Słyszałeś wydobywające się z jej
niezwykle słodkich i kuszących ust ciche westchniecie, gdy minąłeś jej drobne
ramiona, którymi chciała cię opleść w pasie i wtulić się ufnie w twoje ciało
niczym bezbronne dziecko. Zatopiłeś wargi w parującej cieczy, która wypełniała
śnieżnobiałą filiżankę i ulokowałeś spojrzenie szarych oczu w krajobrazie
rozciągającym się za oknem, przystając przy jednej z kuchennych szafek. Chłonąc
tęczówkami panoramę miasta czułeś na sobie jej biegnący po twoim smukłym ciele
przeszywający wzrok. Było ci ciężko, bowiem przez te kilka godzin zdążyłeś się
stęsknić za słodką wonią jej skóry, miękkością jej ust oraz aksamitnością jej
ciemnych kosmyków. To uświadomiło ci jak podatny stałeś się na jej osobę. Jak
bardzo byłeś kruchy i słaby, Mateuszu. Ta niewinna i drobna kobietka była całym
twoim światem, tlenem. To dla niej twoje serce wybijało miarowy rytm, a
niejednokrotnie obijało się o żebra, gdy jej bliskość stawała się
niebezpiecznie uzależniająca. Mimo to nie zamierzałeś ulegać pokusie. Okłamała
cię. Uczyniła coś, czego nie tolerowałeś, a ona dobrze o tym wiedziała. Najbardziej
cię jednak zastanawiał motyw dla jakiego to zrobiła. Czy aby na pewno chodziło
jedynie o ponownie zatlenie się w tobie zazdrości o przyjaciela czy może o coś
zupełnie innego? Prychnąłeś pod nosem, niwelując powstające w umyśle wszelkie
domysły na temat domniemanego romansu przyjmującego z twoją dziewczyną.
Przecież nie mogli ci tego zrobić. Fornal był dla ciebie jak brat, a na dodatek
tyle opowiadałeś mu o Wojciechowskiej, że nie mógł nie mieć pojęcia ile dla
ciebie znaczyła. Natomiast Blanka nie potrafiła by ci zadać takiego ciosu. Za
kilka dni bowiem kalendarz wyznaczyć miał rok i sześć miesięcy waszego
kwitnącego wciąż jak kwiat wiśni związku. Do dnia, w którym brunetka
oświadczyła ci, że wybiera się do Krakowa, aby załatwić sprawy związane z
uczelnią wasze relacje były oparte na stuprocentowej szczerości. Żadne z was
nie posiadało tajemnic do tego właśnie czasu, a skoro 21-latka zatuszowała
przed tobą swój wyjazd do Bełchatowa jakąś skrytą musiała mieć. Odstawiłeś
puste naczynie do zlewu i bez słowa obszedłeś spoczywającą przy wyspie
brunetkę, której wzrok sunął za twoją sylwetką.
-Naprawdę tak to teraz będzie
wyglądać?-warknęła podirytowana sposobem twojego zachowania.
Prychnąłeś pod nosem na pytanie
rzucone w głąb mieszkania i zatrzasnąłeś za sobą drzwi sypialni. Naciągnąłeś na
swój tors szarą, opinającą twoje ciało bluzkę i dobrałeś do niej czarne
spodnie. Na ramie narzuciłeś sportową torbę i przystanąłeś w salonie, wbijając
swój wzrok w postać brunetki.
-Odpowiadając na twoje
wcześniejsze pytanie: tak, dokładnie tak, słońce. –odezwałeś się oschle.-
Zasłużyłaś sobie.
-Zachowujesz się jak
dziecko.-fuknęła ze splecionymi na piersiach ramionami.
-Przynajmniej nie jestem
oszustem.-wysiliłeś się na uśmiech.
-Mateusz…
-Co Mateusz?!-prychnąłeś.-
Oszukałaś mnie! Powiedziałaś, że jedziesz na tą pierdoloną uczelnie, że nie
możesz jechać do Zawiercia choćbyś bardzo chciała, ale później jakimś cudem
zjawiłaś się w Bełchatowie i czas na rozmowę z Tomusiem także znalazłaś!
Powiedz mi jak ja mam to do chuja odbierać?!-wysyczałeś przez zaciśnięte zęby,
zaciskając dłonie w pięści.
-Czy ty naprawdę myślisz, że
zdradzam cię z Tomkiem?-popatrzyła na ciebie z politowaniem.
-Nie wiem kurwa! Nie wiem!- żywo
gestykulowałeś dłońmi.- Skoro niby nie to po co zatajałaś przed mną fakt, że
jedziesz lub miałaś jechać na mecz Skry?! Bo tego za cholerę nie rozumiem!
-Tomek, gdy odwoziłeś go do
Warszawy zostawił u ciebie w samochodzie swoją ulubioną bluzę, a ja uznałam, że
mu ją podrzucę i zobaczę go na żywo w akcji. To wszystko.-wzruszyła
ramionami.-Nie powiedziałam ci, bo raz wkurzyłbyś
się, że nie pojechałam na twój mecz choć mogłam, a dwa bo wybrałam jego.
***
Skinąłeś porozumiewawczo głową w
kierunku Kawiki, a ten posłusznie wypuścił piłkę ze swoich smukłych palców.
Wzbiłeś się nad pomarańczowy plac i pozwoliłeś zetknąć się dłoni ze skórzaną
powierzchnią, wykorzystując wszelkie pokłady siły. Twoje stalowe tęczówki
sunęły wzrokiem za żółto-błękitną Mikasą, która z pewnością odbiła ślad w
miejscu swojego upadku po tym z jakim hukiem spotkała się z parkietem. Twoje ciało przeszyła niesamowita ulga. Jakby
napięcie z niego zniknęło za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Spodobała ci
się satysfakcja jaką czułeś po zakończonym udanie ataku i poprosiłeś
Amerykanina o wystawienie jeszcze kilku piłek. Chłopaki zdziwieni twoją nagłą
chęcią do elementu defensywy wpatrywali się w ciebie z rozwartymi ustami. Po
chwili jednak każdy otrzymał predyspozycje od trenera i skupił się na swoich
zadaniach. Westchnąłeś głęboko, gdy kolejna piłka wpadła w obszar niedaleko
twojej sylwetki. Odprowadziłeś ją wzrokiem i zakląłeś siarczyście pod nosem,
obiecując, że to już ostatnia taka wpadka. Dzisiejszego dnia rozrywało cię od
środka. Pragnąłeś być wszędzie na boisku, odebrać każdą zagrywkę i przelać
swoją furię na dyspozycję podczas
treningu. Nie koniecznie ci to jednak wychodziło, Mateuszu.
-Co ty kurwa odstawiasz?-warknął
w twoim kierunku Lemański nieco podrażniony twoim zachowaniem.
Wbiłeś w niego spojrzenie
stalowych tęczówek i prześwietliłeś go nim na wylot. Prychnąłeś pod nosem i
zlekceważyłeś jego pytanie, skupiając się na kolejnej akcji. Po kolejnej
pomyłce jaką popełniłeś błędnie odczytując lot piłki środkowy ponowił swoją
próbę dowiedzenia się co jest powodem twojej irytacji. Cisnąłeś w niego gniewne
spojrzenie, ale po chwili z twoich ust wydostał się potok słów, za pomocą którego
nakreśliłeś sytuację Bartkowi.
-Nie dramatyzujesz trochę?-uniósł
pytająco brew, przyglądając ci się powątpiewająco.- Przecież Blanka cię kocha. Wkurzyłeś
się o jakąś błahostkę.
-O błahostkę? Moja dziewczyna
wybrała mecz mojego przyjaciela zamiast mój, drogi przyjacielu.
-Jezu, Maślak! Wyluzuj!
Machnąłeś zrezygnowany dłonią na
postać środkowego i przerzucając przez kark biały, puchaty ręcznik, a w dłoń
chwytając butelkę wody, opuściłeś halę. Po kilkunastu minutach wdrapywałeś się
już na odpowiednie piętro jednego z bloków usytuowanych w centrum miasta.
Przekroczyłeś próg mieszkania i omiotłeś wzrokiem jego wnętrze, aby rozeznać
się, gdzie znajduje się twoja partnerka. Odnalazłeś ją w głębi łazienki, gdzie
siedziała na kafelkach, segregując części garderoby, aby za chwilę wykonać
pranie. Wsparłeś się biodrem nonszalancko o framugę drzwi i przyglądałeś się
jej w ciszy, gdy obracała w drobnych piąstkach biały materiał z wstawkami
czerwonych elementów i czarnym numerem 13 na przodzie i tyle ubrania. Kąciki
jej ust drgnęły mimowolnie, co poskutkowało uśmiechem i na twoich ustach.
-Jak skończysz przyjdź do salonu.
Porozmawiamy.-odezwałeś się przepełnionym spokojem głosem.
Blanka upuściła twoją koszulkę
meczową na podłogę, wzdrygając się na nagłe usłyszenie twojego głosu. Zwróciła
głowę w twoim kierunku i w milczeniu skinęła głową, po czym powróciła do
przerwanej czynności. Ty natomiast wyczerpany po treningu opadłeś na sofę w
salonie i odchyliłeś głowę do tyłu, przymykając powieki. Oddychałeś powoli,
chcąc zasmakować chwili odprężenia i błogości. Zdecydowanie zbyt wiele swojej
energii i siły pozostawiłeś na boisku, decydując się na wykonywanie ataków.
Poczułeś jak materiał kanapy ugina się pod ciężarem jej drobnego ciała.
Rozwarłeś oczy i przechyliłeś głowę w jej stronę, aby twarz brunetki znajdowała
się w zasięgu twojego wzroku. Wojciechowska westchnęła cicho pod wpływem
intensywnego spojrzenia jakim ją uraczyłeś i nerwowo ułożyła dłonie na
kolanach, przełykając głośno ślinę.
-Przemyślałem to.-wydobyłeś z siebie
po chwili ciszy i oczekiwałeś, aż przywołasz na siebie jej zaintrygowany
wzrok.-Nigdy więcej tego nie rób, skarbie. Nie okłamuj mnie. Nie cierpię tego i
dobrze o tym wiesz.
-Przepraszam, Mateusz.-skruszona
pogładziła dłonią twój pokryty delikatnym zarostem policzek.-Bałam się twojej
reakcji i dlatego to zrobiłam, ale nigdy więcej tego nie uczynię. Obiecuję,
kochanie.-na jej ustach rozkwitł promienny uśmiech.
-Wierzę ci.-musnąłeś wargami jej
czoło.- A teraz choć.-splotłeś palce jej dłoni ze swoimi.
-Ale czekaj. Gdzie ty chcesz
iść?-zmarszczyła brwi zdezorientowana, ale posłusznie ubrała buty i narzuciła
na siebie kurtkę.
-Zaufaj mi.-uśmiechnąłeś się
tajemniczo.
***
Zagryzłaś nerwowo wargi, gdy
Mateusz ujmował cię za ramiona i popchnął delikatnie do przodu. O twoje uszy
obił się charakterystyczny dźwięk dzwonka, który sygnalizował przybycie nowych
klientów do placówki. Zastanawiało cię tylko, gdzie przyprowadził cię ten facet
będący nie w pełni zmysłów. Słyszałaś jego cichy chichot, gdy obiłaś się
biodrem o stolik i jęknęłaś przeciągle z powodu przeszywającego bólu. Strzępki
rozmowy toczonej z mężczyzną znacznie starszym od twojego chłopaka, co
wywnioskowałaś po barwie jego głosu, dotarły do twoich uszu, powodując u ciebie
ściągnięcie brwi. Zdezorientowanie, które towarzyszyło ci od blisko godziny
zaczynało cię już powoli irytować, a fakt, że Masłowski czerpie z tego
przyjemność jeszcze bardziej cię drażnił. Jego smukłe palce scaliły się z twoją
dłonią, która została przez niego szarpnięta gwałtownie, na co jedynie
przewróciłaś oczami. Po chwili poczułaś jak układa smukłe dłonie na twoich
łopatkach i nakazuje ci usiąść. Subtelnymi ruchami masował twoje ciało,
szepcząc ci, abyś się odprężyła, bowiem to niezwykle pomoże ci w tym co na chwile nastąpi.
-Coś ty do kurwy nędzy znowu
wymyślił, Masło?-warknęłaś rozdrażniona jego zachowaniem.
-Kotku, spokojnie.-zaśmiał się,
muskając przelotnie twoje wargi.-Myślę, że ci się spodoba.-mogłaś się założyć,
że rozciągał teraz usta w szerokim, głupkowatym uśmiechu.
-Dość tego.-mruknęłaś pod nosem i
sięgnęłaś dłonią ku oczom, aby pozbyć się zawiązanej za twoją głową opaski.
-Jeszcze nie teraz.-westchnął
libero, odpychając twoją rękę od osłony znajdującej się na oczach.
-Z tobą idzie pierdolca
dostać.-roześmiał się na twoje słowa.
-Może i tak, ale nie mów, że nie
wynagradzam ci tego w łóżku.-szepnął wprost do twojego ucha, muskając jego
płatek wargą.- Dzisiaj też to mogę uczynić.
-Och, przymknij się, maślanka.
-Boże! Mówiłem ci coś na ten
temat już!
Parsknęłaś śmiechem na oburzenie
jakim podsycony był jego głos, ale po chwili nie było ci wesoło. Zacisnęłaś
bowiem zęby, aby nie zawyć z bólu, który falą przeszył twój wskazujący palec.
Swojego rodzaju okazał się on znajomy. Uczucie chłodu jakie spotykało się z
twoją wrażliwą skórą naprowadziło cię na pewną sugestię.
-Mati, czy do cholery zabrałeś
mnie na tatuaż?-pisnęłaś ściszonym głosem, kręcąc głową z niedowierzaniem.
-Potwierdzam. Pański chłopak
zaklepał dzisiaj miejsce dla waszej dwójki.-odezwał się obcy ci głos, który
zapewne należał do mężczyzny, z którym wcześniej rozmawiał rzeszowianin.
-Dwójki?-rozwarłaś zdziwiona
usta.- Co ty odwalasz?-zwróciłaś się ponownie do libero.
-Niespodzianka, skarbie.-jego
głos ociekał radością.- Dowiesz się jak to ja będę siedział na fotelu.
Westchnęłaś głośno i jedyne co ci
pozostało to znieść chwilę, kiedy igła ocierała się o powierzchnię twojej
skóry. Po chwili nie było to taką udręką jak na początku, a jedynie pojedyncze
szczypnięcia sprawiały ci ból. A możliwe, że to dotyk libero wciąż odczuwalny
na twoich plecach koił jak nic innego. Po nieokreślonym odcinku czasu Masłowski
rozwiązał supeł od opaski widniejącej na twoich oczach i zakazał ci zaglądania
pod opatrunek, do momentu, gdy ujrzysz dzieło widniejące na jego palcu.
Przewróciłaś jedynie oczami i opadłaś na fotel obok chłopaka, okrywając jego
prawą dłoń swoją. Obserwowałaś jak jego twarz co rusz wykrzywia się pod
grymasem bólu, a usta zaciśnięte są w wąską linie. Uśmiechałaś się z
satysfakcją, że przechodzi to samo co ty. W pewnym momencie mocniej zacisnął
swoje palce na twojej ręce i cicho zawył z bólu, na co roześmiałaś się
rozbawiona.
-Faceci naprawdę nie są podatni
na ból.-skwitowałaś, kręcąc głową.
-Oj, gdyby pani widziała tych co
sobie życzą tatuaże w tych miejscach to dopiero by pani ubolewała.-odparł
tatuażysta.
-Już wiem jaką kare ci
zaserwuje.- zachichotałaś pod nosem, rzucając wymowne spojrzenie Maślakowi.
-Chyba sobie żartujesz, kobieto.-
odparł oburzony.
-Moje imię na fujarce, a
serduszko na bimbałku.- uśmiechnęłaś się głupkowato.
-Nie rób wstydu,
Wojciechowska.-zbeształ cię siatkarz.
Salwy całej waszej trójki obijały
się o ściany niewielkiego, aczkolwiek przytulnie urządzonego studia. Zaintrygowana
przyciągnęłaś do siebie jego lewą dłoń i chłonęłaś miodowymi tęczówkami zarys
kotwicy, która widniała na jego palcu wskazującym. Wtem oświadczył ci z
uśmiechem, że posiadasz taką samą na prawej dłoni i tym samym palcu. Zamrugałaś
kilkukrotnie zdumiona, zastanawiając się nad sensem jego niespodzianki.
-Złotko, jesteśmy dla siebie
kotwicami. Ja zatonąłem w tobie, a ciebie pochłonąłem ja. Trzymamy siebie
nawzajem na dnie swoich serc.-wyszeptał z czułością Masłowski.
-O cholera!-wypowiedziałaś oszołomiona.-
Mateusz… Jesteś genialny. To piękne.-wydobyłaś z siebie słabym głosem.
Zarzuciłaś dłonie na jego szyję i
przylgnęłaś do jego ciała. Słone łzy zebrały się w kącikach twoich oczów, a
chwilę później rzeźbiły tor w twoich bladych policzkach, ściekając ostatecznie
na materiał koszulki bruneta. Byłaś tak rozczulona przez gest twojego
ukochanego, że nie byłaś z siebie wydusić żadnych słów. Z każdym dniem
pokazywał ci jak bardzo jesteś dla niego ważna, a w najmniej oczekiwanych
momentach zaskakiwał cię czymś takim. Niebanalnym, głębokim, ale jakże
wspaniałym. Płakałaś także z innego powodu niż ze wzruszenia jego
zachowaniem. Znowu poczułaś się jak w
domu Anety, gdy w zasięgu twojego wzroku znalazł się z bukietem róż. Ogarnęła
cię rozpacz, udręka. Ponownie ubolewałaś nad tym, że Mateusz był dla ciebie tak
ciepły, troskliwy, kochany, a ty wyrządziłaś mu taką krzywę, o której na co
dzień starałaś się nie pamiętać, ale nie szło o tym zapomnieć. Jednak w takich
chwilach cios zadany libero wracał do ciebie jak bumerang, rozrywając cię
jeszcze mocniej, jeszcze dotkliwiej niż za poprzednim razem.
Hello! ^^
Na dobry początek weekendu wrzucam Wam nowa część jeszcze przed początkiem zmagań w Lidze Narodów naszych siatkarzy :3 Dziś 21, wiec może okaże się on szczęśliwy dla Tomka podczas tego weekendu :D Jak widzicie Mateusz jednak nie oparł się Blance i wybaczył jej dość dotkliwe kłamstwo, a nawet postarał się jej pokazać jak bardzo jest dla niego ważna. No, ale czy to wystarczy, aby Wojciechowska porzuciła całkowicie myślenie o Fornalu i kontakty z nim? Zobaczymy! :D Całuje i do zobaczenia może w tyg, może w weekend! ;* Wszystko zależy od Was ;3
Blanka, Blanka, Blanka... Naprawdę nie wiem, co mam o niej sądzić :D Zdradza swojego chłopaka z jego przyjacielem, okłamuje go i wymyśla na poczekaniu historyjki, a potem jeszcze ma pretensje do Mateusza, że to on ją olewa :D Nie podoba mi się jej zachowanie i nie dziwię się Mateuszowi, że miał ochotę wszystko rozwalić. Emocje, które w nim siedziały znalazły w końcu ujście. Jednak postanowił wybaczyć swojej dziewczynie i odpędził od siebie myśli, że cokolwiek może ją łączyć z Tomkiem. Blanka po raz kolejny przekonała się o tym, jak wielkim uczuciem darzy ją Mateusz. Pomysł z tatuażem był genialny ^^ I właśnie w takich chwilach najbardziej dociera do niej to, co zrobiła. Mimo że na co dzień stara się o tym nie myśleć, to jednak ta zdrada cały czas siedzi z tyłu jej głowy. A Mateusz, który nie ma o niczym pojęcia na każdym kroku pokazuje, jak bardzo ją kocha. Ciekawa jestem jak to się dalej potoczy i czy Blanka dalej będzie brnęła w swoje kłamstwa. Czekam na nowość z niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Wiesz nie spodziewała się po nim takiego zachowania to i pretensje ma haha :D
UsuńSkoro usłyszał takie tłumaczenia to trudno się mu nie dziwić :/
Masłowski czasem głową ruszy :D
Ja już mam napisanie rozwikłanie tej sytuacji także tylko czekać na publikacje :3
Dziękuję i pozdrawiam ;*