czwartek, 25 lipca 2019

Epilog


   
  Na twoich ustach zakwitł szeroki uśmiech, gdy Kochanowski poklepał cię solidnie po plecach, zanosząc się głośnym śmiechem spowodowanym twoim atomowym atakiem na rozgrzewce, który usytuowany został w trybunie naprzeciwko boiska. Popatrzyłeś na niego z politowaniem i odbiłeś piłkę od parkietu, aby po chwili podać ją do Droszyńskiego i otrzymać kolejną szansę zaatakowania. Tym razem żółto-błękitna Mikasa zmiażdżyła się w linii końcowej placu gry, powodując u ciebie niebywałą satysfakcje. Zadowolenie jednak rozpłynęło się niczym bańka mydlana, gdy twoje siwo błękitne tęczówki natrafiły na twarz bruneta. Rzeszowianin zastygł w bezruchu, skanując cię wnikliwie szarymi oczami. Jego stalowe tęczówki przepełnione były pustką i na marne było w nich wychwycić jakiekolwiek władające nim emocje. Zawsze był mistrzem w zachowywaniu kamiennej twarzy, gdy coś dogłębnie go dotykało. Nie zamierzał ze światem dzielić się swoimi odczuciami. Wolał wszystko skrywać w sobie, być jak nieodgadniona karta. Westchnąłeś głośno, bowiem po mimo upływu tych pięciu miesięcy, setek dni i nocy, milionów godzin, tysięcy minut oraz miliardów sekund ta sytuacja nadal ci ciążyła. Nigdy nie zapomniałeś o wyrządzonej Masłowskiemu krzywdzie, za którą w dużym stopniu stała także jego dziewczyna. Jego twarz o ciemnej karnacji nie wyrażała nawet krzty emocji. Była jak maska, za którą krył się skrzywdzony 22-latek. Nie potrafiłeś sobie wybaczyć stanu do jego go doprowadziłeś, gdy twoja rodzicielka przejęła pałeczkę i przekazała mu tą brutalną, rozszarpującą jego serce prawdę. Nigdy nie widziałeś go zarazem tak oszołomionego, zrozpaczonego, rozdartego i rozwścieczonego, choć wasza znajomość, przyjaźń trwała długie lata.  Najbardziej jednak trapił cię fakt, że libero odrzucał twoje próby załagodzenia sytuacji, a sam nie wyszedł z inicjatywą spotkania, choć doskonale go rozumiałeś. Otrzymał taki cios z dłoni przyjaciela, że zapewne tobie na jego miejscu ciężko by było na takową osobę patrzeć, a co dopiero z nią przebywać czy rozmawiać. Jednak tęskniłeś za Mateuszem. Brakowało ci odgłosu jego śmiechu, kiedy opowiadałeś mu o przedstawicielkach płci pięknej i swoich nieudolnych próbach podrywu oraz jego ciętych ripost na każdą opowieść. Łaknąłeś przysiąść z nim przy złocistym napoju w rzeszowskim lub bełchatowskim pubie i nie kontrolować słów wydobywających się z twoich ust. Chciałeś od czasu do czasu wyskoczyć z nim gdzieś do nowego miejsca, aby razem przeżywać jego zwiedzanie. Po prostu stęskniłeś się za wszystkimi rzeczami, które należały do waszej relacji od lat i miały swój schemat, którego w stanie nie był zmienić nikt.

-Fornal, stoisz w miejscu od jakiś dziesięciu minut.- mruknął Kuba, układając dłoń na twoim ramieniu, czym wyrwał cię z toczonych refleksji.

-Och.-westchnąłeś na jego słowa.

-Nie przejmuj się. Wszystko się pomiędzy wami poukłada.-potarł pokrzepiająco twoje ramie Droszyński, który do was dołączył.

Skinąłeś głową, milcząc w odpowiedzi na słowa rozgrywającego. Poderwałeś się z miejsca, aby po chwili rzucić piłkę do kosza i zameldować się pod siatką, gdzie czekało cię przywitanie z gospodarzem rywalizacji finałowej. Z lekkim uśmiechem na ustach ściskałeś dłonie zawodników rzeszowskiego klubu. Twoje serce obiło się o klatkę piersiową, gdy zadarłeś wzrok na twarz byłego kompana ze spalskich lasów. Masłowski wysunął dłoń w twoim kierunku, a ty nakryłeś ją swoją, spotykając się z nim wzrokiem.

-Nie licz, że ten gest oznacza pojednanie.- szepnął ci do ucha i ruszył dalej.


***

Niezmiernie cieszył cię fakt, że po latach niepowodzeń ponownie zameldowałeś się z zespołem ze stolicy Podkarpacia w wielkim finale ligi. Nawet migająca ci co jakiś czas twarz Tomka nie mogła popsuć tego pięknie zapowiadającego się popołudnia. Dreszcze atakowały całe twoje ciało na myśl o starciu. Choć w praktyce prezentowało się to trochę gorzej niż w twoich myślach. Pałaszowałeś jego sylwetkę uważnym wzrokiem, starając się wybadać grunt. Widok jaki zarejestrowałeś lekko cię zaskoczył, a nawet odrobinę uderzył w twoje opatulone chłodem serce. Twarz bruneta nie była okryta radością czy błogością jaką zawsze ją widziałeś, przebywając w jego towarzystwie. Każdy jej centymetr osnuty był żalem i melancholią. Jego oczy nie emanowały blaskiem. Przygaszone badały wzrokiem twoją twarz. Zauważyłeś także okropne wory pod oczodołami, które chyba świadczyły o tym, że Fornal stresował się waszym spotkaniem. Po mimo, że uprzykrzył ci życie i poszkodował twoje pełne ciepła i miłości serce to nie umiałeś przejść obojętnie wobec jego stanu. Brakowało ci go w swoim życiu. Bez niego nie było ono takie samo. Przywykłeś do jego obecności, choć znajdował się setki kilometrów od ciebie. Jednak zawsze miałeś pewność, że odbierze, gdy zdecydujesz się na próbę połączenia z nim w środku nocy, aby wygadać się z byle drobnostki, choć najpierw będzie chciał cię udusić. Wiedziałeś, że z chęcią wysłucha twojej obfitej paplaniny, zrozumie twój gust muzyczny, dołączając się do wspólnych śpiewów disco polo, choć doprowadzało go ono do nerwicy, gdy wydobywało się z głośników kilka długich godzin. Zdecyduje się z tobą wykonać żart Kochanowskiemu czy Kozubowi, nawet jeżeli będzie to grozić śmiercią natychmiastową. Mimowolnie wzniosłeś kąciki swoich ust na przewijające się przez twój umysł wspomnienia. To przeszłość. Teraźniejszość pokazywała, że Tomasz Fornal był zdolny zakręcić się wokół twojej dziewczyny i ją uwieść, a może to ona uwiodła niego? Nie miałeś pojęcia, ale jedno było pewne. Obje cię dogłębnie zranili. Nabuzowany przemieszczałeś się po parkiecie, przelewając swoje wszelkie pokłady energii na grę. Po każdym udanym zagraniu obnosiłeś się z radością bardzo dobitnie, a po nieudanym ruchu klaskałeś w dłonie, motywując swoich kolegów. Musiałeś pokazać Tytusowi, że potrafiłeś go pokonać, po mimo wyrządzonej krzywdy. Wskoczyłeś na Lemana, owijając nogi wokół jego pasa, gdy zakończył z powodzeniem atak ze środka, zapisując pierwszy set na waszym koncie. Druga partia była dominacją bełchatowskiej Skry w polu serwisowym, za którą głównie odpowiadał Mariusz i do niedawna twój najlepszy przyjaciel. Zaciskałeś podirytowany szczękę, spacerując wokół kolegów, po kolejnej punktowej zagrywce.

-Panowie, walczymy, nie poddajemy się.-wypowiedział trener podczas pierwszego time-outu.

-Kurwa, jazda chłopaki! Jazda! Trzeba ściągnąć tą szuję z zagrywki!- wydzierałeś się pomiędzy pochłanianiem wody z plastikowej butelki.

-Nie możesz tak o nim mówić.-upomniał cię Bartek.

-A jak ty byś nazwał człowieka, który zabrał ci największe szczęście?-wysyczałeś, rzucając ręcznikiem na krzesło i mijając go.

Westchnąłeś głęboko, lustrując wzrokiem tablicę wynikową, gdzie po dwa sety zapisane były przy koncie twojego zespołu oraz gości. Tie break z pszczołami był rzeczą obowiązkową w takich starciach, w pojedynkach o najwyższe cele. Zgromadzeni w Podpromiu fanatycy siatkówki mogli nacieszyć oczy pięknymi, pełnymi walki akcjami, a wy toczyliście waleczny bój. Ty nie tylko o wygraną, ale o bycie lepszym w starciu z przyjacielem. Przedramieniem otarłeś kropelki potu wędrujące po twoim czole, wpatrując się z napięciem w postać Szalpuka. Blondyn posłał solidną zagrywkę na waszą stronę, ale to nie przeszkodziło wam w rozegraniu świetnie zorganizowanej akcji. Odbiłeś piłkę od przedramion, opadając na parkiet. Obserwowałeś jak Marcin efektownie przepycha żółto-błękitną Mikasę na stronę rywala nad siatką, a ta prześlizguje się na taśmie i wpada w pomarańczowy plac. Fornal rzuca się z determinacją na parkiet, ale nie dociera na czas do piłki. Kryje twarz w dłoniach, a ty odwróciłeś głowę w kierunku kolegów i czułeś się jakby wszystko toczyło się w zwolnionym tempie. Czas zamarł, zatrzymał się. W tle o twoje uszy obijały się radosne okrzyki kibiców oraz przepełniony podekscytowaniem głos spikera, lecz ty skupiałeś się na czymś zupełnie innym. Odrębnym od tego wszystkiego tak ci bliskiego.  Cieszyłeś się, celebrowałeś zwycięstwo, mistrzostwo Polski, lecz nie do końca, bowiem podczas podskakiwania w kręgu z członkami rzeszowskiej drużyny i wydzierania się na całe gardło twoje stalowe tęczówki natrafiły na znajomą, drobną sylwetkę. Wyrwałeś się z objęć kolegów i odchodząc na bok zastygłeś w miejscu z wzrokiem utkwionym w niej. Miałeś ochotę roześmiać się na głos. Przecież to niemożliwe. Miałeś omamy wzrokowe, Mateuszu.  Twoje oczy płatały ci figle. Jej nie mogło tu być. Nie po czymś takim co ci wyrządziła. Nie miałaby prawa, odwagi, a jednak po mimo kilkukrotnego mrugania jej obraz się nie rozmył.  Zwróciła nagle twarz ku parkietowi, a wtedy przez twoje gardło przedarła się ślina, którą głośno przełknąłeś, aby po chwili rozchylić usta z oniemienia. Ze sparaliżowania uwolnił cię głos spikera, który zapowiedział ceremonie medalową. Bartek objął cię ramieniem i siłą zaciągnął do pozostałej części drużyny. Byłeś jak w transie, Mateuszu. Pochyliłeś głowę, przyjmując na szyję medal, czyniąc wszystko mechanicznie. Otępienie nie ustępowało, przejmując całkowicie twój umysł. Po wykonaniu pamiątkowej fotografii okręciłeś się na pięcie i ruszyłeś w stronę pierwszego rzędu trybun, lekceważąc fakt z tyłu głowy, iż kibice zarzucą ci brak świętowania z pozostałymi zawodnikami. Ty musiałeś się zająć rzeczami bardziej istotnymi. Nie mogłeś skupić się na wyrażaniu radości, kiedy twój świat ponownie przewracał się do góry nogami. Brunetka o delikatnych rysach twarzy rozciągnęła usta w promiennym uśmiechu, podskakując z podekscytowania w miejscu, gdy znalazłeś się w jej zasięgu wzroku, na co zachichotałeś pod nosem. Przystanąłeś przy bandzie reklamowej i pozwoliłeś się jej przyciągnąć do siebie za pomocą jej chudych ramion. Przymknąłeś powieki i opatuliłeś ją swoimi objęciami, zaciągając się jej waniliową, słodką wonią. Tonąłeś w jej uścisku z cieniem uśmiechu na ustach. W końcu jednak wydobyłeś się z niego i nachyliłeś nad jej twarzą, po czym musnąłeś ustami jej lekko zaróżowiony policzek. Zasłużyła na wylewniejsze podziękowania, bowiem trwała przy twoim boku wytrwale w decydującej fazie sezonu, lecz nie miałeś ich zamiaru okazywać publicznie.

