sobota, 30 marca 2019

Dziewiąty


Oderwałaś wzrok od rozciągających się za taflą szkła krajobrazów, przechylając głowę na lewe ramie i zwracając ją w jego kierunku. Patrzyłaś na niego w ciszy z rozlewającym się po twoich miodowych tęczówkach niedowierzaniem i skołowaniem. Kręciłaś głową niczym w amoku, próbując wyprzeć fakt, że z jego ust naprawdę padło to cholerne pytanie. Pytanie, które wyprowadziło cię z równowagi. Oczekiwałaś, że za chwilę się roześmieje na głos i złapie cię za rękę, zapewniając, że żartuje. Jednak nic podobnego nie nastąpiło. Z wzrokiem utkwionym w jezdni oczekiwał twojej odpowiedzi. Widziałaś to po jego tężejącej z każdą sekundą twarzy i ściągniętych brwiach. Zawsze tak czynił, gdy chciał się na czymś w pełnym stopniu skoncentrować. Szkarłatna ciecz była zdecydowanie bardziej produktywnie pompowana przez twoje serce, a prędkość, z którą przemierzała twój krwiobieg znacznie wzrosła. Miałaś ochotę parsknąć mu prosto w twarz. Jak śmiał ci coś takiego zarzucać? On, twój chłopak! Zalała cię furia. Byliście razem ponad dwanaście miesięcy, a on wyskakiwał ci z czymś takim. Chciałaś zachować się neutralnie, nie przywołać podejrzeń na swoją osobę, bo takowe ściągnął na siebie Fornal, czym wcześniej podzielił się z tobą libero. Pragnęłaś się tylko zwyczajnie pożegnać z przyjacielem twojego partnera, a że on cię o to poprosił to przytuliłaś go lekko i pocałowałaś w policzek. Przecież to nic takiego nie było. Chciałaś zapewnić Mateusza tymi gestami, że twoje kontakty z przyjmującym są przyjazne i pełne sympatii. A najwidoczniej podziałało to w zupełnie inną stronę.

-Jeżeli szukasz powodu do kłótni, aby się ze mną rozstać to mi to powiedz!-warknęłaś przepełniona złością.-Powiedz, że już nie chcesz ze mną być, a nie grasz w jakieś cholerne gierki!-kontynuowałaś, zaciskając dłonie w pięści.

-Jak mogłaś tak w ogóle pomyśleć?!- teraz to on zdawał się być zdziwiony twoimi słowami i oderwał dłonie od kierownicy, uraczając cię spojrzeniem stalowych tęczówek. -Blanka, jesteś dla mnie wszystkim i cholernie cię kocham.-wypowiedział pewnym głosem, odnajdując twoją dłoń i ściskając ją mocno przez swoją.-Planuję z tobą przyszłość, a nie ją zakończyć.

-Cały czas dziś coś wymyślasz z Tomkiem. Najpierw pytasz czy mi się nie narzuca, a potem insynuujesz, że przesadziłam z pożegnaniem go.-żywo gestykulowałaś dłońmi, uzmysławiając mu jak się zachowuje.- Nigdy nie wątpiłam w twoje uczucia do mnie, ale teraz mam wrażenie, że szukasz czegoś na siłę co by mnie łączyło z Fornalem, ale nic mnie  z nim nie łączy, zrozum to!-wykrzyczałaś prosto w jego twarz, wyrywając dłoń z jego uścisku.

-To nie tak…- westchnął głośno, zatapiając rękę we włosach i nerwowo je zaczesując do tyłu.- Po prostu niepokoi mnie wasze zachowanie.-wypowiedział cicho.

-Dość.-gestem dłoni pokazałaś mu, aby zamilknął, bo to było dla ciebie zbyt wiele.-Zawieź mnie do Krakowa i wysadź na dworcu.-oznajmiłaś stanowczo, wbijając wzrok w przednią szybę.

-Przecież masz jeszcze czas do zajęć.-zacisnął dłonie na kierownicy.-Co ty wymyślasz?

-I bardzo dobrze, że go mam.- kiwnęłaś głową, uśmiechając się sztucznie.- Wyjdę sobie gdzieś i nie będę musiała siedzieć z takim kretynem jak ty.-warknęłaś głosem przesiąkniętym odrazą.

-Blanka…-rozpoczął łagodnie, jednak szybko mu przerwałaś.

-Zamknij się, Masłowski.-wycedziłaś przez zęby.

Libero odnotował twój stan emocjonalny za pomocą wzroku i wypuścił powietrze ze świstem. Dotarł chyba do niego fakt, że lepiej, aby się już nie odzywał. Powietrze w samochodzie kipiało od gęstej atmosfery jaka zapanowała pomiędzy waszą dwójką. Widziałaś jak Mateusz ciężko znosi tą sytuację. Rozrywało go od wewnątrz, aby coś powiedzieć, aby przerwać tą niekomfortową, ciążącą wam sytuację. Doskonale dostrzegałaś napięte mięśnie, żyły, które wyłoniły się pod zakamarków jego skóry, a doskonale uwydatniała to koszulka odsłaniająca jego ramiona. Palcami wystukiwał nerwowo znany tylko jemu rytm. Obawiałaś się czy dotrzecie do twojego rodzinnego miasta w całości. Odetchnęłaś z ulgą, gdy Maślak uszanował twoją prośbę i zaparkował przy dworcu. Pośpiesznie odpięłaś pas i zatrzasnęłaś za sobą drzwi, wkładając w to wszystkie pokłady siły. Popatrzyłaś na właściciela samochodu przez szybę i jęknęłaś pod nosem. Mateusz skrył twarz w dłoniach, zdając sobie chyba sprawę, że zawinił, a chwilę później wyłapałaś smutek bijący od jego szarych oczu. Po mimo złości na niego nie potrafiłaś na to patrzeć. Ten widok sprawiał ci tak cholerny ból w sercu. Najpierw  przełamywało się ono na pół, a następnie roztrzaskiwało na kawałeczki. Poprawiłaś pasek od torebki spoczywający na twoim ramieniu i pośpiesznie ruszyłaś przed siebie.

-Aneta? Jesteś w domu?-powiedziałaś do słuchawki, decydując się na połączenie do przyjaciółki.

Gdy otrzymałaś pozytywną i pożądaną jednocześnie odpowiedź momentalnie wparowałaś do wnętrza jednego z tramwajów i obrałaś za cel wnętrze mieszkania szatynki. Chwilę później okryta kocem z nadrukiem szachownicy i z głową wspartą o ramie krakowianki dawałaś upust swoim emocjom, wyrzucając z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego i z taką złością, że nawet ona, znająca cię niemal od dziecka patrzyła na ciebie z oczami wielkości Mikasy.

-Blanka, to co teraz powiem może cię jeszcze dobić, ale chcę być z tobą szczera, słońce.-rozpoczęła, a ty zmarszczyłaś brwi, wlepiając w nią wzrok.-Moim zdaniem Tomek coś do ciebie ma i jak widzisz idzie na całość od samego początku.

-Najgorsze jest to, że tak cholernie mnie irytuje swoim sposobem bycia, ale ta jego pewność siebie jest też pociągająca.-przyznałaś, przegryzając dolną wargę.

-Uhu, czyli ty też coś do niego masz.-skwitowała z niemałym szokiem, ale i nikłym uśmiechem Aneta.- Jest ciekawiej niż myślałam.

-Nie wiem. Zbyt krótko się znamy by to stwierdzić, ale ta znajomość jest… Dziwna.-wzruszyłaś ramionami.- No, ale powiedz mi co myślisz o zachowaniu Maślaka.-popatrzyłaś na nią wyczekująco.

- Miałaś z Masełkiem tyle kłótni, a tą przeżywasz jakbyście co najmniej przechodzili kryzys.- przewróciła oczami. 

-Aneta, on mnie zranił.-jęknęłaś.- Nie ufa mi. Mało tego swojemu przyjacielowi wygląda na to, że też nie. Według mnie to było grube przegięcie. Nie zrobiliśmy nic złego.-tłumaczyłaś jej oburzona.

-Może Tomek kiedyś sprzątnął mu laskę z przed nosa i teraz się boi?

-Nie wiem, ale zabolało mnie to.

-Wiem, widzę to. Jesteś strasznie przybita.- chwyciła cię za rękę i spojrzała na ciebie oczami przepełnionymi współczuciem.-Na pewno chcesz iść na te zajęcia?-uniosła pytająco brew.

-Szczerze? Nie mam na to najmniejszej ochoty.

Takim oto sposobem ustaliłaś z krakowianką, że spędzisz w jej towarzystwie weekend i tym samym odpoczniesz od Mateusza, porządkując mętlik w twojej głowie. Z kolorowym kubkiem wypełnionym parująca cieczą, który otuliłaś drobnymi dłońmi wpatrywałaś się w plazmowy ekran wraz z przyjaciółką, która odpaliła na nim komedie romantyczną, aby poprawić ci humor. Po dwóch godzinach gorącą herbatę o posmaku maliny zastąpiłaś słodkim winem, które obie ubóstwiałyście i kojarzyło się wam ono z przegadanymi nocami. Tak też było tym razem. Kolejny raz tematem waszych rozmów okazali się siatkarze, a w szczególności ulubiona dwójka pochodząca z Rzeszowa. Zanosiłaś się dźwięcznym śmiechem, który przeszywał ciszę w mieszkaniu Anety, gdy owa dziewczyna wytykała ci potknięcia w początkowych kontaktach z libero, a ty odwdzięczałaś jej się pięknym za nadobne z postacią rozgrywającego.

-Boże, a pamiętasz jak klepnęłaś Kozuba w dupę, gdy byłaś wstawiona na mojej domówce?- parsknęłaś rozbawiona, zasłaniając dłonią usta, aby nie wydobył się z nich kolejny atak rechotu.

-Nie przypominaj mi nawet tego! Jezu!- zawyła błagalnie właścicielka mieszkania.

