piątek, 31 maja 2019

Dwudziesty pierwszy


  
  Słyszałeś wydobywające się z jej niezwykle słodkich i kuszących ust ciche westchniecie, gdy minąłeś jej drobne ramiona, którymi chciała cię opleść w pasie i wtulić się ufnie w twoje ciało niczym bezbronne dziecko. Zatopiłeś wargi w parującej cieczy, która wypełniała śnieżnobiałą filiżankę i ulokowałeś spojrzenie szarych oczu w krajobrazie rozciągającym się za oknem, przystając przy jednej z kuchennych szafek. Chłonąc tęczówkami panoramę miasta czułeś na sobie jej biegnący po twoim smukłym ciele przeszywający wzrok. Było ci ciężko, bowiem przez te kilka godzin zdążyłeś się stęsknić za słodką wonią jej skóry, miękkością jej ust oraz aksamitnością jej ciemnych kosmyków. To uświadomiło ci jak podatny stałeś się na jej osobę. Jak bardzo byłeś kruchy i słaby, Mateuszu. Ta niewinna i drobna kobietka była całym twoim światem, tlenem. To dla niej twoje serce wybijało miarowy rytm, a niejednokrotnie obijało się o żebra, gdy jej bliskość stawała się niebezpiecznie uzależniająca. Mimo to nie zamierzałeś ulegać pokusie. Okłamała cię. Uczyniła coś, czego nie tolerowałeś, a ona dobrze o tym wiedziała. Najbardziej cię jednak zastanawiał motyw dla jakiego to zrobiła. Czy aby na pewno chodziło jedynie o ponownie zatlenie się w tobie zazdrości o przyjaciela czy może o coś zupełnie innego? Prychnąłeś pod nosem, niwelując powstające w umyśle wszelkie domysły na temat domniemanego romansu przyjmującego z twoją dziewczyną. Przecież nie mogli ci tego zrobić. Fornal był dla ciebie jak brat, a na dodatek tyle opowiadałeś mu o Wojciechowskiej, że nie mógł nie mieć pojęcia ile dla ciebie znaczyła. Natomiast Blanka nie potrafiła by ci zadać takiego ciosu. Za kilka dni bowiem kalendarz wyznaczyć miał rok i sześć miesięcy waszego kwitnącego wciąż jak kwiat wiśni związku. Do dnia, w którym brunetka oświadczyła ci, że wybiera się do Krakowa, aby załatwić sprawy związane z uczelnią wasze relacje były oparte na stuprocentowej szczerości. Żadne z was nie posiadało tajemnic do tego właśnie czasu, a skoro 21-latka zatuszowała przed tobą swój wyjazd do Bełchatowa jakąś skrytą musiała mieć. Odstawiłeś puste naczynie do zlewu i bez słowa obszedłeś spoczywającą przy wyspie brunetkę, której wzrok sunął za twoją sylwetką.

-Naprawdę tak to teraz będzie wyglądać?-warknęła podirytowana sposobem twojego zachowania.

Prychnąłeś pod nosem na pytanie rzucone w głąb mieszkania i zatrzasnąłeś za sobą drzwi sypialni. Naciągnąłeś na swój tors szarą, opinającą twoje ciało bluzkę i dobrałeś do niej czarne spodnie. Na ramie narzuciłeś sportową torbę i przystanąłeś w salonie, wbijając swój wzrok w postać brunetki.

-Odpowiadając na twoje wcześniejsze pytanie: tak, dokładnie tak, słońce. –odezwałeś się oschle.- Zasłużyłaś sobie.

-Zachowujesz się jak dziecko.-fuknęła ze splecionymi na piersiach ramionami.

-Przynajmniej nie jestem oszustem.-wysiliłeś się na uśmiech.

-Mateusz…

-Co Mateusz?!-prychnąłeś.- Oszukałaś mnie! Powiedziałaś, że jedziesz na tą pierdoloną uczelnie, że nie możesz jechać do Zawiercia choćbyś bardzo chciała, ale później jakimś cudem zjawiłaś się w Bełchatowie i czas na rozmowę z Tomusiem także znalazłaś! Powiedz mi jak ja mam to do chuja odbierać?!-wysyczałeś przez zaciśnięte zęby, zaciskając dłonie w pięści.

-Czy ty naprawdę myślisz, że zdradzam cię z Tomkiem?-popatrzyła na ciebie z politowaniem.

-Nie wiem kurwa! Nie wiem!- żywo gestykulowałeś dłońmi.- Skoro niby nie to po co zatajałaś przed mną fakt, że jedziesz lub miałaś jechać na mecz Skry?! Bo tego za cholerę nie rozumiem!

-Tomek, gdy odwoziłeś go do Warszawy zostawił u ciebie w samochodzie swoją ulubioną bluzę, a ja uznałam, że mu ją podrzucę i zobaczę go na żywo w akcji. To wszystko.-wzruszyła ramionami.-Nie powiedziałam ci,  bo raz wkurzyłbyś się, że nie pojechałam na twój mecz choć mogłam, a dwa bo wybrałam jego.



***

Skinąłeś porozumiewawczo głową w kierunku Kawiki, a ten posłusznie wypuścił piłkę ze swoich smukłych palców. Wzbiłeś się nad pomarańczowy plac i pozwoliłeś zetknąć się dłoni ze skórzaną powierzchnią, wykorzystując wszelkie pokłady siły. Twoje stalowe tęczówki sunęły wzrokiem za żółto-błękitną Mikasą, która z pewnością odbiła ślad w miejscu swojego upadku po tym z jakim hukiem spotkała się z parkietem.  Twoje ciało przeszyła niesamowita ulga. Jakby napięcie z niego zniknęło za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Spodobała ci się satysfakcja jaką czułeś po zakończonym udanie ataku i poprosiłeś Amerykanina o wystawienie jeszcze kilku piłek. Chłopaki zdziwieni twoją nagłą chęcią do elementu defensywy wpatrywali się w ciebie z rozwartymi ustami. Po chwili jednak każdy otrzymał predyspozycje od trenera i skupił się na swoich zadaniach. Westchnąłeś głęboko, gdy kolejna piłka wpadła w obszar niedaleko twojej sylwetki. Odprowadziłeś ją wzrokiem i zakląłeś siarczyście pod nosem, obiecując, że to już ostatnia taka wpadka. Dzisiejszego dnia rozrywało cię od środka. Pragnąłeś być wszędzie na boisku, odebrać każdą zagrywkę i przelać swoją furię na  dyspozycję podczas treningu. Nie koniecznie ci to jednak wychodziło, Mateuszu.

-Co ty kurwa odstawiasz?-warknął w twoim kierunku Lemański nieco podrażniony twoim zachowaniem.

Wbiłeś w niego spojrzenie stalowych tęczówek i prześwietliłeś go nim na wylot. Prychnąłeś pod nosem i zlekceważyłeś jego pytanie, skupiając się na kolejnej akcji. Po kolejnej pomyłce jaką popełniłeś błędnie odczytując lot piłki środkowy ponowił swoją próbę dowiedzenia się co jest powodem twojej irytacji. Cisnąłeś w niego gniewne spojrzenie, ale po chwili z twoich ust wydostał się potok słów, za pomocą którego nakreśliłeś sytuację Bartkowi.

-Nie dramatyzujesz trochę?-uniósł pytająco brew, przyglądając ci się powątpiewająco.- Przecież Blanka cię kocha. Wkurzyłeś się o jakąś błahostkę.

-O błahostkę? Moja dziewczyna wybrała mecz mojego przyjaciela zamiast mój, drogi przyjacielu.

-Jezu, Maślak! Wyluzuj!

Machnąłeś zrezygnowany dłonią na postać środkowego i przerzucając przez kark biały, puchaty ręcznik, a w dłoń chwytając butelkę wody, opuściłeś halę. Po kilkunastu minutach wdrapywałeś się już na odpowiednie piętro jednego z bloków usytuowanych w centrum miasta. Przekroczyłeś próg mieszkania i omiotłeś wzrokiem jego wnętrze, aby rozeznać się, gdzie znajduje się twoja partnerka. Odnalazłeś ją w głębi łazienki, gdzie siedziała na kafelkach, segregując części garderoby, aby za chwilę wykonać pranie. Wsparłeś się biodrem nonszalancko o framugę drzwi i przyglądałeś się jej w ciszy, gdy obracała w drobnych piąstkach biały materiał z wstawkami czerwonych elementów i czarnym numerem 13 na przodzie i tyle ubrania. Kąciki jej ust drgnęły mimowolnie, co poskutkowało uśmiechem i na twoich ustach.

-Jak skończysz przyjdź do salonu. Porozmawiamy.-odezwałeś się przepełnionym spokojem głosem.

Blanka upuściła twoją koszulkę meczową na podłogę, wzdrygając się na nagłe usłyszenie twojego głosu. Zwróciła głowę w twoim kierunku i w milczeniu skinęła głową, po czym powróciła do przerwanej czynności. Ty natomiast wyczerpany po treningu opadłeś na sofę w salonie i odchyliłeś głowę do tyłu, przymykając powieki. Oddychałeś powoli, chcąc zasmakować chwili odprężenia i błogości. Zdecydowanie zbyt wiele swojej energii i siły pozostawiłeś na boisku, decydując się na wykonywanie ataków. Poczułeś jak materiał kanapy ugina się pod ciężarem jej drobnego ciała. Rozwarłeś oczy i przechyliłeś głowę w jej stronę, aby twarz brunetki znajdowała się w zasięgu twojego wzroku. Wojciechowska westchnęła cicho pod wpływem intensywnego spojrzenia jakim ją uraczyłeś i nerwowo ułożyła dłonie na kolanach, przełykając głośno ślinę.

-Przemyślałem to.-wydobyłeś z siebie po chwili ciszy i oczekiwałeś, aż przywołasz na siebie jej zaintrygowany wzrok.-Nigdy więcej tego nie rób, skarbie. Nie okłamuj mnie. Nie cierpię tego i dobrze o tym wiesz.

-Przepraszam, Mateusz.-skruszona pogładziła dłonią twój pokryty delikatnym zarostem policzek.-Bałam się twojej reakcji i dlatego to zrobiłam, ale nigdy więcej tego nie uczynię. Obiecuję, kochanie.-na jej ustach rozkwitł promienny uśmiech.

-Wierzę ci.-musnąłeś wargami jej czoło.- A teraz choć.-splotłeś palce jej dłoni ze swoimi.

-Ale czekaj. Gdzie ty chcesz iść?-zmarszczyła brwi zdezorientowana, ale posłusznie ubrała buty i narzuciła na siebie kurtkę.

-Zaufaj mi.-uśmiechnąłeś się tajemniczo.


***

Zagryzłaś nerwowo wargi, gdy Mateusz ujmował cię za ramiona i popchnął delikatnie do przodu. O twoje uszy obił się charakterystyczny dźwięk dzwonka, który sygnalizował przybycie nowych klientów do placówki. Zastanawiało cię tylko, gdzie przyprowadził cię ten facet będący nie w pełni zmysłów. Słyszałaś jego cichy chichot, gdy obiłaś się biodrem o stolik i jęknęłaś przeciągle z powodu przeszywającego bólu. Strzępki rozmowy toczonej z mężczyzną znacznie starszym od twojego chłopaka, co wywnioskowałaś po barwie jego głosu, dotarły do twoich uszu, powodując u ciebie ściągnięcie brwi. Zdezorientowanie, które towarzyszyło ci od blisko godziny zaczynało cię już powoli irytować, a fakt, że Masłowski czerpie z tego przyjemność jeszcze bardziej cię drażnił. Jego smukłe palce scaliły się z twoją dłonią, która została przez niego szarpnięta gwałtownie, na co jedynie przewróciłaś oczami. Po chwili poczułaś jak układa smukłe dłonie na twoich łopatkach i nakazuje ci usiąść. Subtelnymi ruchami masował twoje ciało, szepcząc ci, abyś się odprężyła, bowiem to niezwykle pomoże  ci w tym co na chwile nastąpi.

