piątek, 31 maja 2019

Dwudziesty pierwszy


  
  Słyszałeś wydobywające się z jej niezwykle słodkich i kuszących ust ciche westchniecie, gdy minąłeś jej drobne ramiona, którymi chciała cię opleść w pasie i wtulić się ufnie w twoje ciało niczym bezbronne dziecko. Zatopiłeś wargi w parującej cieczy, która wypełniała śnieżnobiałą filiżankę i ulokowałeś spojrzenie szarych oczu w krajobrazie rozciągającym się za oknem, przystając przy jednej z kuchennych szafek. Chłonąc tęczówkami panoramę miasta czułeś na sobie jej biegnący po twoim smukłym ciele przeszywający wzrok. Było ci ciężko, bowiem przez te kilka godzin zdążyłeś się stęsknić za słodką wonią jej skóry, miękkością jej ust oraz aksamitnością jej ciemnych kosmyków. To uświadomiło ci jak podatny stałeś się na jej osobę. Jak bardzo byłeś kruchy i słaby, Mateuszu. Ta niewinna i drobna kobietka była całym twoim światem, tlenem. To dla niej twoje serce wybijało miarowy rytm, a niejednokrotnie obijało się o żebra, gdy jej bliskość stawała się niebezpiecznie uzależniająca. Mimo to nie zamierzałeś ulegać pokusie. Okłamała cię. Uczyniła coś, czego nie tolerowałeś, a ona dobrze o tym wiedziała. Najbardziej cię jednak zastanawiał motyw dla jakiego to zrobiła. Czy aby na pewno chodziło jedynie o ponownie zatlenie się w tobie zazdrości o przyjaciela czy może o coś zupełnie innego? Prychnąłeś pod nosem, niwelując powstające w umyśle wszelkie domysły na temat domniemanego romansu przyjmującego z twoją dziewczyną. Przecież nie mogli ci tego zrobić. Fornal był dla ciebie jak brat, a na dodatek tyle opowiadałeś mu o Wojciechowskiej, że nie mógł nie mieć pojęcia ile dla ciebie znaczyła. Natomiast Blanka nie potrafiła by ci zadać takiego ciosu. Za kilka dni bowiem kalendarz wyznaczyć miał rok i sześć miesięcy waszego kwitnącego wciąż jak kwiat wiśni związku. Do dnia, w którym brunetka oświadczyła ci, że wybiera się do Krakowa, aby załatwić sprawy związane z uczelnią wasze relacje były oparte na stuprocentowej szczerości. Żadne z was nie posiadało tajemnic do tego właśnie czasu, a skoro 21-latka zatuszowała przed tobą swój wyjazd do Bełchatowa jakąś skrytą musiała mieć. Odstawiłeś puste naczynie do zlewu i bez słowa obszedłeś spoczywającą przy wyspie brunetkę, której wzrok sunął za twoją sylwetką.

-Naprawdę tak to teraz będzie wyglądać?-warknęła podirytowana sposobem twojego zachowania.

Prychnąłeś pod nosem na pytanie rzucone w głąb mieszkania i zatrzasnąłeś za sobą drzwi sypialni. Naciągnąłeś na swój tors szarą, opinającą twoje ciało bluzkę i dobrałeś do niej czarne spodnie. Na ramie narzuciłeś sportową torbę i przystanąłeś w salonie, wbijając swój wzrok w postać brunetki.

-Odpowiadając na twoje wcześniejsze pytanie: tak, dokładnie tak, słońce. –odezwałeś się oschle.- Zasłużyłaś sobie.

-Zachowujesz się jak dziecko.-fuknęła ze splecionymi na piersiach ramionami.

-Przynajmniej nie jestem oszustem.-wysiliłeś się na uśmiech.

-Mateusz…

-Co Mateusz?!-prychnąłeś.- Oszukałaś mnie! Powiedziałaś, że jedziesz na tą pierdoloną uczelnie, że nie możesz jechać do Zawiercia choćbyś bardzo chciała, ale później jakimś cudem zjawiłaś się w Bełchatowie i czas na rozmowę z Tomusiem także znalazłaś! Powiedz mi jak ja mam to do chuja odbierać?!-wysyczałeś przez zaciśnięte zęby, zaciskając dłonie w pięści.

-Czy ty naprawdę myślisz, że zdradzam cię z Tomkiem?-popatrzyła na ciebie z politowaniem.

-Nie wiem kurwa! Nie wiem!- żywo gestykulowałeś dłońmi.- Skoro niby nie to po co zatajałaś przed mną fakt, że jedziesz lub miałaś jechać na mecz Skry?! Bo tego za cholerę nie rozumiem!

-Tomek, gdy odwoziłeś go do Warszawy zostawił u ciebie w samochodzie swoją ulubioną bluzę, a ja uznałam, że mu ją podrzucę i zobaczę go na żywo w akcji. To wszystko.-wzruszyła ramionami.-Nie powiedziałam ci,  bo raz wkurzyłbyś się, że nie pojechałam na twój mecz choć mogłam, a dwa bo wybrałam jego.



***

Skinąłeś porozumiewawczo głową w kierunku Kawiki, a ten posłusznie wypuścił piłkę ze swoich smukłych palców. Wzbiłeś się nad pomarańczowy plac i pozwoliłeś zetknąć się dłoni ze skórzaną powierzchnią, wykorzystując wszelkie pokłady siły. Twoje stalowe tęczówki sunęły wzrokiem za żółto-błękitną Mikasą, która z pewnością odbiła ślad w miejscu swojego upadku po tym z jakim hukiem spotkała się z parkietem.  Twoje ciało przeszyła niesamowita ulga. Jakby napięcie z niego zniknęło za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Spodobała ci się satysfakcja jaką czułeś po zakończonym udanie ataku i poprosiłeś Amerykanina o wystawienie jeszcze kilku piłek. Chłopaki zdziwieni twoją nagłą chęcią do elementu defensywy wpatrywali się w ciebie z rozwartymi ustami. Po chwili jednak każdy otrzymał predyspozycje od trenera i skupił się na swoich zadaniach. Westchnąłeś głęboko, gdy kolejna piłka wpadła w obszar niedaleko twojej sylwetki. Odprowadziłeś ją wzrokiem i zakląłeś siarczyście pod nosem, obiecując, że to już ostatnia taka wpadka. Dzisiejszego dnia rozrywało cię od środka. Pragnąłeś być wszędzie na boisku, odebrać każdą zagrywkę i przelać swoją furię na  dyspozycję podczas treningu. Nie koniecznie ci to jednak wychodziło, Mateuszu.

-Co ty kurwa odstawiasz?-warknął w twoim kierunku Lemański nieco podrażniony twoim zachowaniem.

Wbiłeś w niego spojrzenie stalowych tęczówek i prześwietliłeś go nim na wylot. Prychnąłeś pod nosem i zlekceważyłeś jego pytanie, skupiając się na kolejnej akcji. Po kolejnej pomyłce jaką popełniłeś błędnie odczytując lot piłki środkowy ponowił swoją próbę dowiedzenia się co jest powodem twojej irytacji. Cisnąłeś w niego gniewne spojrzenie, ale po chwili z twoich ust wydostał się potok słów, za pomocą którego nakreśliłeś sytuację Bartkowi.

-Nie dramatyzujesz trochę?-uniósł pytająco brew, przyglądając ci się powątpiewająco.- Przecież Blanka cię kocha. Wkurzyłeś się o jakąś błahostkę.

-O błahostkę? Moja dziewczyna wybrała mecz mojego przyjaciela zamiast mój, drogi przyjacielu.

-Jezu, Maślak! Wyluzuj!

