Na twoich ustach zakwitł szeroki
uśmiech, gdy Kochanowski poklepał cię solidnie po plecach, zanosząc się głośnym
śmiechem spowodowanym twoim atomowym atakiem na rozgrzewce, który usytuowany
został w trybunie naprzeciwko boiska. Popatrzyłeś na niego z politowaniem i
odbiłeś piłkę od parkietu, aby po chwili podać ją do Droszyńskiego i otrzymać
kolejną szansę zaatakowania. Tym razem żółto-błękitna Mikasa zmiażdżyła się w
linii końcowej placu gry, powodując u ciebie niebywałą satysfakcje. Zadowolenie
jednak rozpłynęło się niczym bańka mydlana, gdy twoje siwo błękitne tęczówki
natrafiły na twarz bruneta. Rzeszowianin zastygł w bezruchu, skanując cię wnikliwie
szarymi oczami. Jego stalowe tęczówki przepełnione były pustką i na marne było
w nich wychwycić jakiekolwiek władające nim emocje. Zawsze był mistrzem w
zachowywaniu kamiennej twarzy, gdy coś dogłębnie go dotykało. Nie zamierzał ze
światem dzielić się swoimi odczuciami. Wolał wszystko skrywać w sobie, być jak
nieodgadniona karta. Westchnąłeś głośno, bowiem po mimo upływu tych pięciu
miesięcy, setek dni i nocy, milionów godzin, tysięcy minut oraz miliardów
sekund ta sytuacja nadal ci ciążyła. Nigdy nie zapomniałeś o wyrządzonej
Masłowskiemu krzywdzie, za którą w dużym stopniu stała także jego dziewczyna. Jego
twarz o ciemnej karnacji nie wyrażała nawet krzty emocji. Była jak maska, za
którą krył się skrzywdzony 22-latek. Nie potrafiłeś sobie wybaczyć stanu do
jego go doprowadziłeś, gdy twoja rodzicielka przejęła pałeczkę i przekazała mu
tą brutalną, rozszarpującą jego serce prawdę. Nigdy nie widziałeś go zarazem
tak oszołomionego, zrozpaczonego, rozdartego i rozwścieczonego, choć wasza
znajomość, przyjaźń trwała długie lata.
Najbardziej jednak trapił cię fakt, że libero odrzucał twoje próby
załagodzenia sytuacji, a sam nie wyszedł z inicjatywą spotkania, choć doskonale
go rozumiałeś. Otrzymał taki cios z dłoni przyjaciela, że zapewne tobie na jego
miejscu ciężko by było na takową osobę patrzeć, a co dopiero z nią przebywać
czy rozmawiać. Jednak tęskniłeś za Mateuszem. Brakowało ci odgłosu jego
śmiechu, kiedy opowiadałeś mu o przedstawicielkach płci pięknej i swoich
nieudolnych próbach podrywu oraz jego ciętych ripost na każdą opowieść.
Łaknąłeś przysiąść z nim przy złocistym napoju w rzeszowskim lub bełchatowskim
pubie i nie kontrolować słów wydobywających się z twoich ust. Chciałeś od czasu
do czasu wyskoczyć z nim gdzieś do nowego miejsca, aby razem przeżywać jego
zwiedzanie. Po prostu stęskniłeś się za wszystkimi rzeczami, które należały do
waszej relacji od lat i miały swój schemat, którego w stanie nie był zmienić
nikt.
-Fornal, stoisz w miejscu od
jakiś dziesięciu minut.- mruknął Kuba, układając dłoń na twoim ramieniu, czym
wyrwał cię z toczonych refleksji.
-Och.-westchnąłeś na jego słowa.
-Nie przejmuj się. Wszystko się
pomiędzy wami poukłada.-potarł pokrzepiająco twoje ramie Droszyński, który do
was dołączył.
Skinąłeś głową, milcząc w
odpowiedzi na słowa rozgrywającego. Poderwałeś się z miejsca, aby po chwili
rzucić piłkę do kosza i zameldować się pod siatką, gdzie czekało cię
przywitanie z gospodarzem rywalizacji finałowej. Z lekkim uśmiechem na ustach
ściskałeś dłonie zawodników rzeszowskiego klubu. Twoje serce obiło się o klatkę
piersiową, gdy zadarłeś wzrok na twarz byłego kompana ze spalskich lasów. Masłowski
wysunął dłoń w twoim kierunku, a ty nakryłeś ją swoją, spotykając się z nim
wzrokiem.
-Nie licz, że ten gest oznacza
pojednanie.- szepnął ci do ucha i ruszył dalej.
***
Niezmiernie cieszył cię fakt, że
po latach niepowodzeń ponownie zameldowałeś się z zespołem ze stolicy
Podkarpacia w wielkim finale ligi. Nawet migająca ci co jakiś czas twarz Tomka
nie mogła popsuć tego pięknie zapowiadającego się popołudnia. Dreszcze
atakowały całe twoje ciało na myśl o starciu. Choć w praktyce prezentowało się
to trochę gorzej niż w twoich myślach. Pałaszowałeś jego sylwetkę uważnym
wzrokiem, starając się wybadać grunt. Widok jaki zarejestrowałeś lekko cię
zaskoczył, a nawet odrobinę uderzył w twoje opatulone chłodem serce. Twarz
bruneta nie była okryta radością czy błogością jaką zawsze ją widziałeś,
przebywając w jego towarzystwie. Każdy jej centymetr osnuty był żalem i
melancholią. Jego oczy nie emanowały blaskiem. Przygaszone badały wzrokiem
twoją twarz. Zauważyłeś także okropne wory pod oczodołami, które chyba
świadczyły o tym, że Fornal stresował się waszym spotkaniem. Po mimo, że
uprzykrzył ci życie i poszkodował twoje pełne ciepła i miłości serce to nie
umiałeś przejść obojętnie wobec jego stanu. Brakowało ci go w swoim życiu. Bez
niego nie było ono takie samo. Przywykłeś do jego obecności, choć znajdował się
setki kilometrów od ciebie. Jednak zawsze miałeś pewność, że odbierze, gdy
zdecydujesz się na próbę połączenia z nim w środku nocy, aby wygadać się z byle
drobnostki, choć najpierw będzie chciał cię udusić. Wiedziałeś, że z chęcią
wysłucha twojej obfitej paplaniny, zrozumie twój gust muzyczny, dołączając się
do wspólnych śpiewów disco polo, choć doprowadzało go ono do nerwicy, gdy
wydobywało się z głośników kilka długich godzin. Zdecyduje się z tobą wykonać
żart Kochanowskiemu czy Kozubowi, nawet jeżeli będzie to grozić śmiercią
natychmiastową. Mimowolnie wzniosłeś kąciki swoich ust na przewijające się
przez twój umysł wspomnienia. To przeszłość. Teraźniejszość pokazywała, że
Tomasz Fornal był zdolny zakręcić się wokół twojej dziewczyny i ją uwieść, a
może to ona uwiodła niego? Nie miałeś pojęcia, ale jedno było pewne. Obje cię
dogłębnie zranili. Nabuzowany przemieszczałeś się po parkiecie, przelewając
swoje wszelkie pokłady energii na grę. Po każdym udanym zagraniu obnosiłeś się
z radością bardzo dobitnie, a po nieudanym ruchu klaskałeś w dłonie, motywując
swoich kolegów. Musiałeś pokazać Tytusowi, że potrafiłeś go pokonać, po mimo
wyrządzonej krzywdy. Wskoczyłeś na Lemana, owijając nogi wokół jego pasa, gdy
zakończył z powodzeniem atak ze środka, zapisując pierwszy set na waszym
koncie. Druga partia była dominacją bełchatowskiej Skry w polu serwisowym, za
którą głównie odpowiadał Mariusz i do niedawna twój najlepszy przyjaciel.
Zaciskałeś podirytowany szczękę, spacerując wokół kolegów, po kolejnej
punktowej zagrywce.
-Panowie, walczymy, nie poddajemy
się.-wypowiedział trener podczas pierwszego time-outu.
-Kurwa, jazda chłopaki! Jazda!
Trzeba ściągnąć tą szuję z zagrywki!- wydzierałeś się pomiędzy pochłanianiem
wody z plastikowej butelki.
-Nie możesz tak o nim mówić.-upomniał
cię Bartek.
-A jak ty byś nazwał człowieka,
który zabrał ci największe szczęście?-wysyczałeś, rzucając ręcznikiem na
krzesło i mijając go.
Westchnąłeś głęboko, lustrując wzrokiem
tablicę wynikową, gdzie po dwa sety zapisane były przy koncie twojego zespołu
oraz gości. Tie break z pszczołami był rzeczą obowiązkową w takich starciach, w
pojedynkach o najwyższe cele. Zgromadzeni w Podpromiu fanatycy siatkówki mogli
nacieszyć oczy pięknymi, pełnymi walki akcjami, a wy toczyliście waleczny bój.
