniłaś się zza lady, pałaszując wzrokiem wysoką sylwetkę chłopaka, która nagle mignęła ci w wejściu do sklepu. Poderwałaś się do biegu i chwilę później oplatałaś dłońmi szyję rzeszowskiego zawodnika, przylegając do jego smukłego ciała. Mateusz zanosił się beztroskim chichotem na twoją reakcję spowodowaną jego widokiem i ujął w dłonie twoje pośladki, przyciągając cię jeszcze bliżej. Przymknęłaś powieki i delektowałaś się w pełni jego bliskością, obecnością. W nozdrzach wirowała ci intensywna woń jego perfum, a jego ciepły oddech owiewał skórę twojego karku, powodując nawiedzające twój kręgosłup dreszcze. Każdy punkt twojego ciała radował się jego pojawieniem w krakowskiej galerii. Serce obijało się o mostek, łomocząc jak szalone, a oddech jakby ustał w pucach, gdy jego smukłe palce musnęły przelotnie skrawek twojego ciała pod cienkim materiałem koszulki. Uśmiechał się do ciebie szelmowsko, a ty już wiedziałaś co tkwi w zakamarkach jego umysłu, o czym marzył, pokonując te niespełna sto siedemdziesiąt kilometrów. Ujęłaś jego twarz w drobne dłonie i przypieczętowałaś wasze przywitanie złączeniem waszych warg. Wycisnęłaś na jego ustach o posmaku Coca-Coli solidny, długi pocałunek, na który on zamruczał rozanielony i wydostałaś się z jego szczelnych objęć, aby zgarnąć swoje rzeczy z zaplecza.

-Poczekaj, wezmę rzeczy.-obwieściłaś.

-Tylko nie roznieście łóżka w sypialni.-zaśmiała się Aneta, która także zakończyła na dziś swoją prace.

-Skąd wiesz, że będziemy to robić?-parsknęłaś, kręcąc z rozbawieniem głową.

-Nie udawaj, że nie widzisz tego wygłodniałego wzroku.-szepnęła wprost do twojego ucha przed opuszczeniem sklepu.

Posłałaś jej jedynie roześmiane spojrzenie i pomachałaś na pożegnanie. Wykonałaś szereg tradycyjnych czynności przed zamknięciem butiku i w końcu przystanęłaś przy boku siatkarza. Obserwowałaś jak splata wasze palce ze sobą, a następnie pociąga cię w kierunku wyjścia z centrum handlowego. Przez pokonywany do jego samochodu dystans nie odezwałaś się ani słowem. On także tego nie uczynił, ale nie była to cisza pokroju tych niezręcznych, ciężkich. Wystarczyły krótkie spojrzenia jakimi szczyciliście się co jakiś czas czy pocieranie delikatnie swoich dłoni. Dopiero, gdy zatrzymałaś się przy jego Toyocie pchnął cię mocno na jej karoserię i wpił się łapczywie w twoje kuszące go odcieniem czerwieni wargi, układając dłonie po obu stronach twoich bioder. Uniemożliwił ci tym samym ucieczkę, ale ty wcale nie miałaś zamiaru z niej skorzystać. Z przyjemnością odwzajemniałaś namiętne pocałunki Masłowskiego, drażniąc jego podniebienie swoim językiem. Po kilku minutach odsunął się od ciebie i oparł swoje czoło o twoje, prześwietlając cię na wylot błękitnymi tęczówkami. Wzdrygnęłaś się na ciarki jakimi obsypane zostało twoje drobne ciało na skutek wzroku chłopaka.

-Tęskniłem. –wymruczał cicho.

-Czekałam, aż w końcu to powiesz. –przyznałaś, odsłaniając przed nim swoje śnieżnobiałe perełki.

-A ty?

-Ja..- zaczęłaś się jąkać.-Ja cię kocham.-rzekłaś, podziwiając blask, który narodził się w jego oczach po tych słowach.

-Ja ciebie bardziej.-przedrzeźniał cię. – A teraz wskakuj, bo noc krótka, a trzeba ją dobrze spożytkować!-posłał ci porozumiewawczy uśmiech, a płomień w jego oczach nie zwiastował nic dobrego, gdy otwierał przed tobą drzwi od strony pasażera.

-Aneta miała rację!

-Oj, no przecież żartuję.

Piętnaście minut później przekręcałaś kluczyk w zamku drzwi, za którymi kryło się twoje skromne czterdzieści pięć metrów. Mateusz jak przystało na dżentelmena przepuścił cię w wejściu, ale ty doskonale wiedziałaś, że uczynił to tylko po to by popatrzeć na twoje pośladki kołyszące się na boki. Uśmiechnęłaś się pod nosem na tą myśl, bo lubiłaś go takim jakim jest. Kochałaś go z tym wrodzonym zboczeniem. Potargałaś jego włosy dłonią i udałaś się do kuchni, aby przyrządzić wam coś do picia. Znienacka zostałaś jednak zgarnięta z podłoża i spoczywałaś na jego rękach, przypatrując się jego twarzy z pytającym wyrazem swojej.

-Jesteś pewnie padnięta, więc wynocha mi stąd i ani mi się waż ruszać z kanapy ruchliwa pchełko.-ułożył cię starannie na sofie w salonie, a sam ulotnił się do pomieszczenia, w którym przed chwilą jeszcze byłaś.

-Nie nazywaj mnie tak, maślanka.-odburknęłaś, splatając ramiona na klatce piersiowej, czego on nie mógł zobaczyć.

-Jeszcze raz ci to wytłumaczę, złotko. Maślanka ma chuj wspólnego z moim nazwiskiem, a gdybyś zapomniała nazywam się Mateusz Masłowski. –podkreślił podirytowany.

-Oj, już się tak nie denerwuj, Masi.

-O to zdrobnienie brzmi zdecydowanie lepiej i słodziutko!

Wnętrze twojego mieszkania przeszył twój śmiech, do którego po chwili przyłączył się także Maślak. Podstawił przed tobą tackę z dwoma szklankami oraz talerz z makaronem połączonym z kurczakiem i warzywami. Popatrzyłaś na niego z wdzięcznością i zabrałaś się za spożywanie posiłku jaki pełnił u ciebie rolę późnego obiadu, a raczej obiadokolacji. Odnotowałaś w głowie, że nawet nie słyszałaś odgłosów jego pichcenia w kuchni i pokiwałaś z uznaniem głową nad jego zachowaniem niczym ninja. Sięgnęłaś po szklane naczynie, przyglądając się uważnie jego kolorowej barwie i pochłonęłaś niewielki łyk za pomocą szklanki.

-To jest pyszne!-wykrzyknęłaś rozanielona.

-Mateusz Masłowski mistrz drinków.-poruszył znacząco brwiami.

Chwycił w dłoń swojego i także zwilżył nim spierzchnięte gardło. Zgarnął ze stolika twój telefon i zmarszczył brwi, skupiając całą swoją uwagę na tym dla niego wiadomym obiekcie. Potarł brodę, odgrywając myśliciela i popatrzył na ciebie dzisiaj po raz kolejny z tym szatańskim błyskiem w oku.    

-Czekaj, czekaj…Czyli dzisiaj możemy się starać o małego Masłowskiego!-sprawiał wrażenie jakby go nagle olśniło.

-Mateusz!-skarciłaś go, próbując wyrwać mu komórkę.

-Masz dzisiaj dni płodne. Losu nie oszukasz.-oświadczył z powagą.

-Jesteś bez mózgu. Natury nie oszukasz.-przedrzeźniłaś go, obserwując jak burzy się niczym dziecko, które nie otrzymało ukochanej zabawki.

-I tak mnie kochasz.-wystawił ci język.

Odpowiedziałaś mu promiennym uśmiechem i wdrapałaś się na jego uda, ściskając mocno jego barki. Wasze spojrzenia spotkały się na jednej linii, a jego wpadające niemalże w szarość błękitne tęczówki hipnotyzowały mocniej niż zazwyczaj. Żyły swoim życiem, połyskując niczym gwiazdy na niebie złączone z lśnieniem diamentów. Twój wzrok padł na jego usta, a on doskonale odczytał ten sygnał i zespawał twoje wargi z własnymi. Odnalazły one własny rytm, a jego smukłe dłonie rozpoczęły wędrówkę po twoim ciele. Chwilę później zdarta została z ciebie bluzka, a pięknym za nadobne odwdzięczyłaś się Masłowskiemu, nie pozostając mu dłużna. Twoje palce zaszczycały uwagą każdy mięsień libero na torsie, a jego usta pieściły każdy zakamarek twojej górnej partii ciała ze szczególnym uwzględnieniem piersi. Runęłaś na kanapę przygnieciona ciężarem jego sylwetki. Jego ciało stykało się z twoim, a pomiędzy nimi płonął żywy ogień, choć nie doszło jeszcze do ostatecznego aktu. Jego chłodne dłonie sprawiały, że co rusz atakowały cię dreszcze. Nie byłaś w stanie zlekceważyć przechodzących między wami prądów i jego rozedrganych kącików ust. Zbeształaś go, kiedy uraczył kilkoma sinymi śladami skórę twojej szyi. Masłowski jedynie uśmiechnął się łobuzersko i obrysował ustami twoją szczękę, czym momentalnie cię udobruchał. Nim spostrzegłaś strzępki twojej ulubionej bielizny spoczywały na podłodze obok waszych ubrań, a ty nie miałaś czasu nad nimi ubolewać, bowiem z zakleszczonymi o pas mistrza świata juniorów nogami doznawałaś ekstazy. Wyginałaś się pod wpływem jego ruchów, wznosząc wyżej spragnione większej rozkoszy biodra, dając mu tym samym znak, aby wspiął się na wyżyny swoich możliwości. Złączył wasze dłonie, następnie zespawał ze sobą wasze usta i posłuchał. Po chwili przeszywający nieskazitelną ciszę krzyk było zapewne słychać aż do samego zwieńczenia budynku, w którym znajdowała się twoja kawalerka. Masłowski zastygł nad twoją twarzą i uśmiechnął się błogo, skradając delikatny pocałunek z twoich ust.