-Kurna, jak ja go kocham.- mruknęłaś pod nosem, gdy wsparłaś się o barierkę balkonu Anety.

-Mówię ci pogodzicie się.-potarła twoje ramie w ramach dodania otuchy, dokładając do tego lekki uśmiech.


***

-Pusia, spierdoliłem to!-wydarłeś się, przekraczając próg mieszkania przyjaciela.

Pewnym krokiem zagłębiłeś się we wnętrzu mieszkania Łukasza i posłałeś mu nikły uśmiech, gdy jego sylwetkę dostrzegłeś spoczywającą na kanapie w salonie.

-Debilu, rodzice śpią. Nie drzyj się.-zbeształ cię mistrz świata.

Roześmiałeś się na jego słowa i zająłeś miejsce obok niego. Wyrwałeś z jego dłoni ciemno brązową butelkę i upiłeś zachłanny łyk chmielowego trunku. Zgromił cię za to wzrokiem i odebrał co jego, wznosząc pytająco brew. Oznajmił ci, że wyglądasz fatalnie i splótł ramiona na klatce piersiowej, oczekując wyjaśnień twojego beznadziejnego stanu. Westchnąłeś głośno i usadowiłeś się wygodnie na sofie.

-Zarzuciłem Blance, że ona  z Fornalem…

-Nie! Powiedz, że nie!-popatrzył na ciebie wyczekująco, łapiąc się za głowę.- Maślak, cholera! Oskarżyłeś ją o zdradę z Tytusem?!-wydarł się na całe gardło.

-Nie. Pojebało cię?!-zmierzyłeś go zdezorientowanym wzrokiem.- Po prostu powiedziałem jej, że zbyt wylewnie się z nim pożegnała i …-wyjaśniłeś sytuację.

-Boże, jakim ty jesteś idiotą, Maślak.-uderzył się z otwartej dłoni w czoło, kręcąc z niedowierzaniem głową.- Szukasz sobie dram w związku, bo ci ich mało czy jak?

-Jakbyś ich widział też byś tak pomyślał.

-Coś wątpię, ale gdzie ona teraz jest?

-W Krakowie. Pewnie nie wróci na noc i wcale mnie to nie dziwi. Zasłużyłem sobie.

-Oj zasłużyłeś. Ta dziewczyna ma totalnie w dupie innych chłopaków, a ty jej wyskakujesz, że coś z Tomkiem kręci. Brak słów na ciebie.

Skinąłeś jedynie głową na jego słowa i podziękowałeś mu za otrzymane piwo. Już dawno nie zostałeś u rozgrywającego na noc, a teraz wszystko zapowiadało to, że będziesz do tego zmuszony, bowiem w stanie nietrzeźwości nie zamierzałeś siadać za kierownice. Zagłębiłeś się z Łukaszem w rozmowie o płci pięknej i kpiłeś z niego, gdy opowiadał ci o tym jak to nieudolnie idzie mu z Anetą. Mimo to dalej zapierał się, że tutaj występują jedynie przyjacielskie relacje. Kręciłeś głową nad jego postawą. W głębi siebie byłeś mu jednak wdzięczny za przygarnięcie tej nocy i poprawienie humoru. Mimo to nadal atakowały cię potworne wyrzuty sumienia, a gdzieś z tyłu głowy odzywały się myśli na temat brunetki. Gdzie może teraz być? Co może teraz robić? Czy nadal jest na ciebie wściekła? Z resztą słusznie. Czy ci wybaczy?

                                                                                                                                   ✭✭✭

Hejka!
Drama time! Kiedyś to tutaj musiało nadjeść :D Maślak przesadził i Blanka czuje się przez niego zraniona. Jednak czy jej reakcja nie była zbyt przesadzona? Mateusz jednak pod wpływem Łukasza dostrzegł co źle zrobił i pewnie będzie chciał to naprawić, ale czy jego dziewczyna mu tak szybko ulegnie i wybaczy? Zobaczymy! ^^ Widzimy się w środę! Ja jutro natomiast widzę się z przyjaciółką w Radomiu,  aby wspierać Czarnych, w tym Tomka ;3 Jak myślicie dadzą radę i przedłużą rywalizacje o półfinał? Ja w to głęboko wierzę <3 Żałuję, że Skrze się to nie udało i ubolewam nad tym, ale cóż...Jestem dumna, że tak daleko zaszli po mimo tak wielu przeszkód, tak wielu kontuzji...Dziękuję chłopaki! <3  Całuję i do kolejnego razu ;*


wtorek, 26 marca 2019

Ósmy


   Burknęłaś pod nosem niezadowolona, gdy twoje uszy zaatakował donośny dźwięk budzika. Momentalnie go uciszyłaś i otuliłaś się szczelniej śnieżnobiałą kołdrą, przykładając z powrotem policzek do miękkiego materiału poduszki. Wzdrygnęłaś się delikatnie, kiedy dłoń siatkarza wylądowała na twoim brzuchu. Mateusz skrył twarz w zagłębieniu twojej szyi, łaskocząc cię lekko dwudniowym zarostem. Jego ciepły oddech owiewał twoją wrażliwą skórę, powodując przyjemne dreszcze, które atakowały twoje drobne ciało. Przymknęłaś powieki i splotłaś swoje palce z jego.

-Wstajemy, kochanie.-wymruczał do twojego ucha sennym, zachrypniętym głosem.

Zawisł swoją twarzą na twoją i wpatrywał się w ciebie zamglonym wzrokiem. W jego stalowych tęczówkach z domieszką błękitu dało się jednak dostrzec wesołe iskierki i nutkę rozbawienia spowodowaną twoim mozolnym postępowaniem. Nachylił się nad twoim bladym policzkiem i musnął go za pomocą powolnego ruchu, składając na nim czuły pocałunek. Mruknęłaś coś niezrozumiałego pod nosem i przewróciłaś się na bok, odtrącając od siebie rękę Masłowskiego. Jej właściciel parsknął głośnym śmiechem na twój bunt. Nie zamierzał go jednak zaakceptować. Chwilę później poczułaś chłód przeszywający twoje odkryte nogi odziane w spodenki, który przemieszczał się ku górze w kierunku także nieokrytych materiałem ubrania ramion. Miałaś ochotę zamordować Mateusza, który gwałtownie pozbawił cię pierzyny i wzniósł ku górze, nie przejmując się ciężarem twojego ciała.

-Jedziemy na wycieczkę, więc się zbieraj mała. –oświadczył, odstawiając cię w łazience. Gdy miał już przymknąć za sobą drzwi okręcił się nagle na pięcie i utkwił w tobie przeszywające spojrzenie. Jego oczy rozbłysnęły tajemniczo, a ty już wiedziałaś, że w jego szalonej głowie narodził się pewien pomysł.- Poczekaj, mam lepszy pomysł.-mruknął.

Zniwelował dzielący was dystans i wsparł swoje czoło o twoje, wlepiając swoje tęczówki wprost w twoje. Po mimo jego wcześniejszego pośpiechu nie miałaś zamiaru przerwać tej magicznej chwili. Mierzyliście się niemęczącym kontaktem wzrokowym pogrążeni w całkowitej ciszy. Zaśmiałaś się, kiedy jego smukłe dłonie zawędrowały pod materiał twojej koszulki.

-Co ty robisz? Mieliśmy gdzieś jechać.- chwyciłaś jego dłonie i popatrzyłaś mu w oczy.

-Zrobimy tak.- jego usta znalazły się przy twoim płatku ucha.- Najpierw zaliczmy poranny prysznic, później ja wyskoczę nam zrobić śniadanie, a ty w tym czasie doprowadzisz się do ładu i składu i wyruszymy.-tłumaczył ci niskim, seksownym tonem głosu tuż przy uchu.

Nie odpowiedziałaś. Nie miałaś kiedy, bowiem momentalnie po zakończeniu swojej wypowiedzi ściągnął ci bluzkę i zrzucił na posadzkę. Zachłannie wpił się w twoje wargi, pieszcząc dłońmi twoje piersi i przygniatając twoje plecy do kabiny prysznica. Przegryzając wargi zsunęłaś z jego bioder obcisły materiał bokserek, a on zdecydowanym ruchem zdarł z twoich nóg spodenki wraz z koronkową bielizną. Na moment wasze spojrzenia spotkały się na jednej linii. Porozumieliście się bez słów. Mateusz chwycił cię za pośladki i wniósł do wnętrza prysznicu, a ty nie protestowałaś, kiedy przywarł twoje nagie ciało do chłodnej powierzchni płytek. Wzdrygnęłaś się na dreszcze przechodzące twój kręgosłup. Strumień ciepłej wody otulił wasze ciała, które zdążyły się ze sobą spoić. Czułaś wszędzie na przemian wargi i ręce Masłowskiego doprowadzające cię do szaleństwa. Twoja skóra paliła cię od jego dotyku, od jego intensywności. Te pieszczoty połączone z energicznymi ruchami gwarantowały rozkosz wznoszącą cię niemal do nieba. Wbiłaś długie paznokcie w jego plecy, zdając sobie sprawę, że od tego ostatecznego aktu dzieli cię cienka granica. Słyszałaś jego dyszenie przy twoim uchu, gdy wtopił twarz w skórę twojego prawego barku. Czułaś kropelki potu skapujące z jego czoła, które stapiały się ze strugami chłodnej wody wydostającej się z deszczownicy zawieszonej nad waszymi głowami i wędrowały po waszych klatkach piersiowych. Zwieńczył zalewający was szczyt przyjemności długim, gorącym pocałunkiem wyciśniętymi na twoich spierzchniętych wargach i przeszył cię na wylot swoim intensywnym wzrokiem. We wnętrzu łazienki rozlegały się wasze świszczące oddechy oraz odgłos obijającej się o brodzik cieczy.

-Mati, twoja forma idzie ku górze. –skwitowałaś z błogim uśmiechem, przeczesując palcami wilgotne, długie włosy.

-Pff, ja nie wiem jak można wątpić w moje możliwości.-wzruszył ramionami delikatnie oburzony.- Skończyliśmy szybciej niż ostatnio. Zdecydowanie szybciej.-skwitował, zerkając na ekran blokady telefonu.

Pokręciłaś z niedowierzaniem głową i wychyliłaś się zza kabiny prysznicowej, skradając z jego kuszących ust przelotny pocałunek.  Zmierzyłaś jego mokre włosy dłonią i rozciągnęłaś usta w leniwym, szczerym uśmiechu. W takich chwilach jak ta docierało do ciebie, że byłaś cholerną szczęściarą, że to akurat na niego trafiłaś w tym klubie z kuflem piwa. Oparta o pralkę podziwiałaś jak zwinnie ociera wilgotne ciało puchatym ręcznikiem i nuci pod nosem jakąś nieokreśloną melodię. Rzuciłaś w jego kierunku świeżą koszulką, po którą sięgnęłaś z suszarki i obserwowałaś jak naciąga ją na swój umięśniony tors. Gdy przymknął za sobą drzwi zajęłaś się w pełni sobą. Ściągnęłaś nadmiar wody z ciemnych kaskad włosów i pozostawiłaś je na wyschnięcie, biorąc się za makijaż. Podkreśliłaś odrobinę swoje miodowe oczy czernią tuszu do rzęs oraz uwydatniłaś niewidoczne prawie brwi. Z zaciśniętym wokół piersi ręcznikiem udałaś się do sypialni, aby dobrać komplet odpowiednich ubrań.

-Mam się jakoś odwalić czy mogę postawić na wygodę?-zjawiłaś się w kuchni, gdzie od dłuższej chwili pałętał się już Masłowski.

-Zależy jak masz ochotę, ale mi na dziś wystarczy dawki twojego boskiego ciała.-zaprezentował ci swoje śnieżnobiałe uzębienie.- Pośpiesz się, bo kawa ci wystygnie.- ponaglił cię.

Skinęłaś głową na jego słowa i ponownie zawędrowałaś do waszego pokoju. Podciągnęłaś suwak czarnej, klasycznej bluzy pod samą szyję, a na nogi naciągnęłaś białe spodnie. Włosy przeczesałaś jedynie szczotką i pozwoliłaś im bezwładnie opadać na twoje ramiona. Przekroczyłaś próg kuchni i opadłaś na kolana Maślaka, sięgając talerz z jajecznicą. Pośpiesznie pochłaniałaś posiłek, aby po chwili dopieszczać kubki smakowe posmakiem ulubionej kawy. Zdecydowanie ubóstwianym przez ciebie rodzajem śniadania były takowe, kiedy mogłaś wpatrywać się bez ograniczeń czasowych w oczy ukochanego i jednocześnie popijać aromatyczną, parującą ciecz.


***

Tkwiłaś na fotelu pasażera, uważnie śledząc obraz rozciągający się za twoim oknem. Starałaś się wybadać gdzie libero zabiera cię na przysłowiową wycieczkę. Przekroczyliście granicę Rzeszowa i obraliście kierunek na Głogów Małopolski. Znałaś tą okolicę jak własną kieszeń. Zbyt wiele raz przemierzałaś tą trasę przy boku Mateusza lub sama po większej sprzeczce z brunetem decydowałaś się ją pokonać za pomocą własnego samochodu lub pojazdu komunikacji miejskiej. Zdezorientowana przechyliłaś głowę na bok i zmarszczyłaś brwi utkwiwszy spojrzenie w przystojnej twarzy siatkarza.

-Po co jedziemy do Łukasza?

-Niebawem się przekonasz.-odparł twój towarzysz, nie odrywając wzroku od drogi.

-On się przekona jak to jest być pokiereszowanym, gdy mówi się mojej matce rzeczy, które zabroniłam mu wyjawiać.-burknęłaś, przypominając sobie sytuację ze swoją rodzicielką z nowego mieszkania.

-Ej, ej. Zostaw Pusie w spokoju!-ożywił się.- Po za tym już nie zgrywaj takiej niezadowolonej. Wynagrodziłem ci to przecież rano.- musnął ustami twój policzek.

Zasłoniłaś ciemnymi kaskadami policzki, odczuwając wyraźny przyrost temperatury w ich obszarze. Masłowski pokręcił roześmiany głową i zaparkował przed rodzinnym domem Łukasza. Odpięłaś pas i zatrzasnęłaś za sobą drzwi. Miałaś już zamiar skierować się w kierunku drzwi do budynku, gdy twoim oczom ukazał się zupełnie inny siatkarz niż ten, którego się spodziewałaś. Fornal z przerzuconą przez ramie torbą oraz dużą, czarną walizką zmierzał w stronę waszej dwójki. Obrzuciłaś Maślaka pytającym, przelotnym spojrzeniem przez ramie, nie rozumiejąc z tej sytuacji nic. Mateusz machnął na ciebie jedynie dłonią i zamknął przyjmującego w solidnym uścisku.

-Cześć!-rzucił uradowany twoim widokiem Tomek, doprowadzając do krótkiego kontaktu twojego policzka z jego ustami.

-Hej.-odparłaś oszołomiona jego zachowaniem z mniejszym zdecydowanie entuzjazmem w głosie, a nawet z jego brakiem.

-No no! Powie mi ktoś od kiedy panna Wojciechowska zna Tomka Fornala?-zza pleców krakowianina wyłonił się rzeszowianin.

-Lepiej się kryj za plecami Tytusa dla swojego dobra!- pocisnęłaś w kierunku Kozuba, czując zalewającą cię frustrację na jego osobę.

-Ja ich ze sobą poznałem na memoriale, ale wcześniej nasz Tomasz pałaszował wzrokiem moją dziewczynę.-zaznaczył Masłowski.

-Za nim mnie zaatakujesz jak kibol kibica przeciwnej drużyny to chcę powiedzieć na swoją obronę, że…-rozpoczął łagodnie rozgrywający.

-Że co? Bałeś się mojej matki? Łukasz, błagam cię! Nie kompromituj się!-parsknęłaś.

-Weź się kurwa nie pogrążaj!- dołączył do ciebie Mateusz.

-Dziękuję, kotek!- posłałaś w jego kierunku szeroki uśmiech.

-Ja tylko uznałem, że to odpowiedni moment, aby zacytować Kozuba z pomeczowego studia!

Pokręciłaś z niedowierzaniem głową i zrezygnowana opadłaś na fotel kierowcy, z którego po chwili zostałaś wygnana przez swojego chłopaka. Zajęłaś więc miejsce pasażera i oczekiwałaś aż trójka siatkarzy zakończy swoją konwersację. Nadal nie miałaś pojęcia o co tu chodzi i czemu krakowianin przebywał u waszego wspólnego przyjaciela.  Obawiałaś się kontaktów z nim po ostatnich wydarzeniach i jak się okazało słusznie, bowiem powitanie twojej osoby z jego strony totalnie cię zaskoczyło. Byłaś wręcz zdumiona jego bezpośredniością i pewnością, że Masłowski nic mu nie zarzuci. Po chwili w towarzystwie dwóch przyjaciół w czarnym BMW rzeszowianina przemierzałaś autostradę. Mateusz w końcu zdecydował ci się oznajmić, że podrzucie Tomka na warszawskie Okęcie, z którego wraz z reprezentacją Polski odleci do Japonii. Zastanawiałaś się tylko na co ty mu byłaś potrzebna. Twoje wyobrażenia o romantycznych chwilach przy boku 22-latka prysły niczym bańka mydlana. Byłaś zawiedziona, a jeszcze bardziej dobijał cię fakt, że byłaś także skazana na towarzystwo Fornala, z którym nie czułaś się wcale komfortowo.

-Możemy się zatrzymać na jakieś stacji? Nic od rana nie jadłem.-zaproponował Tytus, wpatrując się z wyczekiwaniem w libero.

-Serio, nie jadłeś jeszcze? –wytrzeszczył oczy Maślak, spoglądając na zegar usytuowany na nadgarstku.- Ja swoje spożyłem z samego rana i do tego jakie obfite i apetyczne.- wypowiedział rozmarzonym tonem głosu, uśmiechając się cwanie i spoglądając wymownie na twoją osobę.

Popatrzyłaś przez fotel na spoczywającego na tyłach samochodu Fornala, któremu popijana właśnie woda uwięzła w przełyku. Zagryzłaś policzki od wewnątrz, aby się nie roześmiać na głos. Mimo to przyjmujący dostrzegł cień uśmiechu zdobiący twoje usta w lusterku bocznym, za którego pomocą spotkaliście się wzrokiem. Po chwili kaszlu oraz mocnym uderzeniu w plecy zadanym przez bruneta Tomek opanował sytuację.  Mateusz wedle prośby przyjaciela zajechał na stacje benzynową i zamknął za sobą drzwi, udając się w stronę sklepiku. Chwilę później w jego ślady poszedł Tomek i zostałaś sama z własnymi myślami. Oparłaś się biodrami o karoserię samochodu, a w twoją twarz uderzył chłodny powiew wiatru. Wzdrygnęłaś się na dreszcze przeszywające twoje drobne ciało. Wtem dostrzegłaś przed sobą smukłą dłoń Mateusza, który wręczył ci hot doga. Podziękowałaś mu całusem w policzek i nieco głodna zabrałaś się za jedzenie.

-Mam wrażenie, że Fornal ci się narzuca.-mruknął z wzrokiem wymierzonym przed siebie.

-Co?!-wrzasnęłaś, zatapiając wzrok w jego twarzy.

Pierwsza myśl jaka przebiegła ci przez głowę to, że sobie z ciebie kpi, że zaraz wybuchnie śmiechem i powie to swoje klasyczne „ żartowałem”. Jednak to nie nastąpiło, a wyraz jego twarzy zmienił się gwałtownie z tego, który podziwiać u niego mogłaś jakieś 15 minut temu. Zniknęła z niej nawierzchnia wesołości i błogości. Jego twarz stężała, napięła się, przybrała poważny wyraz. Przymknął powieki i wypuścił głośno powietrze.

-Przywitał cię dziś tak wylewnie, a po tobie dało się zauważyć, że nie byłaś tym zachwycona.-kontynuował rozpoczętą wcześniej kwestię.

-Nie o to chodzi, Mati. Byłam najzwyczajniej zaskoczona, ale widocznie Tomek mnie polubił.

-Skoczę jeszcze do łazienki.

Skinęłaś głową i odetchnęłaś z ulgą. Nie trwała ona jednak długo, bowiem miejsce Maślaka zastąpił Fornal, który w dłoni trzymał kubek z parującą cieczą oraz kanapkę. Obiecałaś sobie, że nie odezwiesz się do niego ani słowem. Byłaś zbyt wkurzona na to, że Mateusz zauważył coś czego nie powinien, bo tak Tomek wyraźnie ci się narzucał.

-A ty co taka cicha, hmm?-zagaił do ciebie brunet.

-Ty się kurwa lepiej nie odzywaj.-syknęłaś przez zęby.

-Hej, ale po co tak agresywnie?-roześmiał się nerwowo.

Zlekceważyłaś jego pytanie. Otworzyłaś drzwi i zajęłaś swoje miejsce. Czułaś ciężar spadający z twojego ciała, gdy Tomasz udał się w towarzystwie Mateusza do wejścia na lotnisko. Gestem dłoni libero przywołał cię do siebie, abyś do nich dołączyła. Westchnęłaś głośno i posłusznie zjawiłaś się przy boku rzeszowianina. Jeszcze kilka chwil tej niezręczności z młodym przyjmującym wytrzymasz. Obserwowałaś jak chwilę później chłopaki tonęli w męskim, długim uścisku i jak Mateusz potrząsał ramionami Tomka, wygłaszając motywującą mowę. Uśmiechnęłaś się mimowolnie kącikami ust. To było takie do niego podobne. Pozytywny kopniak musiał być sprzedany. Cieszyło cię to, że nie miał wyrzutów do przyjaciela, że jemu udało się znaleźć w składzie na turniej, a Masłowskiego trener odesłał do domu. Początkowo ciężko to znosił, pałętał się, nie wiedząc co ze sobą zrobić, ale później udało mu się z tym pogodzić. Oczywiście z twoim wsparciem.

-Nie pożegnasz się?- Fornal przechylił głowę na bok i utkwił swoje spojrzenie w tobie, uśmiechając się nikle.

Wysiliłaś się na słaby uśmiech w jego kierunku i przylgnęłaś do jego ciała, obejmując go w pasie. Twoje nozdrza rozkoszowały się bijącą od niego intensywną wonią perfum. Dzięki doświadczeniu tego bodźca ciężko ci się było od niego odkleić.  Po kilku minutach oderwałaś się od 22-latka i wspięłaś się na czubki palców, wyciągając znacznie ku górze i złożyłaś delikatny pocałunek na prawym policzku przyjmującego.

-Powodzenia.-wyszeptałaś.

Dopiero odchodząc w kierunku wyjścia z obiektu lotniczego dotarło do ciebie, że możesz go już nigdy nie zobaczyć i w pewien sposób ta myśl cię dotknęła, Blanko. Obawiałaś się latania. Nie ufałaś temu żywiołowi i sama unikałaś go jak ognia, a przecież Tomasza czekał kilkunastogodzinny lot do kraju kwitnącej wiśni. Po mimo, że irytował cię swoją postawą, której nie potrafił ujarzmić nawet w obecności przyjaciela jakim niepodważalnie był Masłowski, to jednak pewnego rodzaju smutek powodowała w tobie myśl, że może nie wylądować, że może już nie poczuć podłoża pod swoimi stopami.

-Czy ty nie zbyt wylewnie żegnałaś się z Tytusem?-zarzucił ci Mateusz po znalezieniu się w samochodzie.


 ✭✭✭

Hello! ^^
Dodaje wcześniej niż zamierzałam, ale korzystam z wolnego w pracy i oto jest :D Po sielankowym poranku nastał czas na pierwsze zgrzyty. Mateusz chyba zauważa dziwne zachowanie dwójki najbliższych mu osób, choć Blanka ostrożnie wykonuje każdy swój ruch w kierunku Tomka, ale on... Hmm.. Jest zdecydowanie bardziej bezpośredni :D Jak myślicie jak zareaguje dziewczyna na pytanie Mateusza, a jak on się dalej zachowa? ^^  Całuję i widzimy się w weekend! ;*




sobota, 23 marca 2019

Siódmy


     Po wnętrzu niewielkiego mieszkania roznosiła się rytmiczna melodia happysadu, a po przez niedosłonięte do końca żaluzje przedzierały się pojedyncze, nieliczne promyki słońca, rozjaśniając pomieszczenie, w którym obecnie się znajdowałaś. Zgarnęłaś z niewielkiego stolika kilka drobiazgów, upychając je w wypełnionym po brzegi pudełku. Przetarłaś zwilżoną chusteczką powierzchnie mebla i otarłaś ją papierowym ręcznikiem. Przebiegłaś przelotnie wzrokiem po salonie, odnotowując w głowie, aby pozbawić jeszcze kurzu regał opróżniony z książek, który oprzątnęłaś wczorajszego wieczoru. Przysiadłaś okrakiem na pudełku i przeciągnęłaś po nim taśmą, siłując się z jego zamknięciem. Masłowski wparował do pomieszczenia i zaniósł się głośnym śmiechem, przyglądając się rozbawiony twoim zmaganiom z kartonem.

-Daj mi to słaba kobietko.- nakazał, wyciągając dłoń po taśmę.

-Teraz słaba kobieto, tak? A jak robię ci pranie to mi stopy z wdzięczności całujesz.-prychnęłaś pod nosem, splatając ramiona na klatce piersiowej.

-Nie tylko za to niejednokrotnie jestem ci wdzięczny.-poruszył znacząco brwiami i posłał w twoim kierunku promienny uśmiech, a ty pokręciłaś z niedowierzaniem głową. – A ja lubię twoje włosy, glany, cienkie papierosy…-wymruczał do twojego ucha, muskając koniuszkiem języka jego płatek.

Wzdrygnęłaś się na ten gest i zwróciłaś twarz w jego kierunku. Na moment utonęłaś w jego przyćmionych szarych oczach z mieszanką błękitu. Jednak otrząsnęłaś się z amoku i włożyłaś w jego wielką dłoń taśmę, wymijając go zgrabnie. Uśmiechnęłaś się kącikami ust, gdy podczas oczyszczania twojego dawnego składu książek z paprochów do twoich uszu docierało nieudolne śpiewanie libero, a raczej naśladowanie przez niego wokalisty polskiego zespołu. Popatrzyłaś na niego z politowaniem i podreptałaś do laptopa, aby zmienić utwór. Tanecznym krokiem powróciłaś do swojego miejsca pracy i kołysząc biodrami na boki oraz mrucząc pod nosem tekst piosenki Julki Wieniawy ponowiłaś przerwaną wcześniej czynność. Mateusz i tym razem nie szczędził sobie korzystania ze swoich umiejętności wokalnych nad czym nieco ubolewałaś.

-Moje dzieciaczki wreszcie razem zamieszkają!-do twojego byłego już prawie mieszkania zawitał rozgrywający.

Roześmiałaś się głośno na słowa jakie opuściły jego siwe usta, z których niejednokrotnie zdarzyło ci się nabijać. Jednak dobry nastrój zastąpiło u ciebie skołowanie, bo przecież Łukasz nie miał pojęcia o twojej wyprowadzce i przeprowadzeniu się do rzeszowianina.

-Chwileczkę, chwileczkę… Skąd on o tym wie?-ulokowałaś porozumiewawcze spojrzenie w swoim partnerze.

-A bo ja wiem?- wzruszył ramionami Maślak, ale ty byłaś pewna, że on się wygadał przed przyjacielem.

-Zabiję cię, gamoniu! To miała być niespodzianka!-warknęłaś, mierząc go lodowatym wzrokiem.

-Hej, hej! Spokojnie!- starał się opanować sytuację Kozub.- Nie przejmuj się, Blanka. Mati już taki jest. Gaduła i koniec.-skwitował.

-Czyli się wygadałeś? Wiedziałam!

-Wojciechowska! No nie gniewaj się.-momentalnie przy twoim boku zjawił się siatkarz, aby cię udobruchać, ale nie z tobą były te numery.

Wymierzyłaś w niego wzrok z pod byka i bez słowa podeszłaś do Łukasza. Przytuliłaś go na przywitanie, co on odwzajemnił i poprosiłaś, aby pomógł ci ogarnąć łazienkę. Rozgrywający skinął ochoczo głową na twoją propozycję i posłał wymowne spojrzenie w kierunku kumpla. Masłowski jedynie wzniósł dłonie w geście niewinności, na co ty jedynie prychnęłaś pod nosem. Inaczej sobie wyobrażałaś ten dzień. Miałaś latać cała w skowronkach z powodu, że w końcu zamieszkasz ze swoim chłopakiem, do którego uczuć byłaś pewna jak niczego innego. Tymczasem Mateusz zadbał o to, aby nie było zbyt monotonnie, po twojej myśli. Lubiłaś to, że z nim niczego nie można było być pewnym, jednak czasami miewałaś tego dosyć. Dziś właśnie nastał jeden z takich dni. Oburzona jego zachowaniem z całej siły cisnęłaś kosmetykami z pułki nad umywalką do białego kartonu, kątem oka dostrzegając przerażenie Kozuba.

-Ej, wyluzuj, bo to pudło nie wytrzyma kolejnego ciosu.-przerwał panująca pomiędzy wami ciszę.

-Nie, Łukasz. Kocham go. Cholernie kocham, ale czasami mam go po dziurki w nosie. Niby ma te dwadzieścia dwa lata a kurwa zachowuje się jak nastolatka z liceum. Co tylko złapie nowe plotki musi rozgadać jak największej ilości ludzi.-mówiłaś, gestykulując dłońmi.

-Wiem, znam go, ale jesteś z nim szczęśliwa a to najważniejsze, tak?-wypowiedział, uraczając cię delikatnym uśmiechem.

-No tak.- przyznałaś mu racje.- Nie odpuszczę mu tego tak łatwo.

-I odpowiednio. Niech się chłopak napracuje.- parsknęłaś wraz z nim śmiechem.

-A jak tam z Anetą?- uniosłaś pytająco brew.

-A jak ma być? Normalnie.

-Kogo ty chcesz oszukać, Kozub.-pokręciłaś z politowaniem głową.- Ty i ona macie się ku sobie, ale żadne nie zdecyduje się na ten jeden krok. Jak z dziećmi.

-A tam pieprzysz. Lepiej się zajmij tym pakowaniem.

-Czyli mam racje.- uśmiechnęłaś się triumfalnie.

-Nie.-wystawił ci język.


***

Po klatce jednego z rzeszowskich bloków nieskazitelną ciszę przeszywał twój głośny śmiech, kiedy 22-latek wdrapywał się po schodach z tobą rozłożoną na jego ramionach. Mocniej objęłaś dłońmi jego szyję, gdy nagle podrzucił cię ku górze. Zacisnęłaś powieki przestraszona, a w uszach dudnił ci jego uroczy chichot wywołany twoim impulsem. Za pomocą twojego pośladka naparł na klamkę, a ty pokręciłaś z niedowierzaniem głową. Przeniósł cię przez próg waszego pierwszego gniazda i ostrożnie opuścił na podłoże, abyś mogła wnikliwie przestudiować mieszkanie. Zerknęłaś na niego przez ramie i uśmiechnęłaś się delikatnie, spostrzegając kominek, o którym marzyłaś od dzieciństwa. Jeszcze nie zdążyłaś nawet zajść do salonu, a już u ciebie zapunktował. Musiał cię naprawdę wnikliwie słuchać, gdy leżąc na jego torsie w czerwcową, parną noc i wpatrując się w gwiazdy, opowiadałaś mu o tym jak wyobrażałaś sobie wasze wspólne życie. Popijał wtedy zmrożonego Piccolo, którego zażyczył sobie zamiast procentowego napoju na swoje dwudzieste drugie urodziny i przypatrywał ci się z błyskiem w oczach. Po mimo, że nabierał kolejnej liczby na kark dla ciebie nadal był taki sam. Nie zmieniał się. Zagłębiłaś się we wnętrzu waszych metrów kwadratowych, omiatając otoczenie wnikliwym wzrokiem, badając nim każdy detal, chłonąc każdy szczegół. Mateusz za to wspierał się biodrami o komodę w małym korytarzu, który służył jako szatnia i przypatrywał twoim reakcjom.

-Nie wierzę!- pisnęłaś, wodząc opuszkiem palca po kawałkach stłuczonego kufla.- To ten z tamtego wieczoru?! Naprawdę?!- zwróciłaś głowę w jego kierunku.

-Tak, to ten, który połowicznie ci rozjebałem ja, a połowicznie sama go sobie stłukłaś.- zachichotał.

-Od kiedy go masz?

-Od początku, złotko.-zaprezentował ci w pełni swoje uzębienie, zjawiając się obok.- To taki mały talizman naszego związku.

-Jestem w szoku. Nie spodziewałam się po tobie takich rzeczy.-popatrzyłaś na niego zdziwiona.

-Mam nadzieję, że zrewanżowałem ci się za to wygadanie z Kozubem. – nieśmiało na ciebie spojrzał.

-Możemy uznać, że tak.-skwitowałaś, wnosząc kąciki ust.

Kiwałaś głową z uznaniem, bowiem wystrój waszego wspólnego lokum niebywale przypadł ci do gustu. Masłowski odzwierciedlił każdą twoją zachciankę, którą się z nim dzieliłaś. Najbardziej jednak uradowało cię przestronne i niesamowicie miękkie łóżko w jakie wyposażona była wasza sypialnia. Po dłuższej chwili zachwytu chwyciłaś libero za dłoń i podążałaś w kierunku drzwi, aby udać się po mase kartonów, która ulokowana była w jego samochodzie. Brunet jednak miał co do pierwszych wspólnych chwil w nowym otoczeniu inne plany. Zacisnął dłonie na twoich pośladkach uwydatnionych znacznie przez białe spodnie i owinął sobie twoje uda wokół swojego pasa, uśmiechając się zadziornie. Nim jednak zdążyłaś cokolwiek powiedzieć czy zaprotestować on pałaszował językiem twoje podniebienie, przyprawiając cię tym o przeciągłe jęki zadowolenia. Błądziłaś dłońmi w jego włosach, odczuwając jak układa twój tyłek na blacie kuchennym. Naznaczał ciepłymi wargami twoją wrażliwą na karku skórę, pozostawiając na niej wilgotny szlak.

-Miałaś racje. Jestem seksoholikiem, ale przy takiej kobiecie tylko gej by nie wariował.-wymamrotał ci do ucha, zjeżdżając pocałunkami na dekolt.

-Jesteś pewny, że zamknąłeś drzwi?- odciągnęłaś go od siebie i ujęłaś w dłonie jego przystojną twarz, wpatrując w niego uparcie.- Bo jak nam ktoś tutaj wparuje to nie ręczę za siebie.-dodałaś.

-Tak, tak. Po za tym nikt nie wie, że będziemy tutaj mieszkać.- zapewnił cię.

Podciągnął materiał twojej białej bluzki ku górze i uraczył pieszczotami twój płaski brzuch. Wzdrygnęłaś się na spotkanie jego języka z twoją skórą i podniosłaś ramiona ku górze, aby ułatwić mu pozbycie się twojej górnej partii ubrań. Ułożył dłonie po obu stronach twoich ud i przywarł swoimi bliżej szafki, abyś mogła odczuć jak na niego działałaś w dolnej partii ciała. Twoje policzki spłonęły obfitym rumieńcem, a on zaśmiał się gardłowo. Wasze spojrzenia na moment się skrzyżowały. Poczułaś dreszcz atakujący twoje ciało. Gdy byliście już prawie roznegliżowani do twoich uszu dotarł odgłos czyiś kroków. Przekonana, że to tylko Łukasz ani raczyłaś się oderwać od Mateusza. W końcu był waszym przyjacielem i wiedział o tym jak na siebie oddziałujecie. Niemalże nie uderzyłaś się głową o gablotkę, gdy twoim oczom ukazała się sylwetka twojej rodzicielki.

-Mama?! Co ty tutaj robisz?!-rozwarłaś zdumiona usta, wyciągając rękę w kierunku Masłowskiego, aby podał ci bluzkę oraz spodnie.

-Łukasz mi podał adres, a że cię dawno widziałam to chciałam wpaść z wizytą i zobaczyć to wasze mieszkanko.-wzruszyła ramionami, jakby zaistniała sytuacja nie miała miejsca.- Nie sądziłam jednak, że przeszkodzę wam w kopulacji.-chrząknęła porozumiewawczo, spoglądając na wciąż stojące przed tobą prawie roznegliżowanego całkowicie chłopaka.

-To nie są żadne kopulacje, mamo! Proszę cię licz się ze słowami! –odparłaś oburzona, zeskakując z blatu kompletnie odziana.- Może łaskawie się w końcu ubierzesz? No chyba, że chcesz też coś zdziałać z teściową.-zwróciłaś się w kierunku rzeszowianina.

-Nie, nie, ależ skąd! Gdzie tam!-pokręcił stanowczo głową i zebrał z podłogi swoje ubrania.

-Dlaczego Kozub nas wydał? Miał nikomu nic nie mówić.- ponownie skierowałaś słowa do swojego partnera.

-Ależ on nie podał mi łatwo tej informacji. Walczył jak lwica, ale moja kremówka domowa… Cóż, nie miał szans się jej oprzeć.- oparła kobieta jakby to było oczywiste.

-Zabije go! Zginie śmiercią drastyczną i tragiczną!- wydarłaś się, czym wywołałaś rozbawienie u dwójki twoich towarzyszy.- Ja mówię poważnie!

-Ja się obawiam, że on prędzej na otyłość zdechnie jak się tak zacznie obżerać. Ptysie, kremówki.. Co kolejne? –pokręciłaś z niedowierzaniem głową nad słowami siatkarza.

- W każdym bądź razie nie chcę być babcią!-twoja matka uniosła dłonie. –Nie teraz.


 ✭✭✭

Hejka! ^^
Po mimo, że komentarzy pod ostatnim postem brak to ja dotrzymuję słowa i wrzucam Wam kolejną część! :D Mam nadzieję, że się poprawicie, bo ja wkładam sporo czasu w losy tej trójki i lubię to robić :3 Nie mniej jednak fajnie jak ktoś docenia ten wysiłek ;) Mamy tutaj Mateusza, który papla jak najęty i Łukasz, który najpierw ratuje sytuację, a przynajmniej się stara  :D Potem jednak sobie grabi i no cóż tak to z facetami bywa :D Teściowa zobaczyła coś czego nie powinna XD  Od kolejnego rozdziału akcja gwarantowana! :D Całuję i do zobaczenia w środę! ;*

poniedziałek, 18 marca 2019

Szósty


   Przekroczyłeś próg rodzinnego domu wyczerpany doszczętnie po ostatnich zajęciach na siłowni za pomocą, których trener chciał określić na jakim etapie są wasze organizmy i zsunąłeś z ramienia sportową torbę na podłoże. Pozbyłeś się butów i podreptałeś do kuchni, aby ugasić narastające z każdą chwilą treningu pragnienie, które kilkanaście minut temu po zakończeniu zajęć sięgnęło zenitu. Wyłowiłeś z wnętrza lodówki butelkę soku pomarańczowego i przyssałeś się do jej gwintu, pochłaniając masowe ilości chłodnej cieczy. Odłożyłeś ją na swoje miejsca i chwyciłeś w dłoń talerz z kanapkami, które przygotowała dla ciebie mama, co można było wywnioskować ze starannego charakteru pisma na karteczce, która znajdowała się na krawędzi naczynia. Wyglądało na to, że jesteś tutaj jedynym obecnym domownikiem, bowiem twoja rodzicielka udała się do pracy na swoją zmianę, a ojciec jeszcze nie zdążył wrócić z uczelni. Kiwnąłeś głową, gdyż po tak drastycznych godzinach dla twojego organizmu pragnąłeś jedynie błogości i spokoju. Łaknąłeś także wpicia się w jedwabiste wargi Wojciechowskiej oraz zanoszenia się zapachem jej szamponu, kiedy skryłbyś twarz w zagłębieniu jej szyi, a jej ciemne kosmyki łaskotały by przyjemnie twój nos. Kąciki twoich ust drasnęły wyżyny na samą myśl o tych bodźcach, które były zwyczajem, tradycją w jej towarzystwie. Opadłeś na sofę w salonie i pogrążyłeś się w spożywaniu posiłku. Pod wpływem impulsu sięgnąłeś po telefon usytuowany na dnie kieszeni dresów i odblokowałeś wyświetlacz. Zmarszczyłeś wyraźnie zaniepokojony brwi. Nie widniała na nim ani jedna wiadomość od brunetki, a przecież nie było dnia, aby nie dzieliła się z tobą bieżącymi wydarzeniami z jej życia. Odłożyłeś nadgryzioną kanapkę na porcelanę i sunąłeś opuszkiem palca po ekranie komórki w poszukiwaniu zdjęcia Blanki. Nacisnąłeś ikonkę zielonej słuchawki i z niecierpliwością oczekiwałeś podniesienia słuchawki przez osobę po drugiej stronie połączenia.

-Cześć, Mati.-jej ciepły głos rozlał się po twoich uszach, ale wyraźnie pozbawiony był tej nutki entuzjazmu, radości.

-Cześć, Mati?! Dziewczyno, nie odzywasz się od rana i mówisz mi zwykłe cześć?! Ty jesteś niepoważna! Przyjebałaś się czymś w głowę by mi takie numery robić?! Ja się tu zamartwiam, a ty…- emocje wzięły górę nad twoim zachowaniem, choć miałeś plan poprowadzić tą rozmowę spokojnie.

-Przepraszam. - wypowiedziała skruszona, przerywając twój monolog.

Miałeś ochotę przywalić sobie w twarz, słysząc jej słaby ton głosu. Zapewne teraz czuła się jak mysz pod miotłą, ale taki już byłeś Mateuszu Masłowski. Gdy cholernie ci na czymś zależało przywiązywałeś wagę do detali, szczegółów, a przecież ona miała swoje życie. Miała prawo być zabiegana, mieć dzień pozbawiony chwili na napisanie durnej wiadomości i zaadresowanie jej do ciebie. Chyba byłeś przewrażliwiony na jej punkcie, ale to może dla tego, że była numerem jeden, czymś na szczycie, czymś ponad wszystko i wszystkich. Kochałeś ją. Darzyłeś uczuciem większym niż swoją pasję, niż siatkówkę.

-Nie, to ja przepraszam. Ty nie masz za co. – odezwałeś się po chwili ciszy jaka pomiędzy wami zapadła.-Niepotrzebnie się na ciebie uniosłem. – gdyby tylko widziała grymas na twojej twarzy i zmieszanie w danym momencie.

-To było kochane. Martwisz się, a to jest słodkie.-mogłeś przysiąc, że uśmiecha się teraz błogo.- Nie odzywałam się, bo… Źle się czułam. Wymiotowałam cały dzień.-wyjaśniła, ale lekko zaniepokoiło cię to zacięcie w środku zdania.

-Jesteś w…?-rozwarłeś zdumiony usta.

-Nie, nie jestem.-uspokoiła cię momentalnie.- To zwykła grypa żołądkowa, ale już mi lepiej.

-Chcesz bym przyjechał?-zapytałeś z wyraźną nadzieją w głosie.

-Właściwie to nie marzę o niczym innym jak się do ciebie przytulić.

-W takim razie będę niebawem.

***
Zaparkowałeś przed jednym z krakowskich, nowoczesnych bloków i zgasiłeś silnik. Naciągnąłeś kaptur szarej bluzy na głowę, wysiadając z czarnego BMW i poczułeś przeszywający twoje ciało chłodny, a wręcz lodowaty, październikowy wiatr. Skrzywiłeś się znacznie na to uczucie i przyśpieszyłeś kroku, aby żwawo zmniejszyć dystans dzielący cię od jednej z klatek schodowych. Wycisnąłeś odpowiedni ciąg cyfr i już po chwili sprawnie pokonywałeś pliki schodów, aby znaleźć się na odpowiednim piętrze. Gdy naciskać już miałeś dzwonek dębowe drzwi niespodziewanie się rozwarły, a drobna dłoń zaciśnięta została na materiale twojej klubowej bluzy. Jednym zwinnym ruchem przyciągnęła cię do siebie i scaliła wasze wargi w jedność. Mruknąłeś przeciągle, gdy z niewinnych muśnięć przeszła do miażdżenia zachłannie twoich ust. Dłońmi zjechałeś z jej pleców na kształtne pośladki, badając palcami ich architekturę, którą znałeś już na wylot. Śmiało mogłeś stwierdzić, że to należało do jednych z twoich ulubionych zajęć.  Strąciła nakrycie z twojej głowy i błądziła dłonią po twoich włosach. Trzymając ją cały czas za biodra oraz nie rozstając się z jej słodkimi wargami zagłębiłeś się w jej mieszkaniu. Zachichotałeś cicho, gdy wygięła się dziwacznie, aby przymknąć za wami drzwi. Oderwała się od ciebie i zadarła głowę, spoglądając ci głęboko w oczy. Prąd przeszył twój kręgosłup. Przyciągnąłeś jej rękę do twoich pleców i ułożyłeś ją na nich, aby także to poczuła. Uśmiechnęła się łagodnie, a jej policzki zalazła fala czerwoności. Przywarła swoim drobnym ciałem do twojej klatki piersiowej i oplotła ramionami twój pas. Kąciki twoich ust sięgnęły wyżyn, a poziom endorfin zenitu. Ta dziewczyna była tak cholernie urocza. Ponownie ująłeś w dłonie jej pośladki, ale tym razem z innym zamiarem niż ostatnio. Zaplotłeś jej łydki nad twoim tyłkiem, podrzucając ją gwałtownie. Popatrzyła na ciebie z radosnymi ognikami w oczach i objęła rękami twoją szyję. Przylgnęła do ciebie całym ciałem, a ty nie kryłeś zadowolenia, że taki właśnie miałeś zamiar, aby poczuła ciepło twojego ciała, twoją bliskość. Po mimo, że jej oczy śmiały się do ciebie to zauważyłeś, że nie wygląda jak zazwyczaj podczas waszych spotkań. Coś wyraźnie ci w jej zachowaniu nie pasowało. Coś wyraźnie nie było w porządku, a ty zamierzałeś to od niej wyciągnąć. Walczyła ze smutkiem, którym pokryta byłą jej twarz, ale ty go doskonale wychwyciłeś tuż po przekroczeniu progu jej mieszkania. Zbyt długo ją znałeś. 

-Twoje samopoczucie to nie wszystko, prawda?-utkwiłeś w niej spojrzenie stalowych tęczówek z mieszanką błękitu.- Jest coś jeszcze co sprawia, że jesteś smutna.-dodałeś, gładząc jej policzek zewnętrzną częścią dłoni.

-Nie jestem smutna. Nie teraz, gdy tu jesteś.-odparła i musnęła przelotnie twoje wargi.

Westchnąłeś głośno pewny, że kłamie. Widziałeś to po jej oczach. Przygaszone wpatrywały się prosto w twoje. Nie postanowiłeś jednak odpuścić. Zająłeś miejsce na sofie w niewielkim salonie i obserwowałeś jak z przymkniętymi powiekami wsłuchiwała się w bicie twojego serca. Niejednokrotnie podkreślała ci z łzami w oczach, że to najpiękniejsza melodia jaka może być. Była taka delikatna, krucha. Wiele razy zastanawiałeś się czy kolejna kłótnia nie wyryje o rysy za dużo na jej porcelanowym sercu i nie zdecyduje się tego zakończyć. Jednak ona zawsze powracała z uśmiechem o porażającej mocy.

-Blanka.-mruknąłeś tuż przy jej uchu.- Powiedz mi co się stało.-zwilżyłeś wargami jej czoło.

-Nie, Mateusz. Nie zrobię tego, bo to błahostka i teraz mam zamiar cieszyć się, że tutaj jesteś.-oświadczyła stanowczo.

-Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć?!-podniosłeś nieco ton głosu.- Jestem twoim chłopakiem i mam prawo wiedzieć co się u ciebie dzieje, co cię tak zdołowało!

-To nie jest nic ważnego.

-Chyba, że nie traktujesz mnie poważnie to zaraz stąd wyjdę i pojadę do Rzeszowa.- teraz to ty wyraźnie posmutniałeś.

Prychnąłeś pod nosem, gdy zamilkła. Pokręciłeś z niedowierzaniem głową, nie spodziewając się po niej takiego zachowania. Zawsze mówiła ci o wszystkim, o każdej najmniejszej pierdole, a teraz wyraźnie coś ukrywała. Zatajała coś przed tobą, a ty coraz bardziej czułeś się jakby to było coś ważnego. Nie jakaś błahostka jak twierdziła, ale coś większych rozmiarów, coś co mogło cię totalnie wkurzyć. Nie byłeś świadomy, że Blanka spotkała się za twoimi plecami z twoim przyjacielem, kimś kim był dla ciebie jak brat, ale to nie wszystko. Przecież nie było nic złego w samym spędzeniu razem czasu, jednak gdy w ruch wchodził już pocałunek Fornala złożony na jej wargach oraz fakt, że przyznała się przed nim, że nie potrafi trzymać się od niego z daleka to sprawa ta zdecydowanie zyskiwała na wadze. Zrezygnowany obserwowałeś jak spoczywa na twoich kolanach i nadal tuli się do twojego torsu. Strąciłeś ją na kanapę i poderwałeś się z miejsca, ruszając szybko w kierunku drzwi. Nie mogłeś znieść tej cholernej ciszy. Czułeś tą cholerną presję  jaką na niej wywarłeś i jakiej nie zamierzała wcale zlikwidować, usnąć.

-Mateusz!- krzyknęła za tobą. – Uspokój się! Nigdzie nie idziesz!-wsparła się o drzwi, uniemożliwiając ci tym samym ucieczkę.

-A co? Powiesz mi?- fuknąłeś.

-Czemu wywierasz na mnie taką presję?- odpowiedziała pytaniem na pytanie z oburzeniem w głosie.

-Widzę, że to coś nie tak wcale błahego, a ty nie chcesz mi powiedzieć. Wiesz jak się z tym czuję?

-Dobra! Powiem ci!

- W takim razie słucham.-oparłeś się nonszalancko o ścianę.

-Wróćmy do salonu.

Posłusznie powróciłeś na wcześniejsze miejsce i wsparłeś głowę o ramie, przyglądając się jej uważnie. Opowiedziała ci nieśmiało o tym jak pewien chłopak ją pocałował, po mimo, że zdawał sobie sprawę, że ma chłopaka. Uformowałeś dłonie w pięści, a całe twoje ciało się spięło. Blanka musnęła ustami twoją napiętą szczękę, zapewniając cię, że to nic takiego, że poradziła sobie z nachalnym typem. Jeszcze dłuższy czas przybierałeś surowy wyraz twarzy, ale prawda była taka, że ona nic nie zrobiła, tylko po prostu bała ci się o tym powiedzieć, więc nie miałeś powodu się na nią gniewać. Po za tym nigdy nie potrafiłeś tego długo czynić. Mateuszu Masłowski, gdybyś tylko znał całkowitą prawdę… Wtedy tak szybko nie uległbyś brunetce, która pałaszowała drobnymi dłońmi twoją nagą skórę po ściągnięciu twoich górnych partii ubrań. Wasze języki pogrążone były w namiętnym tańcu, a ręce z każdą chwilą odkrywały coraz więcej powierzchni ciała tej drugiej osoby. W końcu nie zauważyłeś nawet, kiedy po solidnej grze wstępnej, w której nie szczędziłeś sobie czasu na pieszczocie każdego zakamarka jej aksamitnej skóry oraz scałowywaniu słodkiego posmaku z jej ust przywarłeś swoim ciałem do jej, czując ogień płonący od waszej bliskości. Narzuciłeś jej od początku dynamiczny rytm, ale znałeś ją na tyle długo, że wiedziałeś iż nie będzie miała nic przeciw. Nie pomyliłeś się. Uświadomiłeś to sobie, kiedy twoja klatka piersiowa stykała się z jej plecami, a twoja twarz spoczywała w zagłębieniu jej szyi, drażniąc ciepłym oddechem jej skórę. Widoczna na niej była gęsia skórka. W nozdrzach wirowała ci mieszanka zapachu jej skóry, perfum oraz szamponu, co doprowadzało cię do obłędu. Jednak nie mogło się to równać z widokiem mięcia przez jej dłonie prześcieradła, gdy zbliżała się do granicy błogości. Splotłeś wasze dłonie i ściskałeś mocno jej dłoń, czując, że i ty jesteś blisko osiągnięcia z nią uniesienia. Musnąłeś wargami jej policzek, gdy z jej gardła wydobył się wrzask, a w nim zawarte było twoje nazwisko. Ty po chwili także uczyniłeś to samo, zatapiając twarz w jej miękkich włosach.

-Kocham cię, Mateusz.-przyłożyła dłoń do twojego policzka i skradła czuły pocałunek z twoich spierzchniętych ust.

Jeszcze długo rozkoszowałeś się melodią tych słów rozbrzmiewającą w twoim umyśle. Obserwując jej opuszek palca kreślący różnorakie kształty na twoim umięśnionym brzuchu oraz rozżarzone miodowe tęczówki wiedziałeś, że znajdowałeś się w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie i przy odpowiedniej osobie. Stworzyłeś swój własny prywatny raj, do którego po za waszą dwójką nikt nie miał wstępu.

 ✭✭✭

Hello! ^^
Blanka częściowo wyjawiła prawdę Mateuszowi, ale ten nadal nie ma pojęcia, nawet nie przechodzi mu przez myśli, że to jego przyjaciel tak pogarsza humor jego partnerce :P Nasza parka umie się szybko i skutecznie pogodzić :D Niebawem akcja nabierze tempa :3 Być może już od kolejnego rozdziału ;)  Jutro stracie naszych chłopców, na którym będę i na które się cholernie cieszę! <3 Jak myślicie kto z tego pojedynku wyjdzie zwycięsko? Ja stawiam 3:0 lub 3:1 dla Czarnych! <3 Całuję i do zobaczenia w weekend! ;* 
PS: Co Wy na to by publikować nowości na Matiego i Tomka co środę i weekend lub co poniedziałek i weekend? ;)

środa, 13 marca 2019

Piąty


  Westchnąłeś głośno, zatapiając smukłe palce w ciemnych, gęstych włosach. Ponownie utkwiłeś spojrzenie siwo błękitnych tęczówek w wyświetlaczu telefonu, bijąc się z myślami. Toczyłeś z nimi bój odkąd po raz drugi napotkałeś na swojej drodze brunetkę. Nie przewidywałeś, że jeszcze kiedyś na nią natrafisz, że natkniesz się na nią podczas spotkania z przyjacielem, którego partnerką okazała się być, a fakt, że to przy boku Mateusza spoczywa wszystko komplikował. Odtrącałeś od siebie chęci naciśnięcia zielonej słuchawki i usłyszenia barwy jej aksamitnego głosu, gdy proponowałbyś jej chwilę czasu spędzoną w swoim towarzystwie lub wypisanie ciągu kilku wyrazów na ekranie iPhone. Patrząc na to z perspektywy tego, że byłeś kumplem Masłowskiego nie byłoby to nic złego, bowiem mogłeś przecież chcieć poznać bardziej jego wybrankę i przecież wyglądałoby to naturalnie. Pragnąłeś się od niej trzymać na dystans, nie ingerować w jej szczęście dzielone z libero, ale  mimo, że nie powinieneś tego robić to myślałeś o niej nieprzerywalnie od tego cholernego pierwszego sierpnia. Deprymowało cię to cholernie, ale nie potrafiłeś sobie z tym poradzić. Opadłeś plecami na miękki materac i wypuściłeś powietrze ze świstem, walcząc z wyrytym w twojej pamięci obrazem. Jej długie, zgrabne nogi, które mogłeś podziwiać dzięki krótkiej, przylegającej spódnicy sprawiały, że atakowała cię duszność, a mieniące się w świetle lokalu miodowe tęczówki, po których rozlewały się radosne ogniki intrygowały jak żadne inne oczy. Gdy odgarniała niesforne kosmyki z twarzy, które opadały na nią z każdym wybuchem jej uroczego chichotu łaknąłeś wpleść palce w jej długie włosy i owinąć je sobie wokół nich. Nadal nie miałeś pojęcia jakim cudem nie rzuciłeś się na nią przy Maślaku. Kręciłeś z niedowierzaniem głową nad zagadnieniem, którego niegdyś nie rozumiałeś. Zawsze byłeś zdziwiony, gdy docierały do ciebie historię, że kumpel tracił głowę dla dziewczyny swojego przyjaciela, choć wiedział, że dana kobieta jest szczęśliwa z jego prawie bratem. Nie pojmowałeś jak można było zbliżyć się do partnerki przyjaciela, ale teraz sam ledwo co trzymałeś emocje na wodzy. Blanka była zakazanym owocem. Nie mogłeś po nią sięgnąć, choć bardzo pragnąłeś to zrobić. Brunetka niezaprzeczalnie była cholernie kusząca i przyciągająca. Nie dość, że każdy detal jej wyglądu zewnętrznego idealnie ze sobą współgrał to dodatkowo zachęcała otwartością, pozytywnym podejściem czy luźnym sposobem bycia. Choć z tego co opowiadał Mateusz nie zawsze taka była. To on licznym spojrzeniami pobudził w niej skrytą wewnątrz niej, na samym dnie pewność siebie. Kiedyś uważała się za przeciętną dziewczynę, która nie wyróżniała się z tłumu. Po prostu sobie żyła, była i tyle. A Masłowski zwalczył w niej nieśmiałość, może nie do końca, ale znaczne jej stężenie i obudził usypaną niczym niedźwiedź w śnie zimowym kobiecość. Nie rozumiałeś jak taka kobieta jak Wojciechowska mogła kiedyś być tak skrytą osobą, tak nieświadomą swoich atutów , których miała pełno, cała mnóstwo.

-Długo będziesz się tak gapił w ten sufit i wzdychał do niej w myślach?-panująca w pokoju ciszę przerwał Kochanowski, który od dłuższej chwili śledził twoje poczynania.

-Kuba, to jest trudniejsze niż się wydaje.-mruknąłeś, bawiąc się palcami.

-Tak? Czemu niby?-momentalnie zmienił pozycję na siedzącą i wlepił w ciebie swoje zielone oczy, podpierając głowę na łokciu.

-Bo jest zajęta?-wypowiedziałeś jakby to było oczywiste.

-No tak. Zajebiste laski nigdy nie są wolne.-skwitował z łagodnym uśmiechem.- Jednak mam na to rozwiązanie. Chłopak nie ściana. Można przesunąć.-puścił ci oczko.

-Nie wiesz wszystkiego i lepiej by tak zostało.-rzekłeś stanowczo.

- Czekaj, czekaj…Czy Tomasz Fornal ma tajemnice przed swoim najlepszym kumplem, Jakubem Kochanowskim?-wytrzeszczył oczy środkowy.

-Kuba, naprawdę nie mam nastroju.-mruknąłeś.

-Powiem ci jedno. Weź kurwa już tyle nie myśl bo myśliwym zostaniesz.-rzucił Kochan.- Jutro wylatujemy do Japonii, więc krótka piłka Fornal.

-Dzięki, Kubuś!

Zamknąłeś go przelotnie w uścisku i wybiegłeś z pokoju, aby po chwili do niego wrócić, bowiem twoje odzienie nie za bardzo nadawało się na daną okazję. Blondyn pokręcił roześmiany głową nad twoją postawą i rzucił w twoim kierunku jasne dżinsy, z których wyśmiewało się środowisko radomskie oraz czarną koszulkę. Podziękowałeś mu szerokim uśmiechem i po zmienieniu ubrań tym razem na dobre opuściłeś pomieszczenie. 


                                  ***

Zmarszczyłaś brwi, dostrzegając na wyświetlaczu telefonu zdjęcie bruneta, którego poznałaś jakieś dwa miesiące temu. Aneta pośpiesznie powędrowała za twoim wzrokiem i splotła ramiona na klatce piersiowej, oczekując tym samym wyjaśnień. Machnęłaś na nią dłonią i zaakceptowałaś próbę kontaktu młodego przyjmującego. Przeczesałaś palcami włosy, gdy z jego ust wydobywała się propozycja spotkania, które miało by się odbyć dzisiejszego dnia. Na migi przedstawiłaś sytuację przyjaciółce i po ujrzeniu na jej twarzy promiennego uśmiechu przystałaś na ofertę Fornala. Odłożyłaś urządzenie na blat lady i wypuściłaś głośno powietrze.

-Co ty taka skołowana? Była aż tak nachalny?-rzuciła zaintrygowana twoją niedawno zakończoną rozmową Grabowska.

-Nie, tylko… Kurczę, to przyjaciel mojego chłopaka.- podrapałaś się zmieszana po głowie. – Może nie powinnam?-spojrzałaś na nią niepewnie z pytającym wyrazem twarzy.

-Nie robisz nic złego, Blanka!-potrząsnęła twoimi ramionami Aneta.- Przecież to tylko spotkanie nie randka.

-Kto go wie jak on to traktuje po ostatnim...-mruknęłaś pod nosem, ale dotarło to do uszu twojej towarzyszki.

-Ja chyba o czymś nie wiem. – wsparła się biodrami o ścianę szatynka.

Westchnęłaś głośno i powróciłaś myślami do wydarzeń sierpniowej nocy, dzieląc się nimi z przyjaciółką. Aneta słuchała cię z uwagą, coraz obszerniej rozwierając usta ze zdziwienia. Gdy jednak zahaczyłaś opowieścią o urodzinową imprezę Tomka jej szok sięgnął szoku. Sama nie spodziewałaś się wtedy, że gospodarz mieszkania wykorzysta wyjście Mateusza na dwór i zacznie się do ciebie przystawiać. Czułaś, że gdyby nie pochłonął wówczas tyle procentowych mieszanek nie miałoby to miejsca. Na szczęście ty zachowałaś trzeźwy umysł, bowiem zdecydowałaś się tamtego wieczoru na niewielką ilość alkoholu i przystopowałaś zaloty krakowianina. Nie wspomniałaś o tym słowem Masłowskiemu. Nie chciałaś niszczyć ich przyjaźni, a także wiedziałaś, że Tytus by mu tego nie zrobił w stanie trzeźwości. A może sama siebie chciałaś o tym przekonać? W końcu widziałaś te wesołe ogniki szalejące po jego tęczówkach, gdy pochłaniał cię wzrokiem. Nim spostrzegłaś a brunet pojawił się w galerii, aby odebrać cię z pracy jak dość często czynił to rzeszowski libero. Oddychałaś z ulgą, mając pewność, że nie napatoczy się na was, bowiem trener niedawno wznowił im przygotowania do nowego sezonu i zapewne teraz spoczywał cały obolały po pierwszych zajęciach na siłowni na kanapie w rodzinnym domu.

-Dlaczego chciałeś się spotkać?- nie mogłaś się powstrzymać od zadania tego pytania.

-Szczerze?- spojrzał na ciebie krótko, a gdy skinęłaś głową kontynuował.- Chciałem się trzymać od ciebie z daleka, na dystans, ale nie potrafię.- wzruszył ramionami.

-Mam coś podobnego.-szepnęłaś, spuszczając głowę.

-Widocznie oboje siebie intrygujemy nawzajem.-skitował z delikatnym uśmiechem, rozwierając przed tobą drzwi do kabrioletu.

-Co to jest?!-wrzasnęłaś nagle, zdając sobie sprawę z tego co się dzieje.

-Kabriolet.- zaśmiał się siatkarz.- Wykorzystajmy ostatnie promienie słońca w pełni.

-Co ty zamierzasz dzisiaj ze mną robić?

-Przejechać się po Krakowie.

Skinęłaś z podziwem głową. Podobał ci się ten pomysł, oryginalność na jaką się wysilił. Większość chłopaków na spotkanie z przedstawicielką płci przeciwnej obierali typowy schemat. Decydowali się na kolacje, kino lub spacer, a Tomasz był niebywały. Wsiadając do środka białego samochodu zastanawiałaś się czy nie będziesz żałować swojej decyzji. Szybko odgoniłaś od siebie te myśli, bowiem muzykę jaką dobrał siatkarz oraz fakt, że nie wracał wydarzeniami do celebracji jego dwudziestych drugich urodzin napawał się optymizmem odnośnie spędzenia z nim dzisiejszego popołudnia. Nie zawiodłaś się na swoim przeczuciu. Fornal z okularami przeciwsłonecznymi spoczywającymi na nosie okręcał zgrabnie kierownicę i co jakiś czas zerkał w twoim kierunku, obdarowując cię widokiem wznoszących się kącików ust, a co za tym szło śnieżnobiałego uzębienia, które na wielu kobietach robiło wrażenie, w tym w pewnym stopniu na tobie. Rozmowa, która nawiązała się pomiędzy wami zaledwie po dziesięciu minutach po opuszczeniu parkingu galerii handlowej była zadziwiająco luźna i stąpała po neutralnym gruncie. Krakowianin nie bombardował cię jakimiś zalotnymi tekścikami ani nie przekraczał pewnych granic. Po dłuższym czasie zatrzymaliście się w jednym z lokali w centrum miasta. Zaniosłaś się głośnym śmiechem, gdy Tomek zjawił się po chwili z zestawem hamburgerów oraz frytek oraz kubkiem Coli.

-Ty przypadkiem nie lecisz za niedługo do Japonii?- uniosłaś pytająco brew, gdy zajadał się bombą kaloryczną.

-A owszem.-rzekł, wygryzając się w bułkę.- W ogóle interesujesz się siatkówką ze względu na Mateusza czy tak ogólnie?

-Trochę tak trochę tak, ale ciebie jednak nie kojarzyłam.

-A to wredna pizda glizda. Nic o kumplu nie wspomniał.- odparł naburmuszony, na co się roześmiałaś.

-Bo być może kumpel za spożywanie takich rzeczy przed ważnym turniejem z kadry wyleci.-zaśmiałaś się.

-Cicho bądź mikrusie.- wystawił ci język. – Lepiej się zajmij swoją twarzą, bo się upieprzyłaś przy ustach.-wskazał palcem na ubrudzone miejsce.

Pośpiesznie otarłaś je chusteczką, jednak Tytus nadal śmiesznie ci się przyglądał. Upił niewielki łyk zimnego napoju i chwycił serwetkę w dłoń. Spodziewałaś się, że okaże się pomocny i pomoże ci z pozostałościami sosu, jednak zrobił coś zupełnie innego. Pochylił się nad twoją twarzą i zetknął twoje usta z jego wargami. Wykonał to za pomocą niemrawego, nieśmiałego ruchu, obawiając się twojej reakcji i jak się po chwili okazało słusznie.

-Nie rób tego więcej.-warknęłaś przez zaciśnięte zęby, odwracając głowę w drugą stronę.

-Chciałem tylko pomóc ci z zabrudzeniem.-wyjaśnił 22-latek, posyłając ci subtelny uśmiech.

-Daruj sobie. –syknęłaś, mierząc go groźnym wzrokiem.- Muszę już iść. Wezwę taksówkę.

- Daj spokój, Blanka.


Wyrwałaś nadgarstek z jego smukłych palców jakie oplotły go, gdy chciałaś poderwać się z miejsca i opuścić lokal. Pośpiesznym krokiem skierowałaś się w stronę wyjścia z budynku, a gdy znalazłaś się za jego obszarem przyłożyłaś czoło do jego ściany i przymknęłaś powieki. Jak mogłaś mu na coś takiego pozwolić? Jak mogłaś dać się namówić na to cholerne spotkanie?!


                                                                                                                                        ✭✭✭

                                                                                                                                Hello everybody! ^^
Miałam nie dodawać tak szybko, ale jako, że trzynasty marca to nie mój mocny dzień to chcę choć w taki sposób zrobić coś co mi się uda, czyli choć wywołać uśmiech na Waszych twarzach ;) Numer Masłowskiego chyba nie jest dla mnie szczęśliwy XD  Tomek się troszkę rozszalał, a Blanka jeszcze pozostaje racjonalna, ale czy na długo? Mam nadzieję, że pierwsze napomknienie o tym jak to wszystko widzi Fornal przypadło Wam do gustu :D Całuję i do zobaczenia ;*  ( Jak ładnie się spiszecie w weekend :D )