-Coś ty do kurwy nędzy znowu wymyślił, Masło?-warknęłaś rozdrażniona jego zachowaniem.

-Kotku, spokojnie.-zaśmiał się, muskając przelotnie twoje wargi.-Myślę, że ci się spodoba.-mogłaś się założyć, że rozciągał teraz usta w szerokim, głupkowatym uśmiechu.

-Dość tego.-mruknęłaś pod nosem i sięgnęłaś dłonią ku oczom, aby pozbyć się zawiązanej za twoją głową opaski.

-Jeszcze nie teraz.-westchnął libero, odpychając twoją rękę od osłony znajdującej się na oczach.

-Z tobą idzie pierdolca dostać.-roześmiał się na twoje słowa.

-Może i tak, ale nie mów, że nie wynagradzam ci tego w łóżku.-szepnął wprost do twojego ucha, muskając jego płatek wargą.- Dzisiaj też to mogę uczynić.

-Och, przymknij się, maślanka.

-Boże! Mówiłem ci coś na ten temat już!

Parsknęłaś śmiechem na oburzenie jakim podsycony był jego głos, ale po chwili nie było ci wesoło. Zacisnęłaś bowiem zęby, aby nie zawyć z bólu, który falą przeszył twój wskazujący palec. Swojego rodzaju okazał się on znajomy. Uczucie chłodu jakie spotykało się z twoją wrażliwą skórą naprowadziło cię na pewną sugestię.

-Mati, czy do cholery zabrałeś mnie na tatuaż?-pisnęłaś ściszonym głosem, kręcąc głową z niedowierzaniem.

-Potwierdzam. Pański chłopak zaklepał dzisiaj miejsce dla waszej dwójki.-odezwał się obcy ci głos, który zapewne należał do mężczyzny, z którym wcześniej rozmawiał rzeszowianin.

-Dwójki?-rozwarłaś zdziwiona usta.- Co ty odwalasz?-zwróciłaś się ponownie do libero.

-Niespodzianka, skarbie.-jego głos ociekał radością.- Dowiesz się jak to ja będę siedział na fotelu.

Westchnęłaś głośno i jedyne co ci pozostało to znieść chwilę, kiedy igła ocierała się o powierzchnię twojej skóry. Po chwili nie było to taką udręką jak na początku, a jedynie pojedyncze szczypnięcia sprawiały ci ból. A możliwe, że to dotyk libero wciąż odczuwalny na twoich plecach koił jak nic innego. Po nieokreślonym odcinku czasu Masłowski rozwiązał supeł od opaski widniejącej na twoich oczach i zakazał ci zaglądania pod opatrunek, do momentu, gdy ujrzysz dzieło widniejące na jego palcu. Przewróciłaś jedynie oczami i opadłaś na fotel obok chłopaka, okrywając jego prawą dłoń swoją. Obserwowałaś jak jego twarz co rusz wykrzywia się pod grymasem bólu, a usta zaciśnięte są w wąską linie. Uśmiechałaś się z satysfakcją, że przechodzi to samo co ty. W pewnym momencie mocniej zacisnął swoje palce na twojej ręce i cicho zawył z bólu, na co roześmiałaś się rozbawiona.

-Faceci naprawdę nie są podatni na ból.-skwitowałaś, kręcąc głową.

-Oj, gdyby pani widziała tych co sobie życzą tatuaże w tych miejscach to dopiero by pani ubolewała.-odparł tatuażysta.

-Już wiem jaką kare ci zaserwuje.- zachichotałaś pod nosem, rzucając wymowne spojrzenie Maślakowi.

-Chyba sobie żartujesz, kobieto.- odparł oburzony.

-Moje imię na fujarce, a serduszko na bimbałku.- uśmiechnęłaś się głupkowato.

-Nie rób wstydu, Wojciechowska.-zbeształ cię siatkarz.

Salwy całej waszej trójki obijały się o ściany niewielkiego, aczkolwiek przytulnie urządzonego studia. Zaintrygowana przyciągnęłaś do siebie jego lewą dłoń i chłonęłaś miodowymi tęczówkami zarys kotwicy, która widniała na jego palcu wskazującym. Wtem oświadczył ci z uśmiechem, że posiadasz taką samą na prawej dłoni i tym samym palcu. Zamrugałaś kilkukrotnie zdumiona, zastanawiając się nad sensem jego niespodzianki.

-Złotko, jesteśmy dla siebie kotwicami. Ja zatonąłem w tobie, a ciebie pochłonąłem ja. Trzymamy siebie nawzajem na dnie swoich serc.-wyszeptał z czułością Masłowski.

-O cholera!-wypowiedziałaś oszołomiona.- Mateusz… Jesteś genialny. To piękne.-wydobyłaś z siebie słabym głosem.

Zarzuciłaś dłonie na jego szyję i przylgnęłaś do jego ciała. Słone łzy zebrały się w kącikach twoich oczów, a chwilę później rzeźbiły tor w twoich bladych policzkach, ściekając ostatecznie na materiał koszulki bruneta. Byłaś tak rozczulona przez gest twojego ukochanego, że nie byłaś z siebie wydusić żadnych słów. Z każdym dniem pokazywał ci jak bardzo jesteś dla niego ważna, a w najmniej oczekiwanych momentach zaskakiwał cię czymś takim. Niebanalnym, głębokim, ale jakże wspaniałym. Płakałaś także z innego powodu niż ze wzruszenia jego zachowaniem.  Znowu poczułaś się jak w domu Anety, gdy w zasięgu twojego wzroku znalazł się z bukietem róż. Ogarnęła cię rozpacz, udręka. Ponownie ubolewałaś nad tym, że Mateusz był dla ciebie tak ciepły, troskliwy, kochany, a ty wyrządziłaś mu taką krzywę, o której na co dzień starałaś się nie pamiętać, ale nie szło o tym zapomnieć. Jednak w takich chwilach cios zadany libero wracał do ciebie jak bumerang, rozrywając cię jeszcze mocniej, jeszcze dotkliwiej niż za poprzednim razem.


                                                                                                                                ✭✭✭

Hello! ^^
Na dobry początek weekendu wrzucam Wam nowa część jeszcze przed początkiem zmagań w Lidze Narodów naszych siatkarzy :3  Dziś 21, wiec może okaże się on szczęśliwy dla Tomka podczas tego weekendu :D Jak widzicie  Mateusz jednak nie oparł się Blance i wybaczył jej dość dotkliwe kłamstwo, a nawet postarał się jej pokazać jak bardzo jest dla niego ważna. No, ale czy to wystarczy, aby Wojciechowska porzuciła całkowicie myślenie o Fornalu i kontakty z nim? Zobaczymy! :D Całuje i do zobaczenia może w tyg, może w weekend! ;* Wszystko zależy od Was ;3 

wtorek, 28 maja 2019

Dwudziesty


   Zirytowany okładałeś pięści wnętrze dębowych drzwi, fukając pod nosem siarczyste przekleństwa. Osunąłeś się plecami po ich chłodnej nawierzchni i poczułeś przeszywającą twoje smukłe ciało bezczynność. Wplotłeś długie palce w gęste, ciemne włosy i wypuściłeś powietrze ze świstem, czując ogarniająca cię bezwładność wobec osoby Wojciechowskiej. Ta kobieta niszczyła cię doszczętnie i gdybyś tylko zapewne wiedział wcześniej o jej zjawieniu się w bełchatowskiej Energii nie ukończyłbyś żadnej z otrzymanych piłek. Jej drobna sylwetka o idealnych proporcjach i wodzących na pokuszenie kobiecych kształtach działała na ciebie jak płachta na byka. Od tej pamiętnej listopadowej nocy skąpanej ciemnością hotelowego pokoju oraz płytkimi oddechami unoszącymi się w powietrzu nie potrafiłeś ujarzmić pokładów łaknienia jej. Oddałbyś wszystko, aby ponownie zatapiać się w niej i smakować rozkoszy jaką wypełniała cię jej bliskość. Pragnąłeś kreślić mokre szlaki na jej ciele, nagradzać jej usta gorącymi, zmysłowymi pocałunkami i wdychać woń jej szamponu podczas osiągania z nią szczytu, gdy twoja twarz wtopiona była w jej długie, ciemne kaskady. Chciałeś znów ujrzeć jej połyskujące, czarowne oczy wpatrzone w ciebie niczym zahipnotyzowane i poczuć to napięcie w powietrzu, gdy wasze spojrzenia spotykały się na jednej linii. Tak bardzo łaknąłeś ją adorować w każdy możliwy sposób, okazywać jej jak ważna jest dla ciebie, ale nie mogłeś tego czynić Tomaszu i to bolało cię najbardziej. Cierpiałeś z miłości do Blanki. Cierpiałeś z miłości do dziewczyny twojego przyjaciela. Prychnąłeś pod nosem, zdając sobie sprawę jak żałośnie to brzmi. Wyłowiłeś z kieszeni wibrujący telefon i odblokowałeś go, aby odczytać treść otrzymanej właśnie wiadomości.

Od: Masełko
Gratulacje bro! Nie wiedziałem, że Blanka się do Ciebie wybiera…

Uśmiechnąłeś się blado, gdy dotarło do ciebie, że Wojciechowska zataiła wyprawę do Bełchatowa przed swoim chłopakiem. Nie odpisałeś, bowiem miałeś totalną pustkę w głowie. Co miałeś mu powiedzieć? Może, że przyjechała tutaj, aby wyjaśnić niedomówione sprawy jakie was ze sobą łączyły? Poderwałeś się z podłogi i podreptałeś do kuchni. Rozwarłeś przed sobą drzwi lodówki i sięgnąłeś po przeźroczystą, oszronioną butelkę. Gdy miałeś już przelać jej część do kieliszka usłyszałeś trzask drzwi, a gdy zadarłeś spojrzenie z nad blatu szafki twoje siwo błękitne tęczówki napatoczyły się twarz blondyna.

-Co do cholery robiła tu Blanka?-jego pytanie przecięło nieskazitelną, wręcz mistyczną ciszę panująca w mieszkaniu.

-Tutaj nic, ale na hali kibicowała naszej drużynie w meczu z Jastrzębiem i gadała ze mną chwilę.-odparłeś obojętnym tonem, kontynuując przerwaną wcześniej czynność.- Kielicha? –uniosłeś brew.

-Bardzo zabawne, Tomku.-skitował, przewracając oczami.- Czy ty do reszty zgłupiałeś?! Będziesz się przez nią upijał?!-zbeształ cię Kochanowski, wyrywając ci z dłoni naczynie i odstawiając je na blat.

-To już nie mogę opijać zwycięstwa?

-Coś się stało. Pomiędzy wami coś się wydarzyło.-mówił, opierając się biodrem o szafkę i sunąc badawczym wzrokiem po twojej twarzy.- A ty w tej chwili powiesz mi co, bo jak nie to jeden ruch i telefon do Maślaka.- wypowiedział stanowczo.

-Szantażujesz mnie?-nie kryłeś swojego zdziwienia.- Kochanowski, jestem pod wrażeniem.

-Nie pierdol tylko gadaj co się działo.

-Może sobie lepiej usiądź.-posłałeś mu blady uśmiech, a on posłużenie opadł na jedno z krzeseł przy kuchennym stole i zmarszczył brwi.- Ja i Blanka…Przespaliśmy się ze sobą.-szepnąłeś, spuszczając głowę.

-Żartujesz, prawda? Żartujesz, kurwa?!- poderwał się na równe nogi Kochan.- Fornal, jesteś… Nawet nie wiem co powiedzieć.-prychnął pod nosem.

Podsunąłeś mu pod nos kieliszek i w jednym momencie z nim wlałeś w gardło alkohol. Przenieśliście się na kanapę, a twoja głowa wylądowała na jego barku. Westchnąłeś głośno  i nakreśliłeś obecną sytuacje pomiędzy tobą a Wojciechowską, powracając przy tym także do przeszłości. Obserwowałeś mimikę twarzy blondyna zmieniająca się jak w kalejdoskopie oraz z chęcią przyjmowałeś naczynie wypełniane przez niego przeźroczystą cieczą raz po raz. Ta noc była wasza i nikt nie mógł wam tego odebrać, a ty w końcu czułeś się oczyszczony ze smogu jaki sprowadziła a na ciebie Blanka Wojciechowska.


***

Kołysałaś biodrami do rytmicznej melodii wydobywającej się z głośników wieży rozstawionej w salonie. Nadzorowałaś smażącego się właśnie kurczaka na patelni, który skomponowany z ryżem i warzywami miał pełnić rolę twojego obiadu. Mateusz rozgrywał dzisiaj spotkanie z drużyną Zawiercia, więc byłaś zmuszona na własne umiejętności kulinarne, a takowe zyskałaś choć w minimalnym stopniu przez czas związania się z rzeszowianinem. Niesamowicie zadowalał cię fakt, że mieszkanie dzisiaj jest wyłącznie do twojej dyspozycji. Miłym urozmaiceniem była nieskazitelna, wręcz mistyczna cisza jaka otaczała cię z każdej strony. Zazwyczaj w lokum dzielonym z Masłowskim roiło się od jego osoby, a co za tym idzie pełno było jego discopolowych kawałków oraz salw  jego śmiechu obijających się od ścian mieszkania. Dzisiejszy dzień był inny. Delektowałaś się samotnością w pełni. Tym bardziej po tym czego się dopuściłaś, a mianowicie wizyty w bełchatowskim ulu oraz rozmowy z Tomkiem. Ciągle przed oczami miałaś obraz twarzy przyjmującego, która kipiała złością, a jego oczy cisnęły w ciebie niemalże błyskawice. Wzdrygnęłaś się na to wspomnienie i potrząsnęłaś głową, aby odgonić od siebie natłok myśli i w pełni rozkoszować się brakiem towarzystwa. Czasami każdy potrzebował chwili wyciszenia. Ty po ostatnich wydarzeniach łaknęłaś jej, choć sama przed sobą się do tego nie przyznawałaś. Nuciłaś pod nosem tekst roznoszącej się po wnętrzu mieszkania piosenki, nakładając na talerz danie. Gdy powędrowałaś w stronę salonu do twoich uszu dotarł charakterystyczny dźwięk. Odłożyłaś naczynie na niewielki stolik i podreptałaś do drzwi. Przekręciłaś klucz w zamku i zdziwiona taksowałaś spojrzeniem kobiecą sylwetkę. Szczerze powiedziawszy takiego gościa się nie spodziewałaś.

-Będziesz tak stać i gapić się jak ciele na malowane wrota? –odezwała się starsza kobieta, splatając ramiona na piersi i unosząc pytająco brew.

-Wybacz, mamo.-zamrugałaś kilkukrotnie wyrwana z szoku i rozwarłaś szerzej drzwi, osuwając się na bok.- Po prostu się ciebie tutaj nie spodziewałam.

-Kontrola rodzicielka.-zachichotała twoja rodzicielka.- Mmmm… Jak pięknie pachnie! Widzę, że załapałam się na obiad!

Zaśmiałaś się i wskazałaś jej gestem dłoni, aby powędrowała do salonu. Sama natomiast nałożyłaś jej porcję posiłku na talerz i białą filiżankę wypełniłaś wrzącą cieczą. Z takim oto zestawem zjawiłaś się w pomieszczeniu i opadłaś obok brunetki. Podziękowała ci skinieniem głowy i pożyczyła smacznego. W ciszy spożywałyście obiad, wsłuchując się w głos komentatorów sportowych twojej ulubionej stacji telewizyjnej, którzy wprowadzali w meczowy nastrój widzów zgromadzonych licznie przed telewizorami.

-To prawda, że Aneta coś z Łukaszem?- poruszyła znacząco brwiami pani Marta.

-Boże, skąd ty to wiesz?-parsknęłaś, kręcąc z niedowierzaniem głową.

-Można powiedzieć, że plotki szybko się rozchodzą.-zachichotała.

-Aneta ci nie powiedziała na pewno, więc…-potarłaś brodę, zamyślając się na chwilę.- O nie! Naprawdę się wygadał?!-ożywiłaś się nagle, dochodząc do wniosku, że rozgrywający mógł pisnąć słówko na temat rozkwitającego związku z twoją przyjaciółką.

-Nie za darmo.-pokiwała palcem twoja rodzicielka.- Wysłałam mu pocztą słoik rosołu.

-Mamo!-zawyłaś błagalnie, nie wierząc w możliwości tej kobiety.-Co ci powiedział? To prawdą, jak mówią, że z kim przestajesz takim się stajesz! Mateusz źle na niego wpływa!

Błękitnooka kobieta zaniosła się śmiechem na twoje oburzenie i na dobre zagłębiła się w temacie pary, która niedawno zaliczyła swój debiut. Słuchałaś jej z zaintrygowaniem, wlepiając wzrok w plazmowy ekran i zaciskając mocno kciuki. Podkurczyłaś kolana pod brodę i westchnęłaś głośno podirytowana, gdy kolejna akcja ekipy z Rzeszowa zakończyła się klęską. Po zakończeniu obmawiania zagadnienia związku Anety i Łukasza twoja rodzicielka uniosła dłonie ku górze, obiecując, że nie napomknie już  ani jednego słowa, bowiem doskonale wiedziała, że podczas spotkań swojego chłopaka przeżywasz w zupełnie innym świecie. Posłałaś jej jedynie pełen ciepła uśmiech i ponownie powróciłaś wzrokiem na odbiornik. Zaklęłaś pod nosem, gdy Masłowski miał piłkę na rękach, ale tak w ostatnim momencie mu z nich uciekła. Pierwsza partia zakończyła się zwycięstwem gospodarzy. Poderwałaś się z sofy i z pięści uderzyłaś w jedną z poduszek. Z jednej z półek w lodówce zgarnęłaś schłodzoną Warkę Radler i skierowałaś zapytanie w kierunku rodzicielki, ale ta jednak odmówiła, tłumacząc się prowadzeniem samochodu. Skinęłaś jedynie głową i opuszkiem palca wodziłaś po oszronionej puszce, oczekując dalszego przebiegu meczu. Zmarszczyłaś brwi, odnotowując w głowie fakt, że Mateusz jest dzisiaj przepełniony furią. Co rusz wgryzał się w koszulkę lub parkiet obrywał od jego dłoni wymierzonej w niego z całych pokładów siły. Nie biła od niego cierpliwość jak zazwyczaj. Był wręcz cholernie impulsywny i wydzierał się na kolegów z zespołu, przeżywając najmniejsze błędy jakby został przez nich stracony kolejny set.

-Nie wydaje ci się, że Mateusz…?-wbiła w ciebie spojrzenie błękitnych tęczówek kobieta, a ty jej przerwałaś.

-…jest dzisiaj jakiś taki wkurwiony?-dokończyłaś za nią, zwracając głowę w jej kierunku i patrząc jej w oczy. –Owszem.-dodałaś, gdy skinęła głową.

-O co chodzi? Poprztykaliście się?- zmarszczyła brwi.

-Nie, co ty.-wzruszyłaś ramionami.-Nie mam pojęcia o co chodzi.

Jeszcze wtedy Blanko nie dopuszczałaś w zakamarkach swojego umysłu wiadomości, że to ty odpowiadałaś za stan swojego chłopaka w obecnym spotkaniu. To ty byłaś powodem jego pulsującej na czole żyłki i to na myśl o twoim kłamstwie buzował. Zwilżyłaś usta chłonnym mixem piwa z lemoniadą i pustym wzrokiem wpatrywałaś się w osnutą smutkiem twarz rzeszowskiego libero po wykorzystaniu przez zawiercian piłki meczowej. Uśmiechnęłaś się blado, pocieszając się w myślach, że będziesz choć miała dobry powód do poprawienia mu humoru w miły sposób spędzenia czasu w sypialni oraz, że przybędzie do rodzinnego miasta znacznie szybciej niż oczekiwałaś. Stawiałaś, bowiem na tie break, jednak rzeszowianie polegli na ziemi gości bez ugrania choćby seta.

***

Naparłeś dłonią na powierzchnie zimnego metalu, a malujące się przed tobą drzwi ustąpiły. Przekroczyłeś próg mieszkania i pociągnąłeś za sobą walizkę, aby po chwili postawić ją obok szafy na kurtki. Nim zdążyłeś zsunąć z ramienia pasek od torby sportowej przy twoim boku pojawiła się drobna brunetka. Wyciągała dłonie w kierunku twojego karku oraz wspinała się na palcach, aby dorównać ci wzrostem. Ty jednak delikatnym ruchem odparłeś ją od siebie i beznamiętnym wzrokiem zmierzyłeś, gdy minąłeś jej sylwetkę, aby dostać się do środka waszego lokum. Mimo frustracji na jej osobę miałeś cholerną ochotę poczuć ciepło jej ciała i zapach wirujący w twoich nozdrzach, ale dołożyłeś wszelkich starań, aby oprzeć się pokusie. Dreptała za tobą do wnętrza kuchni, a gdy przystanąłeś, aby wybadać zawartość lodówki wsparła się biodrami o kuchenkę i przyglądała ci się uważnie.

-O co chodzi?-westchnęła głośno, mając dojść ciszy panującej pomiędzy wami.

-O nic.-odburknąłeś, nie odrywając wzroku od jednej z półek.

-Mati, ja wiem, że przegraliście. Oglądałam, ale to tylko jeden mecz. Jeszcze się odbijecie.-mówiła spokojnym głosem.

-Wiem, że oglądałaś.-uraczyłeś ją w końcu spojrzeniem.- Nawet zdołałaś być dzień wcześniej w Bełchatowie. Urocze z twojej strony, że wspierałaś mojego przyjaciela. Tylko zapewniałaś mnie, że w tym czasie musisz cos załatwić na studiach.-uraczyłeś ją sztucznym uśmiechem.- Świetnie ci wyszło to kłamstwo. Naprawdę.

-Mateusz, to nie tak jak myślisz.-przystanęła obok ciebie i dłonią pogładziła twój policzek.- Po prostu bałam się ci powiedzieć, bo ostatnio mieliśmy spinę odnośnie Fornala i nie chciałam powtórki.-oświadczyła łagodnym tonem głosu.

-Szczerze powiedziawszy nie wiem czy mam ci wierzyć.-szepnąłeś niepewnie.- Co nie zmienia fakt, że kamera pięknie uchwyciła moment pocałunku Tomka na twoim policzku i jego roześmiany ryjek. Naprawdę gdybym cię nie znał pomyślałbym, że jesteście cudowną i szczęśliwą parą.-mówiłeś głosem przesiąkniętym chłodem i jadem z dodatkiem sarkazmu.

-Maślak!-krzyknęła za tobą, gdy zniknąłeś z zasięgu jej wzroku.

Westchnąłeś głośno, opuszczając się na miękki materac łóżka w sypialni. Przymknąłeś powieki i zdałeś sobie sprawę, że koledzy z twojej drużyny za pewne zaznają teraz pocieszenia w ramionach swoich ukochanych, a ty wszcząłeś kłótnie ze swoją partnerką o być może drobiazg.

                                                                                                                                ✭✭✭

Hello! ^^
Powrócił trzeźwo myślący Kochan, ale Tomkowi chyba udało się go udobruchać :D Blance na pewno tak łatwo nie pójdzie z Mateuszem, który jest naprawdę wściekły z powodu kłamstwa ukochanej, ale pożyjemy, zobaczymy ;) Drama time! :O  Trochę ich tu jeszcze będzie XD Dodaję wcześniej dzięki namówieniu pewnej osóbki, znowu haha :D Całuję i do zobaczenia w weekend! ;*

sobota, 25 maja 2019

Dziewiętnasty


  Pokręciłaś głową z niedowierzaniem nad postawą libero, który pognał do samochodu, pozostawiając na podłodze w salonie torbę treningową. Narzuciłaś na ramie pasek od niej i spryskałaś się ulubioną perfumą, przymykając za sobą drzwi mieszkania. Twarz bruneta momentalnie rozświetlił promienny uśmiech, gdy znalazłaś się w zasięgu jego wzroku z jego własnością. Odtworzyłaś tylne drzwi i ułożyłaś torbę na siedzeniu, aby po chwili zameldować się na miejscu pasażera obok fotelu kierowcy i wymienić z rzeszowianinem porozumiewawcze spojrzenie. Salwy twojego śmiechu przecinały mistyczną cisze wypełniająca wnętrze samochodu. Podziwiałaś chłopaka, który zwinnie manewrował pomiędzy autami, którymi zastawiony był parking przed waszym blokiem i włączył się do ruchu ulicznego. Lawirował pomiędzy sznurami samochodów, zerkając co jakiś czas na twoją twarz. Po powrocie od jego rodziców posadził cię sobie na udach i westchnął głośno, wypytując cię o motyw twojego upicia w Piekiełku. Jego troskliwy wzrok roztapiał twoje serce, które kochając go potrafiło mocniej zabić na widok jego najlepszego przyjaciela pozbawionego koszulki. Wmawiałaś mu wówczas, że uczyniłaś to bez większego powodu, aby się po prostu wyluzować, ale na początku odpierał twoje słowa, kręcąc uparcie głową. W końcu jednak ci uwierzył, a ty dziękowałaś w duchu za to, że nie wychwycił, iż od spotkania z Fornalem przed klubem często zdarzało ci się odpłynąć myślami gdzieś z dala od niego, po mimo, że spoczywałaś tuż obok niego. Zachichotałaś pod nosem, gdy oczekując na zmianę oświetlenia bębnił palcami do rytmu piosenki w skórzaną powierzchnię kierownicy i wcielił się w Pawła Domagałę, odśpiewującego swój hit. Nachyliłaś się nad fotelem kierowcy i musnęłaś jego pokryty kilkudniowym zarostem policzek, żegnając się z nim na dobre dwie może trzy godziny. Gdy ułożyłaś dłoń na klamce i miałaś już opuścić czarne BMW on owinął smukłe palce wokół twojego nadgarstka, przyciągając cię do siebie zamaszystym ruchem. Wyciskał na twoich miękkich wargach żarłoczne pocałunki, wodząc opuszkiem palca po linii twojej szczęki. Oderwałaś się od niego zdyszana i posłałaś mu psotny uśmiech, zamykając za sobą drzwi.  Przekroczyłaś próg jednego z rzeszowskich lokali i niemalże od razu rzuciła ci się w oczy postać szatynki, która wspierała się plecami o siedzenie usytuowane obok okna. Zsunęłaś z ramion kurtkę i położyłaś ją obok siebie, opadając na wolne obok dziewczyny miejsce.

-Po co ty to zrobiłaś, Blanka? Hmmm…-odezwała się Grabowska, przyglądając ci się z niezrozumieniem.

Wiedziałaś o czym mówiła. Westchnęłaś głośno, zdając sobie sprawę z tego, że Aneta zauważyła twoje czułe pożegnanie z 22-latkiem i ubolewała nad tym jak mogłaś niszczyć tak żarłoczną relacje. Nie miałaś zamiaru odpowiadać na jej pytanie, bowiem sama nie rozumiałaś motywu swojego działania. Skinęłaś głową w geście podziękowania w stronę kelnerki, która postawiła przed tobą wysoką szklankę i kolistymi ruchami mieszałaś trójwarstwowy napój.

-Waniliowe Latte.-oświadczyła z delikatnym uśmiechem 21-latka, przywołując ci pewne wspomnienie.-I po co ja cię nakłaniałam do przeprowadzki do Rzeszowa? Teraz muszę kursować z Krakowa na Podkarpacie.-sapnęła, krzywiąc się i mieszając swoją kawę.

-Pamiętałaś.-szepnęłaś z radością malująca się w twoich miodowych oczach.- Za to ja nie narzekam na marzniecie w nocy.- zachichotałaś.

Zatopiłaś wargi w ciepłej cieczy, delektując się jej wyrazistym, ale zarazem delikatnym posmakiem, który docierał coraz wyraźniej do twoich kubków smakowych. Jego przyjemny aromat otulił twoje nozdrza, przywołując ten jesienny klimat, gdy smakowałaś go po raz pierwszy. Przymknęłaś powieki i mimowolnie teleportowałaś się do września dwa tysiące osiemnastego roku. Kuliłaś się wtedy na kanapie w krakowskim mieszkaniu szatynki i zapierałaś, że nie wyjdziesz z salonu dopóki Masłowski nie opuści granic dawnej stolicy Polski. Aneta przygotowała ci wtedy waniliowe Latte, abyś się odprężyła i odpędziła od siebie choć na moment obawy dotyczące pierwszej randki z brunetem. Histeryzowałaś wtedy, że wytknie ci wasze pierwsze spotkanie i uzna, że zachowałaś się jak skończona idiotka, a nawet bałaś się, że znowu cię sprowokuje do obsypania go siarczystymi przekleństwami i całe spotkanie szlag trafi. Mimo nerwów Grabowskiej jakoś udało się wykopać cię z mieszkania, co jak się później okazało było odpowiednim krokiem, bowiem przez najbliżej kilka dni rozwodziłaś się na tym jakie wrażenie wywarł na tobie Mateusz, porywając cię na rejs statkiem na terenie krakowskiej ziemi.

-Takiej to dobrze.-skwitowała twoja przyjaciółka.- Jednak do rzeczy… W jakiej sprawie mnie tutaj ściągnęłaś?- wbiła w ciebie uważne spojrzenie.

-Chciałam pojechać na mecz Fornala i z nim pogadać.-mruknęłaś ze spuszczoną głową, czując się jak dziecko, które coś przeskrobało. –Mogłabyś mnie kryć?

-Blanka, do cholery. –warknęła podirytowana szatynka. – Zdajesz sobie sprawę, że na meczach są kamery i pokazują kibiców? To raz, a dwa nie upieczesz dwóch pieczeni na jednym ogniu.-tłumaczyła ci zawzięcie.

-Zapewniam cię, że on nie będzie oglądał.-odparłaś lekko sfrustrowana jej reakcją na twoją prośbę.- Ja tylko chcę to wyjaśnić. Aneta, ja spierdoliłam z pod tego klubu po tym jak mi powiedział, że mnie kocha. Nie sądzisz, że zasługuje na wyjaśnienia?

-Sądzę, że zaliczycie kolejny szybki numerek i to pod nosem Kochanowskiego i Droszyńskiego.-mruknęła pod nosem. – Brawo za kreatywność, Blanko. –posłała ci wredny uśmieszek.

-Ochłoń.-rzuciłaś stanowczo, łapiąc ją za ramie.- Będziemy tylko rozmawiać.- podkreśliłaś ostatnie słowo. –Po za tym to nie był numerek. To było coś…-próbowałaś odnaleźć odpowiednie określenie, ale zbyt bardzo się rozmarzyłaś.

-Boże, ty się w nim zakochałaś.-szepnęła oniemiała szatynka.

-Co?!-wrzasnęłaś, odkładając raptownie naczynie z napojem na stolik.

-Zakochałaś się w Tomku.-powtórzyła, wpatrując się w ciebie z przerażeniem.


***

Pustym wzrokiem wpatrywałaś się w przednią szybę samochodu Anety, analizując w głowie strukturę swoich zachowań w obecności młodego przyjmującego. Słowa szatynki dudniły ci w głowie, siejąc spustoszenie w twoim umyśle. Jednak nie mogłaś kochać dwóch osób jednocześnie. Na zbyt krótkim dystansie czasu znałaś Fornala, by móc się w nim zakochać.  Nie można było tego powiedzieć o Masłowskim, bowiem we wrześniu wybiło wam równe dwanaście miesięcy znajomości. Przez ten okres czasu byłaś świadkiem wszystkich jego zachowań i w pełni pokochałaś go za całokształt. Po mimo, że wielokrotnie ludzie darzyli was ciekawskimi spojrzeniami głownie właśnie z powodu jego dziwnych reakcji na różnorakie bodźce to ty ubóstwiałaś w nim tą nutkę zwariowania i nieprzewidywalności. Przyciągała cię do niego jak magnes, a w połączeniu z jego atrakcyjnym wyglądem oraz urokiem osobistym tworzyła mieszankę wybuchową i jakże intrygującą. Pogrążona we własnych myślach nawet nie zauważyłaś, gdy Grabowska zaparkowała pod obiektem sportowym. W ramach wdzięczności zaserwowałaś jej przytulenie i obiecałaś skontaktować się z nią, gdy odbędziesz już rozmowę z Tomkiem. Dziewczyna poruszyła znacząco brwiami, zaznaczając, abyś się nie śpieszyła, a ty jedynie roześmiałaś się na głos, zatrzaskując za sobą drzwi. Zaczerpnęłaś dużej ilości powietrza do płuc, po czym wypuściłaś je sprawnie i wparowałaś do wnętrza budynku. Podążałaś za odgłosem donośnej muzyki oraz wiwatem kibiców, którzy zapewne w ten sposób witali na parkiecie zawodników, którzy zameldowali się tam, aby odpowiednio przygotować się do spotkania rozpoczynającego się dokładnie za 60 minut. Chwyciłaś w dłoń bilet i ukazałaś go odpowiedniej osoby. Rozdziawiłaś usta, omiatając wzrokiem sporej wielkości halę i wędrując nim po kibicach, którzy już tak wcześnie wypełniali licznie trybuny. Gdy szok minął stawiłaś się w odpowiednim miejscu i opadłaś na chłodną powierzchnie krzesełka, pozbywając się kurtki oraz komina ciasno przylegającego do twojej szyi. Oczarowana klimatem panującym w tym miejscu śledziłaś uważnie rozgrzewających się zawodników stołecznego klubu oraz przeciwnika, którym dzisiaj okazała się drużyna z Jastrzębia Zdrój. Parsknęłaś głośnym śmiechem, gdy zauważyłaś zdezorientowanie malujące się na twarzy środkowego w szeregach bełchatowian. Rozciągnęłaś usta w szerokim uśmiechu i pomachałaś do niego roześmiana. Ten odpowiedział ci machnięciem koniuszkami palców, udając modelkę, co zwiększyło twoje rozbawienie. Nim jednak spostrzegłaś  a zmagania na parkiecie zostały zapoczątkowane. Kąciki twoich ust drgnęły znacznie, gdy zawodnik z numerem 19 na koszulce otrzymał idealnie dobraną pod niego piłkę i wzbił się nad boisko, kończąc dynamicznym atakiem z szóstej strefy pierwszą partię. Uradowany napiął całe swoje ciało i przybił piątki z graczami znajdującymi się na parkiecie. Chwycił w dłoń plastikową butelkę i przywarł wargami do jej gwintu, zwilżając suche gardło i przechodząc na przeciwną stronę boiska. Zmierzył śnieżnobiałym ręcznikiem wilgotne odrobinę włosy i powrócił na parkiet. Cieszyłaś się, że nie odnotował twojej obecności na widowni, bowiem mogło by go to rozproszyć. Podrygiwałaś stopą do rytmu energicznej piosenki, oczekując wznowienia meczu. Po chwili ściskałaś mocno kciuki, wpatrując się z napięciem w płytę boiska. Zachichotałaś pod nosem na Kochanowskiego, który chwycił za ramiona  bruneta i przewrócił oczami nad zbyt dużym wybuchem złości przyjmującego. Przywołał go do porządku i już po chwili wrzeszczał na całe gardło, uderzając się torsem o klatkę piersiową przyjaciela po skutecznej akcji. Od tego momentu Tomek jakby dostał impuls do działania i wygrywał wszelkie pojedynki z blokiem jastrzębian. Z podziwem sunęłaś wzrokiem za jego sylwetką, gdy wyłaniał się zza sylwetek kolegów i plasował piłkę w parkiecie przeciwnika z pipe’a z ogromną siłą.  Uradowana zaklaskałaś w dłonie, piszcząc na całe gardło, gdy Artur odrzucił mocnym serwisem przyjmującego rywali i zakończył tym samym kolejną partię na korzyść bełchatowian. Wraz z klubem kibica miejscowej drużyny zdzierałaś gardło w trzeciej odsłonie meczu, bowiem procent skuteczności w ataku miejscowych spadł drastycznie. Zacisnęłaś mocno kciuki, nie zwracając uwagi na niebezpiecznie blednące knykcie i wtopiłaś spojrzenie miodowych tęczówek w sylwetkę Kochanowskiego widniejącą za linią dziewiątego metra. Dwadzieścia trzy do dziewiętnastu dla ekipy z Jastrzębia Zdroju. Twoje nerwy sięgały zenitu, ale wierzyłaś, że pszczoły odwrócą losy tego seta. Kuba uderzył w żółto-błękitną Mikasę, która runęła pomiędzy dwójką przyjmujących wpatrzonych w siebie z pretensją widoczną na twarzy. Wraz z bełchatowskimi siatkarzami krzyknęłaś wypełniona euforią, obserwując jak Kochan szczerzy się w kierunku Tomka. Kolejne dwie zagrywki także nie zostały odebrane przez gości. 23:22 widniało na tablicy wynikowej w bełchatowskiej Energii. Tym razem serwis środkowego zahaczył o górną taśmę siatki, co ujęło na prędkości lotu piłki dzięki czemu przeciwnik w końcu przyjął i mógł rozegrać akcje. Przypatrywałaś się jak Szalpuk wyciągnął się w przyjęciu, dostarczając piłkę do Łomacza, który przerzucił ją na lewe skrzydło. Tytus kiwnął sprytnie za blok, odprowadzając wzrokiem piłkę aż do miejsca upadku. 23:23. Bohaterem kolejnych dwóch akcji był Mariusz Wlazły, który atakiem po prostej ukończył spotkanie. Adrenalina przeszyła twoją drobną sylwetkę na wylot, przysłaniając na chwilę myśl o czekającej cię rozmowie. Wreszcie mogłaś dać upust swoim emocjom, nie martwiąc się o reakcję otoczenia oraz o złośliwe komentarze z jego strony. Mateusz zawsze szydził z twojej miłości do bełchatowskiej drużyny. Uważał, że kibicujesz jemu największemu wrogowi. Dlatego też nie zbyt często zdarzało ci się dać wyraz swojemu zadowoleniu po udanej akcji czy spotkaniu. Często też droczył się z tobą i sprzątał pilot ze stolika, abyś nie mogła odpalić telewizora. Podziękowałaś wraz z kibicami obfitymi oklaskami drużynie i podeszłaś do band reklamowych, żywiąc nadzieję, że Kochanowski czy Fornal cię dostrzegą, dzięki czemu będziesz mogła się do nich trochę zbliżyć. Tomek uderzył swoją dłonią o twoją, przybijając piątkę. Zagryzłaś policzki od wewnątrz, aby nie wybuchnąć mu śmiechem w twarz, gdy nagle zmarszczył brwi i cofnął się.

-Blanka!-wykrzyknął tonem głosu przeszytym radością.-Jejku, chciało ci się tutaj tyle tłuc?- roześmiał się.

Momentalnie nachylił się na żelazną barierką i powolnym ruchem musnął twój policzek w geście przywitania. Skwitowałaś to nikłym uśmiechem i obserwowałaś narastającą wokół jego oczu pajęczynę zmarszczek spowodowaną rozmiarem jego uśmiechu, który z każdą chwilą przybierał na sile. Jego siwo błękitne tęczówki taksowały cię przeszywającym spojrzeniem. Twoje drobne ciało co rusz nawiedzał dreszcz. Wplótł smukłe palce w ciemne, gęste włosy, czochrając je, aby nadać im odrobiny życia. Zagryzłaś wargę i dopiero po chwili zdałaś sobie sprawę, że zrobiłaś to mimowolnie.

-Cześć.-wykrztusiłaś z siebie w końcu.-Przyjechałam pogadać.-oświadczyłaś, bawiąc się palcami i unikając jego wzroku.

-Chodźmy stąd.-chwycił cię za dłoń i pociągnął kawałek dalej.

Przystanął naprzeciw ciebie, splatając ramiona na klatce piersiowej. Jego ciepły oddech owiewał twoje policzki, owocując gęsią skórką na całym twoim ciele. Nie pojmowałaś dlaczego przyjmujący działała na ciebie w taki sposób. Z jednej strony było to uciążliwe i deprymujące, z drugiej natomiast przyjemne. Odprowadzałaś wzrokiem kropelki potu, którymi ociekało jego czoło, siląc się na wymyślenie sensowej wypowiedzi.

-Tomek, zakończmy to za nim ktoś ucierpi. –wypowiedziałaś, spoglądając na niego błagalnie.

-Za późno. Ja już ucierpiałem.-szepnął siatkarz, zaciskając dłonie w pięści, a w jego oczach dostrzegłaś szklące się łzy.- Przecież najlepiej udawać, że nic się nie wydarzyło. Masz rację. Nic takiego. Tylko się w tobie zakochałem, ale co to takiego jest. Nawet nie raczyłaś mi na to odpowiedzieć. –warknął, zaciskając usta w kreskę.

-A co miałam ci powiedzieć? Że to chujowa sytuacja? –podniosłaś ton głosu, gromiąc go spojrzeniem.-Przecież dobrze o tym wiesz. Kocham Mateusza, rozumiesz?! Nie chcę rujnować mu, sobie życia.

-Ależ oczywiście, że rozumiem.-odparł z delikatnym uśmiechem.-Dobrze ci się bawiło moim kosztem?!-syknął przez zaciśnięte zęby wprost w twoją twarz.


***

Przymknąłeś powieki, a twoje ciało ogarnęła błogość. Rozkoszowałeś się czuciem pod plecami miękkiego materaca po podróży do Zawiercia i przylgnąłeś policzkiem do aksamitnego materiału poduszki. Czułeś, że od snu dzieli cię cienka granica. Wtem do twoich uszu dotarł dźwięk zatrzaśnięcia drzwi. Westchnąłeś głośno, wznosząc powieki ku górze i ujrzałeś przed sobą twarz Lemańskiego. Przeniosłeś ciężar ciała na łokcie i podniosłeś się do pozycji siedzącej, spoglądając na środkowego z fałszywym uśmiechem:

-Czego Bartuś chcesz?

-Oglądałem właśnie mecz Skry z Jastrzębiem i patrz kogo wypatrzyłem na trybunach.-mówił rozemocjonowany, wskazując dłonią na ekran laptopa.

-Ja rozumiem, że masz słabość do kobiet, ale do cholery chcę spać i nie interesują mnie te twoje zajebiste dupy!- zbeształeś go, dając wyraz swojej frustracji.

-Maślak, kurwa! Każe ci tylko spojrzeć.- wywrócił oczami Lemański.

Wykonałeś posłusznie jego polecenie i wbiłeś stalowe tęczówki w obraz wyświetlany na komputerze. Momentalnie poprawiłeś się na łóżku i przejąłeś laptop od kolegi, układając go na kolanach, aby lepiej widzieć. Zastygłeś, gdy kamera najechała swoim obiektywem na niską sylwetkę brunetki, która przystawała obok barierki, a tuż przy jej boku po chwili pojawił się przyjmujący, który wyraźnie rozpromienił się na twarzy na jej widok. Po chwili już muskał wargami jej policzek. Oddałeś sprzęt właścicielowi i pośpiesznie chwyciłeś w dłoń duże słuchawki wraz z telefonem. Minąłeś sylwetkę środkowego bez słowa i używając wszelkich pokładów swojej siły trzasnąłeś drzwiami, pozostawiając osłupiałego Bartka w pokoju.


 ✭✭✭

Hello! ^^
Ostatnio było zabawnie, ale na długo być nie mogło :D  Blanka nie  próżnuje i  wyjaśnia niezręczną sytuację z Fornalem, jednak chyba nie wszystko poszło po jej myśli. Sądzicie, że Tomek odpowiednio zareagował na słowa dziewczyny? Mateuszowi chyba nie przypadła do gustu  wycieczka Blanki do Bełchatowa, ale cóż.. Pożyjemy, zobaczymy :D  Napisałam kilka części na zapas  tej historii i prawdopodobnie losy tej trójki rozciągnę do około 30 części ;)  Mam nadzieję, że zarówno ja jak i Wy nie chcecie się z nimi rozstawać za szybko, haha :D Pozdrawiam  z zapaleniem oskrzeli i do zobaczenia za tydzień! ;*
PS: Jutro kadra Kochane! <3

sobota, 18 maja 2019

Osiemnasty


   Wspierałeś się biodrami o kuchenną szafkę i wpatrywałeś tempo przed siebie, trzymając w dłoni szklankę wypełnioną sokiem pomarańczowym. Twoje myśli błądziły wokół osoby twojej ukochanej i motywu dla jakiego doprowadziła się do stanu nietrzeźwości. Nie byłeś w stanie uwierzyć, że zrobiła to tak po prostu, bez specjalnego powodu, choć tak naprawdę mogła to uczynić, bowiem miała do tego pełne prawo. Nie była ideałem. Była tylko człowiekiem, a ty czasami uznawałeś ją zbyt bardzo za nieskażonego złem anioła stąpającego przy twoim boku. Słowa przyjaciółki brunetki powodowały jednak narastający w twojej głowie mętlik. Według niej Wojciechowska tego potrzebowała, ale dlaczego? Chodziło jej o zwykłą potrzebę wyszumienia się czy może upicia się z przyczyny jakiegoś problemu? Pomasowałeś opuszkami palców pulsujące ci od natłoku interpretacji tej sytuacji skronie i zwilżyłeś wyschnięte na wiór gardło zimnym napojem. Wtem do twoich uszu dotarł odgłos kroków. Oblizałeś językiem dolną wargę i wtopiłeś wzrok stalowych tęczówek w sylwetkę dziewczyny, która nie promieniowała szczęściem jak zazwyczaj podczas każdego poranka. Mogłeś się założyć, że tuż po przebudzeniu miała ciężką głowę i problemy z opuszczeniem łóżka. Mimo to wykrzesała z siebie cząstkę energii bowiem jej drobne ciało skryte było pod materiałem twojej klubowej bluzy, a nie okryte przez  czarną, dopasowaną sukienkę, w której ułożyłeś ją na materacu późno w nocy, a raczej nad ranem. Jej twarz pokryta była pozostałościami makijażu i było od niej zbolenie. Ciemne włosy opadały na ramiona, będąc przy tym niezwykle potarganymi. Mimowolnie rozciągnąłeś kąciki ust w leniwym uśmiechu na widok twojej współlokatorki i zwróciłeś się do niej plecami, aby sięgnąć po szklankę w jednej z szafek znajdujących się nad twoją głową. Wypełniłeś ją wodą z kranu i położyłeś na wyspie, podsuwając w jej stronę Aspirynę.

-Dziękuję.-mruknęła z delikatnym uśmiechem, nagradzając cię za ten czyn pocałunkiem w policzek. –Gdzie Aneta, Mati i Łukasz?- zmarszczyła brwi.

Włożyła tabletkę do jamy ustnej i pośpiesznie upiła spory łyk przeźroczystej cieczy. Wdrapała się na wysokie krzesła i oparła głowę na ramieniu, przyglądając ci się mętnym wzrokiem. Kręciłeś głową, ubolewając nad jej stanem fizycznym po wczorajszym wypadzie do klubu.

-Aneta się zmyła rano, bo musiała wracać, a Łukasz spał u siebie w domu i przygarnął Kowalskiego.-odparłeś.- Powiedziałaś do mnie w nocy Tomek. Dlaczego?-uniosłeś pytająco brew.

-Śnił mi się.-wzruszyła ramionami.- Duńczyk dużo wypił?

-Skończył jak ty.- zaśmiałeś się.- Nie pamiętasz?

-Nie.- odparła roześmiana.- Boże, czuję się koszmarnie.-zawyła.

-Zmartwię cię, słońce.- zadarłeś na nią wzrok.- Moja mama zaprosiła nas dzisiaj na obiad. Musimy się stawić. Nie przyjmuje odmowy.-oświadczyłeś, bawiąc się palcami jej dłoni.

-Nie, Mateusz. Proszę, nie dziś!- popatrzyła na ciebie błagalnie.- Kiedy indziej.

-Musimy się stawić, bo zaraz zacznie mi mówić, że tak naprawdę cię zabiłem i trzymam twoje zwłoki w szafie.-roześmiałeś się.- Dawno cię nie widziała. Mnie z resztą też, więc pewnie chcę wypytać jak się nam żyje.

-Dobrze, że choć ciebie trzyma się humor.-poklepała cię po ramieniu, parskając śmiechem na twoje słowa.- Zjem śniadanko, wypiję kawkę i możemy się szykować.-posłała ci lekki uśmiech.- Będzie Patryś?- widziałeś tlącą się w jej oczach nadzieję, iż zaprzeczysz.

-Siadaj, ja się tym zajmę.-zatrzymałeś ją gestem dłoni, gdy poderwała się z miejsca.-Owszem.-skinąłeś głową, odpowiadając na jej pytanie.

-Chroń nas panie Boże!- wydarła się, zadzierając głowę ku górze.

Parsknąłeś śmiechem na jej słowa, kręcąc z niedowierzaniem głową. Po mimo, że twój brat nie przepadał za twoją dziewczyną, co było odwzajemnione z drugiej strony, nie zamierzałeś w to ingerować. Bawił cię sposób w jaki sobie dogryzali. Dopóki nie skakali sobie do gardeł nie zamierzałeś się w to wplątywać. Ich relacja była natomiast niewidoczna dla twoich rodziców, przy których starali się ograniczyć przedrzeźnianie do zera. W duchu nie mogłeś się już doczekać ich kolejnych słownych potyczek. Wolałeś to jednak zatrzymać dla siebie i zabrałeś się za przygotowanie śniadania dla swojej partnerki.


***

Przekręciłeś kluczyki w stacyjce i zgasiłeś silnik czarnego BMW, spoglądając wymownie na Blankę. Ta wygładziła dłońmi materiał białej koszuli, której pierwszy guzik został rozpięty, odsłaniając przy tym subtelnie niewielki obszar jej jędrnych piersi. Odpiąłeś pas i przytrzasnąłeś za sobą drzwi, aby otworzyć chwilę później te od strony pasażera. Mimowolnie zmierzyłeś wzrokiem biodra uwydatnione przez materiał jasnych dżinsów i objąłeś brunetkę w pasie, drepcząc przy jej boku w stronę wejścia do rodzinnego domu.

-Zdecydowanie przesadziłaś z tym dekoltem.- zamruczałeś jej do ucha, oczekując aż jeden z domowników przekręci zamek.

-Patryś i tak nie będzie patrzył, więc nie wiem o co się martwisz, kotku.-uśmiechnęła się do ciebie filuternie.

Zaśmiałeś się pod nosem. Zlustrowałeś ją uwodzicielskim wzrokiem i zsunąłeś dłoń z wcięcia w jej talii na jej pośladek, ściskając go solidnie. Brunetka momentalnie zwróciła głowę w twoim kierunku i skubnęła wargę zębami, patrząc na ciebie z pod firanki długich, czarnych rzęs. Nie wytrzymałeś. Zbyt bardzo cię prowokowała. Popchnąłeś ją na ścianę budynku i ujmując jej twarz w swe wielkie dłonie wpiłeś się zachłannie w jej wargi, delektując się ich aksamitnością. Miażdżyłeś jej usta bez opamiętania, czując wodzące po twoim karku opuszki palców. Twój kręgosłup atakowały dreszcze, twoje serce kołatało w klatce piersiowej, obijając się o żebra, a w nozdrzach wirował jej omamiający zapach. Ta dziewczyna wyzwalała w tobie wszelkie zmysły. Pobudzała je jak kofeina szare komórki. Oderwałeś się od niej i obserwowałeś jak pośpiesznie zerka w niewielkie lusterko, marszcząc z niezadowoleniem brwi.

-Rozmazałeś mi szminkę.-rzuciła oskarżycielsko w twoim kierunku.

-Oj, już przestań.- machnąłeś na nią dłonią. –Dobrze wiemy, że to najprzyjemniejszy sposób w jaki mogłaś się jej pozbyć. –posłałeś jej figlarny uśmiech.- A tych ciuszków pozbędziesz się tuż po tym obiedzie.-wyszeptałeś wprost do jej ucha, zahaczając koniuszkiem języka o jego płatek i muskając opuszkami palców skórę pod materiałem jej koszuli.

-Panie Masłowski, ależ pan dziś pełen pikanterii.-skwitowała ze śmiechem.

Nie odpowiedziałeś. Nie zdążyłeś, bowiem rozwarły się przed wami dębowe drzwi, a tuż za nich wyłoniła się twarz twojego brata. Ledwo co powstrzymałeś cisnący ci się na usta śmiech, gdy Blanka wywróciła oczami. Stukot jej obcasów rozniósł się echem po wnętrzu domu, gdy minęła sylwetkę rozgrywającego, a ty podążałeś tuż za nią.

-Dłużej się nie dało, szwagrze?-prychnęła.

-Byłem pod prysznicem, ale widzę, że wam to sprzyjało.-uśmiechnął się cwanie Patryk.- Gdzie się podziała twoja szminka, szwagierko? –uniósł zaintrygowany brew, wlepiając wzrok  w twarz twojej dziewczyny.

-Spytaj braciszka.-rzuciła.- Jestem w szoku, że używasz takich wynalazków jak prysznic.- udała zdumienie.

-A mnie nie dziwi, że nie możecie się odkleić od siebie  na chwilę i nawet przed domem musicie się obściskiwać.- przewrócił oczami.

-Popatrz Mati. Mieszkałeś pod jednym dachem z ninją!-zaśmiałeś się na jej słowa.

-Nie moja wina, że ty bracie tak nie możesz.-odparłeś na wcześniejsze słowa Patryka, przyciągając do siebie dziewczynę i rozkładając bezradnie ramiona.- Planujesz w ogóle dzieci?

-Kiedyś.-mruknął pod nosem starszy Masłowski.

Skinąłeś jedynie głową i wyruszyłeś za Patrykiem w kierunku kuchni. Scaliłeś palce dłoni twojej i Wojciechowskiej oraz pociągnąłeś ją za sobą. Twój brat wyjaśnił wam powód nieobecności waszych rodziców i przewrócił jedynie oczami, gdy przenieśliście się do salonu, a ty odsunąłeś przed 21-latką krzesło. Według niego nigdy nie byłeś dżentelmenem. Może i miał rację, ale Blanka zmieniła cię na lepsze, co sprawnie mu wytłumaczyłeś. Przyszedłeś z odsieczą osobie, z którą łączyły cię węzły krwi w nakrywaniu stołu, odpierając propozycje pomocy Blanki. W końcu do uszu twoich oraz pozostałej dwójki obecnej w pomieszczeniu dotarły odgłosy kroków oraz dźwięk przymykanych drzwi. Zwróciłeś twarz w owym kierunku i wzniosłeś znacznie kąciki ust na widok twarzy rodziców. Zamknąłeś starszą kobietę w swoich silnych ramionach, a ona nagrodziła cię przelotnymi pocałunkami w policzki. Twój ojciec także wykrzesał z siebie odrobinę czułości w stosunku do ciebie, a ty poklepałeś go po plecach z cichym śmiechem.

-Witaj synowo.-odezwała się z wesołością w głosie pani domu w kierunku towarzyszącej ci Wojciechowskiej.

-Mamo, nie zapędzaj się tak.-upomniał ją twój starszy brat, przewracając oczami.- Mateuszowi się do zaręczyn nie śpieszy. - ostudził jej zapał.

-Ja tam nie mam nic przeciwko by pani się tak do mnie zwracała.-obdarowała twoją rodzicielkę ciepłym uśmiechem Blanka.-Ależ nie obawiaj się, Patryk! Jak będę miała przejąć wasze nazwisko to przejmę.-puściła oczko rozgrywającemu.

-Dziecko, już myślałam, że mój syn cię poćwiartkował i wywiózł gdzieś do lasu.-oświadczyła z przejęciem pani domu.- Nigdy więcej nie odcinaj od mnie na tak długo.-pogroziła ci palcem.

Brunetka zachichotała pod nosem na słowa twojej matki i pognała wraz z nią do kuchni, aby pomóc jej dokończyć przygotowywać kremówkę, która przyszykowała z okazji waszego przybycia na obiad. Ty w międzyczasie toczyłeś konwersację z męską częścią domowników. Po kilkunastu minutach zagłębiałeś łyżkę w talerzu, rozkoszując się smakiem domowego rosołu, którego brakowało ci od czasu wyprowadzki. Zadarłeś głowę z nad naczynia i posłałeś rodzicielce pełen wdzięczności uśmiech za otrzymany posiłek. Odwzajemniła twój gest, odpowiadając ci sporym stężeniem serdeczności i rozpoczęła swoje przesłuchanie na temat życia z twoją ukochaną w centrum miasta. Rozwierałeś ust, aby udzielić odpowiedzi kobiecie, ale nagle usłyszałeś odgłos odsuniętego krzesła, a twoje szare oczy natrafiły na niemalże purpurową twarz Blanki, która podtrzymywała dłoń przy ustach. Nim się zorientowałeś, a do twoich uszu dotarł dźwięk zatrzaśniętych drzwi. Skrzywiłeś się na myśl o tym jakie przeżywa teraz katusze.

-Nie gadaj, że ją zaciążyłeś?- wytrzeszczył oczy twój brat, wlepiając w ciebie spojrzenie.

-Nie, matole.-oburknąłeś, uderzając z otwartej dłoni w czoło.- Może ja do niej zajrzę.-mruknąłeś i poderwałeś się z krzesła.

-Zostaw. Poradzi sobie.-ułożyła dłoń na twojej ręce rodzicielka.- Jesteś pewien, że na pewno nie jest w ciąży? Wiesz jesteście sami, młodzi, atrakcyjni…-rozpoczęła swój wywód.

-Mamo, proszę cię.- zaśmiałeś się, spoglądając na nią z pobłażaniem.- Jesteśmy odpowiedzialni i dorośli. –zapewniłeś ją, upijając łyk kompotu.

-Naprawdę?-splotła ramiona na piersi i wpatrywała się w ciebie powątpiewająco.- Iwona mi się chwaliła jak wparowała wam do mieszkania i nadziała się na sceny erotyczne. A raczej jak to ona określa kopulacje. Odpowiedzialni ludzie nie zamykają drzwi, synu?

-To była tylko niewinna gra wstępna w kuchni.-westchnąłeś, przewracając oczami.

-Byliście prawie nadzy.-podkreśliła.

-Zero przyzwoitości.-wzdrygnął się Patryk.- Że ci nie wstyd nosić krzyż, a potem takie rzeczy czynić? Ty bezbożniku ty! Babcia Frania to by cię raz dwa nawróciła.

-Lepiej sprawdzę co z Blanką.-oświadczyłeś i ulotniłeś się od stołu.

Odetchnąłeś z ulgą, gdy oparłeś plecy o wewnętrzną część drzwi łazienki. Wojciechowska spoczywała naprzeciwko ciebie, a odcień jej twarz niemalże stapiał się z tym widniejącym na płytkach. Oddychała płytko z przymkniętymi powiekami i siedziała pod ścianą z nogami podwiniętymi pod brodę, która oplotła ramionami. Taksowałeś ją zmartwionym wzrokiem, zarzucając sobie, że przecież mogłeś wczoraj powstrzymać tą lawinę alkoholu jaka osunęła się po ściance jej gardła. Przykucnąłeś przy niej i pogładziłeś opuszkiem kciuka jej blady policzek, przywołując tym samym spojrzenie jej miodowych tęczówek.

-Jak się czujesz?-wychrypiałeś, sunąc wzrokiem po jej twarzy.

-Bywało lepiej.-uśmiechnęła się blado.- Mogę tam wrócić, ale nie ma ochoty oglądać tej mendy, która zarzuca nam brak przyzwoitości.-roześmiałeś się na jej słowa.

-A ja mam pewien plan.

Utkwiła w tobie spojrzenie miodowych tęczówek, aby dowiedzieć się więcej. Jednak ty milcząc pociągnąłeś ją za rękę i wyprowadziłeś z pomieszczenia. Przystanąłeś przy schodach i znienacka wzniosłeś drobne ciało brunetki w swoich silnych ramionach. Ta zapiszczała donośnie nieprzygotowana na twoje posuniecie i instynktownie oplotła dłońmi twoją szyję, przylegając do ciebie szczelniej.

-Patryk, braciszku! Skoro już wyjechałeś z tematem dzieciaczków to…-oznajmiłeś i rozpocząłeś wspinaczkę po schodach na piętro, gdzie znajdował się twój stary pokój.

Wojciechowska zanosiła się błogim śmiechem, odczytując idealnie twoją strategie i spoglądając na podirytowanego blondyna. Twoi rodzice natomiast przyglądali się tej sytuacji zmroczeni, ale także jednocześnie rozbawieni. Z pomocą łokcia rozwarłeś przed wami drzwi twojego starego lokum i zamknąłeś je zamaszystym kopniakiem. Tak naprawdę nie miałeś zamiaru wziąć w obroty swojej dziewczyny, bowiem jej samopoczucie pozostawiało wiele do życzenia. Chciałeś jedynie pozwolić jej całkowicie dojść do siebie po zakraplanej dużą ilością alkoholu nocy. Łaknąłeś także utrzeć nosa starszemu bratu, aby odrobinę poprawić jej humor. Jak się po chwili okazało udało ci się to bowiem, gdy opuszczałeś sylwetkę 21-latki na miękki materac do środka twoich czterech ścian wparował starszy z rodzeństwa Masłowski. Zwróciłeś momentalnie głowę w jego kierunku i oczekiwałeś dalszego przebiegu wydarzeń.

-A kysz grzeszniku.-wypowiedział po czym zamoczył kropidło w szklance z przeźroczystą cieczą i sprawnym ruchem skropił cię.

-Czy ciebie do reszty pojebało?!-wrzasnąłeś, zdając sobie sprawę, że bezbarwny płyn to zapewne woda święcona i mierząc go pełnym politowania wzrokiem.

 ✭✭✭


                                                                                                                                    Hello! ^^

Tym razem weekend  witamy pełnym humoru i błogości rozdziałem :D Mam nadzieję, że relacje Patryka i Blanki przypadły Wam do  gustu, bo chciałam drobnego urozmajcenia, skoro Wojciechowska dobrze się dogaduje z kumplami Mateusza to by z braciszkiem miała nieco pod górkę ^^ Mamuśka jak zawsze znajdzie coś do czego można się przyczepić xD Ostatnia akcja rozdziału to mój ulubiony fragment haha :D Wasz także? :D Ogólnie mówiąc jestem zadowolona z tego rozdziału ;3 Całuję i do zobaczenia w piątek! ;*

środa, 15 maja 2019

Siedemnasty


  Zablokowałaś ekran i przełknęłaś głośno ślinę. Opuściła cię błogość, której dzisiaj miałaś pod dostatkiem, ustępując miejsca ogromowi niepokoju i nerwów. Wiadomość od Fornala mogła oznaczać tylko jedno. Zwiastować kłopoty i zważając na obecność twojego chłopaka w klubie całkiem spore. Nie mogłaś dopuścić do tego, aby doszło do ich spotkania. Obawiałaś się, że w stanie lekkiego upojenia alkoholowego rzucisz jakimś tekstem na rozluźnienie atmosfery i wtem czar pryśnie tak jak twój związek z libero.  Jak nagle miałaś się wymknąć z imprezy, nie przywołując na siebie jakichkolwiek podejrzeń? Co w ogóle wyczyniał Tomasz Fornal? Dlaczego tutaj przyjechał? Nagle w twojej pozbawionej zmartwień głowie rozpętała się prawdziwa trąba powietrzna pożerająca wszystko co nawinie się jej na drodze. Mętlik w twoim umyśle doprowadzał cię do szału. Westchnęłaś głośno i gmerałaś ręką w ciemnych, gęstych włosach.

-Wszystko w porządku?-stalowe tęczówki rzeszowianina niemalże wypalone były troską.

-Tak, tak.- skinęłaś ochoczo głową.- Tylko muszę się przewietrzyć.-mruknęłaś, zeskakując z krzesła, a gdy widziałaś jak już rozchyla usta, aby coś powiedzieć dodałaś stanowczo:- Sama.

-Jasne.-odchrząknął brunet.- To ja zrobię wywiad ze świeżo upieczoną parką.- zatarł ręce.

-Ani mi się waż!-pogroziłaś mu palcem.-To moja rola.-zaznaczyłaś.- Zaraz wracam.-musnęłaś ustami jego policzek.

Roześmiał się jedynie na twoje słowa i opadł na twoje miejsce, aby znajdować się bliżej swojego kumpla. Kątem oka zauważyłaś jeszcze jak Aneta rozmarzonym wzrokiem biegnie po twarzy Łukasza i mimowolnie się uśmiechnęłaś. Chciałaś jej oznajmić o tym co ma właśnie miejsce, ale nie miałaś serca wyrywać ją w takim momencie od rozgrywającego. Narzuciłaś na ramiona puchatą kurtkę i lawirowałaś pomiędzy spoconymi, wydzierającymi się sznurami ludzi. Tuż po pchnięciu masywnych drzwi uderzyła cię fala lodowatego powietrza, która przeszyła twoje drobne ciało i wzbogaciła je w gęsią skórkę. Schowałaś drobne dłonie do kieszeni i omiotłaś wzrokiem otoczenie. Chłód wtarł się do twoich płuc, sprowadzając na ciebie chwilowe orzeźwienie. Wykonałaś kilka kroków w przód i twoje oczy napotkały na drodze swojego wzroku wysoką, smukła sylwetkę. Zadarłaś głowę i ujrzałaś przed sobą niemalże pokerową twarz Fornala.

-Co ty do cholery odstawiasz?! Skąd w ogóle wiedziałeś, że tutaj jestem?! -zaatakowałaś go, czując przeszywającą cię złość, którą spotęgował jego widok. 

Przyjmujący skwitował twoje słowa cichym śmiechem, co jeszcze bardziej wyprowadziło cię z równowagi. Co on sobie w ogóle wyobrażał? Nagle chwycił cię za ramiona i przesunął. Po chwili poczułaś coś twardego za swoimi plecami i zdałaś sobie sprawę, że przygniótł cię do ściany budynku. Wlepił w ciebie intensywne, przeszywające spojrzenie siwo błękitnych tęczówek i opuszkiem palca mknął po twoim policzku. Wzdrygnęłaś się na ten gest. Wzdłuż twojego kręgosłupa przeszył cię dreszcz.

-Insta story, Blanko.-pstryknął cię w nos, wznosząc kąciki ust w łagodnym uśmiechu.-Tęskniłem.-sapnął, nawiązując z tobą kontakt wzrokowy. Jeden z tych niebezpiecznie elektryzujących.

-Po co tu przyjechałeś? Wiesz, że za ścianą znajduje się twój przyjaciel i jest niczego nieświadomy?-ton twojego głosu był niesamowicie chłodny, a wręcz lodowaty.-Mieliśmy z tym skończyć, Tomek.-warknęłaś.

Nie odpowiedział. Wpił się żarłocznie w twoje wargi, nie siląc się nawet na pozwolenie. Nie musiał pytać. Po mimo, że byłaś na niego cholernie wściekła, gdyż zachował się nieodpowiedzialnie to nie potrafiłaś przejść wobec tego obojętnie. Odwzajemniłaś pocałunek, ujmując jego twarz w swoje dłonie. Miażdżył zachłannie twoje usta, pieszcząc językiem twoje podniebienie. Wlał w tą pieszczotę całą pasję, namiętność na jaką tylko było go stać. Niespodziewanie jego wielkie dłonie ulokowane zostały na twoich pośladkach, a chwilę później podniósł cię za uda i oderwał od podłoża. Skrzyżowałaś łydki za jego pasem, a on przywarł do ciebie jeszcze mocniej, chcąc zniwelować dzielący was dystans. Naparł na twoje ciało przylegające do ściany i przegryzł dolny płat twojej wargi, powodując u ciebie rozległy jęk. Drobne palce rozkoszowały się aksamitnością jego ciemnych włosów, których kosmyki okręcałaś wokół opuszków. Wtem przyjmujący dysząc ciężko oderwał się od ciebie i wsparł swoje czoło o twoje, owiewając swoim oddechem twoją skórę.

-Przyjechałem, bo…-wysilił się w końcu na wyjaśnienia- Cię kocham.- dokończył swoją wypowiedź tonem przypominającym szept.  –Fakt, mieliśmy to zakończyć, ale to było za nim się w tobie zakochałem.-pokręciłaś głową, chcąc jakby odeprzeć od siebie słowa 22-latka.

Zachłysnęłaś się powietrzem, gdy całość jego wypowiedzi dotarła do twoich uszu, a następnie umysłu, który dopiero po chwili przeanalizował co właśnie oznajmił ci Tomek. Twoje serce zostało wprawione w palpitacje, a głowa niczym w amoku wykręcała się to w jedną to w drugą stronę jakby chciała zaprzeczyć wyznaniu jakie padło z ust bruneta. Problem w tym, że tylko on sam mógł temu zaprzeczyć. Nikt inny nie mógł tego uczynić. Patrzył na ciebie w milczeniu z przerażeniem malującym się w błękitnych oczach. Chłonął cię łapczywie wzrokiem jakby to miały być jego ostatnie sekundy, kiedy jest mu dane  cię zobaczyć. Odtrąciłaś go od siebie jednym pchnięciem i z szokiem wymalowanym na twarzy dreptałaś w przeciwnym kierunku, słysząc za sobą jego nawoływania. Nie byłaś jednak w stanie się odwrócić. Twoje ciało odmawiało ci posłuszeństwa. Po mimo, że szłaś wewnątrz zastygłaś niczym rzeźba. Byłaś sparaliżowana jego słowami. Wysunęłaś z kieszeni kurtki telefon i mętnym wzrokiem omiotłaś treść wiadomości otrzymanej od libero.

OD: Skarb <3
Gdzie jesteś?

Nie odpisałaś. Obejrzałaś się za siebie i odetchnęłaś z ulgą, gdy nie dostrzegłaś podążającej za tobą sylwetki przyjmującego. Po kilku minutach ponownie zjawiłaś się przy barze, odgrywając rolę dziewczyny, która wchodząc do wnętrza lokalu miała wymalowany na twarzy uśmiech i podekscytowanie zapowiadającą się cudownie nocą. Jak się okazało ta nie była tak udana jak się spodziewałaś.

-Blanka! Cholera! On mnie pocałował! Rozumiesz?!-podbiegła do ciebie rozemocjonowana szatynka, która najwidoczniej wydostała się z towarzystwa Łukasza i wrzeszczała niemiłosiernie.

-Taaa, wiem.-odparłaś jedynie, siląc się na uśmiech, ale wyszło ci coś pokroju grymasu.

-Co jest z tobą nie tak? Sama nas swatałaś, a teraz zero entuzjazmu. Dziewczyno, ja cię…-zawiedziona twoją reakcją Grabowska dała wyraz swojemu niezadowoleniu, a ty przerwałaś jej w środku zdania.

-Aneta, ja naprawdę się cieszę twoim i jego szczęściem, ale kurwa jeszcze nie ochłonęłam, okay?

-Po czym? Wyglądasz jakbyś zobaczyła Lemana z jakąś laską.

-A ty jakbyś do kurwy nędzy wyglądała, gdybyś się właśnie przed momentem dowiedziała, że Tomek Fornal cię kocha?-szepnęłaś słabo i dopiero w tym momencie dotarło do ciebie jak bardzo jesteś załamana prawdą.

-Stop! Stop! Stop! Wróć! Co takiego?!-wrzasnęła donośnie, wpatrując się w ciebie oszołomiona.

-Przyjechał tutaj. Był przed klubem, a ja do niego wyszłam. Wtedy powiedział mi, że tęskni. Później się całowaliśmy i nagle wypalił, że przyjechał tutaj, bo mnie kocha.-wytłumaczyłaś jej słabym głosem.

Zanikał zupełnie tak jak twoje pokłady siły do tej sytuacji. Pomachałaś do Mateusza, aby odnotował twoje przybycie i ponownie skupiłaś wzrok na twojej przyjaciółce. Odczuwając, że jesteś na skraju załamania nerwowego skinęłaś głową na drzwi toalety i powędrowałaś wraz z Anetką w jej kierunku.

-Nie zważając na to jak ta sytuacja jest popaprana to jego zachowanie było naprawdę słodkie.-odezwała się pieszczotliwie Aneta.

Osunęłaś się po ścianie pokrytej beżowymi płytkami i skryłaś twarz w dłoniach. Twój imprezowy nastrój rozpłynął się doszczętnie. Słona ciecz rzeźbiła tor w twoich policzkach, a ciałem wstrząsał spazm, wprawiając je w drżenie. Tak jak sobie obiecałaś przed rozpoczęciem zabawy puściłaś hamulce. Nie powstrzymywałaś swoich uczuć. Pozwoliłaś tej lawinie nad tobą zapanować. Wtedy przypuszczałaś jednak, że to będą jedynie pozytywne odczucia. Tymczasem najlepszy przyjaciel twojego chłopaka zrujnował ci ten wieczór, ale ty także nie byłaś bez winy. Co chwila odnotowywałaś na sobie wzrok pełen współczucia jakim lustrowała cię twoja towarzyszka.

-Nie mam już siły do tej sytuacji. -westchnęłaś bezsilnie.- To wszystko to moja pierdolona wina!-uderzyłaś pięścią w ścianę.-Mogłam od razu odeprzeć zaloty Tomka. Nie musiałam mu na to pozwalać…-mówiłaś załamana.

-Blanka, ale nie mogłaś przewidzieć jak to się potoczy.-potarła twoje ramie Grabowska.

-Właśnie, że mogłam.

-Co teraz zamierzasz zrobić?

-Zapierdolić się w cztery dupy.-mruknęłaś, zrywając się z podłoża.

-A tak na poważnie?-zaśmiała się szatynka.

-Nie wiem.-wzruszyłaś ramionami.- Jak powiem mu prawdę to go stracę.

Papierowym ręcznikiem otarłaś czarne smugi zastygnięte na twoich policzkach, za które odpowiadał tusz do rzęs i doprowadziłaś swoją twarz oraz swój stan psychiczny do ładu. Krakowianka chwyciła cię pod ramieniem i zaciągnęła w kierunku baru. Początkowo chłopaki nawet nie odnotowali waszego przybycia, ale po chwili Mateusz zameldował się obok ciebie i objął cię troskliwie ramieniem, przyciskając swoje wargi do twoich ust. Zazwyczaj nie byłaś za okazywaniem sobie uczuć publicznie, ale twój fatalny nastrój spowodował, że miałaś ochotę choć na chwilę rozkoszy. Zacisnęłaś palce na jego szczęce i delektowałaś się jedwabistością jego warg, pałaszując językiem jego podniebienie. Uśmiechnęłaś się cwanie, gdy dłonie siatkarza ścisnęły twoje pośladki.

-Musisz być naprawdę wstawiona, skoro pozwalasz mi na takie sceny przy takich tłumach.-mruknął ci do ucha, chichocząc cicho.

-Maybe jestem.-pstryknęłaś go w nos.

Po chwili spoczywałaś na udach libero i odwdzięczałaś się szerokim uśmiechem za kolejkę szotów twojej przyjaciółce, która dotrzymywała ci towarzystwa w upijaniu się. Łaknęłaś zatracić się w alkoholowym świecie i ugasić wyrzuty sumienia, które dopadły cię po nieoczekiwanym spotkaniu z bełchatowskim przyjmującym. Uradowana pisnęłaś głośno, połykając mieszankę limonki z miętą i wtem przywołałaś na siebie uważny wzrok libero, do którego jakby z tą chwilą dotarło w jak bardzo zaawansowanym stanie upojenia alkoholowego się znajdujesz. Uniósł brew, zagryzając nerwowo wargi.

-Cholera, Blanka.-rzucił pod nosem, kręcąc z dezaprobatą głową.-Coś ty ze sobą zrobiła?

-Ja? Wciągnęłam się w picie i świetnie się bawię.-odparłaś, wzruszając ramionami.-Prawda, Anetka?

-Si, seniorita.-uśmiechnęła się głupawo szatynka.

-Nie no. Tej się hiszpański włączył.-przewrócił oczami rozgrywający.- Czemu one się tak nawaliły?-dziwił się.

-A bo ja wiem?- wzruszył ramionami Masłowski.

-Koniec imprezy dziewczynki.-pogroził ci oraz szatynce palcem blondyn.

Po chwili poczułaś jak Kowalski zarzuca ci dłoń na kark, a gdy przechyliłaś głowę, aby znaleźć twojego chłopaka zauważyłaś jak obejmuje ramieniem twoją przyjaciółkę. Chwiejnym krokiem wraz z ową dwójką ruszyłaś  w kierunku wyjścia z lokalu. Świat sprawiał wrażenie wirującego i niestabilnego, a wszystko na co napotykałaś się wzorkiem podwajało się lub potrajało. Parsknęłaś głośnym śmiechem, w pewnym stopniu tracąc równowagę.

-Jeszcze żeby tego było mało to ten pierdolec się najebał.-skwitował Łukasz, kręcąc z niedowierzaniem głową nad postawą przyjaciela.

-Bez takich mi tu Łukaszku fistaszku.-oburzył się środkowy.

-Matko boska! Za jakie grzechy?!-zawył błagalnie Masłowski, zwracając twarz ku sufitowi konstrukcji.

***

Mocniej zacisnąłeś dłoń spoczywającą nad biodrem brunetki, która oplatała swoimi rękami twoją szyję i wtulała twarz w materiał twojej skórzanej kurtki. Starałeś się uchronić ją przed upadkiem, zważając na jej niepewny sposób poruszania się. Nawet w tak fatalnym stanie była dla ciebie urocza. Nie zmieniało to jednak faktu, że niezmiernie irytowała cię swoim sposobem zachowania. Twoja złość sięgnęła zenitu, kiedy ponownie parsknęła głośnym śmiechem, a jego salwy echem niosły się po dzielnicy Rzeszowa pogrążonej w mroku. Pisnęła głośno, gdy znienacka chwyciłeś ją pod udami i wziąłeś na ręce. Mocniej zacisnęła dłonie na twoim karku i odchyliła głowę do tyłu, aby mieć dokonały punkt widokowy na twoją oświetlaną przez blask księżyca twarz. Wyciągnęła rękę w jej kierunku i pogładziła nią twój policzek, zanosząc się cichym chichotem. Byłeś zawiedziony jej postawą. Nie przewidziałeś, że opęta ją nieokiełzane pragnienie alkoholu i wlania w siebie jego jak największej ilości. Kiedyś taka nie była. To utwierdzało cię jeszcze bardziej w stwierdzeniu, że uległa zmianie. Przynajmniej widocznej dla twoich oczu.

-Mi jak widzisz nie jest do śmiechu.-warknąłeś na nią, a ona momentalnie cofnęła dłoń.

-Jestem najgorszą dziewczyną jaką miałeś.-odezwała się, a z jej ust zniknął błogi uśmiech.

-Nie jesteś.-zapewniłeś ją.- Jesteś najlepszą kobietą jaką kiedykolwiek spotkałem.-wypowiedziałeś z łagodnym uśmiechem.

-Nie, Maślak. Jestem okropną dziewczyną.

-Co ona tak do cholery biadoli?-wydarł się zza twoich pleców Łukasz.

-A chuj cię to obchodzi.-rzuciłeś podirytowany tym, że zwraca uwagę na to o czym rozmawiacie.-Nie podsłu…Chuj!

-Aha. Okay.- skwitował rozgrywający.- Będziesz coś jeszcze kiedyś chciał.-mruknął pod nosem.

-Zajmij się napalonym Duńczykiem, bo ci Anetkę na sianku przeleci.-odgryzłeś się mu.

-Ja się nie dam!-zaparła się szatynka uwieszona na ramieniu rozgrywającego.- Łukasz, I love you and only you!-wydarła się na całe gardło.

-Wiem, wiem.-poklepał ją po ramieniu Uksool.- Nie pij więcej, złotko, bo ci się tryb językowy włącza.

-A ty mnie nie love?-parsknęła zaskoczona Grabowska, a ty zaniosłeś się śmiechem.

-Ryj Masło!-wykrzyknął twój przyjaciel.

-A coś ty się taki agresywny zrobił?

-Oczywiście, że cię kocham, An.-odpowiedział na pytanie swojej towarzyszki siatkarz, ignorując twoje zapytanie. –Cholera! Duńczyka zgubiłem!-złapał się za głowę brunet.

Momentalnie przystanąłeś i westchnąłeś głośno nad postawą swojego kumpla. Łukasz obniżył się na kolanach i złapał pod udami szatynkę, aby ta wdrapała się na jego plecy. Wtem zawrócił i omiótł wzrokiem otoczenie. Znalezienie środkowego okazało się niewielkim problemem, bowiem ten tulił się do koła BMW, opowiadając mu swoją historię życia. Opanowałeś cisnący ci się na usta atak rozbawienia ostatkiem sił i pośpiesznie uruchomiłeś nagrywanie w swoim telefonie. Blanka przyglądała się zaintrygowana przedstawieniu jakie odstawiał Kowalski i chichotała pod nosem. Po niespełna 40 minutach rozstałeś się z rozgrywającym, który przygarnął pod swój dach Mateusza i wniosłeś do mieszkania brunetkę, a następnie wróciłeś po niebędącą wcale w lepszym stanie Grabowską. Ułożyłeś swoją dziewczynę na materacu w sypialni i okryłeś szczelnie kołdrą, muskając ustami pieszczotliwie jej czoło. Przywarła policzkiem do materiału miękkiej, śnieżnobiałej poduszki i przymknęła powieki. Powróciłeś wówczas do salonu, gdzie na kanapie spoczywała krakowianka  i przerzuciłeś ją sobie przez ramie, po czym odstawiłeś ją do pokoju gościnnego i także okryłeś pierzyną, aby nie zmarzła w nocy.

-Mateusz, nie bądź na nią zły.-spojrzała na ciebie błagalnie 21-latka.- Ona tego potrzebowała.

-Dlaczego? –zmarszczyłeś brwi zdezorientowany jej słowami.

-Bo…-rozpoczęła, ale nie dokończyła bowiem zmorzył ją sen.

Podrapałeś się po karku zakłopotany i przymknąłeś za sobą drzwi pokoju. Wsparłeś się o nie plecami i wytężyłeś umysł, próbując rozgryźć o co mogło chodzić szatynce. Zrezygnowany machnąłeś jedynie dłonią i wyczerpany opadłeś na wolne miejsce obok brunetki. Mimowolnie kąciki twoich ust drasnęły wyżyny, gdy jej drobna dłoń wylądowała na twoim brzuchu, a jej ciało przywarło do twoich pleców.

                                                                                                                                  ✭✭✭
Hello! ^^
Się porobiło!  Blanka jednak postanowiła wyjść przed klub i wysłuchać Tomka, a potem załamana upiła się do nieprzytomności. Ktoś się spodziewał takiego scenariusza? Chłopaki zadbali o humor,  Blanka i Tomek o rozwój akcji, także mam nadzieję, że ten rozdział Wam się spodobał! ;3 Będzie jeszcze ciekawiej :D Rozdział miał być dodany w piątek, ale jako, że Karo wróciła do świata blogów, a jej komentarz sprawił mi niewyobrażalną przyjemność to przekonałam samą siebie, aby jednak wrzucić Wam kolejną część dziś i nie torturować Was z czekaniem :D Także dziękujcie Karo haha :D  Całuję i do zobaczenia w weekend! ;*