-Dziękuję za wsparcie, Karo.- wyszeptałeś, spoglądając w jej oliwkowe tęczówki, które cieszyły się wskutek twojego sukcesu.

-Ależ nie ma sprawy, przyjacielu.- odparła z uśmiechem Kowalczyk.- Jednak nie tylko ja cię dziś wspierałam, Mati.-westchnęła, kiwając głową w kierunku twojej pierwszej i jedynej dotąd miłości, która znalazła swoje miejsce po drugiej stronie hali.

-Chcesz?- wskazałeś dłonią na złoty medal spoczywający na twojej szyi, aby zmienić tor rozmowy.

Karolina skinęła ochoczo głową, a ty zawiesiłeś na jej karku kruszec. Otoczyła krążek swoimi śnieżnobiałymi zębami  i jęknęła z bólu, gdy się w niego wgryzła, co skwitowałeś głośnym śmiechem. 22-latka była przy tobie od początku stycznia, gdy poznałeś ją w jednej z rzeszowskich siłowni, do której uczęszczałeś teraz regularnie.  Wylałeś wówczas na nią wodę z bidonu, a ona o dziwo nie skrzyczała cię, a rzuciła tekstem o swojej kandydaturze do miss mokrego podkoszulka, czym zyskała w twoich oczach. Zauważyła twój kiepski stan psychiczny po jednym z treningów i zaproponowała kawę, lecz ostatecznie dotarłeś z nią, wtedy do pobu, wylewając z ust wszystko co przyniósł ci na nie język. Wtem nie spostrzegłeś nawet, kiedy trenerka fitness stała się twoją przyjaciółką, kimś kto czuwał nad tobą i dbał, abyś nie sięgnął po drastyczne kroki, kiedy bywało krytycznie. Robiła to co niegdyś czyniła Blanka. Nigdy nie potrafiłeś jej porządnie wyrazić swojej wdzięczności, ale ona chyba wiedziała jak ważną rolę pełniła w twoim życiu. Po czasie zaczęło w niej także kiełkować uczucie względem ciebie, ale zdawała sobie sprawę, że nie ma szans na jego odwzajemnienie. Było ci jej trochę żal, gdyż zasłużyła na miłość po dobroci serca jaką niejednokrotnie mogłeś zauważyć.

-Nie no, Masłowski. Nie pozwolę na to, abyś tu tak stał.- oświadczyła stanowczo i przeskoczyła przez bandę, popychając cię lekko ku boisku.- Rusz dupę i idź do niej.-nakazała ci.

 -Na ciebie to zawsze można liczyć.- zaśmiałeś się.

-Mówię poważnie.- skrzyżowała dłonie na piersiach, mierząc cię ostrym wzrokiem, który mówił, abyś wziął się w garść.

-Przepraszam, że nie potrafiłem cię pokochać, Karo.- mruknąłeś, gładząc jej policzek dłonią i spojrzałeś na nią zbolałym wzrokiem.- Wiem, że coś do mnie poczułaś, a ja udawałem, że tego nie widzę. – spuściłeś wzrok, wbijając go w czubki butów.

-Ale ja rozumiem i nie mam ci tego za złe.- szepnęła.- Kochasz ją, a ze mną to dawno i nieprawda.- stwierdziła, wystawiając ci język.

Zachichotałeś na jej słowa i zerknąłeś przez ramie w stronę, gdzie nadal znajdowała się Wojciechowska. Po wymianie spojrzenia z kumpelą zebrałeś się w sobie i okręciłeś na pięcie, obierając kierunek na drugą połowę trybun. Zaczerpnąłeś głębokiego oddechu i poprawiłeś odznaczenie zdobiące twoją szyję. Zacisnąłeś dłonie w pięści, napinając wszelkie mięśnie w twoim ciele. Obawiałeś się tej rozmowy. Pierwszego kontaktu z nią po pięciu miesiącach, a fakt, że byłeś obserwowany przez Tomka, którego wzrok wyczułeś na swoich plecach nie napawał cię optymizmem. Zapewne widownia sięgała także Kochanowskiego i Droszyńskiego, ale wolałeś się tym teraz nie zajmować. Byłeś zbyt przejęty rozmową ze swoją byłą partnerką, która zbliżała się nieubłaganie. Przeskoczyłeś ściankę reklamową, modląc się o wytrzymałość twoich nóg, które teraz przybrały niezwykle miękką postać, jakby przejęły właściwości papki i przystanąłeś naprzeciw Blanki, która przestraszona podskoczyła w miejscu.  Zadarła swoją głowę i czekoladowymi tęczówkami zajrzała głęboko w twoje oczy. Twoje serce obiło się o mostek mocniej niż zazwyczaj i kontynuowało swoje kołatanie, które wzrastało z każdą sekundą. Mimo bólu jaki na ciebie sprowadziła miałeś ochotę ująć jej twarz w dłonie i przylgnąć wargami do jej kuszących nadal równie mocno jak kiedyś ust, zedrzeć z niej ubrania i czynić wiele innych rzeczy. Nie przewidziałeś, że jej obecność uderzy w ciebie z taką intensywnością, że odurzy twój umysł i proces racjonalnego myślenia, nakłaniając do narwania, a dokładniej rzucenia się na nią. Twoje zmysły zostały natychmiastowo pobudzone, a wręcz obudzone z błogiego snu, w którym utonęły podczas jej nieobecności, aby teraz powrócić ze zdwojoną siłą. Po za uczuciem pragnienia poczułeś także przeszywającą twoje ciało falę amoku. Na przypomnienie o tym co wyprawiała z Tomkiem zareagowałeś żółcią podchodzącą ci do gardła. Opadłeś jednak na wolne w rzędzie krzesełek miejsce i poklepałeś to koło siebie, dając jej tym znać, aby je zajęła.

-Co masz mi do powiedzenia?-uniosłeś brew, siląc się na najbardziej łagodny ton.

-Gratuluję medalu.-mruknęła cicho, wznosząc nikle kąciki ust.- Mateusz, ja się wtedy zamotałam. Pogubiłam się...Ja… -jąkała się, bawiąc dłońmi.- Kocham cię i tylko ciebie.- szepnęła, chłonąc barwę twoich tęczówek.- Przepraszam, że wszystko zjebałam, że zdradziłam cię z Tomkiem, twoim przyjacielem.  Ja przepraszam za wszystko. Tak bardzo tego żałuję. Ja wtedy byłam taka głupia. Chciałam coś zmienić w swoim życiu, bo było mi zbyt stabilnie, nudno i Tomek się napatoczył i wtedy…-łkała cicho, dławiąc się łzami.- Błagam, wybacz mi. Nie potrafię tak dalej bez ciebie. - jej głos drżał, a w jego tonie dało się dostrzec błaganie.

Szybkość z jaką potok słów wydobywał się z jej ust oraz jej stan sprawił, że coś w tobie pękło, Mateuszu. Nie miałeś w sobie tyle siły, aby patrzeć na jej cierpienie i czerpać z niego satysfakcje, po mimo tego co ci wyrządziła. Skrucha biła od niej na wylot, a żal w oczach niemalże przekupił twoje serce. To nie była ta wyrachowana Blanka, która za twoimi plecami sypiała z twoim przyjacielem. To była już inna kobieta. To twoja stara Blanka, która wrażliwością i ciepłem kupiła twoje serce. To ta Blanka zapatrzona w ciebie z tym żarem w sercu i oczach. Brunetka wróciła z dalekiej podróży i skutecznie wylądowała na odpowiednim podłożu. Była kotwicą, która ściągnęła cię na dno, ale była też tą kotwicą, która nie pozwalała ci dryfować. Była żaglem, dzięki któremu mogłeś przepłynąć oceany. A z nią przy boku pragnąłeś przemierzać góry, morza, świat. Łaknąłeś ją ponownie mieć przy sobie. Potrzebowałeś tego, Mateuszu. Bez słów oplotłeś jej plecy ramionami, pozwalając się skryć jej twarzy w twojej koszulce meczowej naznaczonej strumieniem szampana. Wsparłeś się brodą o czubek jej głowy i westchnąłeś głęboko. Drasnąłeś wargami jej włosy i chwyciłeś jej podbródek za pomocą dwóch palców, wznosząc  go na wysokość swojej twarzy.

-Kocham cię. Nigdy nie przestałem.-uśmiechnąłeś się blado.- Nie potrafiłem się z ciebie wyleczyć. Wybaczam ci, bo wreszcie jesteś sobą. Jesteś moją kochaną Blanką, w której zatopiłem kotwicę.- splotłeś ze sobą wasze palce, gdzie mieścił się tatuaż.

-Dziękuję, Mateusz. Dziękuję!- wydarła się i objęła twoją szyję dłońmi, przylegając do ciebie całą sobą.

- Ale od dziś tylko szczerość.-postawiłeś jej warunek, na co skinęła głową.

Odepchnąłeś ją lekko tylko po to, aby wciągnąć na siebie za pomocą łydek i nakryłeś jej usta swoimi. Sunąłeś opuszkami palców po jej jedwabnej skórze policzka, muskając subtelnie jej aksamitne wargi, aby przypomnieć sobie ich smak, ich słodkość, za którą tęskniłeś. Po chwili ocierałeś się o nie śmielej, aż w końcu wpiłeś się w nie zachłannie, aby wypełnić pustkę oraz głód jaki nastał w tobie przez te pięć miesięcy. Drażniłeś językiem jej podniebienie, wydając z siebie ściszony jęk, gdy jej palce zaczęły wędrować wśród twoich włosów. Przelałeś w ten pocałunek wszelkie targające tobą emocje. Dociskając swoje wargi do jej łaknąłeś jej pokazać potęgi miłości jaką ją darzyłeś oraz jej wagę w twoim życiu.

- Udało się!- zapiszczała uradowana Karolina, a po wnętrzu obiektu sportowego rozległ się huk otwieranego szampana.

Momentalnie zaprzestałeś pieszczoty i wraz z  Blanką zwróciłeś głowę w kierunku Kowalczyk, która uradowana skakała najwyżej jak tylko potrafiła. Wtem przybiła piątkę z wyłaniającymi się nagle przyjaciółmi, Łukaszem i Anetką, których wcześniej tutaj nie zauważyłeś. Roześmiany oparłeś czoło o czoło Wojciechowskiej i zajrzałeś jej głęboko w oczy, czując przeszywające was na wskroś szczęście, które zwieńczył strumień musującego napoju alkoholowego  na waszych twarzach oraz ubraniach. Dopiero teraz otoczył cię wybuch prawdziwej radości i to podwojony, która skutkowała zdobyciem mistrzostwa Polski oraz uzyskaniem brunetki ponownie przy swoim boku.

***

Uśmiechnęłaś się łagodnie pod nosem, gdy ze skrzynki pocztowej wydobyłaś śnieżnobiałą kopertę z widniejącym na nim znajomym pismem. Rozdarłaś ją pośpiesznie i rozchyliłaś usta zdziwiona. Z jej wnętrza wydostałaś ozdobne zaproszenie, które rozwarłaś, aby upewnić się czy chodzi o osoby, które nasuwały ci się na myśl. W odpowiednim miejscu odnalazłaś na papierze starannie zapisane imiona dwójki waszych przyjaciół, co skwitowałaś piskiem radości. Momentalnie popędziłaś do wnętrza rodzinnego domu Masłowskich i wparowałaś do pokoju chłopaka, machając mu przed nosem kartką. Brunet roześmiał się na twoje zachowanie i wyrwał ci ją z dłoni, sunąc po niej wzrokiem. Odłożył ją na czerwoną pościel i przełknął ślinę, zadzierając na ciebie wzrok stalowych tęczówek:

-O rzesz kurwa! Uksi się żeni!

