Przełknąłeś głośno ślinę. Nie
miałeś pojęcia, że cię rozgryzie. Jakim cudem to uczynił? Przecież uważałeś, nie
zdradzałeś mu szczegółów, które mogły naprowadzić go na odpowiedni trop, które
mogły wskazać, że tą, która omotała ci umysł była dziewczyna twojego
najlepszego przyjaciela, niemalże przyszywanego brata. Nagle twoje nastawienie
do świata uległo całkowitej zmianie. Teraz przypominało te ciemne chmury
rozciągające się nad plejadą samochodów, które podążały tą samą drogą co wasza
dwójka. Twój humor przypominał wędrówkę z nieba do piekła. Z niemalże
anielskiej błogości zostałeś skazany na przeżywanie katuszy, bo przecież nie
zamierzałeś okłamywać Jakuba. Nie po tym ile dla ciebie znaczył, ile dla ciebie
zrobił i przede wszystkim nie po tym kim dla ciebie był. Wiedziałeś jednak, że
zbierzesz baty od blondyna. Czułeś, że ta rozmowa nie będzie miała przyjemnego
przebiegu.
-Ale jak? Skąd ty to?-wydusiłeś
wreszcie z siebie, omiatając jego twarz wzrokiem pełnym zdumienia.
-Myślisz, że nie widzę jak na nią
patrzysz? Masz kurwiki w oczach! Może i Mateusz zdaje się tego nie zauważać,
ale ja tak!- oderwał dłonie od kierownicy, aby żywo gestykulować. - Radzę ci je
ogarnąć, bo jak dostrzeże je Mati to będziesz miał przemeblowanie i to nie w
mieszkaniu a na ryju.-dodał twardo.
-Kochan, jak ci wspomniałem na
samym początku, że to nie jest takie proste.-rozłożyłeś bezradnie ręce.
-Staraj się choć ukrywać ten
obłęd w oczach jak na nią patrzysz, bo dojdzie do niezłej zadymy, a ja nie chcę
takich sytuacji pomiędzy moimi dwoma najlepszymi kumplami, rozumiesz?-
cierpliwie tłumaczył ci środkowy.- A tak zazwyczaj się kończy jak jeden zakocha
się w lasce drugiego…
-Myślisz, że się
zakochałem?!-parsknąłeś zdziwiony.
-No, a nie?! Tytus, proszę cię!-
popatrzył na ciebie z politowaniem.- Pożerasz ją wzrokiem, latasz za nią,
szukasz okazji do przytulenia i pocałowania…
-Pocałowała mnie dzisiaj przed
lokalem, gdy wyszedłem za nią.-wyszeptałeś, odczuwając potrzebę ujawnienia tego
przed nim.
-Co?!-wrzasnął totalnie skołowany
Kochanowski, zatrzymując na moment samochód i spoglądając na ciebie z wytrzeszczonymi
oczami.-Nie wierzę. Nie sądziłem, że ona taka jest. -wyszeptał bardziej do
siebie niż do ciebie.-Blanka? Nie! To niemożliwe!
-Bo nie jest.-odparłeś
pewnie.-Możliwe, że to te drinki tak na nią zdziałały, bo kiedyś jak ją
pocałowałem dostałem po pysku.
-Pomyśl w tym wszystkim o
Mateuszu. On zasługuje na szczęście po tylu przejściach z dziewczynami. Nie
możesz go skrzywdzić na czele z jego dziewczyną. Przecież on się załamie. Nie
podniesie się.
-Wiem. Uwierz mi. Znam go równie
długo jak ty i również jestem jego przyjacielem.
-Jeszcze.-powiedział cicho Kuba.
-Przestań.-warknąłeś.
Dopiero rozmowa z kapitanem
juniorskiej drużyny uświadomiła ci jak daleko się posunąłeś. Chciałeś omamić
Blankę jak ona nieumyślnie zrobiła to z tobą, bo przecież na początku hamowała
się. Sprowadzała cię na ziemię, chłodziła twój zapał co do swojej osoby, ale ty
odtrącałeś jej działanie, wypierałeś się. Brnąłeś w to coraz dalej, zagłębiłeś
się coraz zachłanniej, aż w końcu Wojciechowska stała się dla ciebie oczkiem w
głowie, kimś kogo brakowało ci w życiu na co dzień. Przebywając w Japonii
czułeś tęsknotę za jej osobą. Brakowało ci jej gaszenia twoich ruchów w stronę
jej osoby, słodkiego uśmiechu, jej miodowych tęczówek oraz jej drobnego ciała,
które już miałeś kilka razy okazję przytulić. Kochanowski miał rację. Zakochałeś
się, Tomku. Przepadłeś i to w tej samej dziewczynie co Mateusz Masłowski, co twój przyjaciel.
Jeden z was był skazany na cierpienie. Nie chciałeś być nim ty, ale nie miałeś
wyboru. Mogłeś w to brnąć dalej, mogłeś ją w sobie chcieć rozkochać, pragnąć by
poczuła to samo, ale to byłoby nie fair w stosunku co do Mateusza, który trafił
na nią wcześniej i jak ci niejednokrotnie opowiadał w odpowiednim miejscu i
czasie. Pamiętałeś do dziś jego słowa wypowiedziane w rzeszowskim lokalu przy
kuflu piwa brzmiące następująco : „ Spotkałem swojego anioła w odpowiednim
miejscu i czasie. Życzę ci, abyś kiedyś mógł powiedzieć to samo, Tytus.”
Mimowolnie kąciki twoich ust powędrowały ku wyżynom. Nim zauważyłeś a
Kochanowski odstawił cię pod rodzinny dom.
-Nie wiem co ci doradzić, Tomek.
–posłał ci słaby uśmiech.-Jesteście obaj z Matim dla mnie cholernie ważni i nie
wiem jak się mam zachować względem niego po tym co mi powiedziałeś. –jego
zielone tęczówki przesiąknięte były smutkiem.
-Nie mów mu. Może to był
jednorazowy wybryk, a ja może z czasem odpuszczę.-wypowiedziałeś, wpatrując się
tępo przed siebie.
-Trzymaj się, Fornal.-poklepał
cię po ramieniu, posyłając pokrzepiający uśmiech i już go nie było.
A ty zostałeś sam z mętlikiem w
głowie, okropnym humorem i wyrzutami sumienia. Wciąż miałeś przed oczami jej
piękną, skąpaną w mroku twarz, błyszczące miodowe tęczówki i ciemne włosy
opadające bezwładnie na ramiona. W nozdrzach wciąż czułeś jej słodką woń, a na
ustach odczuwałeś dotyk jej warg. Tak subtelny, ale tak rozkoszny. Jednak
Kochan miał rację. Nie mogłeś tak podle zachować się względem Mateusza. Nie
potrafiłeś go skrzywdzić. Zdenerwowany kopnąłeś czubkiem buta w kamyk
znajdujący się przed tobą i wolnym krokiem skierowałeś się w stronę wejścia do
budynku zwanego twierdzą Fornalów.
***
Pierwsze co wykonałaś po
zjawieniu się w rzeszowskim mieszkaniu to nasączyłaś wacik kosmetyczny płynem
mineralnym i przyłożyłaś go do ust, ścierając z całej siły pozostałości jasno
różowej szminki. Dało się zauważyć od twoich ruchów kipiącą frustrację na samą
siebie. Z resztą uzasadnioną. Chciałaś jak najszybciej oczyścić wargi ze śladów
ich pałaszowania przez usta Fornala. Tak jakby to miało ci pomóc w odbarwieniu
samej siebie, w usunięciu plamy z własnej osoby, którą zabarwiłaś się podczas
skuszenia się na pocałowanie przyjmującego. Wsparłaś dłonie po obu stronach
umywalki i spojrzałaś na swoje odbicie w lustrze. Z twoich oczu bił
przerażający gniew i zawód samą sobą. Jak mogłaś mu to zrobić? Jak mogłaś
pocałować jego najlepszego przyjaciela? Przymknęłaś powieki, odczuwając słoną
ciecz gromadzącą się w kącikach twoich oczu. Czułaś się podle, Blanko. Po
chwili łzy tworzyły mozaikę na twoich policzkach, a twoje ciało drżało pod
wpływem szlochu jaki cię zaatakował. Patrzyłaś na swoją wersję w lustrzanym
odbiciu i kręciłaś z niedowierzaniem głową nad własną postawą. Nie byłaś tak.
Nigdy nie skrzywdziłabyś Mateusza. Nigdy nie pomyślałabyś o żadnym innym
mężczyźnie. Aż tutaj nagle… Marnym pocieszeniem był fakt, że choć nie
wylądowałaś z Tomkiem w łóżku, a skończyło się jedynie na jednym gorącym
pocałunku.
-Wojciechowska, co sobie życzysz
na kolacje?-podskoczyłaś w miejscu, gdy zza szpary w drzwiach wyłonił się
libero.
Pośpiesznie otarłaś wilgotne
policzki dłonią i okręciłaś się na pięcie, zwracając w jego kierunku. Modliłaś
się, żeby rzeszowianin nie zauważył śladów twojej słabości. Wzniosłaś znacznie
kąciki ust i odparłaś:
-Może zapiekanki?
-Płakałaś?-zlekceważył twoje
słowa i momentalnie zjawił się przy twoim boku.-Ej, mała. Co się dzieje?-zewnętrzną
częścią dłoni pogładził twój policzek, spoglądając ci głęboko w oczy.
Ponownie zadałaś sobie w głowie
pytanie jak mogłaś mu to zrobić. Troska uderzającą od jego stalowych tęczówek
zmiękczała twoje serce doszczętnie. Od jego twarzy biło zmartwienie twoim
stanem emocjonalnym, a ty nie mogłaś mu powiedzieć o co chodzi. Nie chciałaś
niszczyć tego wszystkiego co z nim budowałaś tygodniami, miesiącami. Był taki
kochany, tak cholernie opiekuńczy.
-Nic. Po prostu ten cholerny płyn
do demakijażu podrażnił mi oczy.-wymruczałaś, uśmiechając się do niego
subtelnie, aby uwiarygodnić swoje słowa.
-Rozumiem.- skinął głową.-
Przestraszyłaś mnie.- dźgnął cię pod żebrem.
-Przepraszam.-musnęłaś ustami
jego policzek.- To co z tą kolacją?
-Twoja propozycja zdaje się być
idealna, bo akurat mam wszystko co potrzebne.
Posłałaś mu lekki uśmiech i
odetchnęłaś z ulgą, kiedy opuścił łazienkę. Pośpiesznie pozbyłaś się smug tuszu
do rzęs z policzków oraz oczyściłaś twarz z makijażu. Wypuściłaś głośno
powietrze i zerknęłaś jeszcze na odchodne na swoje odbicie w lustrze.
Obserwując radość na twarzy Mateusza z powodu przygotowywania dla ciebie
posiłku obiecałaś sobie, że zapomnisz o incydencie mającym miejsce pod
warszawskim lokalem i będziesz opierać się urokowi młodego przyjmującego. Ten
plan zamiar miałaś wcielić w życie niemalże od razu. Dlatego też odgoniłaś od
siebie wyrzuty sumienia i skupiłaś się na podziwianiu libero, który właśnie
kołysał biodrami do jakiegoś discopolowego kawałka i nastawiał piekarnik na
odpowiednią temperaturę. Pokręciłaś z niedowierzaniem głową, zanosząc się
głośnym śmiechem.
-Czasami się zastanawiam czy nie
mam z tobą lepiej pod względem gotowania niż za dzieciństwa u mojej
mamy.-skwitowałaś, gdy wgryzałaś się w chrupiącą, długą bagietkę pokrytą serem
mozzarella, pieczarkami, kukurydzą, groszkiem, pomidorem, kiszonym ogórkiem
oraz kilkoma innymi dodatkami, na których polegało wyjątkowe przygotowanie tego przysmaku, które znał tylko Mateusz
Masłowski.
-Bo masz, słońce. Jednak innego
wyjścia nie miałaś wiążąc się z siatkarzem z zamiłowaniem do
gastronomii.-zaprezentował ci swoje śnieżnobiałe uzębienie, a ty parsknęłaś
śmiechem, podziwiając jego niezadowolenie, gdy kukurydza wylądowała na jego
dresach.
-Kocham cię,
Maślak.-oświadczyłaś, pocierając nosem o jego nos.
-Ja ciebie bardziej moja Julio.-mruknął
siatkarz.
Skrzywiłaś się na szczęście
niezauważalnie dla Masła, bowiem przypomniały ci się słowa jego przyjaciela.
Jednak pośpiesznie odgoniłaś od siebie tą myśl i rozkoszowałaś się błogimi
chwilami z ukochanym.
✭✭✭
Hejka! ^^
Z okazji, że dzisiaj obchodzę 3 lata wspierania jednego z głównych bohaterów opowiadania, a mianowicie Tomka to pomyślałam, że to idealna okazja by dodać Wam rozdział ^^ Mam nadzieję, że poprawi on Wam humor , jeśli takowy jest zły i dobrze wejdziecie w tydzień ! ;3 Tomek przepadł, Kuba sprowadza go na ziemię, a Blanka brnie w kłamstwa :( Zobaczymy jak to dalej się potoczy ;D Ogólnie jestem zadowolona z tego wyżej i liczę, że i Wy będziecie :3 Całuję i do zobaczenia w weekend! ;*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz