Zaledwie dzień po znalezieniu się
na SOR odebrałaś od lekarza wypis i z nikłym uśmiechem na ustach podziękowałaś
za opiekę. Przy boku Masłowskiego przemierzałaś szpitalny korytarz, odpierając
od siebie wyrzuty sumienia za wczorajsze potraktowanie jego osoby. Ciąża była
dla ciebie ciosem i niekoniecznie potrafiłaś sobie z tym radzić. Odbierałaś ją
zupełnie inaczej niż twój partner. Wzdrygnęłaś się, kiedy Mateusz zarzucił dłoń
na twoje ramie i potarł je delikatnie. Zadarłaś głowę i spojrzałaś na niego zdziwiona,
ale mimowolnie kąciki twoich ust drasnęły wyżyny. Libero po mimo twojego
wczorajszego zachowania w ten sposób pragnął ci okazać swoje wsparcie w tej
sytuacji, a także ukazać ci zrozumienie, choć miał pełne prawo się na ciebie
gniewać. Westchnęłaś głośno do swoich myśli na temat wydarzeń zeszłego dnia i
zapięłaś pas, opadając na fotel pasażera w jego czarnym BMW.
-Chwila, chwila…-nagle cię
olśniło.- A co z samochodem Patryka?-zapytałaś nieśmiało.
-Wygląda jak nówka, także o nic
się nie martw.-puścił ci oczko, odpalając silnik.- Wczoraj się nim zająłem i
znalazłem naprawdę dobrego fachowca.
-Boże, chwała ci za to!-
parsknęłaś z ulgą, a siatkarz zachichotał pod nosem.- A wie o wypadku?
-Yep. Musiałem im powiedzieć
dlaczego tak szybko się ulatniam.
-Czyli podrzucasz mnie do domu i
wracasz do Rzeszowa?
-Chyba sobie żartujesz.-popatrzył
na ciebie oburzony.- Nie zostawię cię samej z tą sytuacją.
Momentalnie zwróciłaś głowę w
jego kierunku i rozciągnęłaś usta we wdzięcznym uśmiechu. Nakryłaś wielką dłoń
libero swoją i zacisnęłaś na niej palce. Po mimo, że przerażało cię stanie się
matką w tak młodym wieku przy boku takiego faceta jak on wiedziałaś, że nie
masz się o co martwić. Sięgnęłaś wolną ręką po torebkę i wyłowiłaś z jej
wnętrza białą kopertę. Wysunęłaś jej zawartość i podałaś dwie kartki śliskiego
papieru 22-latkowi. Zmarszczył brwi, przyjmując je od ciebie. Wbił w nie uważny
wzrok i wtedy o twoje, a właściwie wasze uszy obił się odgłos gwałtownego
hamowania. W tym właśnie momencie zapewne dotarło do niego co takiego spoczywa
w jego dłoni.
-Ma dwa tygodnie. Rozwija się
prawidłowo.-poinformowałaś łagodnym tonem, przyglądając się twarzy twojego
chłopaka.
-Boże.-odparł oniemiały
rzeszowianin, nie starając się nawet ukryć błąkającego się na jego ustach uśmiechu.
– On jest wielkości sprzętu Łukasza.-zaśmiał się.
-Maślak!- zbeształaś go,
parskając śmiechem. –Czekaj, czekaj… Czy ty widziałeś jego…?!
-Nie, broń Boże!-rzucił
natychmiast.
Przez resztę dystansu jaki
dzielił was od twojego rodzinnego domu nie odezwałaś się ani słowem. Nie czynił
tego także twój towarzyszysz. Byłaś przekonana, że potrzebuje ochłonąć po
widoku zdjęć USG. Mimo to jego przystojna twarz
cały czas skąpana była błogością i euforią, którymi nie mogłaś nacieszyć
oczu. Nic dziwnego. Niejednokrotnie poruszał temat potomstwa i oboje
pragnęliście je kiedyś posiadać. Nie spodziewałaś się jednak, że nastąpi to tak
szybko, ale jak widać twojemu chłopkowi to niespecjalnie przeszkadzało. Gdy
wczoraj pozostawił cię samą w sali momentalnie twoje myśli kłębiły się wokół
pytania czyje tak naprawdę może być to dziecko? Twoja relacja z Fornalem cały
czas ewoluowała. Uczucie do niego przybierało na sile, przez co wiele waszych
wspólnych chwil kończyło się na miłosnych uniesieniach. Jednak w momencie
otrzymania zapisu badania USG i informacji, kiedy ta istotka w tobie została
poczęta twoje refleksje okazały się zbędne. To maleństwo rozwijające się w
twoim łonie należało do bruneta spoczywającego obok ciebie i niezmiernie cię to
cieszyło. Twoje serce zalewała przyjemna fala ciepła na myśl o małej kopii
Masłowskiego. Pogrążona w przemyśleniach nawet nie odnotowałaś momentu
przybycia do twojego rodzinnego domu. Po chwili dziękowałaś sobie w myślach za
zabranie kompletu kluczy, z których zrobiłaś użytek, bowiem twoja rodzicielka
jak i zarówno ojciec byli nieobecni. Wciągnęłaś libero do środka budynku i
podreptałaś do kuchni, aby przyrządzić wam coś do picia. Wówczas Mateusz
zdecydował się opróżnić bagażnik samochodu brata z twoich rzeczy. Kilka minut
później z parującymi kubkami usadowiliście się na sofie w salonie. Po niedługim
czasie oczekiwania wreszcie twoim miodowym tęczówkom ukazała się sylwetka
rodzicielki, a tuż za nią podążał pan domu.
-Skarbie, dlaczego nie
powiedziałaś mi, że zdałaś prawo jazdy i miałaś wypadek?- jako pierwsza
odezwała się twoja matka głosem przesiąkniętym przejęciem.- Tak się bałam.-
potarła dłońmi twoje plecy.
-Mamuś, ale to nic takiego.
–mruknęłaś, odwzajemniając jej uścisk.- Jak widzisz żyję i mam się
dobrze.-posłałaś jej łagodny uśmiech.
-Lepiej niż dotychczas.- dodał
Masłowski, prezentując ten swój firmowy uśmiech.
-Hola, hola, dzieciaki. Coś tu
jest nie tak. – waszą dwójkę prześwietlił badawczym spojrzeniem twój ojciec.-
Mateusz, już ja znam ten uśmiech.
-Spodziewamy się dziecka.-oświadczyłaś,
roztropnie spoglądając na twarze twoich rodziców oraz splatając dłoń siatkarza ze swoją.
-Aaaa! Roman czy ty to
słyszysz?!- wydzierała się na całe gardło Iwona.- Zostaniesz dziadkiem, ty
stary pryku!- dźgnęła starszego mężczyznę łokciem pod żebrami.
-Mateuszu Masłowski, czy ty
strzeliłeś gola mojej jedynej córce?!-głowa domu zdumiona spoglądała na twojego
chłopaka.
-A no owszem! Zawsze lubiłem
piłkę nożną. – zaśmiał się rzeszowianin.
-Celownik to ty masz dobry!
Piona, zięciu!- wyciągnął w jego kierunku dłoń twój ojciec.
-Tato!-zbeształaś go, a pozostała
trójka zaniosła się głośnym śmiechem.
***
Skinieniem głowy podziękowałaś
brunetce za wręczenie parującego kubka i zatopiłaś swoje wargi w gorącej
cieczy, przymykając powieki pod wpływem rozkoszy. Delektowałaś się słodkim
posmakiem domowej czekolady z dodatkiem waniliowej pianki, w której
przygotowywaniu niezaprzeczalnym mistrzem była Iwona Wojciechowska. Wsparłaś
głowę o ramię rodzicielki i westchnęłaś głośno, zastanawiając się nad tym jak
teraz gwałtownie zmieni się twoje życie. Błękitnooka uniosła pytająco brew,
gładząc dłonią twoje włosy. Tym gestem zdobyła twoje zaufanie i odważyłaś się
podzielić z nią obawami dotyczącymi przyszłości. Starsza kobieta uważnie cię
wysłuchiwała i wyczerpująco odpowiadała na twoje pytanie, gdy kierowałaś takowe
w jej stronę czy też wtrącała się w dany wątek, dzieląc swoją opinią. Dopiero w
tym momencie zdałaś sobie sprawę jak bardzo tęskniłaś za tą chwilą bliskości z
brunetką, poświęconej swobodnej rozmowie. Tak sprawnie ucięłaś pępowinę
zaledwie po zakończeniu krakowskiego liceum i opuściłaś rodzinne progi, że nie
spostrzegłaś, że oddaliłaś się od twojej matki i po pewnym czasie zaczęło ci
jej w pewnym stopniu brakować. Później uległaś pokusie przeprowadzenia się do
stolicy Podkarpacia i przepadłaś w życiu codziennym jakie toczyłaś przy boku
jednego z najlepszych libero w kraju. Chwilę beztroski w towarzystwie pani domu
przerwał Mateusz, który odziany jedynie w bokserki wparował do kuchni. Odchyliłaś
głowę do tyłu i posłałaś mu promienny uśmiech w ramach powitania.
-Co to za narada wojenna od
rana?-zagaił do was, puszczając oczko.
-Rozważamy jak wykopać cię z domu
za paradowanie w negliżu, zięciu.-odparła z powagą twoja rodzicielka, ale po
chwili zasłoniła usta dłonią, aby zatamować śmiech. – A tak na poważnie to
naprawdę nie pogardzę takimi widokami. Wcale ci się nie dziwię córciu, że mu
uległaś w sypialni.-poruszyła znacząco brwiami, przenosząc wzrok na przemian z
jego twarzy na twoją.
-Mamo!-burknęłaś oburzona, czując
wpływające na policzki rumieńce.
W odpowiedzi usłyszałaś jedynie
głośny rechot libero i zauważyłaś jak rozbawiony kręci głową, zapewne nie
dowierzając w wasze zdolności intelektualne. Po chwili cała wasza trójka
znajdowała się w kuchni i otrzymywała podział obowiązków. Z zestawem
papierowych tęczników oraz koszykiem pełnym różnorakich chemicznych mieszanek
przemierzałaś cały dom, pozbywając się wszelakich zabrudzeń oraz zabrudzeń.
Przywróciłaś jedynie oczami, gdy po
wnętrzu budynku rozległa się znajoma, skoczna melodia, która znaleźć się mogła
na playliście tylko jednego człowieka. Z upragnieniem oczekiwałaś momentu
ochrzanu jaki spuści na twojego chłopaka pani domu, bowiem zawsze w tym okresie
roku po domu rozbrzmiewały świąteczne utwory.
-Mateuszu Masłowski! W tej chwili
wyłącz do badziewie, bo cię przez okno wyrzucę! –znajomy głos niósł się echem
po domu, a ty zachichotałaś pod nosem.
-Ależ pani teściowo! Po co to
oburzenie? –próbował załagodzić sytuacje rzeszowianin.
Salwy twojego śmiechu niosły się
po zaciszu domu, przywołując na siebie przeszywający wzrok stalowych tęczówek.
Zaprezentowałaś jedynie swojemu partnerowi język i powróciłaś do porządków,
które zajęły ci sporo czasu.
***
-Gdzie ty idziesz?- napotkałaś na
sobie zaintrygowane spojrzenie libero.
-Pobiegać.-oburknęłaś, zaciskając
kucyka u czubka głowy.
-W taki mróz?- wytrzeszczył oczy
brunet.- Czy z tobą wszystko w porządku, Blanka?
-O co ci chodzi?-wypaliłaś
rozdrażniona.
-Jesteś w ciąży i musisz o siebie
dbać.-wyjaśnił ci natychmiast.- Nie będziesz przebywać na dworze w takich
warunkach.- wypowiedział twardo.
-Będziesz teraz mnie kontrolował,
bo noszę twoje dziecko?-prychnęłaś pod nosem.- Nie ma mowy.- warknęłaś i
wyminęłaś go w drzwiach.
Zaskoczony rzeszowianin sunął
wzrokiem za twoją sylwetką dopóki po nałożeniu na stopy obuwia nie zatrzasnęłaś
za sobą drzwi. Wtem nadziałaś się na jego stalowe tęczówki przesiąknięte
niezrozumieniem i smutkiem. Byłaś pewna, że pogodziłaś się już z wiadomością,
iż zostaniesz matką, ale Mateusz nadepnął na nieodpowiedni obszar, który
spowodował twoją eksplozję. Oberwał rykoszetem, a ty nie potrafiłaś zrozumieć
dlaczego tak bardzo drażnił cię fakt, że się o ciebie troszczył i podkreślał,
że powinnaś o siebie dbać w tym wyjątkowym dla kobiety czasie. Słona ciecz
wypełniła kąciki twoich oczu, ale skutecznie zwalczyłaś potrzebę wydostania się
jej na twoje policzki. Pociągnęłaś nosem i wyłowiłaś z kieszeni termicznej
bluzy telefon. Ulubione utwory otuliły twoje uszy za pomocą sporych rozmiarów
słuchawek i powoli sprowadziły na ciebie stan błogości. Twoje stopy uderzały o
chodnik w równomiernym tempie, a z rozchylonych ust wydobywał się kłębek dymu,
który tak naprawdę był parą. Nie miałaś
pojęcia jaki dystans pokonałaś i ile czasu poświęciłaś na bieganie, ale coraz
większa ilość wiadomości otrzymywanych od Masłowskiego zaczęła już powodować u
ciebie wielokrotne wywracanie oczami. Postanowiłaś, więc wrócić i przygotować
się do świątecznej kolacji. Wraz z domknięciem za sobą drzwi usłyszałaś kroki,
a gdy okręciłaś się na pięcie ujrzałaś przed sobą
kobiecą twarz.
-Gdzieś ty tyle się
podziewała?-melodyjny ton brunetki otulił twoje uszy.
-Mateusz ci nie powiedział?-
prychnęłaś pod nosem, zsuwając ze stóp buty.
-Nie, zamknął się w twoim pokoju
i nie widziałam go ani chwili.-wzruszyła ramionami.- Nie sądzisz, że traktujesz
go zbyt ostro?- spojrzała na ciebie wyczekująco, splatając ramiona na
piersiach.
-Mamo, proszę cię.-zmierzyłaś ją
pobłażliwym wzrokiem.
Wyminęłaś ją sprawnie i
popędziłaś na piętro, aby zabrać ze sobą przygotowaną wcześniej kreację i
poddać się chwili relaksu w łazience. Przekroczyłaś próg swojego lokum i
obojętnym wzrokiem zaszczyciłaś postać libero, spoczywająca na twoim łóżku.
Rozwarłaś drzwi szafy i zgarnęłaś z jej wnętrza kopertową sukienkę wraz z rajstopami. Gdy opuściłaś swój pokój
Mateusz zadarł głowę z nad ekranu telefonu i stalowymi tęczówkami odnalazł
twoje oczy, przekazując ci za pomocą spojrzenia
targające nim emocje, bowiem jego odzywanie się okazało się być zbędne,
gdyż doskonale wyczytałaś z szarości jego oczu żal i smutek. Chciał złagodzić
sytuacje pomiędzy wami. Widziałaś to w jego oczach, lecz nie odważył się wydobyć z siebie choćby
słowa. Pokręciłaś z dezaprobatą głową nad zaistniałą sytuacją , zamykając za
sobą drzwi i popędziłaś do łazienki. Zsunęłaś z siebie ubrania i zanurzyłaś się w ciepłej cieczy, opatulając
milutką pianą wydobywającą z siebie woń arbuzowego płynu do kąpieli.
Przymknęłaś powieki i oparłaś głowę o wannę, oddając się chwili relaksu. Potrzebowałaś
ochłonąć po kilku ostatnich dniach. Dłońmi najechałaś na płaski brzuch,
wlepiając w niego uważny wzrok.
-Twoja mamuśka to
idiotka.-westchnęłaś głęboko. – Za to masz wspaniałego ojca, który zbyt mocno
kocha mamę i kiedyś jak dowie się prawdy to może się z tego powodu nie
podnieść.-wypowiedziałaś łamiącym się głosem.
Słona ciecz rzeźbiła tor w twoich
bladych policzkach, stapiając się po kilku sekundach drogi z stygnącą wodą.
Otarłaś wilgotny obszar twarzy dłonią i zdecydowałaś się zwiększyć tempo twoich przygotowań. Zwilżyłaś włosy pod
strumieniem wody, aby po chwili nanieść na nie szampon, a następnie odżywkę.
Wygładziłaś je ręcznikiem, pozbywając się nadmiaru wilgoci i pozostawiając je na wyschnięcie zabrałaś
się za makijaż. Połyskujący, jasny cień ulokowałaś na powiekach i wydłużyłaś
rzęsy maskarą. Na usta naniosłaś szminkę w kolorze sukienki, którą naciągnęłaś
na siebie po wysuszeniu włosów. Okręciłaś się wokół własnej osi, podziwiając
swoje odbicie w lustrze. Czerwona, dopasowana kreacja doskonale współgrała z
twoimi kobiecymi atutami. Mimowolnie wzniosłaś kąciki ust na wyżyny, obserwując
efekt końcowy twoich przygotowań. Długie, ciemne pukle opadały na twoje ramiona
uformowane w spirale, dodając ci uroku. Wsunęłaś stopy w dość wysokie szpilki
i pojawiłaś się na dole.
-Świetne wyglądasz,
córciu.-skinęła głową z podziwem na twój widok brunetka.
-Dzięki, mamo.-posłałaś jej
serdeczny uśmiech.- Zaczynamy?
-Tak, tak. Tylko idź po
Mateusza.-wskazała głową na drzwi od twojego pokoju.
Chwilę później przystawałaś przed
sylwetką libero, wbijając wzrok w czubki swoich butów. Rzeszowianin ujął twoją
brodę za pomocą dwóch palców i zmusił cię tym samym do spojrzenia na siebie.
Nie miałaś innego wyjścia. Mimowolnie twój wzrok padł na usta siatkarza, na co
ich właściciel się nikle uśmiechnął. Jego stalowe tęczówki na moment
rozbłysnęły radośnie, a ty poczułaś, że za chwilę wszystko będzie jak powinno
być.
-Wszystkiego dobrego,
skarbie.-wyszeptał czule, gładząc opuszkami palca twój policzek.-Przede
wszystkim szczerości względem mnie.-puścił ci oczko, ale ty wcale nie byłaś w
tak wyśmienitym humorze jak on.- Zdrówka dla ciebie i małego lub małej,
szczęścia, bo masz je ze mną, ale gdy mnie
nie ma to ci go z pewnością brakuje.-zachichotał.
-Dlaczego ty mi to zrobiłeś?!
Dlaczego kurwa?! Pomyślałeś w tym wszystkim o mnie?! –twoja wrażliwość na temat
dziecka ponownie dała o sobie znać i znalazła
swój upust.
-Ale o czym ty mówisz,
skarbie?-zdezorientowany Mateusz próbował cię złapać za ramie, ale go
odepchnęłaś.
-Nie dotykaj mnie!-odskoczyłaś od
niego, przywołując na siebie wzrok twoich rodziców.-Zachowujesz się jakbyś tą
ciążę zaplanował! Zrobiłeś to specjalnie! Chciałeś tego! Pieprzony egoista! Wszystko jest dla ciebie
teraz takie piękne, prawda?!
-Blanka, natychmiast się
uspokój.-wypowiedziała stanowczo twoja rodzicielka.
-Dajcie mi wszyscy
spokój.-warknęłaś i pognałaś do swojego pokoju.
Hello! ^^
Standardowo przed weekendem z Ligą Narodów nadchodzi moja pora zjawienia się z nowością tutaj! :D Krótko mówiąc powyżej mamy popis dwóch oblicz Blanki : radosnej i bezbronnej, wściekłej i niebezpiecznej XD Totalnie ciężko znosi ciążę, ale może to wina mieszanki nastrojów spowodowanej hormonami. Kto wie. Ja za to wiem, że kolejna część to będzie naprawdę coś z czego jestem dumna i jestem pewna, że będziecie zaskoczone! Na miły początek wakacji przychodzę także z inną, dobrą wiadomością po za tym, że tutaj ukazał się nowy rozdział :D A mianowicie pamiętacie może historię Kamila i Marceli, jakże skomplikowaną wiązankę ich losów? ^^ Natchnęło mnie w środę i postanowiłam kontynuować ich losy w drugiej części :D Miałam pewne zarysy już po skończeniu tej historii, ale teraz jakby poszłam na spontan i pod wpływem chwili dodałam już 1 rozdział drugiej części, a przed kilkoma minutami napisałam drugi :D Także liczę, że tam zajrzycie, zostawicie coś po sobie i pod wpływem Waszego odzewu szybko pojawi się dwójka! ^^ Całuję i do zobaczenia za tydzień! ;*
Chwilę mnie nie było, a tyle się wydarzyło. Wypadek, ciąża... Blanka zachowuje się czasami mega fajnie, a czasami tak źle, że najchętniej trzasnęłabym jej drzwiami przed nosem. Jest naprawdę wtedy irytująca. To dziecko pewnie jest Tomka. No właśnie gdzie jest Fornal? Kurde nie docierają do mnie te fakty. Czekam na więcej, bo na razie to jestem w szoku. Weny i pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńCiężka jest ta jej bohaterka 🤪
UsuńNiebawem się zjawi, a sprawa dziecka też się wyjaśni 😉
Dziękuję i pozdrawiam 😘
Najważniejsze, że Blanka wyszła z tego wypadku bez szwanku :) A poza tym to naprawdę, choćbym chciała nie potrafię ogarnąć jej zachowania. Wiem, że wiadomość o ciąży spadła na nią niespodziewanie i boi się, jak się odnajdzie w nowej roli, ale to nie jest powód, aby bez powodu warczeć na Mateusza, który obrywa na każdym kroku. Kocha Blankę i tę małą istotkę całym sobą i nieba by im przychylił, a ona co? Nic tylko się wkurza i obwinia go o wszystko, jakby sama nie miała nic na sumieniu. A ma i to bardzo wiele... W tym rozdziale jedynie moment z jej mamą był fajnym zachowaniem z jej strony <3 a tak to... Bardzo jestem ciekawa, czy kiedykolwiek w ogóle zdecyduje się wyznać prawdę Mateuszowi i jak zareaguje Tomek na wieść o jej ciąży...
OdpowiedzUsuńCzekam na nowość z niecierpliwością :)
Pozdrawiam ;*
A nią miota na prawo i lewo 😒
UsuńMamy tego całkiem sporo 😅
Niebawem się okaże 😄
Dziękuję i pozdrawiam 😘