piątek, 5 lipca 2019

Dwudziesty ósmy


  
  Gorączkowo przemierzałeś rozpiętość szpitalnego korytarza, wypuszczając powietrze ze świstem. Łukasz chwycił cię za ramie i skinął głową na wolne obok niego krzesełko, przekonując cię, że lekarze mają wszystko pod kontrolą. Wyrwałeś się z jego uścisku i zmroziłeś lodowatym wzrokiem przyjmującego, który nerwowo wyłamywał palce. Gdy napotkał na sobie twoje spojrzenie momentalnie spuścił głowę, na co ty jedynie prychnąłeś. Kochanowski przewrócił oczami, szepcząc coś na ucho rozgrywającemu, a ty opadłeś na miejsce obok niego, skrywając twarz w dłoniach. Cała ta sytuacja cię dobijała. Nie dość, że jednego dnia straciłeś dziewczynę i przyjaciela, to życie twojego dziecka było zagrożone i choć miałeś niezmierne łaknienie spuścić porządny łomot Fornalowi oraz wykrzyczeć mu prosto w twarz co o nim myślisz powstrzymywałeś się, bowiem zdrowie twojej ukochanej było teraz priorytetem.  Nagle zza zakrętu wyłoniła się blondynka z papierowym, parującym kubkiem. Zatopiła wargi w gorącym napoju i zapytała z przejęciem, wymownie spoglądając na ciebie:

- I co z nią?

-Cały czas nic nie wiemy.- wzruszyłeś bezradnie ramionami. -Nie no, ja tu kurwa zwariuję!-wrzasnąłeś, uderzając czubkiem buta w ścianę, będąc u granic wytrzymałości.

Odnotowałeś jak Kozub rozwierał już usta, aby coś powiedzieć, jednak Kochanowski poklepał go po ramieniu, patrząc na niego wzrokiem typu „ daj spokój, ja to zrobię”.

-Posłuchaj. –rozpoczął łagodnie blondyn.-Wiem, że to dla ciebie ciężka sytuacja, ale wytrzymasz.-potarł cię po ramieniu.- Kto jak nie ty. Mati, jesteś cholernym walczakiem i dasz radę.-posłał ci pokrzepiający uśmiech.

-Ty się lepiej nie odzywaj, zdrajco.-warknąłeś.- Znałeś całą prawdę i nie raczyłeś mnie nią zaszczycić, a niby jesteś moim kumplem.

-Bo powinna ci była ją powiedzieć twoja dziewczyna.- spojrzał na ciebie z politowaniem.- Nie wiń wszystkich wokół siebie za nią, do cholery. –dodał ostro.

-Nie wiń jej za to. To ja ją wciągnąłem w to wszystko.-odezwał się nagle przyjmujący.

Wszyscy zgromadzeni wokół zaszczycili go spojrzeniem. Wuefistka oniemiała rozwarła usta, a jej wzrok mówił, że oczekuje natychmiastowych wyjaśnień. Jednak Tomek zrezygnowany machnął na nią dłonią i westchnął podrywając się z miejsca. Chwycił cię za ramię i skinął głową w kierunku, gdzie znajdowały się drzwi wyjściowe ze szpitala, dając ci tym samym sygnał, że czas na rozmowę w cztery oczy. Przez chwilę zastanawiałeś się czy powinieneś go obdarzyć szansą wytłumaczenia się. Traktowałeś go jak brata, powierzałeś najważniejsze sekrety, a on tak dotkliwie cię zranił. Twoja ciekawość jednak zwyciężyła. Przy boku bruneta zmierzałeś w kierunku wyjścia z budynku.

-Niech któryś z nimi pójdzie bo się pozabijają.-westchnęła blondynka, patrząc błagalnie na Kochanowskiego i Kozuba.

Siatkarze jednak wzruszyli jedynie ramionami i wlepili wzrok w drzwi sali, za którymi spoczywała brunetka. Ty natomiast zaciągnąłeś suwak kurtki aż po samą szyję i wsunąłeś dłonie w kieszenie spodni, aby uchronić je przed mrozem. Zaciągnąłeś się lodowatym, styczniowym powietrzem i przystanąłeś naprzeciw przyjmującego, obserwując jak zatapia smukłe palce w gęstych, ciemnych włosach i przeczesuje je.

-No słucham cię, przyjacielu.- mruknąłeś z wyraźną ironią.