-Byłaś boska.-wydyszał, opadając obok ciebie i cisnąć się, aby wasza dwójka zmieściła się na sofie.

-Ty nie gorszy.-mruknęłaś z pokerową twarzą, ale kiedy wasze spojrzenia się spotkały nie wytrzymałaś i uśmiechnęłaś się łagodnie.


 ✭✭✭

  
Cześć! 
Przyznajcie się teraz, bo zżera mnie ciekawość, jak przypuszczałyście w prologu? Który z chłopaków był tam przedstawiony? :D Jak widzicie dzisiaj to Mateusz  pełni rolę chłopaka Blanki i wywiązuje się z niej chyba najlepiej jak może ;) Na razie wszystko się układa, ale niebawem czar pryśnie... A gdyby któraś z Was nie zauważyła to prolog i pierwsza część są pisane z perspektywy czasu  :3 Co myślicie o takim wydaniu Masłowskiego jakie przedstawiłam? Mi osobiście podoba się jak go wykreowała, zobaczymy jak mi to wyjdzie z Fornalem :D Ogólnie jestem bardzo zadowolona z tego wyżej i mam nadzieje, że podtrzymam taki dobry poziom w kolejnych częściach, ale to nie mi oceniać czy podołałam, a Wam, więc czekam na opinię na dole ^^ Przypominam, że można komentować też anonimowo ;) Całuję i do zobaczenia w przyszłym tygodniu! ;* ( Publikacje będą raz w tygodniu, może jak będę miała dobra passę w pisaniu dwa razy ;) Zobaczymy!)
PS: Dziękuję za tak miłe przyjęcie tej historii! <3

wtorek, 19 lutego 2019

Prolog


Zadarłaś głowę ku górze i napotkałaś na swojej drodze te piękne, przesiąknięte błękitem tęczówki, w których niejednokrotnie zdarzało ci się zanurzyć, aby później tonąć w nich przez długie minuty, a nawet godziny. Co najlepsze ich właściciel nie miał ku temu nic przeciwko. Trwaliście tak powiązani niewiążącym, niemęczącym kontaktem wzrokowym jakby wasze oczy przedstawiały otchłań waszych osobowości, jakbyście za kilka sekund mieli się pożegnać, jednak nie tym razem. Siatkarz w swoim napiętym grafiku odnalazł sporą  ilość  wolnego czasu, wpisując w tą rubrykę twoje imię i zarezerwował całą noc na spędzenie jej w twojej sypialni i tym samym w twoim doborowym towarzystwie, a tobie jak najbardziej to odpowiadało. Wyciągnął smukłą dłoń  w twoim kierunku i opuszkami palców mknął po nawilżonym, lekko zaróżowionym policzku. Kątem oka odprowadzałaś jego ruchy, nie spuszczając wzroku z jego oświetlonej przez blask księżyca przystojnej twarzy. W nieskazitelnej, mistycznej wręcz ciszy dało się  zarejestrować rozlegający odgłos wnoszących się  kącików ust,  które należały do niego. Podziwiałaś z zapartym tchem biel jego uśmiechu, wdychając zapach mięty opuszczający jego gardło z każdym  płytkim oddechem, który był już tradycją, gdy spoczywałaś obok. Czułaś narastające skrępowanie pod ciężarem jego przenikliwego wzroku prześwietlającego cię na wylot. Niby doświadczyłaś tego wielokrotnie, ale za każdym razem miałaś ochotę skryć twarz za puklami ciemnych włosów, aby ukryć czerwieniące się w zawrotnym tempie policzki.