-Dokładnie tak.- zaśmiałaś się.- Gotowy na te zakupy?

- Ubiorę się, a ty zaczekaj przy samochodzie.- poinstruował cię.

Skinęłaś głową na jego słowa i popędziłaś przed dom, w którym tymczasowo odnaleźliście swoje miejsce. Niekoniecznie spodobało się to bratu Mateusza, ale z jego opinią liczyłaś się najmniej. W końcu od zawsze za tobą nie przepadał. Cieszył cię natomiast fakt, że rodzice Maślaka powitali cię ponownie z otwartymi ramionami i wybaczyli podłe potraktowanie ich syna w przeszłości. Jego matka dalej traktowała cię niemalże jak swoją córkę, a ojciec zawsze ucinał sobie z tobą pogawędki na temat siatkówki. Bębniłaś palcami w karoserię czarnego BMW, oczekując dołączenia do ciebie siatkarza. Po chwili wreszcie go ujrzałaś i już miałaś zająć miejsce pasażera, kiedy chłopak zapytał czy w bagażniku są torby, które są niezbędne na wasz wspólny wypad do supermarketu. Przewróciłaś jedynie oczami i zadarłaś klapę od bagażnika ku górze.

-O boże!- wydusiłaś z siebie po widoku jaki zostałaś po jego otwarciu.

Podłoże wyścielone było ogromną ilością białych róż, a pośród nich spoczywał wielki, zapisany brokatem mieniącym się pod wpływem promieni słonecznych napis :” Will you marry me?”, który unosił się za pomocą przymocowanych do niego balonów. Powachlowałaś dłońmi policzki, na których w nieodgadnionym dla ciebie momencie pojawiła się słona ciecz pociągająca za sobą strugi tuszu do rzęs, które tworzyły czarne ścieżki na twojej twarzy. Zwróciłaś głowę ku boku i napotkałaś na drodze swojego wzroku klęczącego przed tobą rzeszowianina z czerwonym, rozwartym pudełeczkiem wśród rąk.

- To jak, piękna?- na jego ustach rozciągał się szeroki uśmiech.

-Jesteś tego pewien po tym wszystkim?- zapytałaś cicho, spuszczając głowę.

- Potrafiłem ci wybaczyć zdradę z moim najlepszym przyjacielem i  mimo jej cholernie mocno cię kocham to sama odpowiedz sobie na to pytanie.- odparł, chichocząc.

-Zgadzam się!- wydarłaś się, oplatając dłońmi jego szyję tuż po wsunięciu pierścionka na twój smukły palec.

Libero okręcał cię wokół własnej osi, a ty piszczałaś rozemocjonowana, widząc w głowie skąpaną w kolorowych barwach waszą, wspólną przyszłość. Po chwili postawił cię ponownie na chodniku i parsknął głośnym śmiechem na widok miny blondyna, który zdążył wybiec przed budynek zbawiony tutaj waszymi krzykami.

-Patryś, widzisz to?- zagaiłaś do niego z promiennym uśmiechem, wyciągając przed niego rękę z biżuterią.- Zostanę panią Masłowską.- dodałaś, muskając przelotnie wargi Mateusza.

- Ja pierdole! Świzdu gwizdu! Normalne życie poszło w pizdu!-warknął zirytowany rozgrywający, chwytając się za głowę. – Cholera jasna! Ojciec gdzie trzymasz wiatrówkę!?


***

Z szerokim uśmiechem rozciągającym się na twoich ustach lustrowałeś wzrokiem szatynkę odzianą w śnieżnobiałą kreację oraz bruneta, który okręcał ją zgrabnie wokół własnej osi, aby po chwili chwycić pod udami i obrócić się wraz z nią. Zaklaskałeś mocno w swoje dłonie, gwiżdżąc zachwycony. Z głośników wydobywała się wolna melodia Grzegorza Hyżego, która idealnie oddawała wagę i nastrój chwili jaką obserwowali setki ludzi zgromadzonych w jednym z rzeszowskich lokali. Mimowolnie twój wzrok zawędrował do bruneta, który oplatał w pasie ramionami drobną blondynkę w czerwonej sukience, która nie potrafiła oderwać się od jego siwo błękitnych tęczówek. Tomek musnął wargami przelotnie jej usta i wydał z siebie okrzyk radości, gdy para młoda zwieńczyła pierwszy taniec weselny namiętnym pocałunkiem.

-Fornal?- dotknąłeś jego ramiona, podchodząc do niego od tyłu.

-Hmm?-zwrócił twarz w twoim kierunku, unosząc lekko brwi w geście zdziwienia.

-Możemy porozmawiać?- wypowiedziałeś niepewnie, drapiąc się po szyi.

Gdy chłopak skinął głową wydobyłeś się wraz z nim ze sporych rozmiarów altanki, aby przechadzać się usłanym licznymi, świetlistymi ozdobami ogrodem. Skryłeś dłonie w kieszeniach czarnych, eleganckich spodni i westchnąłeś głęboko, bowiem ta rozmowa była tym czego obawiałeś się już od dawna, ale chciałeś to już jakiś czas temu rozstrzygnąć, a to była ku temu idealna okazja. Spojrzałeś przelotnie na przyjmującego i przystanąłeś nagle, kiwając głową na drewnianą huśtawkę usytuowaną przed wami. Opadliście na nią, a wtedy zebrałeś się w sobie i rozpocząłeś rozmowę.

-Skoro wybaczyłem jej co można zauważyć gołym okiem, to z tobą uczynię tą samo. Nie ma sensu tego ciągnąć w nieskończoność, choć rana już zawsze we mnie pozostanie, ale tęsknię za tobą, Forni. –wypowiedziałeś na jednym wdechu.

-Brakowało mi cię, Masło.- zamknął cię w silnym uścisku. – Jeszcze raz za wszystko przepraszam.- wyszeptał skruszony.

-Co to za dziołcha z tobą na weselu? –poruszyłeś znacząco brwiami.

-Milena.- oświadczył z dumą.- Poznaliśmy się jakiś czas temu i jest fantastycznie.- mruknął rozmarzony.

-Tak dobra w łóżku jak Blanka?- parsknąłeś.

-Lepsza.- zaśmiał się.- Tęskniłem za tym.- dodał rozbawiony.


✭✭✭
Cześć i czołem tutaj po raz ostatni! ;(
3556 słów. Mam nadzieję, że to idealnie oddaje to jak starałam się, aby wszystko wyszło perfekt, cudownie i pięknie w tym epilogu, ale nie oszukujmy się. Moment od zaręczyn Mateusza w dół nie jest tak udany jak te wcześniejsze. Chyba koncentracja mi padła, ale cóż... Dodaję szybciej, gdyż nie ma sensu tego przeciągać, a pisaniu tego poświęciłam cały wczorjaszy dzień by dopracować każdy szczegół także chciałam by to szybko do Was dotarło i oto jest dzień szybciej ^^  Ogólnie to jestem mega zadowolona i usatysfakcjonowana z tego opowiadania, bowiem było jednym z lepszym w moim wykonaniu, a może i najlepszym? ^^  Wiele dla mnie znaczyło i znaczyć będzie, gdyż zawiera pewną cząstkę od mnie :3 Wtajemniczeni wiedzą haha :D Dziękuję Wam za wszystko! <3 A najbardziej za to, że wraz z nimi wyraziliście chęć przybycia tej jakże krętej, ciężkiej drogi, która zwięczona  została szczęściem każdego z nich. Było kilka wersji na zakończenie tej historii. Blanka miała odejść z Tomkiem, Mateusz zakochać się w Karolinie i jeden czy dwa inne pomysły, ale ten wydał mi się najlepszy, bo pokazał potęgę miłości *.* Odchodzę stąd z bólem serca, bo zauważyłam, że chyba Wam się tu podobało, ale cóż... Dobre rzeczy szybko się kończą :( Jesteście zajebiste i kochane! <3 Dziękuje jeszcze raz za wszystko i to zobaczenia dziś lub jutro na Łukaszu oraz innych opowiadaniach :3  Całuję ;* 

piątek, 19 lipca 2019

Trzydzieści


   
   Rozgryzłeś ją. Trochę ci to zajęło, ale rozpracowałeś schemat jej działania, kręcąc z niedowierzaniem głową. Nie mieściło ci się w niej, że dziewczyna twojego niestety byłego już przyjaciela okaże się być tak wyrachowana. Była zwykłą egoistką nieliczącą się z krzywdą twoją oraz Mateusza. Skrzywiłeś się, kiedy trzasnęła drzwiami, gdy odstawiłeś ją pod rodzinny dom. Odprowadziłeś wzrokiem siwo błękitnych tęczówek jej sylwetkę, odtwarzając w umyśle jej wylewne tłumaczenia, jakie serwowała ci przez całą drogę od centrum miasta do jej okolic. Nie wierzyłeś w ani jedno jej słowo. Była zbyt przebiegła. Skąd mogłeś wiedzieć czy tak naprawdę mówi prawdę czy może kłamie? Z piskiem opon oddaliłeś się od budynku jaki pełnił rolę posiadłości państwa Wojciechowskich i zirytowany na samego siebie uderzyłeś otwartą dłonią w kierownice. Jak mogłeś się tak beznadziejnie zakochać, Tomaszu? Jak mogłeś dać się złapać w tą obmyślaną przez nią kawałek po kawałku pułapkę? Jej urok otumanił twoje zmysły, racjonalne myślenie, przysłaniając ci jej prawdziwe oblicze. Uważałeś ją za dziewczynę, która nie potrafiła odepchnąć od siebie płonącego uczucia do przyjaciela swojego chłopaka. Tymczasem ona po prostu traktowała cię jak zabawkę. Jako rozrywkę, która odrywała ją od rzeszowskiej rzeczywistości przy boku Masłowskiego i sprowadzała przyjemność, ukojenie, odrobinę różnorodności do jej życia. Była cholerną kotwicą, która trzymała cię w miejscu, nie pozwalając dalej płynąć, a przecież mogłeś mieć kogoś innego. Dziewczynę, która poświęciłaby tobie cały swój wolny czas, dla której byłbyś całym światem, a nie jedynie opcją dla zapomnienia na kilka godzin o swoim codziennym świecie. Zjechałeś na pobliską stację benzynową i przymknąłeś za sobą drzwi od strony kierowcy, aby udać się do niewielkiego sklepiku. Wyłożyłeś ekspedientce banknot na ladę, rzucając swoje wymagania odnośnie kawy, której po całym tym zamieszaniu mającym miejsce w stolicy Podkarpacia potrzebowałeś. Blondynka wsunęła ci w dłoń papierowy kubek, z którego unosił się kłębek dymu i podziękowała ci lekkim uśmiechem, na co ty odwdzięczyłeś się tym samym. Oparłeś się o karoserie samochodu i zatopiłeś usta w parującej cieczy, upijając jej niewielki łyk. Twój język zaatakowało nieprzyjemne mrowienie, ale ono było niczym w porównaniu do targających tobą wyrzutów sumienia czy irytacji na osobę brunetki. Przez twoje myśli przemknął obraz dziewczyny wspierającej się o czarne BMW rzeszowskiego libero, a umysł odtworzył dialog, który wymieniliście między sobą te kilka miesięcy temu. Prychnąłeś pod nosem. Po cholerę wtedy zgrywałeś tego pewnego siebie chłopaka. Deprymowałeś ją tym, ale mimo wszystko pożegnała cię wtedy dość czule. Pochłonąłeś ostatnie łyki ciemnej cieczy i wyrzuciłeś opakowanie po napoju do kubła na śmieci. Odpaliłeś silnik i obrałeś kierunek na Radom, nie mając ochoty w najbliższym czasie opuszczać granic tego miasta czy to do rodzinnych stron, z których pochodziła Blanka czy to Rzeszowa, w którym już chyba nigdy nie będziesz mile widziany, Tomaszu.

-Fornal?- zdziwił się blondyn po drugiej stronie słuchawki, akceptując twoją próbę kontaktu z nim.

-Owszem, to ja.- odparłeś.- Kochanowski tylko nie mów, a nie mówiłem, bo cię zatłukę na odległość, ale chyba miałeś rację.- westchnąłeś, skręcając w prawo.

-A nie mówiłem!- wykrzyknął dumny z siebie.- A w czym właściwie miałem racje?- zapytał, chichocząc pod nosem.

-W kwestii Blanki. –nakierowałeś go na tor rozmowy.-Rozgryzłem ją. Byłem dla niej jedynie zabawką.-oświadczyłeś, wypuszczając głośno powietrze.

-Słyszę, że chyba nie jesteś tym faktem zachwycony.- bardziej stwierdził niż zapytał, odczytując zapewne irytację jaką przesiąknięty był twój głos. – No, ale Tomek masz za swoje. Po chuj brałeś się za dziewczynę Masłowskiego.

-Myślisz, że tego chciałem, kurwa?!- warknąłeś rozdrażniony jego słowami.-Otóż nie, Kubusiu. Nie chciałem się w niej kurwa zakochać, ani wpakować w żaden popieprzony romans za plecami Maślaka. Po prostu.. Nie wiem…-wyrzucałeś z siebie słowa, zaciskając mocniej dłonie na kierownicy.

-Myślałeś chujem zamiast głową. Wiem, Tomasz, wiem.- westchnął środkowy.

-Jak ci zaraz pizdnę…-rzuciłeś lekko rozbawiony.

- Krótko mówiąc on cię teraz nienawidzi i ja nie wiem czy on się kiedyś po tym podniesie. Maślak to silny chłop, ale zdradza dwóch najbliższych osób to naprawdę powalający cios. Módl się tylko by nie chciał się rzucić z mostu.

-Nawet tak nie mów. Cholernie żałuję tego jak się zachowałem i mam wyrzuty sumienia, ale nie mogę cofnąć czasu choćbym bardzo chciał. – wypowiedziałeś tonem przesiąkniętym smutkiem.


***

Przekroczyłaś próg rodzinnego azylu, ciągnąc za sobą walizkę. Mistyczna cisza panującą wewnątrz budynku została przerwana przez huk kółek bagażu, co wywołało pojawienie się na parterze sylwetki twojej rodzicielki. Zmierzyła cię zdumionym wzrokiem i podreptała do ciebie, zamykając cię w silnym uścisku. Odstawiłaś bagaż na bok i wtuliłaś się w nią ufnie. Potrzebowałaś teraz wsparcia, opcji wypłakania się na jej ramieniu. Kobieta przejęła od ciebie bagaż i umieściła go w twoim dawnym pokoju, aby po chwili pojawić się w kuchni i przyrządzać waszą ukochaną gorącą czekoladę z nutką cynamonu oraz bitą śmietaną. Podziękowałaś rodzicielce ciepłym uśmiechem na porcję otrzymanego napoju i wraz z nią usiadłaś na kanapie, wspierając głowę o jej ramie. Zamoczyłaś usta w słodkiej cieczy i opuszkiem palca otarłaś linię nad górną wargą, która ubrudzona została białym nalotem.

-Straciłam dziecko, mamo.- spuściłaś wzrok, wbijając go w swoje stopy.- Mateusz nie chcę mnie znać i wyrzucił mnie z domu.- kontynuowałaś, upijając kolejny łyk parującej cieczy.

-I wszystko to z powodu utraty maleństwa?- zdziwiła się twoja matka.- Przykro mi kochanie, że straciłaś dziecko.- potarła pokrzepiająco twoje ramiona.

-Nie.- pokręciłaś głową, a gdy twój wzrok napotkał się na jej spojrzenie twoje oczy zaszkliły się.- Od jakiegoś czasu zdradzałam go z jego przyjacielem. Dowiedział się od jego matki, która nakryła nas razem w jego pokoju.- bawiłaś się dłońmi, chcąc uniknąć jej wzroku pełnego zapewne zawodu i niezrozumienia.- Ja… Nie wiem dlaczego to zrobiłam, ale tak cholernie żałuję.- twój głos drżał z emocji, a po bladych policzkach zaczęła się błąkać słona ciecz.

-Kochanie… Nie wierzę w to co mówisz.- wydusiła z siebie oniemiała błękitnooka.- Przecież ty i Mateusz tak bardzo do siebie pasowaliście, byliście tacy szczęśliwi. Nie widziałaś za nim świata, a on za tobą.- mówiła zdumiona, kręcąc z niedowierzaniem głową.- Jestem twoją matką i nie powinnam cię teraz oceniać, ale do cholery dlaczego go tak zraniłaś?!

-Nie krzycz na mnie, okay?!- podniosłaś ton głosu, spoglądając na nią. – Nie wiem! Po prostu Tomek od samego początku do mnie zarywał i w końcu mu uległam. Nie powinnam była tego zrobić, ale cóż stało się i kurwa straciłam Mateusza.

-W takim razie oboje nie zachowaliście się fair w stosunku do Mateusza. Nie wierzę, że mu to zrobiłaś. Po prostu nie wierzę, córciu.

-Ja też nie.- mruknęłaś pod nosem.

Porozmawiałaś z brunetką jeszcze trochę, wysłuchując jej rad oraz podnoszenia cię na duchu, co według ciebie było zbędne. Jak miałaś się czuć po zdradzie swojego chłopaka z jego najlepszym kumplem? Na dodatek Tomek, który wydawało ci się, że cię rozumiał, że jako jedyny na ciebie nie naskakiwał wydarł się na ciebie, obarczając cię winą uwiedzenia go i traktowania go jak rozrywkę. Zabolało cię to. Nigdy nie obchodziłaś się z nim w ten sposób.  Początkowo zalewało cię względem niego pożądanie, zaintrygowanie jego osobą, ale z czasem przepadłaś, oddając mu kawałek swojego serca. Nie kochałaś go tak mocno jak Maślaka, ale jednak darzyłaś go uczuciem.  Choć teraz czułaś względem niego pustkę i może ta sytuacja pomogła ci zweryfikować twoja relację z nim. Może tak naprawdę to co do niego żywiłaś było zwykłym zauroczeniem? Zauroczeniem, które osiągnęło potężne rozmiary, przysłaniając ci rozsądek w działaniu, aby przerwać kontakty z przyjmującym i uchronić twoje życie przed całkowitym runięciem, lawiną wyniszczającą ciebie oraz Mateusza.


***

Z pomocą Patryka opróżniałeś mieszkanie z twoich rzeczy, znosząc ostatnie kartony do samochodu twojego oraz Audi należącego do blondyna. Już nigdy więcej nie chciałeś oglądać tego lokum na oczy. To środowisko sprawiało, że odżywały w tobie wspomnienia tego feralnego wieczoru. Salon uświadamiał ci jak wraz z chwilą wtargnięcia do mieszkania blondynki twoje życie runęło doszczętnie w zaledwie minutę, gdy z jej ust wydobyły się słowa przeszywające nieskazitelną ciszę oraz twoje kruche serce. Ściany tego lokum przesiąknięte były totalną beztroską, radością, jej dźwięcznym chichotem jak i zarazem bólem, cierpieniem i smutkiem. Jeszcze nie tak dawno podrywałeś ją z podłogi w kuchni i usadawiałeś na szafce, wpijając się zachłannie w jej usta, celebrując kupno tego miejsca. Pamiętałeś to niezapowiedziane zjawienie się tutaj rodzicielki twojej byłej już dziewczyny, liczne noce skąpane namiętnością jaką okazywaliście sobie nawzajem miłość, kłótnie, które obijały się o ściany tego mieszkania… Mogłeś tak wymieniać w nieskończoność, ale dochodziłeś do jednego wniosku. Tylko ta kobieta obdarowała cię najlepszymi, najradośniejszymi chwilami w twoim życiu jak i zarazem tym najboleśniejszymi i najsmutniejszymi. Westchnąłeś głęboko nad swoimi refleksjami, sunąc stalowymi tęczówkami ostatni raz po powierzchni tego miejsca. Rozgrywający przygarnął cię do siebie, oplatając ramieniem i wyprowadził cię z tej jakże okropnej ostatnimi czasy lokacji.

-Jeszcze będziesz szczęśliwy, Mati i to bez niej. – mruknął, posyłając ci lekki uśmiech.

-Miejmy nadzieję, bracie.- skinąłeś głową.

Wręczyłeś plik kluczy w smukłą dłoń starszego mężczyzny oczekującego przed blokiem i odprowadziłeś wzrokiem jego małżonkę wraz z dwójką dzieci. Miałeś nadzieję, że choć oni zaznają w tym miejscu bezgranicznej euforii, czego tobie się nie udało doświadczyć. Zawiozłeś swoje manatki do rodzinnego domu i w towarzystwie Łukasza udałeś się taksówką do jednego z waszych ulubionych pubów. Jak twierdził rozgrywający chciał wybadać  twój stan psychiczny, na co przystałeś, gdyż potrzebowałeś rozmowy. Niezapowiedzianie na miejscu znalazła się także Aneta, do której ostatnimi czasy nabrałeś dystansu.

-Cześć.- odparłeś niemrawo, mijając ją, aby zająć miejsce przy barze.- Dwa piwa.- rzuciłeś do barmana.

Mężczyzna skinął głową i po chwili podsunął ci pod nos dwa kufle. Jeden podałeś brunetowi i gestem dłoni wskazałeś jeden ze stolików, spoglądając chłodno na postać dziewczyny. Łukasz objął ją ramieniem i zaprowadził do wybranego przez ciebie miejsca. Zaciągnąłeś się sporym łykiem złocistego napoju i wbiłeś swoje spojrzenie w twarz rozgrywającego.

-Mati, jak się trzymasz?- zapytał z troską wymalowaną na twarzy.

-Jakoś daję radę.- wzruszyłeś ramionami.- Dziś sprzedałem mieszkanie i zaczynam nowy rozdział w życiu. –pomieszałeś słomką piwo.

-Wyjdziesz w końcu na prostą.- zapewnił cię Kozub.

-Po co tutaj przyszłaś?- wypaliłeś w kierunku wybranki przyjaciela.

- Powiedzieć, że przykro mi, że ona cię tak potraktowała.- popatrzyła na ciebie ze współczuciem.- Odwlekałam ją od tego wszystkiego, starałam się, ale coś jej nie pozwalało zostawić Tomka w spokoju, a może on jej nie pozwalał zostawić siebie w spokoju. Nie wiem.- westchnęła.

-Skoro o wszystkim wiedziałaś to czego mi nie powiedziałaś?- naskoczyłeś na nią.

- Nie byłam odpowiednią osobą, od której się powinieneś dowiedzieć. – spuściła wzrok.

- Ciekaw jestem czy jakby pani Dorota nie połączyła faktów to wyznała by mi prawdę.- prychnąłeś pod nosem, smakując alkoholu.
- Sama nie wiem. Nie chciała, aby to wszystko się rozleciało. Kochała cię.

-Proszę cię, kurwa, Aneta.- warknąłeś, gromiąc ją wzrokiem.- Nie mów mi o niej tak. Ja wiem, że ludzie popełniają błędy, ale sypianie z Fornalem to był cios poniżej pasa. – syknąłeś przez zaciśnięte zęby.

Łukasz jakby powrócił do świata żywych i marszcząc brwi zatopił spojrzenie w twarzy swojej partnerki. Prawdopodobnie w tym momencie dotarło do niego, że Grabowska o wszystkim wiedziała. Zdawała sobie sprawę z tego co wyprawia jej najlepsza przyjaciółka i nie raczyła go w tym uświadomić. W tym momencie brunet na nią naskoczył, lekko podnosząc głos i sugerując jak mogła się na to godzić. Wtem byłeś świadkiem jednej z poważniejszych awantur w ich związku. Ostatecznie skończyło się tym, że ostoja spokoju jakim była osoba Łukasza Kozuba wyprowadzona została z równowagi, co poskutkowało Anetą, która pośpiesznie opuściła lokal, zostawiając was samych.

✭✭✭

Hejka! ^^
Ten rozdział bez spektakularnych wydarzeń, ale pokazuje jak cała trójka trzyma się po wydarzeniach w Rzeszowie. Kolejna część będzie epilogiem i pojawi się za tydzień, a może szybciej :3 Wszystko zależy od Waszego odzewu ^^ Aneta dostała ochrzan od chłopaka i Mateusza za niewyjawienie prawdy, ale czy była osobą upoważnioną do wyznawania takich rzeczy chłopakowi swojej przyjaciółki? Maślak sprzedał mieszkanie, zamykając pewien rozdział w swoim życiu, lecz chyba nie da się tak szybko uciec od Blanki, z którą tyle go łączyło. Tomek najlepiej to wszystko znosi jak na razie, ale zobaczymy jak będzie dalej :D Na zakończenie mam dwie opcje i mi więcej wiem, której się podejmę, ale może jeszcze coś się zmieni ;) Dziękuję za miłe przywitanie na Bartku Filipiaku i tutaj dla Was dobra informacja, bowiem jak skończę Kamila oraz to opowiadanie to będę dodawać rozdziały na Łukaszu, Bartku Bednorzu oraz Filipiaku :D Mam taki zamiar i liczę, że podołam, ale zobaczymy :D Oczywiście każda część w inny dzień, jakoś to się jeszcze ogarnie :D Odpowiada Wam to? ^^ Całuję i do zobaczenia ;*

czwartek, 11 lipca 2019

Dwadzieścia dziewięć


  
  Westchnąłeś głośno i zaczesałeś włosy do tyłu, gdy nadziałeś się swoimi błękitnymi tęczówkami na czujny wzrok Masłowskiego w momencie pojawienia się w salonie. Po jego zamglonych oczach spostrzegłeś, że procenty zawładnęły jego krwiobiegiem, co jeszcze bardziej wpędziło cię w wyrzuty sumienia. Przerwałeś kontakt wzrokowy i ostrożnie stąpałeś po wnętrzu mieszkania byłej pary, czując się tu niczym intruz. Brunetka przymknęła za sobą drzwi sypialni tuż przed twoim nosem, aby zdać się choć na odrobinę samotności, co uszanowałeś. Zza drewnianej powłoki, za którą rozciągało się  pomieszczenie dobiegały do ciebie odgłosy rozsuwania walizki czy odwieszania wieszaków na swoje miejsce. Nie wiedziałeś co ze sobą począć, dlatego też wsparłeś się biodrami o ścianę w salonie i nerwowo oczekiwałeś przybycia dziewczyny, której zadeklarowałeś podwiezienie do dawnej stolicy Polski. Choć twoja rodzicielka słysząc słowa tej propozycji padające z twoich ust przewróciła jedynie oczami i z troską wymalowaną na twarzy oznajmiła ci, abyś się w to znowu nie pakował. Zlekceważyłeś ją. To, że chciałeś być teraz przy Blance, która tego potrzebowała nie oznaczało, że znowu łaknąłeś nawiązać z nią głęboką relacje. Po prostu jej blada twarz, pozbawione blasku oczy oraz podpuchnięte od płaczu oczodoły cię wyraźnie niepokoiły, Tomaszu. Wzrok utkwiłeś w sylwetce przyjaciela, który pochylony do przodu spoczywał na kanapie, skrywając twarz w dłoniach. Wyraźnie dręczyła go ta sytuacja, a kilka godzin temu na dodatek stracił szansę na ojcostwo jakby cios jaki wymierzyłeś mu wraz z Blanką nie wystarczył. Serce ci się krajało, gdy go takim oglądałeś. Westchnąłeś głośno i zwróciłeś głowę w kierunku zmierzającej w stronę salonu z walizką dziewczyny.

-Ja nawet nie potrafiłem tego zrobić po pijaku.-wybełkotał libero, przelatując wzrokiem po waszych twarzach.– A wy to robiliście notorycznie, na trzeźwo.- prychnął pod nosem, kręcąc z niedowierzaniem głową.

-Mateusz…-rozpocząłeś łagodnie.

-Zniknijcie z mojego życia już.-syknął przez zaciśnięte zęby, oddając nacisk na ostatnie słowo.- Na szczęście potrafię was stąd wyrzucić.- poderwał się z sofy i przystanął naprzeciw waszej dwójki.- A i żeby była jasność wynoś się stąd i nigdy nie wracaj. Zapomnij, że w ogóle dzieliliśmy razem dach pod głową.

-Mati.- brunetka rozwarła oniemiała usta.

-Nie mów tak do mnie.-warknął rzeszowianin.- Nie słyszeliście?!- wrzasnął nagle.

Przechwyciłeś bagaż od brunetki i przepuściłeś ją w drzwiach, zwracając twarz w kierunku właściciela mieszkania. Zmniejszyłeś dzielący was dystans i przystanąłeś naprzeciw niego, spoglądając mu głęboko w oczy ze smutnym uśmiechem na twarzy.

-Mam nadzieję, że kiedyś nam przebaczysz.

***

Opadłeś na materac łóżka w sypialni i w tuliłeś policzek w miękki materiał poduszki. Zamknąłeś powieki i jęknąłeś przeciągle z bezsilności i zrezygnowania. W nozdrzach wirował ci jej otumaniający zapach, którym przesiąknięta była śnieżnobiała poszewka na poduszkę usytuowana obok twojej. Westchnąłeś głośno i przekręciłeś się na plecy, wbijając pusty wzrok w sufit, podziwiając z pasją jego architekturę. Mimo zmiany pozycji jej woń nie zniknęła. Nadal unosiła się w powietrzu, otulając cię swoją intensywnością. Blanki Wojciechowskiej nie dało się tak łatwo zapomnieć, pozbyć ze swojego życia. Nie po tym jak spędziła tutaj z tobą dobrych kilkanaście tygodni. Tak jak z hukiem niespodziewanie w nie wkroczyła tak też musiała zostać z niego usunięta. Choć wiedziałeś, że rany nie zagoją się tak szybko.  Nie mogłaś tutaj pozostać, Mateuszu. Wszystko ci ją przypominało. Każdy jej drobiazg zaszczycony twoim spojrzeniem przywoływał ci jej widok w myślach. Czułeś się przytłoczony. Musiałeś choć na chwilę wynurzyć się z tych czterech ścian, które ociekały brunetką, gdyż twoja psychika mogła tego dobrze nie znieść. Zdecydowanie lepiej przyjęłaby inne otoczenie na jakiś czas. Wtem poderwałeś się z posłania i  pośpiesznie wypełniłeś torbę sportową kilka niezbędnymi rzeczami. Narzuciłeś na siebie puchatą kurtkę i wezwałeś taksówkę, zbiegając po schodach. Po mimo, że alkohol w większej części z ciebie wyparował nie mogłeś sobie pozwolić na prowadzenie samochodu, a na dodatek nie w takim stanie psychicznym. Chwilę później przekraczałeś już próg rodzinnego domu. Nie zważałeś na wybijającą właśnie przez wskazówki zegara zawieszonego na ścianie w kuchni drugą w nocy i przybyłeś tutaj, aby zaznać ukojenia. Ostrożnie ściągnąłeś z siebie okrycie wierzchnie oraz zsunąłeś obuwie ze stóp po czym z torbą zawieszoną na ramieniu ruszyłeś w stronę dawnego pokoju. Twoja ścieżka została jednak przerwana. Strumień ciepłego światła bijącego od lampki nocnej rozjaśnił parter, a do twoich uszu dotarł odgłos uginającej się pod ciężarem ciała kanapy. Zerknąłeś w kierunku salonu przez ramie i zdziwiony rozwarłeś usta.

-Mama? To ty nie śpisz?- mruknąłeś cicho.

-Jak widać nie, synu.- odparła ciepłym głosem.- Nie ma z tobą Blanki? Czemu tak późno przyjechałeś? –dała wyraz swojemu zaciekawieniu, przyglądając ci się uważnie.

-Nie ma i nie będzie.- cisnąłeś przez zaciśnięte zęby.- Już nigdy.-dodałeś, zaciskając dłonie na pasku od torby.

-Mateusz!- pisnęła przerażona twoimi słowami.- Co się stało?-szepnęła, dostrzegając szklące się w twoich oczach łzy.

-Nie chcę o tym rozmawiać.- powiedziałeś ostro.

Chciałeś ponowić wędrówkę do pokoju, lecz o twoje uszy obiły się odgłosy kroków, a chwilę później twoje stalowe tęczówki wychwyciły w ciemności zarysy znajomej sylwetki. Przed tobą stał zaspany Patryk odziany jedynie w bokserki, przeczesując ślamazarnym ruchem włosy.

-Co zrobiła Blanka?- zmierzył cię podejrzliwym wzrokiem.

-Musiała coś zrobić, bym przyjechał do mojego rodzinnego domu?-odpowiedziałeś pytaniem na pytanie.

-O drugiej w nocy?-prychnął pod nosem rozgrywający.- Nie udawaj, Mati. Słyszałem twoją rozmowę z mamą.

-W takim razie dobrze! Powiem wam!- oznajmiłeś donośnym głosem.- Zapewne się z tego ucieszysz Patryk, bo Blanka już nigdy nie przejedzie się twoim samochodem. Zerwałem z nią! Zadowolony?!-wysyczałeś.

-Bracie, nie wkręcaj mnie.-spojrzał na ciebie z politowaniem.- Prędzej by Kowalski wziął ślub niż ty byś się rozstał z Wojciechowską.- skwitował.

-Ale dlaczego?!- nagle przy twoim boku pojawiła się twoja rodzicielka.

- Bo kłamała mi prosto w twarz, bo pieprzyła się z Tomkiem za moimi plecami, bo zdradziła mnie z moim najlepszym przyjacielem! To wystarczające powody?!- wykrzyczałeś, a słone łzy błądziły po twoich policzkach. – Dajcie mi kurwa święty spokój!- poderwałeś się w kierunku swojego lokum.

-Ja wiedziałem, że to zła kobieta była! Mówiłem ci to od samego początku, ale nie ty wolałeś się sam przekonać na własnej skórze, że jest kurwą! Bo jak inaczej nazwać dziewczynę, która puściła się z twoim najlepszym kumplem! Była zwykłą dziwką, a na dodatek złapała cię na dziecko, które pewnie było Fornala!-dotarło do ciebie zza pleców.

Furią momentalnie zalała całe twoje ciało, odcinając racjonalne myślenie. Nie panowałeś nad sobą, Mateuszu. Dlatego też sprintem pobiegłeś do sylwetki blondyna i wykorzystałeś wszelkie pokłady swojej siły, nagradzając go solidnym ciosem w twarz za piękną przemowę jaką posłał pod adresem twojej byłej już dziewczyny. Nawet teraz, gdy darzyłeś ją zawiścią, gardziłeś nią instynktownie jej broniłeś. Uderzyłeś własnego brata, który pewnie w sporym stopniu miał rację do osoby brunetki, ale nie chciałeś do siebie tego dopuścić. Wasza matka pisnęła przerażona, przykładając dłonie do ust, ale po chwili poderwała się z miejsca i próbowała cię odciągnąć od starszego brata. Ty jednak nabuzowany wymierzałeś kolejne ciosy, nie zważając na jej krzyki, błagania.

-Co tu się do cholery dzieje?!- o twoje uszy obił się znajomy męski głos.

Nie przestałeś okładać Patryka nawet wtedy, gdy zdałeś sobie sprawę, że wyrwałeś ze snu ojca, który rano miał się stawić na uczelni. Dopiero on był w stanie oderwać cię od swojego starszego syna. Posłałeś mu jedynie gromiące spojrzenie i wyrwałeś się z jego uścisku.

