Brunet kołysał waszymi
splecionymi dłońmi, stąpając obok ciebie. Gdy zerkałaś na niego po kryjomu
dojrzałaś, że jego twarz osnuta jest ekstazą, a jego siwo błękitne tęczówki są
rozmigotane jak nigdy dotąd. Mimowolnie kąciki twoich ust drasnęły wyżyny,
bowiem cieszyło cię to, że doprowadzasz go do takiego stanu. Na spierzchniętych
wargach rozciągał się pogodny, szczery uśmiech, który odpowiadał po części za
pajęczynek zmarszczek gromadzącą się wokół jego oczu. Z przyjemnością
podziwiało ci się takiego Tomka Fornala, lecz nadal nie potrafiłaś przywyknąć
do myśli, że to ty w pełni sprawowałaś nad tym opiekę. To ty wywoływałaś jego
świetliste oblicze i nikt nie mógł się o tym dowiedzieć, choć Filip żył w pełni
przekonany o tym co miało miejsce pomiędzy waszą dwójką. Pamiętałaś jak Fornal
po opuszczeniu mieszkania przez atakującego zatrzasnął za nim drzwi i
momentalnie zwrócił twarz ku tobie, tłumacząc ci w jakie kłopoty wpakowałaś
siebie i jego. Po chwili jednak złagodniał i uznał, że może zaufać Michałowi.
Od tamtej grudniowej nocy już nic nie było takie samo. Wy nie byliście tacy
sami. Wpadłaś w sidła przyjmującego na dobre, ale nie zamierzałaś się z nich
wydostać. Tytus był twoją odskocznią od dotychczasowego życia. Czas spędzony w
jego towarzystwie dawał ci coś, czego dotąd ci brakowało. Nadal nie miałaś
pojęcia co to takiego, ale nie martwiło cię to. Ważne, że zarówno ty jak i
siatkarz byliście w takich momentach szczęśliwi.
-Zobacz!-pisnęłaś podekscytowana,
przykładając dłoń do ust, a drugą wskazując na biały puch przebywający ścieżkę
z nieba aż do podłoża.
-A wiesz, że padało podczas
tamtej nocy?-zaśmiał się, lokując w tobie przeszywające spojrzenie.- Byliśmy
tak zajęci sobą, że nawet tego nie zauważaliśmy.-dodał, kręcąc z
niedowierzaniem głową nad waszą postawą.
-Cóż… Są rzeczy ważne i
ważniejsze.-odparłaś, mocniej ściskając jego dłoń i uśmiechając się błogo.
-Nie wierzę, że to się naprawdę
dzieje, że tutaj jesteś.-wyszeptał oszołomiony.
-Hej! To uwierz!-roześmiałaś się
wesoło.
Oplotłaś dłońmi szyję
przyjmującego i wspięłaś się na palce, aby przywrzeć swoimi wargami do jego.
22-latek przejął inicjatywę i muskał subtelnie twoje zziębnięte wargi.
Opuszkiem palca wędrował po twoim zarumienionym na skutek mrozu policzku, co
wywołało blady uśmiech na twoich ustach. Pocałunek jakim się związaliście był
czuły i zarazem gorący, ale jakże subtelny. To właśnie podobało ci się w
krakowianinie. Potrafił być diametralnie inny niż libero, który przy każdej
nadarzającej się okazji okazywał ci jak bardzo kiełkuje pomiędzy wami namiętne,
pełne żaru uczucie. Tomek na pozór był zbyt pewnym siebie chłopakiem, ale gdy
się go poznało okazywał się delikatnym, czułym facetem. Chyba tym urzekł cię
najbardziej w swojej osobie.
-To co? Gorąca czekolada na
rozgrzanie?-zagaił do ciebie po chwili
poświęconej czułościom.
-Wystarczy mi twoja sypialnia,
ale to też brzmi nieźle.-zaniosłaś się błogim chichotem.
-Widać wpływ Maślaka.- także się
roześmiał.
Otrzymał od ciebie kuksańca w
żebra i chwycił cię pod ramieniem rozbawiony, ciągnąc w kierunku jednej z
bełchatowskich kawiarni. Biały puch osiadał na twojej czapce z pomponem i w
krótkiej drodze do lokalu uzbierało się go na niej całkiem sporo, ale zupełnie
ci to nie przeszkadzało. Zdecydowanie lepiej śnieg wyglądał wplątany w ciemne,
gęste włosy, którymi targał grudniowy wiatr. Fornal przepuścił cię w drzwiach
uprzednio je przed tobą rozwierając i nie spoglądając w kartę menu złożył
zamówienie, posyłając ci jeden z tych przebiegłych uśmiechów. Chwilę później
jednak nie żałowałaś tej decyzji, bowiem napój jaki otrzymała wasza dwójka był
niebem w gębie. Delektowałaś się słodkim posmakiem, trzymając się za dłonie z
młodym siatkarzem. Niejednokrotnie na myśl przychodziło ci, że przeżywasz z nim
nastoletnie zauroczenie. Miałaś wrażenie, że zachowujecie się jak zakochani w
sobie nastolatkowie, którzy nie zwracają uwagi na nic wokół nich. Dla nich
liczy się tylko ta druga osoba.
-Zrobiłaś sobie tatuaż?- pełen
szoku głos wyrwał cię z refleksji, a przed sobą ujrzałaś zmarszczone brwi
bruneta.
-Owszem.-skinęłaś głową,
obawiając się, że zapyta o jego znaczenie.- Mateusz też.
-Właśnie wydawało mi się, że go
gdzieś widziałem.-mruknął, upijając łyk parującej cieczy.-Co on
oznacza?-zapytał, przyglądając się z zaintrygowaniem kotwicy widniejącej na
palcu twojej prawej ręki.
-Czy to ważne? Po co wypytujesz o
Maślaka?
-Jestem po prostu
ciekawy.-wzruszył ramionami, ale zdążyłaś zauważyć nutkę rozdrażnienia w jego
głosie.
-Mateusz uznał, że jesteśmy dla
siebie kotwicami i nawzajem się w sobie zatracamy.-oświadczyłaś z delikatnym
uśmiechem, podziwiając tatuaż.
-Zatracacie się? Hmm, nie
powiedziałaś mi ostatnio czegoś podobnego?-prychnął, mierząc cię wrogim
spojrzeniem.
-Fornal, o co ci do cholery
chodzi?-przewróciłaś lekko oczami
podirytowana jego zachowaniem.
-Ależ o nic, Blanko.-odparł,
upijając ostatni łyk napoju.- Lepiej będzie jak już sobie pójdę.
Rozwarłaś usta oniemiała na jego
postawę. Obserwowałaś jak zasuwa kurtkę pod samą szyję i opatula się szczelnie
szalikiem. Wieczór, który rozpoczął się przyjemnie dla was obojga teraz
zwiastował swój koniec. Myślałaś, że ten będzie miał miejsce w domu
przyjmującego, jednak chyba się myliłaś. Tomek sfrustrowany poprosił kelnerkę o
rachunek i rzucając na stół banknot poderwał się z miejsca.
-Powiesz mi o co jesteś
zły?-wysiliłaś się na wszelkie pokłady spokoju w głosie jakie tylko było cię
stać.
-Już odpowiedziałem ci na podobne
pytanie.-mruknął cicho.- Dobrej nocy, Blanko.
-Tomek, ale ja ci niczego nie
obiecywałam. Kocham Mateusza i wiesz dobrze w co się wpakowałeś, więc teraz nie
rób mi wyrzutów.-warknęłaś.
***
Wtulona w bok rzeszowianina
przemierzałaś skąpane mrokiem ulice, zatapiając się z nim w swobodnej rozmowie.
Brunet uspał twoją czujność i gdy pochylił się nad twoją twarz, owiewając twoje
policzki ciepłym oddechem przymknęłaś powieki, będąc pewna, że pragnie cię
pocałować. On jednak solidnym pchnięciem wpakował cię do sporej zaspy.
Rozwarłaś oszołomiona oczy i przeszyłaś jego sylwetkę srogim wzrokiem. Siatkarz
znajdował się kilka metrów od ciebie zapewne ze względu na swoje bezpieczeństwo
i zanosił się głośnym, błogim śmiechem. Jego salwy obijały ci się o uszy niczym
mantra, potęgując uczucie złości. Przeniosłaś ciężar ciała na łokcie, aby
następnie poderwać się z podłoża. Otrzepałaś pośpiesznie powierzchnię kurtki,
do której przylgnął śnieg i wzdrygnęłaś się na dreszcz przeszywający twoje
drobne ciało. Wszystko zwiastowało nadejście do ciebie choroby tuż przed
nadciągającymi Świętami Bożego Narodzenia. Zziębnięta potarłaś dłońmi ramiona i
spojrzałaś wymownie na Maślaka, który nadal nie opanował rozbawienia. Zwinnie
pokonałaś dzielący was dystans i uformowałaś z dłoni pięść, której uderzeniem
nagrodziłaś jego ramie. Zawył przeciągle z bólu i przyciągnął cię do siebie,
aby skraść z twoich ust przelotny pocałunek. Ty jednak zwróciłaś głowę w
przeciwnym kierunku i wyrwałaś z jego rąk reklamówki, w których kryły się
prezenty dla waszych najbliższych. Przyśpieszyłaś kroku i oddaliłaś się od
niego.
-Blanka! Spokojnie, 15 minut i
rozgrzeje cię w sypialni!-wydzierał się za tobą.
Westchnęłaś głośno, odnotowując
pełne zaintrygowania a także rozbawienia spojrzenia ludzi, którzy mijali twoją
sylwetkę. Uderzyłaś sobie z otwartej dłoni w czoło i wsparłaś się o maskę
samochodu, oczekując przybycia twojego chłopaka. Mateusz posłał ci cwany
uśmiech, okręcając kluczyki na palcu wskazującym. Wywróciłaś jedynie oczami i
opadłaś na miejsce pasażera, gdy raczył otworzyć BMW. Dopiero w momencie
zajęcia fotelu spostrzegłaś jak bardzo przemoczona jesteś. Tapicerka została
naznaczona przez wodą jaka wsiąknęła doszczętnie w twoje ubrania, na co libero pokręcił
jedynie z niedowierzaniem głową. Twoje ciało drżało, a Mateusz widząc to,
podkręcił ogrzewanie.
-Tacy sami a ściana między
nami!-zawył, zerkając na ciebie przelotnie i zanosząc się śmiechem.
-Bardzo zabawne,
Masłowski.-prychnęłaś, zapinając pas.
-Ja dbam o atrakcje w naszym
związku, a ty się o to fochasz.
-Mi nudno w nim nie jest.
-Mogłaś mi oddać.
-Nie jestem taka durna jak ty,
Masłowczak.
-Wszystko w porządku?
-Niekoniecznie, ale cieszy mnie
perspektywa nie oglądania Patryka w święta.-mimowolnie wzniosłaś kąciki ust.
-Nie zrobisz mi
tego.-wypowiedział pewnie, patrząc ci głęboko w oczy.
-Ja tylko dbam o rozrywkę w
naszym związku, skarbie.-poklepałaś go po ramieniu, powstrzymując się od
parsknięcia śmiechem.
-Wojciechowska!
-Masłowski! –przedrzeźniałaś się
z nim. - A tak w ogóle to święta
spędzamy w Krakowie. Koniec, kropka.-rzekłaś stanowczo, gdy rozwierał już usta,
aby coś powiedzieć.
***
Poprawiłaś koc osuwający ci się z
ramion i przejęłaś od 22-latka parujące naczynie. Zamglonym wzrokiem sunęłaś po
jego twarzy, upijając niewielki łyk gorącego napoju. Nadal miałaś mu za złe
wczorajsze wpakowanie do śniegu i niejednokrotnie urządzałaś mu wyrzuty z tego
powodu, ale odrobinę spokorniał i dostrzegł swój błąd. Teraz na jego barkach
spoczywała opieka twoją osobą, bowiem w nocy twoje ciało przebiegła drobna
metamorfoza. Poranek rozpoczęłaś od gorączki sięgającej trzydzieści osiem i pół
stopnia, a twoje struny głosowe w pewnych momentach wydawały tak przeraźliwe
dźwięki, że co rusz otrzymywałaś od libero pełen współczucia wzrok. Katarowi
natomiast zawdzięczałaś walające się po mieszkaniu tuziny chusteczek.
Przymknęłaś powieki i oplotłaś smukłe palce wokół ciepłej porcelany, odchylając
głowę do tyłu. Myśl, że spędzisz ten dzień osamotniona doprowadzała cię do
szału. Mateusz pochylił się nad twoją twarzą i musnął wargami twoje rozgrzane
ciało.
-Trzymaj się, słońce.-wymruczał,
posyłając ci pokrzepiające spojrzenie.
-A miałam jechać do Kędzierzyna.
–westchnęłaś.
-Przepraszam. To miały być tylko
głupie żarty.-skruszony wpatrywał ci się w oczy.
-Wiem, Mati, ale coś ci nie
pykło.
Wtuliłaś się w niego mocno,
żałując, że nie możesz się zaciągnąć jego intensywnymi perfumami. Zmierzył
dłonią twoje związane w kucyka włosy i roześmiał się, pociągając walizkę w
kierunku drzwi. Odprowadziłaś go wzrokiem, dopóki nie zniknął z jego zasięgu i
zrezygnowana westchnęłaś, wspierając się plecami o oparcie sofy. Zatopiłaś
wargi w malinowym naparze i pogrążyłaś się w refleksjach o tematyce jak dogadać
się z twoją rodzicielką na temat świąt. Wtem twoje rozważania przerwał
obijający się o ściany dzwonek. Zmarszczyłaś brwi, zastanawiając się kto może
okazać się nieoczekiwanym gościem, ale po chwili zaśmiałaś się pod nosem, będąc
pewna, że to Mateusz zapomniał czegoś zabrać. Przekręciłaś kluczyk w drzwiach i
momentalnie oparłaś się o ich framugę, bowiem widok Fornala w progu nieco
zwalił cię z nóg. Brunet wparował do środka mieszkania przez niewielką
przestrzeń powstałą pomiędzy twoją sylwetką a ścianą i zamknął drzwi, oplatając
smukłe palce wokół twojego nadgarstka, za który pociągnął cię do salonu.
Uniosłaś brwi zdziwiona zachowaniem 22-latka, ale nadal milczałaś, oczekując
wyjaśnień. Tomek tymczasem okręcił się na pięcie i przeszył intensywnym
wzrokiem twoją sylwetkę. Przygarnął cię do siebie i jednym sprawnym ruchem
rozprawił się z zawiązanym białym szlafrokiem, sprawiając, że opadł on na
podłogę. Jego siwe błękitne tęczówki hipnotyzowały cię niezmiernie, ale nie
mogłaś pozwolić na to, by ta sytuacja nabrała rozwoju.
-Tomek, nie. –odepchnęłaś go od
siebie.- Ja jestem chora.-oświadczyłaś, kręcąc głową, gdy ponownie chciał się
do ciebie zbliżyć.
-Pieprzyć chorobę.-mruknął pod
nosem i przywarł wargami do twoich ust.
Hello! ^^
Aby umilić Wam ostatnie upalne i burzowe dni zdecydowałam się wrzucić kolejny rozdział :D Zachęcił mnie też do tego powrót Paulki :3 Miło, że znowu tutaj jesteś! <3 Jutro chłopak naszej głównej bohaterki obchodzi urodziny także wszystkiego najlepszego Mati oraz mniej niepowodzeń w życiu niż w tym opowiadaniu :D Jak sądzicie Tomek słusznie się obraził? Czyżby przeszkadzało mu, że nie może mieć Blanki na wyłączność ze względu na przyjaciela? Ostatecznie jednak wygłodniały wpadł do twierdzy Masłowskich i skończyło się jak się skończyło ^^ Całuję i do zobaczenia w niedzielę! ;*
PS: Szykujcie się na wielkie bum! XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz