Wspierałeś się biodrami o
kuchenną szafkę i wpatrywałeś tempo przed siebie, trzymając w dłoni szklankę
wypełnioną sokiem pomarańczowym. Twoje myśli błądziły wokół osoby twojej
ukochanej i motywu dla jakiego doprowadziła się do stanu nietrzeźwości. Nie byłeś
w stanie uwierzyć, że zrobiła to tak po prostu, bez specjalnego powodu, choć
tak naprawdę mogła to uczynić, bowiem miała do tego pełne prawo. Nie była
ideałem. Była tylko człowiekiem, a ty czasami uznawałeś ją zbyt bardzo za
nieskażonego złem anioła stąpającego przy twoim boku. Słowa przyjaciółki
brunetki powodowały jednak narastający w twojej głowie mętlik. Według niej
Wojciechowska tego potrzebowała, ale dlaczego? Chodziło jej o zwykłą potrzebę
wyszumienia się czy może upicia się z przyczyny jakiegoś problemu? Pomasowałeś
opuszkami palców pulsujące ci od natłoku interpretacji tej sytuacji skronie i zwilżyłeś
wyschnięte na wiór gardło zimnym napojem. Wtem do twoich uszu dotarł odgłos
kroków. Oblizałeś językiem dolną wargę i wtopiłeś wzrok stalowych tęczówek w
sylwetkę dziewczyny, która nie promieniowała szczęściem jak zazwyczaj podczas
każdego poranka. Mogłeś się założyć, że tuż po przebudzeniu miała ciężką głowę
i problemy z opuszczeniem łóżka. Mimo to wykrzesała z siebie cząstkę energii
bowiem jej drobne ciało skryte było pod materiałem twojej klubowej bluzy, a nie
okryte przez czarną, dopasowaną sukienkę,
w której ułożyłeś ją na materacu późno w nocy, a raczej nad ranem. Jej twarz
pokryta była pozostałościami makijażu i było od niej zbolenie. Ciemne włosy
opadały na ramiona, będąc przy tym niezwykle potarganymi. Mimowolnie
rozciągnąłeś kąciki ust w leniwym uśmiechu na widok twojej współlokatorki i
zwróciłeś się do niej plecami, aby sięgnąć po szklankę w jednej z szafek
znajdujących się nad twoją głową. Wypełniłeś ją wodą z kranu i położyłeś na
wyspie, podsuwając w jej stronę Aspirynę.
-Dziękuję.-mruknęła z delikatnym
uśmiechem, nagradzając cię za ten czyn pocałunkiem w policzek. –Gdzie Aneta,
Mati i Łukasz?- zmarszczyła brwi.
Włożyła tabletkę do jamy ustnej i
pośpiesznie upiła spory łyk przeźroczystej cieczy. Wdrapała się na wysokie
krzesła i oparła głowę na ramieniu, przyglądając ci się mętnym wzrokiem.
Kręciłeś głową, ubolewając nad jej stanem fizycznym po wczorajszym wypadzie do
klubu.
-Aneta się zmyła rano, bo musiała
wracać, a Łukasz spał u siebie w domu i przygarnął Kowalskiego.-odparłeś.-
Powiedziałaś do mnie w nocy Tomek. Dlaczego?-uniosłeś pytająco brew.
-Śnił mi się.-wzruszyła
ramionami.- Duńczyk dużo wypił?
-Skończył jak ty.- zaśmiałeś się.-
Nie pamiętasz?
-Nie.- odparła roześmiana.- Boże,
czuję się koszmarnie.-zawyła.
-Zmartwię cię, słońce.- zadarłeś
na nią wzrok.- Moja mama zaprosiła nas dzisiaj na obiad. Musimy się stawić. Nie
przyjmuje odmowy.-oświadczyłeś, bawiąc się palcami jej dłoni.
-Nie, Mateusz. Proszę, nie dziś!-
popatrzyła na ciebie błagalnie.- Kiedy indziej.
-Musimy się stawić, bo zaraz
zacznie mi mówić, że tak naprawdę cię zabiłem i trzymam twoje zwłoki w
szafie.-roześmiałeś się.- Dawno cię nie widziała. Mnie z resztą też, więc
pewnie chcę wypytać jak się nam żyje.
-Dobrze, że choć ciebie trzyma
się humor.-poklepała cię po ramieniu, parskając śmiechem na twoje słowa.- Zjem
śniadanko, wypiję kawkę i możemy się szykować.-posłała ci lekki uśmiech.-
Będzie Patryś?- widziałeś tlącą się w jej oczach nadzieję, iż zaprzeczysz.
-Siadaj, ja się tym
zajmę.-zatrzymałeś ją gestem dłoni, gdy poderwała się z
miejsca.-Owszem.-skinąłeś głową, odpowiadając na jej pytanie.
-Chroń nas panie Boże!- wydarła
się, zadzierając głowę ku górze.
Parsknąłeś śmiechem na jej słowa,
kręcąc z niedowierzaniem głową. Po mimo, że twój brat nie przepadał za twoją
dziewczyną, co było odwzajemnione z drugiej strony, nie zamierzałeś w to
ingerować. Bawił cię sposób w jaki sobie dogryzali. Dopóki nie skakali sobie do
gardeł nie zamierzałeś się w to wplątywać. Ich relacja była natomiast
niewidoczna dla twoich rodziców, przy których starali się ograniczyć
przedrzeźnianie do zera. W duchu nie mogłeś się już doczekać ich kolejnych
słownych potyczek. Wolałeś to jednak zatrzymać dla siebie i zabrałeś się za
przygotowanie śniadania dla swojej partnerki.
***
Przekręciłeś kluczyki w stacyjce
i zgasiłeś silnik czarnego BMW, spoglądając wymownie na Blankę. Ta wygładziła
dłońmi materiał białej koszuli, której pierwszy guzik został rozpięty,
odsłaniając przy tym subtelnie niewielki obszar jej jędrnych piersi. Odpiąłeś
pas i przytrzasnąłeś za sobą drzwi, aby otworzyć chwilę później te od strony
pasażera. Mimowolnie zmierzyłeś wzrokiem biodra uwydatnione przez materiał
jasnych dżinsów i objąłeś brunetkę w pasie, drepcząc przy jej boku w stronę
wejścia do rodzinnego domu.
-Zdecydowanie przesadziłaś z tym
dekoltem.- zamruczałeś jej do ucha, oczekując aż jeden z domowników przekręci
zamek.
-Patryś i tak nie będzie patrzył,
więc nie wiem o co się martwisz, kotku.-uśmiechnęła się do ciebie filuternie.
Zaśmiałeś się pod nosem.
Zlustrowałeś ją uwodzicielskim wzrokiem i zsunąłeś dłoń z wcięcia w jej talii
na jej pośladek, ściskając go solidnie. Brunetka momentalnie zwróciła głowę w
twoim kierunku i skubnęła wargę zębami, patrząc na ciebie z pod firanki
długich, czarnych rzęs. Nie wytrzymałeś. Zbyt bardzo cię prowokowała.
Popchnąłeś ją na ścianę budynku i ujmując jej twarz w swe wielkie dłonie wpiłeś
się zachłannie w jej wargi, delektując się ich aksamitnością. Miażdżyłeś jej
usta bez opamiętania, czując wodzące po twoim karku opuszki palców. Twój
kręgosłup atakowały dreszcze, twoje serce kołatało w klatce piersiowej,
obijając się o żebra, a w nozdrzach wirował jej omamiający zapach. Ta dziewczyna
wyzwalała w tobie wszelkie zmysły. Pobudzała je jak kofeina szare komórki.
Oderwałeś się od niej i obserwowałeś jak pośpiesznie zerka w niewielkie
lusterko, marszcząc z niezadowoleniem brwi.
-Rozmazałeś mi szminkę.-rzuciła
oskarżycielsko w twoim kierunku.
-Oj, już przestań.- machnąłeś na
nią dłonią. –Dobrze wiemy, że to najprzyjemniejszy sposób w jaki mogłaś się jej
pozbyć. –posłałeś jej figlarny uśmiech.- A tych ciuszków pozbędziesz się tuż po
tym obiedzie.-wyszeptałeś wprost do jej ucha, zahaczając koniuszkiem języka o
jego płatek i muskając opuszkami palców skórę pod materiałem jej koszuli.
-Panie Masłowski, ależ pan dziś
pełen pikanterii.-skwitowała ze śmiechem.
Nie odpowiedziałeś. Nie zdążyłeś,
bowiem rozwarły się przed wami dębowe drzwi, a tuż za nich wyłoniła się twarz
twojego brata. Ledwo co powstrzymałeś cisnący ci się na usta śmiech, gdy Blanka
wywróciła oczami. Stukot jej obcasów rozniósł się echem po wnętrzu domu, gdy
minęła sylwetkę rozgrywającego, a ty podążałeś tuż za nią.
-Dłużej się nie dało,
szwagrze?-prychnęła.
-Byłem pod prysznicem, ale widzę,
że wam to sprzyjało.-uśmiechnął się cwanie Patryk.- Gdzie się podziała twoja
szminka, szwagierko? –uniósł zaintrygowany brew, wlepiając wzrok w twarz twojej dziewczyny.
-Spytaj braciszka.-rzuciła.-
Jestem w szoku, że używasz takich wynalazków jak prysznic.- udała zdumienie.
-A mnie nie dziwi, że nie możecie
się odkleić od siebie na chwilę i nawet
przed domem musicie się obściskiwać.- przewrócił oczami.
-Popatrz Mati. Mieszkałeś pod
jednym dachem z ninją!-zaśmiałeś się na jej słowa.
-Nie moja wina, że ty bracie tak
nie możesz.-odparłeś na wcześniejsze słowa Patryka, przyciągając do siebie
dziewczynę i rozkładając bezradnie ramiona.- Planujesz w ogóle dzieci?
-Kiedyś.-mruknął pod nosem starszy
Masłowski.
Skinąłeś jedynie głową i
wyruszyłeś za Patrykiem w kierunku kuchni. Scaliłeś palce dłoni twojej i
Wojciechowskiej oraz pociągnąłeś ją za sobą. Twój brat wyjaśnił wam powód
nieobecności waszych rodziców i przewrócił jedynie oczami, gdy przenieśliście
się do salonu, a ty odsunąłeś przed 21-latką krzesło. Według niego nigdy nie
byłeś dżentelmenem. Może i miał rację, ale Blanka zmieniła cię na lepsze, co
sprawnie mu wytłumaczyłeś. Przyszedłeś z odsieczą osobie, z którą łączyły cię
węzły krwi w nakrywaniu stołu, odpierając propozycje pomocy Blanki. W końcu do
uszu twoich oraz pozostałej dwójki obecnej w pomieszczeniu dotarły odgłosy
kroków oraz dźwięk przymykanych drzwi. Zwróciłeś twarz w owym kierunku i
wzniosłeś znacznie kąciki ust na widok twarzy rodziców. Zamknąłeś starszą
kobietę w swoich silnych ramionach, a ona nagrodziła cię przelotnymi
pocałunkami w policzki. Twój ojciec także wykrzesał z siebie odrobinę czułości
w stosunku do ciebie, a ty poklepałeś go po plecach z cichym śmiechem.
-Witaj synowo.-odezwała się z
wesołością w głosie pani domu w kierunku towarzyszącej ci Wojciechowskiej.
-Mamo, nie zapędzaj się tak.-upomniał
ją twój starszy brat, przewracając oczami.- Mateuszowi się do zaręczyn nie
śpieszy. - ostudził jej zapał.
-Ja tam nie mam nic przeciwko by
pani się tak do mnie zwracała.-obdarowała twoją rodzicielkę ciepłym uśmiechem
Blanka.-Ależ nie obawiaj się, Patryk! Jak będę miała przejąć wasze nazwisko to
przejmę.-puściła oczko rozgrywającemu.
-Dziecko, już myślałam, że mój
syn cię poćwiartkował i wywiózł gdzieś do lasu.-oświadczyła z przejęciem pani
domu.- Nigdy więcej nie odcinaj od mnie na tak długo.-pogroziła ci palcem.
Brunetka zachichotała pod nosem
na słowa twojej matki i pognała wraz z nią do kuchni, aby pomóc jej dokończyć przygotowywać
kremówkę, która przyszykowała z okazji waszego przybycia na obiad. Ty w
międzyczasie toczyłeś konwersację z męską częścią domowników. Po kilkunastu
minutach zagłębiałeś łyżkę w talerzu, rozkoszując się smakiem domowego rosołu,
którego brakowało ci od czasu wyprowadzki. Zadarłeś głowę z nad naczynia i
posłałeś rodzicielce pełen wdzięczności uśmiech za otrzymany posiłek.
Odwzajemniła twój gest, odpowiadając ci sporym stężeniem serdeczności i
rozpoczęła swoje przesłuchanie na temat życia z twoją ukochaną w centrum
miasta. Rozwierałeś ust, aby udzielić odpowiedzi kobiecie, ale nagle usłyszałeś
odgłos odsuniętego krzesła, a twoje szare oczy natrafiły na niemalże purpurową
twarz Blanki, która podtrzymywała dłoń przy ustach. Nim się zorientowałeś, a do
twoich uszu dotarł dźwięk zatrzaśniętych drzwi. Skrzywiłeś się na myśl o tym
jakie przeżywa teraz katusze.
-Nie gadaj, że ją zaciążyłeś?-
wytrzeszczył oczy twój brat, wlepiając w ciebie spojrzenie.
-Nie, matole.-oburknąłeś,
uderzając z otwartej dłoni w czoło.- Może ja do niej zajrzę.-mruknąłeś i
poderwałeś się z krzesła.
-Zostaw. Poradzi sobie.-ułożyła
dłoń na twojej ręce rodzicielka.- Jesteś pewien, że na pewno nie jest w ciąży?
Wiesz jesteście sami, młodzi, atrakcyjni…-rozpoczęła swój wywód.
-Mamo, proszę cię.- zaśmiałeś się,
spoglądając na nią z pobłażaniem.- Jesteśmy odpowiedzialni i dorośli. –zapewniłeś
ją, upijając łyk kompotu.
-Naprawdę?-splotła ramiona na
piersi i wpatrywała się w ciebie powątpiewająco.- Iwona mi się chwaliła jak
wparowała wam do mieszkania i nadziała się na sceny erotyczne. A raczej jak to
ona określa kopulacje. Odpowiedzialni ludzie nie zamykają drzwi, synu?
-To była tylko niewinna gra
wstępna w kuchni.-westchnąłeś, przewracając oczami.
-Byliście prawie
nadzy.-podkreśliła.
-Zero przyzwoitości.-wzdrygnął
się Patryk.- Że ci nie wstyd nosić krzyż, a potem takie rzeczy czynić? Ty
bezbożniku ty! Babcia Frania to by cię raz dwa nawróciła.
-Lepiej sprawdzę co z
Blanką.-oświadczyłeś i ulotniłeś się od stołu.
Odetchnąłeś z ulgą, gdy oparłeś
plecy o wewnętrzną część drzwi łazienki. Wojciechowska spoczywała naprzeciwko
ciebie, a odcień jej twarz niemalże stapiał się z tym widniejącym na płytkach.
Oddychała płytko z przymkniętymi powiekami i siedziała pod ścianą z nogami
podwiniętymi pod brodę, która oplotła ramionami. Taksowałeś ją zmartwionym
wzrokiem, zarzucając sobie, że przecież mogłeś wczoraj powstrzymać tą lawinę
alkoholu jaka osunęła się po ściance jej gardła. Przykucnąłeś przy niej i
pogładziłeś opuszkiem kciuka jej blady policzek, przywołując tym samym
spojrzenie jej miodowych tęczówek.
-Jak się czujesz?-wychrypiałeś,
sunąc wzrokiem po jej twarzy.
-Bywało lepiej.-uśmiechnęła się
blado.- Mogę tam wrócić, ale nie ma ochoty oglądać tej mendy, która zarzuca nam
brak przyzwoitości.-roześmiałeś się na jej słowa.
-A ja mam pewien plan.
Utkwiła w tobie spojrzenie
miodowych tęczówek, aby dowiedzieć się więcej. Jednak ty milcząc pociągnąłeś ją
za rękę i wyprowadziłeś z pomieszczenia. Przystanąłeś przy schodach i znienacka
wzniosłeś drobne ciało brunetki w swoich silnych ramionach. Ta zapiszczała
donośnie nieprzygotowana na twoje posuniecie i instynktownie oplotła dłońmi
twoją szyję, przylegając do ciebie szczelniej.
-Patryk, braciszku! Skoro już
wyjechałeś z tematem dzieciaczków to…-oznajmiłeś i rozpocząłeś wspinaczkę po
schodach na piętro, gdzie znajdował się twój stary pokój.
Wojciechowska zanosiła się błogim
śmiechem, odczytując idealnie twoją strategie i spoglądając na podirytowanego
blondyna. Twoi rodzice natomiast przyglądali się tej sytuacji zmroczeni, ale
także jednocześnie rozbawieni. Z pomocą łokcia rozwarłeś przed wami drzwi
twojego starego lokum i zamknąłeś je zamaszystym kopniakiem. Tak naprawdę nie
miałeś zamiaru wziąć w obroty swojej dziewczyny, bowiem jej samopoczucie
pozostawiało wiele do życzenia. Chciałeś jedynie pozwolić jej całkowicie dojść
do siebie po zakraplanej dużą ilością alkoholu nocy. Łaknąłeś także utrzeć nosa
starszemu bratu, aby odrobinę poprawić jej humor. Jak się po chwili okazało
udało ci się to bowiem, gdy opuszczałeś sylwetkę 21-latki na miękki materac do
środka twoich czterech ścian wparował starszy z rodzeństwa Masłowski. Zwróciłeś
momentalnie głowę w jego kierunku i oczekiwałeś dalszego przebiegu wydarzeń.
-A kysz grzeszniku.-wypowiedział
po czym zamoczył kropidło w szklance z przeźroczystą cieczą i sprawnym ruchem
skropił cię.
-Czy ciebie do reszty
pojebało?!-wrzasnąłeś, zdając sobie sprawę, że bezbarwny płyn to zapewne woda
święcona i mierząc go pełnym politowania wzrokiem.
Hello! ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz