Zadarłaś powieki ku górze
wynurzona brutalnie z krainy Morfeusza przez przedzierające się przez
niezasłonięte okna promyki listopadowego słońca i za pomocą łokci dźwignęłaś
się do pozycji siedzącej. Mętne spojrzenie miodowych tęczówek zostało utkwione
w nagich plecach siatkarza, który zwrócony był do ciebie tyłem. Wychyliłaś się
delikatnie w prawą stronę, aby przyjrzeć się jego twarzy. Nadal osnuta była
snem, a na jego jasnoróżowych ustach błąkał się błogi uśmiech. Wiedziałaś czym
był on spowodowany. Zapewne marzył o zasmakowaniu bliskości twojego ciała od
dłuższego czasu i uparte dążenie do tego celu popłaciło, bowiem właśnie
regenerował się po intensywnej nocy z tobą w roli głównej. Ty natomiast nie
planowałaś tego epizodu. W najmniejszych zakamarkach twojego umysłu nie
dopuściłaś do siebie myśli, że do czegoś takiego kiedykolwiek dojdzie. Los
jednak zadrwił z ciebie i brutalnie cię zaskoczył, serwując ci sprowadzenie na
ziemie tego listopadowego poranka. Otuliłaś się szczelniej materiałem
śnieżnobiałej kołdry wokół biustu i tempo wpatrywałaś się przed siebie. Nie
potrafiłaś wytłumaczyć swojego zachowania. Nie umiałaś dojść do wniosku,
dlaczego nie odparłaś działań bruneta, dlaczego się mu nie sprzeciwiłaś,
dlaczego nie odpędziłaś od myśli, że to w ogóle może się udać? Skryłaś twarz w
drobnych dłoniach i westchnęłaś głośno, sunąc wzrokiem po pierzynie, gdzie
usytuowane było ciało przyjmującego. Nie narzekałaś na jego towarzystwo. Nie
było ci z nim źle, okropnie czy katastrofalnie. Wręcz przeciwnie, przy jego boku
czułaś się wczoraj od samego początku wspólnego wieczoru niezwykle przyjemnie,
a z każdą kolejną upływającą godziną twoje samopoczucie wznosiło się na coraz
to wyższy poziom. Nie spodziewałaś się, że osiągniesz z nim szczyt z nocy
dziesiątego na jedenastego listopada. Nie byłaś gotowa na zbieranie się po
takich wydarzeniach. Naprawdę ciężko było ci doprowadzić się do ładu po błędzie
jakim popełniłaś, bo noc, która połączyła cię z Tomaszem Fornalem
niezaprzeczalnie nim była. A co najgorsze ty jej nie żałowałaś. Nie potrafiłaś
po tym w jaki nastrój wprowadził cię ten przystojny mężczyzna.
-Cześć księżniczko.-wymruczał
zachrypniętym głosem, przewracając się na plecy i krzyżując ramiona za głową.
Zwróciłaś głowę w jego kierunku i
podziwiałaś jak rozciąga kąciki ust w
leniwym uśmiechu. W myślach przyznałaś, że wyglądał niezwykle uroczo w takiej
porannej odsłonie.
-Cześć przystojniaku.-rzekłaś,
posyłając mu delikatny uśmiech.- To nie powinno się wczoraj stać.-sapnęłaś,
spuszczając wzrok i bawiąc się skrawkiem kołdry.
-Ale się stało.-rzekł Fornal,
ujmując za pomocą dwóch palców twój podbródek i podnosząc go. – Blanka, mi też
nie jest łatwo. Maślak to mój przyjaciel, ale nie potrafię się tobie
oprzeć.-wypowiedział, przeczesując wolną dłonią gęste, ciemne włosy.
-To nie może się więcej
powtórzyć, a on nie może się o tym dowiedzieć.-oznajmiłaś stanowczo.
-Zgadzam się, ale wiesz, że teraz
będzie nam sto razy trudniej niż za nim to nie miało miejsca?
-Musisz się trzymać od mnie z
daleka, Tomek. To najlepsze wyjście.
-Przecież tego nie unikniemy.
Przyjaźnie się z twoim chłopakiem, a ty jesteś dziewczyną mojego przyjaciela.
Przewróciłaś jedynie oczami i
rozejrzałaś się po pomieszczeniu w poszukiwaniu telefonu. Zmarszczyłaś brwi,
kiedy nigdzie go nie dostrzegłaś. Schyliłaś się po swoją bieliznę, która na
twoje szczęście znajdowała się blisko łóżka i wciągnęłaś ją na siebie. Po
chwili poszukiwań odnalazłaś komórkę i przysiadłaś na skraju posłania,
odblokowując ekran. Na wyświetlaczu ujrzałaś dwucyfrową liczbę, która wskazywała
ilość połączeń jakie próbowała z tobą nawiązać Aneta na zmianę z Mateuszem.
-Kurwa mać!-wykrzyknęłaś
zirytowana na samą siebie, że nie pomyślałaś o tym, aby poinformować ją o swoim
położeniu.
-Co się stało?- zza twoich pleców
wychylił się odziany jedynie w bokserki krakowianin, wpatrując się w
wyświetlacz twojego telefonu.
-Ja się dziwię, że jego jeszcze w
Krakowie nie ma.-parsknęłaś z niedowierzaniem, wskazując palcem na ilość
połączeń wykonanych przez libero.
-Kocha cię. Gdyby ci nie ufał już dawno by był u twojej
przyjaciółki.- skwitował Tomek, siląc się na delikatny uśmiech.
-Nie mam pewności czy go tam nie
było.
-Blanka?! –krzyknął pełnym
niedowierzania, ale także euforii głosem.-Cholera jasna! Nigdy więcej cię samej
z tego Rzeszowa nie puszczę! Nie ma najmniejszej opcji i nie próbuj nawet tego
podważać! Ja pierdolę! Prawie na zawał zdechłem! Pusia mi świadkiem! – nie
byłaś w stanie przerwać tego jakże ekspresywnego monologu.
-Maślak, dość.- mruknęłaś do
telefonu, ale kiedy libero nadal się wydzierał dodałaś nieco ostrzej:
-Wystarczy!
-Naprawdę mi się dziwisz? Wiesz
jakiego stracha mi napędziłaś?-oburzył się.-Ciekaw tylko jestem jak się z tego
wytłumaczysz.
-Zdaję sobie z tego sprawę, ale
przepraszam cię. –wypowiedziałaś szczerze skruszona, bo wyrzuty sumienia już
brały nad tobą górę.- Poszalałam z Anetą z winem wczoraj i po prostu usnęłam,
więc nie mogłam usłyszeć telefonu.- wytłumaczyłaś się, patrząc kątem oka na
twarz twojego towarzysza, który posłał ci pokrzepiający uśmiech, zapewniając,
że jego przyjaciel ci uwierzy.- Naprawdę mi głupio. Przepraszam.
-No już dobrze, ale nie rób mi więcej
takich numerów, bo skończę na kardiologii.
-Dla ciebie wszystko, słońce.
Przyjedziesz po mnie o 12 do Grabowskiej?
-Pewnie. Idź już się zbieraj, bo
znając życie trochę ci zejdzie.
-To, że cię przeprosiłam nie
znaczy, że masz być dla mnie wredny, okay?
-Też cię kocham! Papatki!
Roześmiałaś się na głos,
odkładając urządzenie na szafkę. Zwróciłaś głowę w kierunku przyjmującego i
przyłapałaś go na wbitym w ciebie intensywnym spojrzeniu. Jednak jego siwe,
błękitne tęczówki były jakby nieobecne. Wędrował myślami w przestworzach, a ty
westchnęłaś głośno, wyrywając go tym samym z zamyślenia. Pochylił się nad tobą i zaczął obsypywać
pocałunkami twoją szyję, odgarniając jednym ruchem dłoni pukle twoich ciemnych
włosów na bok. Przymknęłaś powieki i odchyliłaś głowę do tyłu, ułatwiając mu
dostęp do twojego karku. Po chwili jednak otrzeźwiałaś.
-Tomek, nie utrudniaj
tego.-skarciłaś go.
-Żałujesz?-wlepił w ciebie
przeszywający wzrok.
-Nie, bo nie można żałować chwil,
w których było się szczęśliwym choć na moment.-szepnęłaś, gładząc zewnętrzną
częścią dłoni jego policzek.
Tomek uśmiechnął się słabo na
twoje słowa i wycisnął na twoim czole delikatny pocałunek. Nim zdążyłaś na to
zareagować usłyszałaś odgłos zamknięcia drzwi i dostrzegłaś zarysy oddalającej
się wysokiej, szczupłej sylwetki. Zapewne poszedł pokryć koszty waszego
krótkiego pobytu w tym miejscu, z czego ty owocnie skorzystałaś, udając się do
łazienki. Doprowadziłaś swoją twarz oraz włosy do ładu i zerknęłaś na zegar
widniejący na blokadzie telefonu. Niespełna 20 minut później odstawiona
zostałaś pod doskonale znaną ci krakowską kamienice przez Fornala i w pośpiechu
wdrapałaś się na odpowiednie piętro. Wparowałaś do wnętrza mieszkania szatynki,
która omal nie przysporzyła cię o zawał. Tuż po przekroczeniu drzwi wyskoczyła
ci znienacka, oczekując wyjaśnień. Przewróciłaś jedynie oczami, ale po kilku
minutach dałaś się jej przekupić ulubioną kawą i sprawnie poruszając się po
twoim tymczasowym pokoju w lokum Anety opowiadałaś jej o tym co zaszło wczorajszej
nocy pomiędzy tobą a reprezentantem Polski.
-Zwariowałaś!-skwitowała jedynie
twoje zachowanie.- Przecież to się tak nie skończy. Wierzysz w to, że oprzesz
się teraz Fornalowi? Naprawdę? Przecież ja widzę jak ten dzieciak cię pociąga,
jakie masz rozmarzone oczy…-żywo gestykulowała dłońmi właścicielka mieszkania,
przedstawiając ci swoje zdanie.
-Za dużo się romansów
naoglądałaś.-parsknęłaś, wystawiając w jej stronę język.- To był jednorazowy
epizod.
-Yhym, jasne. A twoje dzieci będą
mieć na imię Tyfus i Kunegunda. –mruknęła pod nosem.
-A czemu nie?
-Blanka!
-Aneta!
Popatrzyłyście się na siebie z
niedowierzaniem, a w mieszkaniu zapanowała nieskazitelna, mistyczna wręcz
cisza. Po spakowaniu swoich rzeczy wpadłaś do łazienki, aby pozbyć się śladów
wczorajszej, namiętnej nocy. Muskałaś gąbką naznaczoną arbuzowym żelem pod
prysznic każdy obszar ciała, oczyszczając go z pieszczot Tomka i jednocześnie
wracając myślami do fragmentów tamtych chwili. Twój umysł mimowolnie odtwarzał
ruchy przyjmującego, a w nozdrzach jakby poczułaś obezwładniającą woń jego
perfum zmieszaną z wonią jego oddechu.
-Już tak przeżywaj tego pod tym
prysznicem!- doleciało do ciebie zza drzwi łazienki.
-Spadaj!- warknęłaś zirytowana w
kierunku Anety.
Po upływie niespełna trzydziestu
minut byłaś w pełni gotowa na przybycie twojego chłopaka. Gdy Grabowska pognała
otworzyć mu drzwi ty wykonałaś głęboki oddech i wypuściłaś powietrze ze
świstem, aby pozbyć się stresu wiążącego się z zobaczeniem Mateusza po zdradzie
jakiej dokonałaś się kilka godzin temu. Brunet powolnym krokiem zmierzał w
twoim kierunku. Momentalnie wyczytałaś po jego zachowaniu, że coś jest nie w
porządku. Wtem wyciągnął przed siebie bukiet czerwonych róż, a ty zakryłaś usta
dłonią, czując obezwładniający cię szok. Takiego powitania z jego strony
kompletnie się nie spodziewałaś. Nawet nie spostrzegłaś, kiedy po twoich
policzkach skapywały łzy. Wręczył ci bukiet i zamknął cię w swoich objęciach.
Objęłaś jego szyję dłońmi, przekazując kwiaty przyjaciółce i przywarłaś do
niego szczelnie, pociągając nosem.
-Hej, skarbie! Nie płacz.-posłał
ci szeroki uśmiech zaskoczony twoją reakcją.
Nie odpowiedziałaś nic. To nie
były łzy szczęścia jak mogło się wydawać Masłowskiemu, a te spowodowane bólem.
Miałaś tak kochanego chłopaka i wyrządziłaś mu coś tak podłego. Dotąd nie
odczuwałaś tak bardzo skutków swojego zachowania, ale gdy ujrzałaś go z tymi
czerwonymi różami i nieskazitelnym uśmiechem oraz wpatrzonymi w ciebie
szczęśliwymi, stalowymi tęczówkami coś w tobie pękło. Biel jego uśmiechu była taka
czysta, nieskażona złem, którym ty niestety byłaś przesiąknięta doszczętnie.
Jakby hamulec wcześniej przez ciebie załączony puścił i runęła lawina emocji,
która zbyt pośpiesznie się przemieszczała. Nienawidziłaś siebie, Blanko. Nie
mogłaś pojąć jak mogłaś się dopuścić takiej krzywdy względem tak kochającej cię
mocno osoby. Osoby, która była dla ciebie tak dobra, która czyniła cię lepszą,
która była całym twoim światem, a ty niepodważalnie byłaś wszystkim dla niej.
-Przepraszam… Ja po prostu się
wzruszyłam… -wysiliłaś się na delikatny uśmiech przez łzy.
-Wrażliwa istotka z
ciebie.-skwitował, muskając ustami twoje czoło dokładnie w tym samym miejscu,
które swoimi wargami naznaczył Fornal.
Skinęłaś jedynie głową i
wydostałaś się z objęć libero pod pretekstem udania się po swoją walizkę.
Miałaś ochotę uderzyć sobie z otwartej dłoni w czoło, ubolewając nad tym jaka
głupia byłaś. Obiecałaś sobie już nigdy nie przekroczyć pewnej granicy w
obecności Fornala i zachowywać jak największy dystans od jego osoby. Wtedy nie
miałaś jeszcze świadomości, że to dopiero początek tej karuzeli emocji jakie
zawładną całą waszą trójką, Blanko.
✭✭✭
Hejka! ^^
Tomek i Blanka jak dostrzegli to, że popełnili błąd, ale starają się temu zapobiec w przyszłości. Mateusz nieświadomy niczego połyka kolejne kłamstwo swojej dziewczyny, a dodatkowo pięknie ją wita... Cóż, będzie coraz ciekawiej Kochane! :D Gwarantuję Wam to ^^ Jestem tak cholernie dumna z Czarnych, z tego co zrobili wczoraj na moich oczach <3 Kocham Bełchatów i Radom jednocześnie, więc było to dla mnie ciężkie, ale mimo wszystko chciałam by Czarni osiągnęli tak historyczny wynik i udało się *.* Gratulacje dla nich <3 Ci chłopcy są wielcy <3 Kolejne i już ostatnie wspaniałe wspomnienie tego sezonu :3 Przynoszę szczęście tym wariatom haha :D A Skrze także dziękuję za ten sezon, bo po mimo tylu przeciwności dali radę :3 Całuję i do zobaczenia za tydzień! ;*