Ty nie tylko o wygraną, ale o bycie lepszym w starciu z przyjacielem. Przedramieniem
otarłeś kropelki potu wędrujące po twoim czole, wpatrując się z napięciem w
postać Szalpuka. Blondyn posłał solidną zagrywkę na waszą stronę, ale to nie
przeszkodziło wam w rozegraniu świetnie zorganizowanej akcji. Odbiłeś piłkę od
przedramion, opadając na parkiet. Obserwowałeś jak Marcin efektownie przepycha
żółto-błękitną Mikasę na stronę rywala nad siatką, a ta prześlizguje się na
taśmie i wpada w pomarańczowy plac. Fornal rzuca się z determinacją na parkiet,
ale nie dociera na czas do piłki. Kryje twarz w dłoniach, a ty odwróciłeś głowę
w kierunku kolegów i czułeś się jakby wszystko toczyło się w zwolnionym tempie.
Czas zamarł, zatrzymał się. W tle o twoje uszy obijały się radosne okrzyki
kibiców oraz przepełniony podekscytowaniem głos spikera, lecz ty skupiałeś się
na czymś zupełnie innym. Odrębnym od tego wszystkiego tak ci bliskiego. Cieszyłeś się, celebrowałeś zwycięstwo,
mistrzostwo Polski, lecz nie do końca, bowiem podczas podskakiwania w kręgu z
członkami rzeszowskiej drużyny i wydzierania się na całe gardło twoje stalowe
tęczówki natrafiły na znajomą, drobną sylwetkę. Wyrwałeś się z objęć kolegów i
odchodząc na bok zastygłeś w miejscu z wzrokiem utkwionym w niej. Miałeś ochotę
roześmiać się na głos. Przecież to niemożliwe. Miałeś omamy wzrokowe, Mateuszu.
Twoje oczy płatały ci figle. Jej nie
mogło tu być. Nie po czymś takim co ci wyrządziła. Nie miałaby prawa, odwagi, a
jednak po mimo kilkukrotnego mrugania jej obraz się nie rozmył. Zwróciła nagle twarz ku parkietowi, a wtedy
przez twoje gardło przedarła się ślina, którą głośno przełknąłeś, aby po chwili
rozchylić usta z oniemienia. Ze sparaliżowania uwolnił cię głos spikera, który
zapowiedział ceremonie medalową. Bartek objął cię ramieniem i siłą zaciągnął do
pozostałej części drużyny. Byłeś jak w transie, Mateuszu. Pochyliłeś głowę,
przyjmując na szyję medal, czyniąc wszystko mechanicznie. Otępienie nie
ustępowało, przejmując całkowicie twój umysł. Po wykonaniu pamiątkowej fotografii
okręciłeś się na pięcie i ruszyłeś w stronę pierwszego rzędu trybun, lekceważąc
fakt z tyłu głowy, iż kibice zarzucą ci brak świętowania z pozostałymi
zawodnikami. Ty musiałeś się zająć rzeczami bardziej istotnymi. Nie mogłeś
skupić się na wyrażaniu radości, kiedy twój świat ponownie przewracał się do
góry nogami. Brunetka o delikatnych rysach twarzy rozciągnęła usta w promiennym
uśmiechu, podskakując z podekscytowania w miejscu, gdy znalazłeś się w jej
zasięgu wzroku, na co zachichotałeś pod nosem. Przystanąłeś przy bandzie
reklamowej i pozwoliłeś się jej przyciągnąć do siebie za pomocą jej chudych ramion.
Przymknąłeś powieki i opatuliłeś ją swoimi objęciami, zaciągając się jej
waniliową, słodką wonią. Tonąłeś w jej uścisku z cieniem uśmiechu na ustach. W
końcu jednak wydobyłeś się z niego i nachyliłeś nad jej twarzą, po czym
musnąłeś ustami jej lekko zaróżowiony policzek. Zasłużyła na wylewniejsze
podziękowania, bowiem trwała przy twoim boku wytrwale w decydującej fazie
sezonu, lecz nie miałeś ich zamiaru okazywać publicznie.
-Dziękuję za wsparcie, Karo.-
wyszeptałeś, spoglądając w jej oliwkowe tęczówki, które cieszyły się wskutek
twojego sukcesu.
-Ależ nie ma sprawy,
przyjacielu.- odparła z uśmiechem Kowalczyk.- Jednak nie tylko ja cię dziś wspierałam,
Mati.-westchnęła, kiwając głową w kierunku twojej pierwszej i jedynej dotąd
miłości, która znalazła swoje miejsce po drugiej stronie hali.
-Chcesz?- wskazałeś dłonią na
złoty medal spoczywający na twojej szyi, aby zmienić tor rozmowy.
Karolina skinęła ochoczo głową, a
ty zawiesiłeś na jej karku kruszec. Otoczyła krążek swoimi śnieżnobiałymi zębami
i jęknęła z bólu, gdy się w niego
wgryzła, co skwitowałeś głośnym śmiechem. 22-latka była przy tobie od początku
stycznia, gdy poznałeś ją w jednej z rzeszowskich siłowni, do której
uczęszczałeś teraz regularnie. Wylałeś
wówczas na nią wodę z bidonu, a ona o dziwo nie skrzyczała cię, a rzuciła tekstem
o swojej kandydaturze do miss mokrego podkoszulka, czym zyskała w twoich
oczach. Zauważyła twój kiepski stan psychiczny po jednym z treningów i
zaproponowała kawę, lecz ostatecznie dotarłeś z nią, wtedy do pobu, wylewając z
ust wszystko co przyniósł ci na nie język. Wtem nie spostrzegłeś nawet, kiedy
trenerka fitness stała się twoją przyjaciółką, kimś kto czuwał nad tobą i dbał,
abyś nie sięgnął po drastyczne kroki, kiedy bywało krytycznie. Robiła to co
niegdyś czyniła Blanka. Nigdy nie potrafiłeś jej porządnie wyrazić swojej
wdzięczności, ale ona chyba wiedziała jak ważną rolę pełniła w twoim życiu. Po
czasie zaczęło w niej także kiełkować uczucie względem ciebie, ale zdawała
sobie sprawę, że nie ma szans na jego odwzajemnienie. Było ci jej trochę żal,
gdyż zasłużyła na miłość po dobroci serca jaką niejednokrotnie mogłeś zauważyć.
-Nie no, Masłowski. Nie pozwolę
na to, abyś tu tak stał.- oświadczyła stanowczo i przeskoczyła przez bandę,
popychając cię lekko ku boisku.- Rusz dupę i idź do niej.-nakazała ci.
-Na ciebie to zawsze można liczyć.- zaśmiałeś
się.
-Mówię poważnie.- skrzyżowała
dłonie na piersiach, mierząc cię ostrym wzrokiem, który mówił, abyś wziął się w
garść.
-Przepraszam, że nie potrafiłem
cię pokochać, Karo.- mruknąłeś, gładząc jej policzek dłonią i spojrzałeś na nią
zbolałym wzrokiem.- Wiem, że coś do mnie poczułaś, a ja udawałem, że tego nie
widzę. – spuściłeś wzrok, wbijając go w czubki butów.
-Ale ja rozumiem i nie mam ci
tego za złe.- szepnęła.- Kochasz ją, a ze mną to dawno i nieprawda.- stwierdziła,
wystawiając ci język.
Zachichotałeś na jej słowa i
zerknąłeś przez ramie w stronę, gdzie nadal znajdowała się Wojciechowska. Po
wymianie spojrzenia z kumpelą zebrałeś się w sobie i okręciłeś na pięcie,
obierając kierunek na drugą połowę trybun. Zaczerpnąłeś głębokiego oddechu i
poprawiłeś odznaczenie zdobiące twoją szyję. Zacisnąłeś dłonie w pięści,
napinając wszelkie mięśnie w twoim ciele. Obawiałeś się tej rozmowy. Pierwszego
kontaktu z nią po pięciu miesiącach, a fakt, że byłeś obserwowany przez Tomka,
którego wzrok wyczułeś na swoich plecach nie napawał cię optymizmem. Zapewne
widownia sięgała także Kochanowskiego i Droszyńskiego, ale wolałeś się tym
teraz nie zajmować. Byłeś zbyt przejęty rozmową ze swoją byłą partnerką, która
zbliżała się nieubłaganie. Przeskoczyłeś ściankę reklamową, modląc się o
wytrzymałość twoich nóg, które teraz przybrały niezwykle miękką postać, jakby
przejęły właściwości papki i przystanąłeś naprzeciw Blanki, która przestraszona
podskoczyła w miejscu. Zadarła swoją
głowę i czekoladowymi tęczówkami zajrzała głęboko w twoje oczy. Twoje serce
obiło się o mostek mocniej niż zazwyczaj i kontynuowało swoje kołatanie, które
wzrastało z każdą sekundą. Mimo bólu jaki na ciebie sprowadziła miałeś ochotę
ująć jej twarz w dłonie i przylgnąć wargami do jej kuszących nadal równie mocno
jak kiedyś ust, zedrzeć z niej ubrania i czynić wiele innych rzeczy. Nie
przewidziałeś, że jej obecność uderzy w ciebie z taką intensywnością, że odurzy
twój umysł i proces racjonalnego myślenia, nakłaniając do narwania, a
dokładniej rzucenia się na nią. Twoje zmysły zostały natychmiastowo pobudzone,
a wręcz obudzone z błogiego snu, w którym utonęły podczas jej nieobecności, aby
teraz powrócić ze zdwojoną siłą. Po za uczuciem pragnienia poczułeś także
przeszywającą twoje ciało falę amoku. Na przypomnienie o tym co wyprawiała z
Tomkiem zareagowałeś żółcią podchodzącą ci do gardła. Opadłeś jednak na wolne w
rzędzie krzesełek miejsce i poklepałeś to koło siebie, dając jej tym znać, aby
je zajęła.
-Co masz mi do
powiedzenia?-uniosłeś brew, siląc się na najbardziej łagodny ton.
-Gratuluję medalu.-mruknęła
cicho, wznosząc nikle kąciki ust.- Mateusz, ja się wtedy zamotałam. Pogubiłam
się...Ja… -jąkała się, bawiąc dłońmi.- Kocham cię i tylko ciebie.- szepnęła,
chłonąc barwę twoich tęczówek.- Przepraszam, że wszystko zjebałam, że
zdradziłam cię z Tomkiem, twoim przyjacielem.
Ja przepraszam za wszystko. Tak bardzo tego żałuję. Ja wtedy byłam taka
głupia. Chciałam coś zmienić w swoim życiu, bo było mi zbyt stabilnie, nudno i
Tomek się napatoczył i wtedy…-łkała cicho, dławiąc się łzami.- Błagam, wybacz
mi. Nie potrafię tak dalej bez ciebie. - jej głos drżał, a w jego tonie dało
się dostrzec błaganie.
Szybkość z jaką potok słów
wydobywał się z jej ust oraz jej stan sprawił, że coś w tobie pękło, Mateuszu.
Nie miałeś w sobie tyle siły, aby patrzeć na jej cierpienie i czerpać z niego
satysfakcje, po mimo tego co ci wyrządziła. Skrucha biła od niej na wylot, a
żal w oczach niemalże przekupił twoje serce. To nie była ta wyrachowana Blanka,
która za twoimi plecami sypiała z twoim przyjacielem. To była już inna kobieta.
To twoja stara Blanka, która wrażliwością i ciepłem kupiła twoje serce. To ta
Blanka zapatrzona w ciebie z tym żarem w sercu i oczach. Brunetka wróciła z
dalekiej podróży i skutecznie wylądowała na odpowiednim podłożu. Była kotwicą,
która ściągnęła cię na dno, ale była też tą kotwicą, która nie pozwalała ci
dryfować. Była żaglem, dzięki któremu mogłeś przepłynąć oceany. A z nią przy
boku pragnąłeś przemierzać góry, morza, świat. Łaknąłeś ją ponownie mieć przy
sobie. Potrzebowałeś tego, Mateuszu. Bez słów oplotłeś jej plecy ramionami,
pozwalając się skryć jej twarzy w twojej koszulce meczowej naznaczonej strumieniem
szampana. Wsparłeś się brodą o czubek jej głowy i westchnąłeś głęboko.
Drasnąłeś wargami jej włosy i chwyciłeś jej podbródek za pomocą dwóch palców,
wznosząc go na wysokość swojej twarzy.
-Kocham cię. Nigdy nie
przestałem.-uśmiechnąłeś się blado.- Nie potrafiłem się z ciebie wyleczyć. Wybaczam
ci, bo wreszcie jesteś sobą. Jesteś moją kochaną Blanką, w której zatopiłem
kotwicę.- splotłeś ze sobą wasze palce, gdzie mieścił się tatuaż.
-Dziękuję, Mateusz. Dziękuję!-
wydarła się i objęła twoją szyję dłońmi, przylegając do ciebie całą sobą.
- Ale od dziś tylko
szczerość.-postawiłeś jej warunek, na co skinęła głową.
Odepchnąłeś ją lekko tylko po to,
aby wciągnąć na siebie za pomocą łydek i nakryłeś jej usta swoimi. Sunąłeś
opuszkami palców po jej jedwabnej skórze policzka, muskając subtelnie jej
aksamitne wargi, aby przypomnieć sobie ich smak, ich słodkość, za którą
tęskniłeś. Po chwili ocierałeś się o nie śmielej, aż w końcu wpiłeś się w nie
zachłannie, aby wypełnić pustkę oraz głód jaki nastał w tobie przez te pięć
miesięcy. Drażniłeś językiem jej podniebienie, wydając z siebie ściszony jęk,
gdy jej palce zaczęły wędrować wśród twoich włosów. Przelałeś w ten pocałunek
wszelkie targające tobą emocje. Dociskając swoje wargi do jej łaknąłeś jej
pokazać potęgi miłości jaką ją darzyłeś oraz jej wagę w twoim życiu.
- Udało się!- zapiszczała
uradowana Karolina, a po wnętrzu obiektu sportowego rozległ się huk otwieranego
szampana.
Momentalnie zaprzestałeś
pieszczoty i wraz z Blanką zwróciłeś
głowę w kierunku Kowalczyk, która uradowana skakała najwyżej jak tylko
potrafiła. Wtem przybiła piątkę z wyłaniającymi się nagle przyjaciółmi,
Łukaszem i Anetką, których wcześniej tutaj nie zauważyłeś. Roześmiany oparłeś
czoło o czoło Wojciechowskiej i zajrzałeś jej głęboko w oczy, czując przeszywające
was na wskroś szczęście, które zwieńczył strumień musującego napoju
alkoholowego na waszych twarzach oraz
ubraniach. Dopiero teraz otoczył cię wybuch prawdziwej radości i to podwojony,
która skutkowała zdobyciem mistrzostwa Polski oraz uzyskaniem brunetki ponownie
przy swoim boku.
***
Uśmiechnęłaś się łagodnie pod
nosem, gdy ze skrzynki pocztowej wydobyłaś śnieżnobiałą kopertę z widniejącym
na nim znajomym pismem. Rozdarłaś ją pośpiesznie i rozchyliłaś usta zdziwiona.
Z jej wnętrza wydostałaś ozdobne zaproszenie, które rozwarłaś, aby upewnić się
czy chodzi o osoby, które nasuwały ci się na myśl. W odpowiednim miejscu
odnalazłaś na papierze starannie zapisane imiona dwójki waszych przyjaciół, co
skwitowałaś piskiem radości. Momentalnie popędziłaś do wnętrza rodzinnego domu
Masłowskich i wparowałaś do pokoju chłopaka, machając mu przed nosem kartką.
Brunet roześmiał się na twoje zachowanie i wyrwał ci ją z dłoni, sunąc po niej
wzrokiem. Odłożył ją na czerwoną pościel i przełknął ślinę, zadzierając na
ciebie wzrok stalowych tęczówek:
-O rzesz kurwa! Uksi się żeni!
-Dokładnie tak.- zaśmiałaś się.-
Gotowy na te zakupy?
- Ubiorę się, a ty zaczekaj przy
samochodzie.- poinstruował cię.
Skinęłaś głową na jego słowa i
popędziłaś przed dom, w którym tymczasowo odnaleźliście swoje miejsce.
Niekoniecznie spodobało się to bratu Mateusza, ale z jego opinią liczyłaś się
najmniej. W końcu od zawsze za tobą nie przepadał. Cieszył cię natomiast fakt,
że rodzice Maślaka powitali cię ponownie z otwartymi ramionami i wybaczyli
podłe potraktowanie ich syna w przeszłości. Jego matka dalej traktowała cię
niemalże jak swoją córkę, a ojciec zawsze ucinał sobie z tobą pogawędki na temat
siatkówki. Bębniłaś palcami w karoserię czarnego BMW, oczekując dołączenia do
ciebie siatkarza. Po chwili wreszcie go ujrzałaś i już miałaś zająć miejsce
pasażera, kiedy chłopak zapytał czy w bagażniku są torby, które są niezbędne na
wasz wspólny wypad do supermarketu. Przewróciłaś jedynie oczami i zadarłaś
klapę od bagażnika ku górze.
-O boże!- wydusiłaś z siebie po
widoku jaki zostałaś po jego otwarciu.
Podłoże wyścielone było ogromną ilością
białych róż, a pośród nich spoczywał wielki, zapisany brokatem mieniącym się
pod wpływem promieni słonecznych napis :” Will you marry me?”, który unosił się
za pomocą przymocowanych do niego balonów. Powachlowałaś dłońmi policzki, na
których w nieodgadnionym dla ciebie momencie pojawiła się słona ciecz
pociągająca za sobą strugi tuszu do rzęs, które tworzyły czarne ścieżki na
twojej twarzy. Zwróciłaś głowę ku boku i napotkałaś na drodze swojego wzroku
klęczącego przed tobą rzeszowianina z czerwonym, rozwartym pudełeczkiem wśród
rąk.
- To jak, piękna?- na jego ustach
rozciągał się szeroki uśmiech.
-Jesteś tego pewien po tym
wszystkim?- zapytałaś cicho, spuszczając głowę.
- Potrafiłem ci wybaczyć zdradę z
moim najlepszym przyjacielem i mimo jej cholernie
mocno cię kocham to sama odpowiedz sobie na to pytanie.- odparł, chichocząc.
-Zgadzam się!- wydarłaś się,
oplatając dłońmi jego szyję tuż po wsunięciu pierścionka na twój smukły palec.
Libero okręcał cię wokół własnej
osi, a ty piszczałaś rozemocjonowana, widząc w głowie skąpaną w kolorowych
barwach waszą, wspólną przyszłość. Po chwili postawił cię ponownie na chodniku
i parsknął głośnym śmiechem na widok miny blondyna, który zdążył wybiec przed
budynek zbawiony tutaj waszymi krzykami.
-Patryś, widzisz to?- zagaiłaś do
niego z promiennym uśmiechem, wyciągając przed niego rękę z biżuterią.- Zostanę
panią Masłowską.- dodałaś, muskając przelotnie wargi Mateusza.
- Ja pierdole! Świzdu gwizdu!
Normalne życie poszło w pizdu!-warknął zirytowany rozgrywający, chwytając się
za głowę. – Cholera jasna! Ojciec gdzie trzymasz wiatrówkę!?
***
Z szerokim uśmiechem rozciągającym
się na twoich ustach lustrowałeś wzrokiem szatynkę odzianą w śnieżnobiałą
kreację oraz bruneta, który okręcał ją zgrabnie wokół własnej osi, aby po
chwili chwycić pod udami i obrócić się wraz z nią. Zaklaskałeś mocno w swoje
dłonie, gwiżdżąc zachwycony. Z głośników wydobywała się wolna melodia Grzegorza
Hyżego, która idealnie oddawała wagę i nastrój chwili jaką obserwowali setki
ludzi zgromadzonych w jednym z rzeszowskich lokali. Mimowolnie twój wzrok
zawędrował do bruneta, który oplatał w pasie ramionami drobną blondynkę w
czerwonej sukience, która nie potrafiła oderwać się od jego siwo błękitnych
tęczówek. Tomek musnął wargami przelotnie jej usta i wydał z siebie okrzyk
radości, gdy para młoda zwieńczyła pierwszy taniec weselny namiętnym
pocałunkiem.
-Fornal?- dotknąłeś jego ramiona,
podchodząc do niego od tyłu.
-Hmm?-zwrócił twarz w twoim
kierunku, unosząc lekko brwi w geście zdziwienia.
-Możemy porozmawiać?-
wypowiedziałeś niepewnie, drapiąc się po szyi.
Gdy chłopak skinął głową
wydobyłeś się wraz z nim ze sporych rozmiarów altanki, aby przechadzać się usłanym
licznymi, świetlistymi ozdobami ogrodem. Skryłeś dłonie w kieszeniach czarnych,
eleganckich spodni i westchnąłeś głęboko, bowiem ta rozmowa była tym czego
obawiałeś się już od dawna, ale chciałeś to już jakiś czas temu rozstrzygnąć, a
to była ku temu idealna okazja. Spojrzałeś przelotnie na przyjmującego i
przystanąłeś nagle, kiwając głową na drewnianą huśtawkę usytuowaną przed wami.
Opadliście na nią, a wtedy zebrałeś się w sobie i rozpocząłeś rozmowę.
-Skoro wybaczyłem jej co można
zauważyć gołym okiem, to z tobą uczynię tą samo. Nie ma sensu tego ciągnąć w
nieskończoność, choć rana już zawsze we mnie pozostanie, ale tęsknię za tobą,
Forni. –wypowiedziałeś na jednym wdechu.
-Brakowało mi cię, Masło.-
zamknął cię w silnym uścisku. – Jeszcze raz za wszystko przepraszam.- wyszeptał
skruszony.
-Co to za dziołcha z tobą na
weselu? –poruszyłeś znacząco brwiami.
-Milena.- oświadczył z dumą.-
Poznaliśmy się jakiś czas temu i jest fantastycznie.- mruknął rozmarzony.
-Tak dobra w łóżku jak Blanka?-
parsknąłeś.
-Lepsza.- zaśmiał się.- Tęskniłem
za tym.- dodał rozbawiony.
Cześć i czołem tutaj po raz ostatni! ;(
3556 słów. Mam nadzieję, że to idealnie oddaje to jak starałam się, aby wszystko wyszło perfekt, cudownie i pięknie w tym epilogu, ale nie oszukujmy się. Moment od zaręczyn Mateusza w dół nie jest tak udany jak te wcześniejsze. Chyba koncentracja mi padła, ale cóż... Dodaję szybciej, gdyż nie ma sensu tego przeciągać, a pisaniu tego poświęciłam cały wczorjaszy dzień by dopracować każdy szczegół także chciałam by to szybko do Was dotarło i oto jest dzień szybciej ^^ Ogólnie to jestem mega zadowolona i usatysfakcjonowana z tego opowiadania, bowiem było jednym z lepszym w moim wykonaniu, a może i najlepszym? ^^ Wiele dla mnie znaczyło i znaczyć będzie, gdyż zawiera pewną cząstkę od mnie :3 Wtajemniczeni wiedzą haha :D Dziękuję Wam za wszystko! <3 A najbardziej za to, że wraz z nimi wyraziliście chęć przybycia tej jakże krętej, ciężkiej drogi, która zwięczona została szczęściem każdego z nich. Było kilka wersji na zakończenie tej historii. Blanka miała odejść z Tomkiem, Mateusz zakochać się w Karolinie i jeden czy dwa inne pomysły, ale ten wydał mi się najlepszy, bo pokazał potęgę miłości *.* Odchodzę stąd z bólem serca, bo zauważyłam, że chyba Wam się tu podobało, ale cóż... Dobre rzeczy szybko się kończą :( Jesteście zajebiste i kochane! <3 Dziękuje jeszcze raz za wszystko i to zobaczenia dziś lub jutro na Łukaszu oraz innych opowiadaniach :3 Całuję ;*
A już myślałam, że będzie jakaś drama na koniec haha :D
OdpowiedzUsuńResovia Mistrzem Polski... Lubię to! ^^ :D
Szczerze to naprawdę podziwiam Mateusza, że po tym wszystkim był w stanie wybaczyć Blance. Wiem, że minęło prawie pół roku, ale jednak... Ja bym się chyba nie odważyła ponownie zaufać po czymś takim, ale jak widać dla Mateusza i Blanki nie było rzeczy niemożliwych. Gdy przeczytałam o Karolinie to pomyślałam, że to przy jej boku Mateusz się odnajdzie, ale za radą przyjaciółki postanowił porozmawiać z Blanką i wybaczyć jej zdradę oraz notoryczne okłamywanie. Mam nadzieję, że Blanka faktycznie się zmieniła i wyciągnęła wnioski z tego, co zrobiła i że w przyszłości pod wpływem impulsu znów nie popełni takiego błędu. Byłam szczerze zaskoczona oświadczynami Mateusza, ale najwidoczniej upewnił się, że Blanka to ta jedyna i nie ma sensu dłużej katować samego siebie. Cóż, tak jak napisałam wcześniej, podziwiam go. Nie wiem, dlaczego, ale jakoś łatwiej mi uwierzyć w skruchę Tomka haha :D Jakoś takie miałam przeczucie, że panowie pogodzą się prędzej, czy później, bo to jednak przyjaźń, która trwała wiele lat. Wiem, że Tomek zawinił w równym stopniu, co Blanka, no ale jego mi było bardziej szkoda :D Widać, że za wszelką cenę próbował odzyskać Mateusza, a skoro ten wybaczył Blance to nie miał powodów, by nie zrobić tego samego w przypadku Tomka. Wesele to jednak dobra okazja :D Cieszę się, że Tomek odnalazł swoje szczęście i mam nadzieję, że to szczęście będzie przy nim trwało :)
I życzę Mateuszowi i Blance, by to uczucie nigdy nie zgasło. Przed nimi długa droga razem :)
Dziękuję za możliwość czytania tej historii :)
Pozdrawiam ;*