-Mateusz, to ja w to wszystko wciągnąłem Blankę.-wysapał. – To ja najpierw zaprosiłem ją na randkę, a później pocałowałem. Ona mnie ochrzaniła, spoliczkowała, ale to mnie nie otrzeźwiło. Później poszedłem za nią przed ten pierdolony lokal w Wawie i tym razem to ona mnie pocałowała, ale była ciut rozpita, więc to ją trochę usprawiedliwia. Natomiast mnie nic nie tłumaczy, bo oddałem ten pocałunek, a później oboje okłamaliśmy ciebie i Kochana. Gdy spotkałem się z nią, aby wyjaśnić tą sytuację wylądowaliśmy w łóżku. Byliśmy w jakimś pieprzonym transie. Przepraszam, ale nie potrafiłem jej odepchnąć, nie potrafiłem tego kurwa zatrzymać.- uderzył czubkiem buta w pobliski kamień, wylewając z siebie frustrację. – Po tej nocy totalnie się w niej zatraciłem. Przyjechałem do Rzeszowa i wyznałem jej miłość przed klubem. Całowałem ją, gdy ty byłeś tak blisko. Jakim ja byłem chujem i masz rację jestem skurwielem, bo tak się nie postępuje względem przyjaciela. Ten sms po jednym z meczów… Ja też nie wiedziałem, że ona przyjedzie, że będzie chciała ze mną pogadać. Przyjechała by to zakończyć, chciała to przerwać za nim ktoś ucierpi, ale było już za późno, bo mnie pochłonęła doszczętnie i rozsądek w tamtej sytuacji już dawno się ulotnił. Jak widzisz chciała to naprawić, ale ja jej nie pozwoliłem. Nie pozwoliłem jej odejść, bo się w niej zakochałem. Wiem jaki to ból, gdy słyszysz, że kocham twoją dziewczynę, ale tak jest. Uwierz mi nie planowałem tego, ale stało się. Przepraszam cię, Mateusz. Przepraszam za zjebanie naszej przyjaźni.-jego głos coraz bardziej się łamał, a pod strumieniem światła ulicznej latarni dało się dostrzec połyskujące w oczach łzy.

-Mieliście czelność całować się przed lokalem w Warszawie, mając świadomość, że ja jestem za ścianą, a później jeszcze powtórzyć to przed Piekiełkiem?!- wytrzeszczyłeś oczy, nie wierząc w jego słowa. – Nie wierzę, kurwa! Boże, jaki ja byłem ślepy! Przecież mówiłem Blance, że jej się narzucasz, że zbyt wylewnie się z nią witasz, a ona mydliła mi oczy, że to tylko moje przewrażliwienie, że… Ja pierdolę! Jak mogłeś sypiać z moją dziewczyną?! Jak mogłeś kurwa brnąć w to, wiedząc, że ona jest ze mną, że ją kurwa kocham, że wreszcie trafiłem na tą odpowiednią po tylu zawodach?! Przecież o wszystkim ci mówiłem! Wiedziałeś jak jest dla mnie ważna, jak bardzo ją kocham, że planuje z nią dzieci, przyszłość…-twój głos przesycony był rozżaleniem, zawodem i złością w czystej postaci.

-Mateusz, byłem zakochany. To marne uzasadnienie, ale nie myślałem racjonalnie. Żyłem nią i tylko nią.- żywo gestykulował dłońmi, wzdychając bezradnie nad swoją postawą.- Na początku z tym walczyłem. Mówiłem sobie, że nie mogę, że muszę trzymać dystans, ale później wyszło, że wcale nie potrafiłem go zachować. Byłem szczęśliwy, kiedy byłem z nią, ale potem miałem ochotę się zastrzelić, bo wyrzuty sumienia stawały się nie do zniesienia.

-Co ja mam ci powiedzieć? Jednak nie jesteś do szpiku zepsuty skoro miałeś wyrzuty sumienia choć.

-Może zbyt dużo wymagam, ale mam nadzieję, że mi wybaczysz. Nie teraz, nie jutro, ale może kiedyś.

Nie zdążyłeś m u udzielić odpowiedzi, gdyż przy twoim boku pojawiła się blondynka. Pośpiesznie pobiegłeś za nią i wparowałeś do pomieszczenia, w jakim znajdowała się Wojciechowska. Lekarz zadarł na ciebie wzrok i z wypranym z emocji wyrazem twarzy oznajmił:

-Przykro mi, ale maleństwa nie udało się uratować.

Wbiłeś palce w dolny płat wargi, aby nie dać upustu targającym tobą emocjom przy wszystkich. Zakląłeś siarczyście pod nosem i dłonią wymierzyłeś cios w oparcie szpitalnego łóżka. Zaszklonymi oczami spojrzałeś na kobietę, która miała być matką twojego dziecka. Blanka wbiła pusty wzrok w ścianę, a jej blada, porcelanowa  twarz niemalże stapiała się barwą ze znajdującą się za nią ścianą. Słona ciecz ściekała po jej policzkach i wówczas uświadomiłeś sobie, że to wszystko wina Fornala. Gdyby nie zdemaskowanie jej romansu z nim wszystko przebiegłoby pomyślenie. To on stał za runięciem waszego świata. Wdarł się do niego i roztrwonił panujący w nim porządek. Żyłbyś w nieświadomości, że dwie najbliższe osoby cię ranią, a twoje dziecko prawdopodobnie przyszłoby na świat w rzeszowskim szpitalu, gdzie teraz jego żywot się zakończył.

-To wszystko to twoja pierdolona wina.-warknąłeś w kierunku przyjmującego, chwytając go za materiał kurtki i przygważdżając do ściany.-To przez ciebie poroniła. Gdyby to nie wyszło na jaw nic takiego by nie miało miejsca. Nienawidzę cię!-syczałeś przez zaciśnięte zęby.

-Mateusz!-pisnęła przerażona blondynka.

-Do cholery jasnej, Maślak! Zostaw go już w spokoju!-Kozubowi wyraźnie puściła cierpliwość.

Wedle życzenia rozgrywającego puściłeś bruneta i zatrzasnąłeś za sobą drzwi sali, potrzebując chwili ochłonięcia. Pragnąłeś ukojenia dla bólu jaki rozrywał cię od środka, przeszywał każdy centymetr twojego ciała. Byłeś zraniony. Pozbawiony wszelkich powodów do toczenia życia dalej na tej planecie.


***

Prychnąłeś pod nosem, wykładając wciąż wibrujący telefon na ladę baru. Przywołałeś do siebie za pomocą gestu dłoni młodego barmana, kiwając głową porozumiewawczo na widniejący przed tobą kieliszek. Mężczyzna pośpiesznie wypełnił go przeźroczystą cieczą, a ty momentalnie wlałeś w siebie palący twoje gardło alkohol. Skrzywiłeś się lekko na twarzy i zerknąłeś na spoczywający na twoim nadgarstku zegarek. Mijała 5 godzina odwiedzin twojego ulubionego klubu. Klubu, w którym poznałeś ją, miłość swojego życia, Blankę Wojciechowską. Omiotłeś wzorkiem miejsce, w którym rozlała chmielowy trunek na twoje ubranie i zadałeś sobie sprawę, że czujesz się niemal identycznie, bowiem wtedy też furia zalała twoje ciało, choć nie była tak zawistna jak ta władająca tobą dzisiaj.  Poprosiłeś o kolejny kieliszek wódki. Po chwili bujałeś się na parkiecie w rytm energicznej muzyki, której basy rozsadzały twoje skronie. Nagle dołączyła do ciebie szatynka, mrugając kokieteryjnie rzęsami oraz prezentując ci swój śnieżnobiały uśmiech. Okręciłeś ją wokół własnej osi i obserwowałeś jak ociera się swoimi pośladkami o twoje uda. Nie poczułeś nawet odrobiny podekscytowania podczas, gdy czyniła to krakowianka. Twoje ciało nie obiegła gęsia skórka, dreszcze nie nawiedzały twojego kręgosłupa, a oddech nie przyśpieszył. Dziewczyna splotła swoją dłoń z twoją i mijając rzekę ludzi podążała w kierunku wyjścia, ciągnąc cię za sobą. Wtem przyparła cię do ściany i wpiła się w twoje wargi. Początkowo odwzajemniłeś pocałunek, pragnąc zesłania zemsty na Wojciechowską. Skoro ona na trzeźwo potrafiła flitować z twoim najlepszym przyjacielem, a później skończyć z nim w łóżku to czemu ty nie mogłeś zasmakować uniesień po pijaku? Jednak, gdy dłoń dziewczyny zahaczyła o pas twoich spodni raptownie ją od siebie odepchnąłeś i zachłysnąłeś się powietrzem.  Nawet alkohol nie sprowadził na ciebie całkowitego ukojenia. Nie potrafiłeś jej tego uczynić. Nie umiałeś zdradzić Blanki, nawet po tym co ci wyrządziła, choć teoretycznie wasz związek już nie istniał. Nie traciłeś zdrowego rozsądku nawet pod wpływem procentów krążących po twoim krwiobiegu. Spojrzałeś na zdezorientowaną twarz dziewczyny i szepnąłeś :

-Przepraszam, ale nic z tego.

Dziewczyna prychnęła pod nosem i wróciła do klubu. Ty natomiast podirytowany ruszyłeś przed siebie, kopiąc wszystkie napotkanie na swojej drodze kosze, kamyki i inne obiekty.

-Jesteś żałosny, Masłowski. –mruknąłeś pod nosem, uśmiechając się blado.- Ona ci to zrobiła na trzeźwo, a ty nawet po pijaku nie potrafisz tknąć innej.

✭✭✭

Hejka! ^^
Standardowo witam przed pierwszym meczem reprezentacji Polski, ale tym razem tej przebywającej na Uniwersjadzie :D Szkoda tylko, że transmisji nie ma, bo chętnie by pooglądał Łukasza i Mateusza  ^^ Mateusz nadal rozbity, Tomek przybity, a Blanka załamana z powodu utraty dziecka. Maślaka też to dotknęło jak widać i ucierpiał na tym Tytus, ale na szczęście Łukasz i reszta czuwa na posterunku. Libero się pogubił, ale mimo to nie potrafił zdradzić swojej dziewczyny, co pokazuje jak mocno wdarła się do jego serca... Ehh, ciężko tutaj teraz będzie u naszych bohaterów :/  Całuję i do zobaczenia w weekend, a może i szybciej! ;*
PS: Jutro nowy na Kamilu ( może o 12 w nocy nawet :D) 


2 komentarze:

  1. Ciężko się patrzy na cierpienie bohaterów, ale ponoszą oni konsekwencje swoich zachowań. Oby w kolejnych rozdzialach los byl dla nich laskawszy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, ona i Tomek mają czego ponosić konsekwencje, ale Mati jest tutaj niewinny :(
      Zobaczymy jak to się pookłada.

      Usuń