-Wiesz, że go ranimy?-szepnęłaś, spoglądając głęboko w rozżarzone niebieskie oczy.

-Blanka, nie patrz tak na to. –westchnął głęboko 21-latek.- Nie może cierpieć nie wiedząc o tym co się tu wyprawia.-mimowolnie w głowie zgodziłaś się z jego słowami.- Po za tym wszyscy uszczęśliwiamy się nawzajem, czyli nie robimy nic złego.-wzruszył ramionami.

-Uwielbiam twoją logikę.-zaśmiałaś się krótko, wysilając się na subtelny uśmiech.-Jednak prawdą jest to, że ten jebany trójkąt istnieje.-momentalnie posmutniałaś.

-Hej, nie spotkaliśmy się po to by popadać w depresję.-ułożył dłonie na twoich szczupłych ramionach.-Powiem ci, że choćbym chciał zatrzymać tą lawinę  nie potrafię.-sapnął, niwelując dystans dzielący wasze twarze do zera, a ty ponowny raz tego wieczoru się z nim zgodziłaś.

Jego ciepłe wargi miażdżyły zachłannie twoje spragnione jego posmaku usta. Twoje drobne palce bawiły się jego ciemnymi kosmykami, owijając je sobie wokół, aby po chwili szarpnąć za nie gwałtownie. Jego cichy jęk został pochłonięty przez twoje gardło. Wasze języki toczyły bój o dominację, ale już na wstępnie wiedziałaś, że poniesiesz klęskę. Tak też się stało. Sportowiec nabrał ogromnej pewności siebie i nachylił się nad twoją drobną sylwetką, zmuszając cię tym samym, abyś odchyliła głowę do tyłu. Chwyciłaś się mocno jego barków i posłusznie naprężyłaś ciało tak, aby ułatwić mu dostęp do twojej szyi. Naznaczał jej wrażliwą na jego dotyk skórę swoimi wargami, powodując pomruk zadowolenia wydobywający się z twoich rozchylonych ust. Zsunął powoli flanelową koszulę z twoich ramion i obsypał pocałunkami twoje wychudzone obojczyki, przenosząc się na skryte za wykończeniem czarnej koronki pełne piersi. Opadłaś na pościel znajdującą się za twoimi plecami, wzdrygając się na nawiedzający twoją rozgrzaną przez bruneta skórę dreszcz spowodowany zetknięciem się jej z chłodnym materiałem.  Przymknęłaś powieki, dając tym samym nieme pozwolenie ciału na oddanie się temu mężczyźnie, który w tym momencie doprowadzał cię do szaleństwa. Jego język przyjemnie drażnił i łaskotał twój brzuch, co powodowało, że podrywałaś się lekko z nad materaca. 21-latek zachichotał na to cicho i nachylił się, aby zaszczycić chwilą zainteresowania  spragnione jego uwagi twoje usta. Podwinęłaś jego czarną koszulkę i sprawnym ruchem pozbyłaś się jej, sprawiając, że wylądowała gdzieś pod drzwiami sypialni. Twoje chłodne opuszki palców obrysowywały każdy, najmniejszy mięsień jakimi uraczona była jego klatka piersiowa. Prąd przeszył jego sporych rozmiarów sylwetkę pod wpływem twojego dotyku, a gdy zahaczyłaś dłonią o gumkę bokserek słyszałaś jak zachłysnął się powietrzem. Ten gest jakby pobudził w nim bodźce do działania i nim spostrzegłaś jedyną dzielącą was od spełnienia granicą były strzępki dolnej części bielizny. Z pożądaniem rozlewającym się po twoich miodowych tęczówkach wpatrywałaś się w jego skąpaną w mroku twarz. Twojemu gościowi nie śpieszyło się jednak do finiszu waszych łóżkowych wariacji i kreślił on ustami niezidentyfikowane wzory na każdym skrawku twojego ciała, rozkoszując się twoimi napiętymi do granic możliwości mięśniami. Dreszcz nawiedzający twój kręgosłup owocował nikłym uśmiechem na twoich ustach, które pozostawił teraz w spokoju, aby delektować się w zupełności twoim idealnie wykreślonym dla niego ciałem. Mięłaś dłońmi prześcieradło znajdujące się pod waszymi płonącymi  niczym żywy ogień ciałami, gdy jego dłoń musnęła najczulszy z punktów na twoim ciele. Walczyłaś z własną przyjemnością. Zamrugałaś kilkukrotnie, czując jak tracisz świadomość swojego otoczenia.  W ciszy jednego z pokoi położonego w centrum miasta hotelu dało się słyszeć mocne bicie  twojego serca, ale bardziej wyczuwalnym dla narządów słuchowych był jednak twój płytki oddech. Wymruczałaś jego imię ostatkiem sił, a to wystarczyło, aby zmotywować go do pozbycia się ostatniej osłony przed całkowitym oddaniem się sobie, zanurzeniem w rozkoszy.  Zatopił twarz w zagłębieniu twojej szyi, scalając wasze spragnione siebie, rozgrzane do czerwoności ciała. Jego dynamiczne ruchy powodowały przeciągłe jęki wydobywające się z twojej krtani, z których uciszaniem nie nadążał. Zdobiłaś jego umięśnione plecy w czerwone smugi, wijąc się pod nim niczym wąż. Błądziłaś dłońmi w jego włosach, gdy twój krzyk przeciął ciszę w pomieszczeniu w jakim znajdowała się wasza dwójka. Poczułaś błogość jaka cię ogarnęła i byłaś pewna, że siatkarz także jej doświadczył. Chwilę później dostałaś tego dowód w postaci wykrzyknięcia przez niego twojego imienia. 