-Jest jeszcze coś. Blanka straciła dziecko.-powiedziałeś cicho.

Po tych słowach zatrzasnąłeś za sobą drzwi pokoju, nie mając ochoty oglądać ich zszokowanych min oraz wysłuchiwać słów pouczenia. Nie byłeś sobą i oni powinni to zrozumieć, choć sam nie rozumiałeś w jaki stan wprowadzała cię ta kobieta.

***
Spoglądałeś przelotnie na fotel pasażera, na którym spoczywała dziewczyna, o której marzyłeś dniami i nocami, a w momencie, kiedy była obok ciebie nie czułeś już tej ekscytacji, eksplozji euforii. Mogła być twoja, ale czy to teraz miało sens? Czy słusznym by było związać się z nią po tym jak twój przyjaciel, a jej chłopak wykopał was za drzwi i zakończył z nią długodystansowy związek głównie z twojej winy? Teraz już nie mogła należeć do ciebie, choć nic nie stało na przeszkodzie, bowiem była wolna tak jak ty. Nie mogłeś przygarnąć jej do siebie po tych wydarzeniach. Drastycznych wydarzeniach, które tworzyły się na waszych oczach, a zwieńczyły utratą niewinnej istotki. Cała wasze trójka uczestnicząca w tej plątaninie uczuć musiała ochłonąć. Smutnym spojrzeniem omiotłeś jej twarz, która pozbawiona była tego radosnego wyrazu, który oglądałeś podczas waszych spotkań. Teraz osnuta była smutkiem, brakiem chęci do życia oraz bólem. Jej czekoladowe tęczówki wpatrywały się tempo w jeden punkt na drodze rozciągającej się przed wami, a głowa wsparta była o chłodną szybę. Było ci jej tak cholernie żal. Serce ci się krajało, gdy oglądałeś ją w takim stanie. Gdybyś tylko od początku odtrącił od siebie pokusę spotkania się z nią, a później pocałunku oraz spędzenia razem nocy nic by się nie wydarzyło. Być może na świat przyszłaby córka lub syn twojego przyjaciele i z uśmiechem przywitałbyś dzieło jego i Blanki na świecie jako wujek. Jednak z drugiej strony Blanka mogła zachować chłodną głowę i ostudzić cię tak jak uczyniła to na samym początku. Potem jednak uległa twojemu urokowi i zawziętości. Mimo to  w dużej mierze winiłeś siebie za to wszystko co się stało.

-Co dalej będzie z nami?- nim zdałeś sobie sprawę to pytanie padło z twoich ust.

-Tomek, muszę ochłodnąć. Ty z resztą chyba też.-oderwała wzrok od jezdni i spojrzała na ciebie.

-Masz rację.- skinąłeś głową.- Naprawdę go kochasz. Widzę to.-zaskoczona uniosła brwi na twoje słowa zapewne się ich nie spodziewając.- Jesteś tak cholernie przygnębiona. Nie mogę na to patrzeć.-opuszkiem kciuka potarłeś jej policzek.

-Tak, kocham.- potwierdziła, uśmiechając się smutno.- Bo nadal w to nie wierzę. To jest jak koszmarny sen, z którego niestety nie mogę się obudzić.- westchnęła, łapiąc twoją dłoń i rozwierając ją, aby wtulić w nią swoją twarz.

-Przepraszam.-szepnąłeś.- Gdyby nie moja głupota i ulegnięcie pokusie tego wszystkiego by nie było. Powinienem cieszyć się ze szczęścia Mateusza, a nie interesować się jego dziewczyną i zaciągać ją do łóżka.

-Przestań.-zbeształa cię Wojciechowska.- Nie zrzucaj winy na siebie. Jesteś wolny i miałeś prawo podrywać dziewczyny. Nie kumpla, ale teoretycznie nie robiłeś nic złego. Praktycznie owszem, ale to ja byłam w związku i mogłam cię odrzucić, a nie pofolgować później.

-Dlaczego nie powiedziałaś mi o ciąży?- zadałeś jej nurtujące cię od dawna pytanie.

-Bo uznałam, że nie ma to sensu. – wzruszyła ramionami.-Dziecko było Mateusza, bowiem gdy zaszłam w ciąże nie spotykaliśmy się.

-To, że ze sobą sypialiśmy nie uznałaś za wystarczający powód?-wypowiedziałeś rozdrażniony, zaciskając mocniej palce na skórzanej powierzchni kierownicy.

-Tomek, o co ci biega?- zdezorientowana wbiła wzrok w twoją twarz.

-O to, że byłyśmy w zażyłej relacji, a ty nie raczyłaś mnie powiadomić, że zostaniesz matką.-warknąłeś.

-Co to ma do rzeczy?- zadarła jedną brew ku górze.- Już powiedziałam. Dziecko było Mateusza. –powiedziała ostro.

-A gdyby ci się coś stało to co?- kontynuowałeś temat.

-Jezu, ochłoń.- wywróciła oczami podirytowana.

-Nie, Blanka.-syknąłeś.- Jaki ja byłem głupi!- uderzyłeś się z otwartej głowy, doznając rozjaśnienia umysłu. - Nigdy nie traktowałaś mnie na poważnie, prawda?! Bawiłaś się mną, mówiłaś słodkie, czułe słówka, aby tak naprawdę mieć odskocznie od Maślaka, z którym było ci za dobrze i zrobiło ci się nudno! A ja przez ciebie straciłem najlepszego przyjaciela kurwa!


✭✭✭

Witam! ^^
Tradycyjnie przed meczem naszych musi wpaść nowa część :3 Jako, że mecze w Chicago mają do siebie, że są rozgrywane w nocy to przed naszym pojedynkiem z Iranem uraczę Was kolejną częścią pełną rozpaczy i niedowierzania Mateusza oraz Tomka, który chyba powoli przytomnieje i wyrywa się z omamienia przez Blankę. Czy dziewczyna faktycznie go wykorzystywała czy faktycznie się zakochała?  Dowiemy się niebawem ^^ Mateusz nie radzi sobie, co widać po akcji w rodzinnym domu, ale cóż czas niby leczy rany... Odnośnie Final Six to ja czuję się dziwnie spokojna po wczorajszym meczu z Brazylią. Przeczuwam, że dzisiejszy mecz pójdzie pomyślnie, a przede wszystkim wierzę w chłopaków ! ^^ Cieszy powrót Tomka :3 Ciekawa jestem czy dostanie szansę na zetknięcie się z parkietem :D Całuję i do zobaczenia w kolejny weekend! ;*


piątek, 5 lipca 2019

Dwudziesty ósmy


  
  Gorączkowo przemierzałeś rozpiętość szpitalnego korytarza, wypuszczając powietrze ze świstem. Łukasz chwycił cię za ramie i skinął głową na wolne obok niego krzesełko, przekonując cię, że lekarze mają wszystko pod kontrolą. Wyrwałeś się z jego uścisku i zmroziłeś lodowatym wzrokiem przyjmującego, który nerwowo wyłamywał palce. Gdy napotkał na sobie twoje spojrzenie momentalnie spuścił głowę, na co ty jedynie prychnąłeś. Kochanowski przewrócił oczami, szepcząc coś na ucho rozgrywającemu, a ty opadłeś na miejsce obok niego, skrywając twarz w dłoniach. Cała ta sytuacja cię dobijała. Nie dość, że jednego dnia straciłeś dziewczynę i przyjaciela, to życie twojego dziecka było zagrożone i choć miałeś niezmierne łaknienie spuścić porządny łomot Fornalowi oraz wykrzyczeć mu prosto w twarz co o nim myślisz powstrzymywałeś się, bowiem zdrowie twojej ukochanej było teraz priorytetem.  Nagle zza zakrętu wyłoniła się blondynka z papierowym, parującym kubkiem. Zatopiła wargi w gorącym napoju i zapytała z przejęciem, wymownie spoglądając na ciebie:

- I co z nią?

-Cały czas nic nie wiemy.- wzruszyłeś bezradnie ramionami. -Nie no, ja tu kurwa zwariuję!-wrzasnąłeś, uderzając czubkiem buta w ścianę, będąc u granic wytrzymałości.

Odnotowałeś jak Kozub rozwierał już usta, aby coś powiedzieć, jednak Kochanowski poklepał go po ramieniu, patrząc na niego wzrokiem typu „ daj spokój, ja to zrobię”.

-Posłuchaj. –rozpoczął łagodnie blondyn.-Wiem, że to dla ciebie ciężka sytuacja, ale wytrzymasz.-potarł cię po ramieniu.- Kto jak nie ty. Mati, jesteś cholernym walczakiem i dasz radę.-posłał ci pokrzepiający uśmiech.

-Ty się lepiej nie odzywaj, zdrajco.-warknąłeś.- Znałeś całą prawdę i nie raczyłeś mnie nią zaszczycić, a niby jesteś moim kumplem.

-Bo powinna ci była ją powiedzieć twoja dziewczyna.- spojrzał na ciebie z politowaniem.- Nie wiń wszystkich wokół siebie za nią, do cholery. –dodał ostro.

-Nie wiń jej za to. To ja ją wciągnąłem w to wszystko.-odezwał się nagle przyjmujący.

Wszyscy zgromadzeni wokół zaszczycili go spojrzeniem. Wuefistka oniemiała rozwarła usta, a jej wzrok mówił, że oczekuje natychmiastowych wyjaśnień. Jednak Tomek zrezygnowany machnął na nią dłonią i westchnął podrywając się z miejsca. Chwycił cię za ramię i skinął głową w kierunku, gdzie znajdowały się drzwi wyjściowe ze szpitala, dając ci tym samym sygnał, że czas na rozmowę w cztery oczy. Przez chwilę zastanawiałeś się czy powinieneś go obdarzyć szansą wytłumaczenia się. Traktowałeś go jak brata, powierzałeś najważniejsze sekrety, a on tak dotkliwie cię zranił. Twoja ciekawość jednak zwyciężyła. Przy boku bruneta zmierzałeś w kierunku wyjścia z budynku.

-Niech któryś z nimi pójdzie bo się pozabijają.-westchnęła blondynka, patrząc błagalnie na Kochanowskiego i Kozuba.

Siatkarze jednak wzruszyli jedynie ramionami i wlepili wzrok w drzwi sali, za którymi spoczywała brunetka. Ty natomiast zaciągnąłeś suwak kurtki aż po samą szyję i wsunąłeś dłonie w kieszenie spodni, aby uchronić je przed mrozem. Zaciągnąłeś się lodowatym, styczniowym powietrzem i przystanąłeś naprzeciw przyjmującego, obserwując jak zatapia smukłe palce w gęstych, ciemnych włosach i przeczesuje je.

-No słucham cię, przyjacielu.- mruknąłeś z wyraźną ironią.

-Mateusz, to ja w to wszystko wciągnąłem Blankę.-wysapał. – To ja najpierw zaprosiłem ją na randkę, a później pocałowałem. Ona mnie ochrzaniła, spoliczkowała, ale to mnie nie otrzeźwiło. Później poszedłem za nią przed ten pierdolony lokal w Wawie i tym razem to ona mnie pocałowała, ale była ciut rozpita, więc to ją trochę usprawiedliwia. Natomiast mnie nic nie tłumaczy, bo oddałem ten pocałunek, a później oboje okłamaliśmy ciebie i Kochana. Gdy spotkałem się z nią, aby wyjaśnić tą sytuację wylądowaliśmy w łóżku. Byliśmy w jakimś pieprzonym transie. Przepraszam, ale nie potrafiłem jej odepchnąć, nie potrafiłem tego kurwa zatrzymać.- uderzył czubkiem buta w pobliski kamień, wylewając z siebie frustrację. – Po tej nocy totalnie się w niej zatraciłem. Przyjechałem do Rzeszowa i wyznałem jej miłość przed klubem. Całowałem ją, gdy ty byłeś tak blisko. Jakim ja byłem chujem i masz rację jestem skurwielem, bo tak się nie postępuje względem przyjaciela. Ten sms po jednym z meczów… Ja też nie wiedziałem, że ona przyjedzie, że będzie chciała ze mną pogadać. Przyjechała by to zakończyć, chciała to przerwać za nim ktoś ucierpi, ale było już za późno, bo mnie pochłonęła doszczętnie i rozsądek w tamtej sytuacji już dawno się ulotnił. Jak widzisz chciała to naprawić, ale ja jej nie pozwoliłem. Nie pozwoliłem jej odejść, bo się w niej zakochałem. Wiem jaki to ból, gdy słyszysz, że kocham twoją dziewczynę, ale tak jest. Uwierz mi nie planowałem tego, ale stało się. Przepraszam cię, Mateusz. Przepraszam za zjebanie naszej przyjaźni.-jego głos coraz bardziej się łamał, a pod strumieniem światła ulicznej latarni dało się dostrzec połyskujące w oczach łzy.

-Mieliście czelność całować się przed lokalem w Warszawie, mając świadomość, że ja jestem za ścianą, a później jeszcze powtórzyć to przed Piekiełkiem?!- wytrzeszczyłeś oczy, nie wierząc w jego słowa. – Nie wierzę, kurwa! Boże, jaki ja byłem ślepy! Przecież mówiłem Blance, że jej się narzucasz, że zbyt wylewnie się z nią witasz, a ona mydliła mi oczy, że to tylko moje przewrażliwienie, że… Ja pierdolę! Jak mogłeś sypiać z moją dziewczyną?! Jak mogłeś kurwa brnąć w to, wiedząc, że ona jest ze mną, że ją kurwa kocham, że wreszcie trafiłem na tą odpowiednią po tylu zawodach?! Przecież o wszystkim ci mówiłem! Wiedziałeś jak jest dla mnie ważna, jak bardzo ją kocham, że planuje z nią dzieci, przyszłość…-twój głos przesycony był rozżaleniem, zawodem i złością w czystej postaci.

-Mateusz, byłem zakochany. To marne uzasadnienie, ale nie myślałem racjonalnie. Żyłem nią i tylko nią.- żywo gestykulował dłońmi, wzdychając bezradnie nad swoją postawą.- Na początku z tym walczyłem. Mówiłem sobie, że nie mogę, że muszę trzymać dystans, ale później wyszło, że wcale nie potrafiłem go zachować. Byłem szczęśliwy, kiedy byłem z nią, ale potem miałem ochotę się zastrzelić, bo wyrzuty sumienia stawały się nie do zniesienia.

-Co ja mam ci powiedzieć? Jednak nie jesteś do szpiku zepsuty skoro miałeś wyrzuty sumienia choć.

-Może zbyt dużo wymagam, ale mam nadzieję, że mi wybaczysz. Nie teraz, nie jutro, ale może kiedyś.

Nie zdążyłeś m u udzielić odpowiedzi, gdyż przy twoim boku pojawiła się blondynka. Pośpiesznie pobiegłeś za nią i wparowałeś do pomieszczenia, w jakim znajdowała się Wojciechowska. Lekarz zadarł na ciebie wzrok i z wypranym z emocji wyrazem twarzy oznajmił:

-Przykro mi, ale maleństwa nie udało się uratować.

Wbiłeś palce w dolny płat wargi, aby nie dać upustu targającym tobą emocjom przy wszystkich. Zakląłeś siarczyście pod nosem i dłonią wymierzyłeś cios w oparcie szpitalnego łóżka. Zaszklonymi oczami spojrzałeś na kobietę, która miała być matką twojego dziecka. Blanka wbiła pusty wzrok w ścianę, a jej blada, porcelanowa  twarz niemalże stapiała się barwą ze znajdującą się za nią ścianą. Słona ciecz ściekała po jej policzkach i wówczas uświadomiłeś sobie, że to wszystko wina Fornala. Gdyby nie zdemaskowanie jej romansu z nim wszystko przebiegłoby pomyślenie. To on stał za runięciem waszego świata. Wdarł się do niego i roztrwonił panujący w nim porządek. Żyłbyś w nieświadomości, że dwie najbliższe osoby cię ranią, a twoje dziecko prawdopodobnie przyszłoby na świat w rzeszowskim szpitalu, gdzie teraz jego żywot się zakończył.

-To wszystko to twoja pierdolona wina.-warknąłeś w kierunku przyjmującego, chwytając go za materiał kurtki i przygważdżając do ściany.-To przez ciebie poroniła. Gdyby to nie wyszło na jaw nic takiego by nie miało miejsca. Nienawidzę cię!-syczałeś przez zaciśnięte zęby.

-Mateusz!-pisnęła przerażona blondynka.

-Do cholery jasnej, Maślak! Zostaw go już w spokoju!-Kozubowi wyraźnie puściła cierpliwość.

Wedle życzenia rozgrywającego puściłeś bruneta i zatrzasnąłeś za sobą drzwi sali, potrzebując chwili ochłonięcia. Pragnąłeś ukojenia dla bólu jaki rozrywał cię od środka, przeszywał każdy centymetr twojego ciała. Byłeś zraniony. Pozbawiony wszelkich powodów do toczenia życia dalej na tej planecie.


***

Prychnąłeś pod nosem, wykładając wciąż wibrujący telefon na ladę baru. Przywołałeś do siebie za pomocą gestu dłoni młodego barmana, kiwając głową porozumiewawczo na widniejący przed tobą kieliszek. Mężczyzna pośpiesznie wypełnił go przeźroczystą cieczą, a ty momentalnie wlałeś w siebie palący twoje gardło alkohol. Skrzywiłeś się lekko na twarzy i zerknąłeś na spoczywający na twoim nadgarstku zegarek. Mijała 5 godzina odwiedzin twojego ulubionego klubu. Klubu, w którym poznałeś ją, miłość swojego życia, Blankę Wojciechowską. Omiotłeś wzorkiem miejsce, w którym rozlała chmielowy trunek na twoje ubranie i zadałeś sobie sprawę, że czujesz się niemal identycznie, bowiem wtedy też furia zalała twoje ciało, choć nie była tak zawistna jak ta władająca tobą dzisiaj.  Poprosiłeś o kolejny kieliszek wódki. Po chwili bujałeś się na parkiecie w rytm energicznej muzyki, której basy rozsadzały twoje skronie. Nagle dołączyła do ciebie szatynka, mrugając kokieteryjnie rzęsami oraz prezentując ci swój śnieżnobiały uśmiech. Okręciłeś ją wokół własnej osi i obserwowałeś jak ociera się swoimi pośladkami o twoje uda. Nie poczułeś nawet odrobiny podekscytowania podczas, gdy czyniła to krakowianka. Twoje ciało nie obiegła gęsia skórka, dreszcze nie nawiedzały twojego kręgosłupa, a oddech nie przyśpieszył. Dziewczyna splotła swoją dłoń z twoją i mijając rzekę ludzi podążała w kierunku wyjścia, ciągnąc cię za sobą. Wtem przyparła cię do ściany i wpiła się w twoje wargi. Początkowo odwzajemniłeś pocałunek, pragnąc zesłania zemsty na Wojciechowską. Skoro ona na trzeźwo potrafiła flitować z twoim najlepszym przyjacielem, a później skończyć z nim w łóżku to czemu ty nie mogłeś zasmakować uniesień po pijaku? Jednak, gdy dłoń dziewczyny zahaczyła o pas twoich spodni raptownie ją od siebie odepchnąłeś i zachłysnąłeś się powietrzem.  Nawet alkohol nie sprowadził na ciebie całkowitego ukojenia. Nie potrafiłeś jej tego uczynić. Nie umiałeś zdradzić Blanki, nawet po tym co ci wyrządziła, choć teoretycznie wasz związek już nie istniał. Nie traciłeś zdrowego rozsądku nawet pod wpływem procentów krążących po twoim krwiobiegu. Spojrzałeś na zdezorientowaną twarz dziewczyny i szepnąłeś :

-Przepraszam, ale nic z tego.

Dziewczyna prychnęła pod nosem i wróciła do klubu. Ty natomiast podirytowany ruszyłeś przed siebie, kopiąc wszystkie napotkanie na swojej drodze kosze, kamyki i inne obiekty.

-Jesteś żałosny, Masłowski. –mruknąłeś pod nosem, uśmiechając się blado.- Ona ci to zrobiła na trzeźwo, a ty nawet po pijaku nie potrafisz tknąć innej.

✭✭✭

Hejka! ^^
Standardowo witam przed pierwszym meczem reprezentacji Polski, ale tym razem tej przebywającej na Uniwersjadzie :D Szkoda tylko, że transmisji nie ma, bo chętnie by pooglądał Łukasza i Mateusza  ^^ Mateusz nadal rozbity, Tomek przybity, a Blanka załamana z powodu utraty dziecka. Maślaka też to dotknęło jak widać i ucierpiał na tym Tytus, ale na szczęście Łukasz i reszta czuwa na posterunku. Libero się pogubił, ale mimo to nie potrafił zdradzić swojej dziewczyny, co pokazuje jak mocno wdarła się do jego serca... Ehh, ciężko tutaj teraz będzie u naszych bohaterów :/  Całuję i do zobaczenia w weekend, a może i szybciej! ;*
PS: Jutro nowy na Kamilu ( może o 12 w nocy nawet :D) 


wtorek, 2 lipca 2019

Dwudziesty siódmy


       -Nie, to niemożliwe.-wykrztusił z siebie oniemiały Łukasz.- Nie zrobiłaby mu tego. – pokręcił stanowczo głową.- Może pani się pomyliła? Może Tomek znalazł sobie podobną dziewczynę do niej?

-Łukasz, wiem co widziałam.-odparła pewnie wuefistka.- Też ciężko było mi w to uwierzyć, ale tak rzeczywiście było.-westchnęła kobieta.

Przysłuchiwałeś się rozmowie siatkarza z nauczycielką, jednak czułeś się jakbyś słyszał ich z odległości kilkunastu metrów, jakbyś dryfował w innym świecie, na innej planecie. Twoje ciało znajdowało się w rzeszowskim mieszkaniu, ale duchem byłeś zupełnie gdzieś indziej. Wszystko wokół wydawało się takie zamglone. Zmroczony nie zdawałeś sobie nawet sprawy, kiedy osunąłeś się na kolana i pustym wzrokiem omiatałeś twarze swoich gości. Swoją skryłeś w dłoniach, a wtedy dotarło do ciebie jak słabym i wrażliwym człowiekiem byłeś, Mateuszu. Po mimo, że godzinami wykonywałeś sprinty za piłką i broniłeś ją do zadrapań, otarć czy ran to nie oznaczało wcale, że jesteś silny, odporny na wszelkie ciosy. Ona  przełamała twoje solidne mury, rozłożyła cię na czynniki i osłabiła bezpowrotnie fundamenty twojej silnej psychiki. Cały twój świat osunął się niczym lawina w górach. Twoje serce wpadło w przepaść i zostało brutalnie zmiażdżone. Po usłyszeniu wyznania Doroty Fornal nic już nie mogło być takie samo. Kręciłeś głową w amoku, jakbyś chciał odeprzeć od siebie prawdziwe oblicze Blanki Wojciechowskiej, którego zdemaskowanie tak dotkliwie uderzyło w twoje serce.

-Maślak…-rozgrywający ułożył dłoń na twoim ramieniu.

-Zostaw mnie.-wycedziłeś przez zaciśnięte zęby, odtrącając jego rękę.-Zabiję go. Nienawidzę ich.-wysyczałeś, formując dłonie w pięści.

Nie zważałeś na to, że wypowiadałeś się w pełen zawiści i wrogości sposób o synu kobiety, która wciąż znajdowała się w twoim mieszkaniu. Nie dbałeś teraz o to.  To ty tutaj byłeś ofiarą, nie Tomasz Fornal. Wbiłeś pusty, zamglony wzrok w podłogę, próbując opanować targające tobą emocje, jednak rozedrgana szczęka cię zdradziła. Słona ciecz źrebiła tor w twoich policzkach, a ty mocno zaciskałeś powieki, czując rozrywający się, przeszywający ból psychiczny. Poderwałeś się z miejsca i podreptałeś do wielkiego okna usytuowanego w salonie. Nie chciałeś, aby Łukasz widział cię w takim stanie. Zagryzłeś, więc płat dolnej wargi, by zwalczyć jęk bólu jaki pragnął wydostać się z twojego gardła . Metaliczny posmak pojawił się w twoich ustach, ale lekceważyłeś to. Całą swoją uwagę skupiłeś na panoramie miasta jaka rozciągała się za taflą szkła.

-Nie wierzę.-wypuściłeś powietrze ze świstem.- Ona taka nie jest.  Nie skrzywdziłaby mnie. – mówiłeś cicho wciąż zmroczony całą tą sytuacją.-Przecież mnie kurwa kocha.-przekonywałeś samego siebie.

-Przepraszam, że tutaj tak wtargnęłam i ci to powiedziałam, ale uznałam, że powinieneś wiedzieć.-uśmiechnęła się do ciebie blado pani Fornal, zamykając cię w swoim uścisku.

Poddałeś się. Wtuliłeś się ufnie w ciało kobiety, kiwając jedynie głową na znak przyswojenia jej słów. Pani Dorota zawsze była dla ciebie jak druga matka. W końcu ty i Tomek zawsze byliście papużkami nierozłączkami, co niejednokrotnie było tematem dowcipów waszych rodzicielek. Zaciągnąłeś się zapachem jej kwiatowych perfum, co lekko ukoiło twoje nerwy. Łukasz spojrzał na ciebie pełnym współczucia wzrokiem i westchnął głośno nad twoim stanem.

-Może zadzwonię po Anetę? -zapytał po chwili ciszy. –Ona musiała coś o tym wszystkim wiedzieć. Nie wierzę by jej nie powiedziała.

-Nie, chcę usłyszeć wyjaśnienia z jej własnych ust.- powiedziałeś stanowczo.-Poczekamy na jej powrót.-zakomunikowałeś, spoglądając wymownie na tulącą cię kobietę.- Pani też. Gdyby się wyparła będzie pani żywym dowodem jej kłamstwa.


***

Z  wniesionymi kącikami ust zameldowałaś się w zaciszu w jednym z rzeszowskich bloków. Zaniepokoił cię jednak fakt, że mieszkanie, do którego wdrapałaś się po pliku schodów otulała mistyczna, wręcz błoga cisza. Zerknęłaś kątem oka na widniejący na twoim nadgarstku biały zegarek i zmarszczyłaś brwi, bowiem przecież libero powinien przebywać w waszym lokum od dobrych  czterech godzin. Taki dystans czasu zajęło ci właśnie pożegnanie się z przyjmującym oraz przekroczenie granic Rzeszowa.  Zagłębiając się w twoje oraz siatkarza królestwo twoje miodowe tęczówki wychwyciły sylwetkę libero spoczywającą obok rozgrywającego. Lekko zdziwiona uniosłaś brew, gdyż owa dwójka nie toczyła zażartej dyskusji jak wówczas miało to miejsce podczas odwiedzin Kozuba ani też nie skupiała swojej uwagi na telewizorze, który teraz był wyłączony. Przez głowę przemknęła ci myśl, że może się posprzeczali, ale wzruszyłaś jedynie ramionami i zdecydowałaś się wybadać sytuację po przyrządzeniu sobie czegoś na rozgrzanie. Kluczyki od samochodu położyłaś na kuchennym aneksie i rozwarłaś szafkę nad twoją głową, aby sięgnąć po ulubiony kubek. Po chwili wypełniłaś go wrzącym strumieniem wody i wokół porcelany oplotłaś smukłe palce, opuszczając kuchnie. Podreptałaś w kierunku chłopaków, aby się przywitać, jednak na twojej drodze nagle pojawił się Mateusz.

-Kto jest kurwa lepszy w te klocki?! Ja czy on?!-warknął Masłowski, przystając naprzeciw ciebie.

Sparaliżowana wlepiłaś w niego przerażone spojrzenie, zdając sobie sprawę, że on wie. Zna twoją tajemnicę, twój potworny sekret, który przecież tak skutecznie przed nim zatajałaś, grając kochająca i zaślepioną nim dziewczynę. Wyraz jego twarzy tylko utwierdzał cię w twoim przekonaniu. Nie był on pełen ciepła i przyjazny jak zazwyczaj. Wyrażał wrogość,, natomiast w jego oczach nie tańczyły ogniki szczęścia, a każdy mięsień był wyraźnie napięty do granic możliwości. Przełknęłaś głośno ślinę i odważyłaś się spojrzeć mu w oczy.

-Skąd wiesz?-wychrypiałaś.

Nie zamierzałaś zgrywać niewiniątka. Mateusz zasługiwał na poznanie prawdy. Takową powinnaś mu wyjawić już dawno temu, na samym początku, lecz ktoś cię uprzedził, Blanko. Spóźniłaś się o ponad miesiąc, gdy mogłaś to zrobić bez obawy, że ktoś coś zauważy. Zza drzwi sypialni wyłoniła się drobna sylwetka blondynki. Wszystko nagle spiło się w całość.

-No proszę, wypowiedz się! Przecież miałaś tyle okazji, aby nas porównać!-żywo gestykulował dłońmi, a z jego stalowych tęczówek ciśnięte były w twoim kierunku pioruny.-  Kto jest lepszy w łóżku?! Ja czy mój przyjaciel?! Odpowiedz do cholery!-przyparł cię do kanapy, a jego ciepły oddech muskał twoje policzki.

-Mateusz, to nie tak…-wydusiłaś z siebie drżącym głosem.

- Jak mogliście mi coś takiego zrobić?! Brzydzę się wami, rozumiesz! Jesteście obrzydliwi! Dwie najbliższe mi osoby mnie oszukały! –spojrzał na ciebie z odrazą, wzdrygając się lekko zapewne na myśl o waszej dwójce. -Kochałem cię.- uśmiechnął się blado.-  Robiłem wszystko byś była szczęśliwa, a ty za moim plecami pieprzyłaś się z moim najlepszym przyjacielem!-wymierzył pięścią cios w oparcie kanapy tuż obok twojego biodra.- Czego nie miałem ja co miał Tomek?-dodał ciszej, spoglądając ci z żalem w oczy.

-Nie  ty tu zawiniłeś, tylko ja. –spuściłaś głowę, wbijając wzrok w podłogę.- Ty miałeś wszystko czego potrzebowałam. Kochałeś mnie, czułam to, ale to była głupia chwila, której uległam. –zagryzłaś wargę, czując gromadzące się w twoich kącikach ust łzy.- Tak bardzo mi przykro. Nigdy nie chciałam cię zranić. –dławiłaś się łzami, muskając dłonią jego policzek.- Przepraszam.- dodałaś słabo.

-Myślisz, że twoje przepraszam coś tutaj da? – odtrącił twoją rękę, oddalając się gwałtownie od ciebie.- Myślisz, że wynagrodzi mi to co powiesz to jak bardzo mnie skrzywiłaś? Zraniłaś mnie.  Ty, moja własna dziewczyna, osoba, z której rąk nigdy bym się nie  spodziewał takiego ciosu. –syczał przez zaciśnięte zęby, zaciskając dłonie w pięści.- Blanka, ty mnie zdradziłaś z Tomkiem. Gdybyś mnie kochała nigdy byś tego nie zrobiła.-prychnął.- Ile to trwa?

Przełknęłaś słoną ciecz spływająca po twoim gardle i rozchylałaś już usta, aby udzielić mu odpowiedzi, kiedy nagle drzwi do mieszkania się otworzyły, a w ich progu przystanął blondyn, za którego sylwetką krył się ten najmniej tutaj widziany gość. Kochanowski spiorunował cię wzrokiem i zagłębił się w mieszkaniu, a tuż za nim raptownie kroki stawiał Fornal. Masłowski zdezorientowany ich przybyciem spojrzał wymownie na Łukasza, który oświadczył mu, że to właśnie on ich tu sprowadził.

-Zabije skurwysyna.- warknął właściciel mieszkania, zjawiając się w szaleńczym tempie przy Jakubie i jego towarzyszu.

-Masłowski, nie warto.-oświadczył ze spokojem kapitan juniorów.- Jesteście przyjaciółmi, do cholery!- nieco podniósł ton, aby otrzeźwić Maślaka.

-Nie nazywaj tego skurwiela moim przyjacielem.-wypowiedział ostro brunet.

-Mateusz, ja ci wszystko wyjaśnię.-odezwał się dotąd milczący Tomek.

-Ale dla mnie wszystko jest jasne, przyjacielu.-jego słowa przesiąknięte były jadem. –Pieprzyłeś moją dziewczynę za moimi plecami. Jednego sobie nie mogę wybaczyć, a mianowicie, że to ja was ze sobą do cholery poznałem i to był chyba największy błąd mojego życia.- wyminął sprawnie Kochana, który na moment stracił czujność i rzucił się z pięściami na Fornala.

-Mateusz, dziecko drogie!- pisnęła przerażona pani Dorota, rzucając się biegiem do owej dwójki.-Wiem, że mój syn zawinił, ale proszę cię nie rzucaj się na niego z pięściami.-spojrzała błagalnie na Maślaka, który nie przerwał okładania dłońmi twarzy przyjmującego.

Nagle twoje podbrzusze przeszył intensywny ból. Osunęłaś się plecami po oparciu kanapy i podkurczyłaś nogi, krzywiąc się na twarzy z cierpienia. Nawet nie zdałaś sobie sprawy, że z twojego gardła wydobywał się rozległy jęk. Zacisnęłaś powieki i zaniosłaś się szlochem.

-Blanka, proszę cię miej chociaż trochę godności.-jęknął błagalnie Masłowski, przewracając oczami na to co właśnie miało miejsce z tobą w roli głównej.

-Maślak, ale ona nie udaje.-wtrącił się Kozub, który opadł obok ciebie na podłodze.- Blanka, co się dzieje?- jego wzrok wyrażał troskę.

-Mój brzuch… Ała! –wydusiłaś z siebie pomiędzy falami bólu.

-Coś nie tak z dzieckiem.- obił ci się o uszy kobiecy głos.- Jedziemy do szpitala! Natychmiast! Bierzcie ją na ręce, szybko! –nakazała blondynka.

Zmroczona bólem nie zdawałaś sobie nawet sprawy, że spoczywałaś na rękach Masłowskiego, którego swoim staniem odciągnęłaś od siatkarza urodzonego w sierpniu.

✭✭✭

Hello! ^^
Dramat się rozkręca. Wszyscy się kłócą, okładają pięściami, a na końcu i Blanka odczuwa skutki swojej decyzji odnośnie nie powiedzenia prawdy Mateuszowi w odpowiednim momencie. Co dalej będzie z dzieckiem? Czy Mateusz ochłonie i da się wytłumaczyć Tomkowi? Dowiecie się już w weekend ;3 Pomyślałam, że dodam tą część, bo w końcu są wakacje i zauważyłam, że niektóre dziewczyny dodają dość często rozdziały, więc nie będę taka zła i też wrzucę :D Tym bardziej, że czekacie pewnie w napięciu co dalej się wydarzy, więc znajcie moje dobre serce :D  Po północy wleci nowy Kamil , a pracę nad Łukaszem wre i niebawem będziecie mogły podziwiać ładny blog :3 Całuję i do zobaczenia w weekend! ;*
PS: Dzisiaj mija 2 lata od zdobycia przez tych chłopaków biorących udział w rozdziale oraz kilkunastu innych Mistrzostwa Świata u'21 w Brnie <3 Nigdy nie przestanę w takich momentach czuć żalu, że nie zaczęłam przygody z nimi oraz oglądania ich wcześniej :(