-Blanka, wielbię cię.-wychrypiał seksownie niskim tonem głosu wprost do twojego ucha, zahaczając o jego płatek koniuszkiem języka.

Wzdrygnęłaś się na tą pieszczotę i pozwoliłaś zastygnąć kącikom twoich ust na szczycie, odsłaniając przed mężczyzną śnieżnobiałe zęby. Jego przepełnione pięknym odcieniem błękitu tęczówki nasycone były prawdziwym szczęściem, beztroską, gdy sycił swoje oczy twoim widokiem. Dotknęłaś drobną dłonią jego policzka i musnęłaś czubek jego nosa ustami. Zastygłaś z nim w długim, niemęczącym kontakcie wzrokowym, odpływając swoim statkiem do krainy błogości, radości i szczęścia. Nie potrafiłaś teraz myśleć o tym jak ciężko będzie ci ukryć przed twoim ukochanym kolejne godziny poświęcone bliskości z jego przyjacielem. Wiedziałaś jednak, że lepiej tej lutowej, oziębłej nocy spędzić nie mogłaś. Utwierdziłaś się w tym przekonaniu, gdy silne, męskie ramiona otuliły cię szczelnie, a gorący tors zerknął się z twoimi nagimi plecami. Z błogim uśmiechem wyrysowanym na ustach przymknęłaś powieki i spadałaś, poddawałaś się zmęczeniu. Wtem odczułaś pod głową wibrację, za które odpowiadał twój telefon. Jęknęłaś przeciągle niezadowolona i wyłowiłaś dłonią urządzenie z pod materiału miękkiej poduszki. Odblokowałaś ekran telefonu marki Huawei i najechałaś opuszkiem palca na ikonkę koperty.

OD: Skarb <3

Słodkich snów, kotku! ;* Już nie mogę się doczekać, kiedy cię zobaczę i pozbawię ubrań <3

Przez twoje usta przemknął cień nikłego uśmiechu, ustępując miejsca wyrzutom sumienia. Obróciłaś się na plecy i westchnęłaś głośno, wyrywając tym ze snu bruneta.

-Co się stało?-wypowiedział sennym, zachrypniętym głosem, utkwiwszy w tobie spojrzenie.

-Napisał.-burknęłaś, skubiąc skrawek jasnej kołdry.

✭✭✭

Hello!
Uprzedzę Wasze pytanie. Tak, oszalałam! :D To był impuls, totalny spontan, ale mam nadzieję, że podołam i ta decyzja okaże się dla mnie przyjemna w skutkach Waszego zainteresowania tą historią  oraz aktywności w komentarzach ^^ Dedykuję tego bloga, a szczególnie jego zawartość Anecie, dzięki której zdecydowałam się zaryzykować i pójść na przypał, bo jak mówią na przypale albo wcale hahaha xD Dziękuję niezmiernie także Paulce, która będzie pełnić rolę mojej doradczyni i już wiem, że na pewno sprawi się w tej funkcji doskonale ! ^^  To będzie coś pokroju Tomka i Kuby, duetu, który było mi dane tworzyć z jakże utalentowaną ret ( kto nie czytał to zapraszam >>Nie jestem twoim zbawicielem, ty nie jesteś moim przyjacielem<<) Całuję i do zobaczenia mam nadzieję niebawem! ;* ( Wszystko zależy od Was, bo rozdział numer 1 już czeka na publikację :D)