Machnąłeś zrezygnowany dłonią na postać środkowego i przerzucając przez kark biały, puchaty ręcznik, a w dłoń chwytając butelkę wody, opuściłeś halę. Po kilkunastu minutach wdrapywałeś się już na odpowiednie piętro jednego z bloków usytuowanych w centrum miasta. Przekroczyłeś próg mieszkania i omiotłeś wzrokiem jego wnętrze, aby rozeznać się, gdzie znajduje się twoja partnerka. Odnalazłeś ją w głębi łazienki, gdzie siedziała na kafelkach, segregując części garderoby, aby za chwilę wykonać pranie. Wsparłeś się biodrem nonszalancko o framugę drzwi i przyglądałeś się jej w ciszy, gdy obracała w drobnych piąstkach biały materiał z wstawkami czerwonych elementów i czarnym numerem 13 na przodzie i tyle ubrania. Kąciki jej ust drgnęły mimowolnie, co poskutkowało uśmiechem i na twoich ustach.

-Jak skończysz przyjdź do salonu. Porozmawiamy.-odezwałeś się przepełnionym spokojem głosem.

Blanka upuściła twoją koszulkę meczową na podłogę, wzdrygając się na nagłe usłyszenie twojego głosu. Zwróciła głowę w twoim kierunku i w milczeniu skinęła głową, po czym powróciła do przerwanej czynności. Ty natomiast wyczerpany po treningu opadłeś na sofę w salonie i odchyliłeś głowę do tyłu, przymykając powieki. Oddychałeś powoli, chcąc zasmakować chwili odprężenia i błogości. Zdecydowanie zbyt wiele swojej energii i siły pozostawiłeś na boisku, decydując się na wykonywanie ataków. Poczułeś jak materiał kanapy ugina się pod ciężarem jej drobnego ciała. Rozwarłeś oczy i przechyliłeś głowę w jej stronę, aby twarz brunetki znajdowała się w zasięgu twojego wzroku. Wojciechowska westchnęła cicho pod wpływem intensywnego spojrzenia jakim ją uraczyłeś i nerwowo ułożyła dłonie na kolanach, przełykając głośno ślinę.

-Przemyślałem to.-wydobyłeś z siebie po chwili ciszy i oczekiwałeś, aż przywołasz na siebie jej zaintrygowany wzrok.-Nigdy więcej tego nie rób, skarbie. Nie okłamuj mnie. Nie cierpię tego i dobrze o tym wiesz.

-Przepraszam, Mateusz.-skruszona pogładziła dłonią twój pokryty delikatnym zarostem policzek.-Bałam się twojej reakcji i dlatego to zrobiłam, ale nigdy więcej tego nie uczynię. Obiecuję, kochanie.-na jej ustach rozkwitł promienny uśmiech.

-Wierzę ci.-musnąłeś wargami jej czoło.- A teraz choć.-splotłeś palce jej dłoni ze swoimi.

-Ale czekaj. Gdzie ty chcesz iść?-zmarszczyła brwi zdezorientowana, ale posłusznie ubrała buty i narzuciła na siebie kurtkę.

-Zaufaj mi.-uśmiechnąłeś się tajemniczo.


***

Zagryzłaś nerwowo wargi, gdy Mateusz ujmował cię za ramiona i popchnął delikatnie do przodu. O twoje uszy obił się charakterystyczny dźwięk dzwonka, który sygnalizował przybycie nowych klientów do placówki. Zastanawiało cię tylko, gdzie przyprowadził cię ten facet będący nie w pełni zmysłów. Słyszałaś jego cichy chichot, gdy obiłaś się biodrem o stolik i jęknęłaś przeciągle z powodu przeszywającego bólu. Strzępki rozmowy toczonej z mężczyzną znacznie starszym od twojego chłopaka, co wywnioskowałaś po barwie jego głosu, dotarły do twoich uszu, powodując u ciebie ściągnięcie brwi. Zdezorientowanie, które towarzyszyło ci od blisko godziny zaczynało cię już powoli irytować, a fakt, że Masłowski czerpie z tego przyjemność jeszcze bardziej cię drażnił. Jego smukłe palce scaliły się z twoją dłonią, która została przez niego szarpnięta gwałtownie, na co jedynie przewróciłaś oczami. Po chwili poczułaś jak układa smukłe dłonie na twoich łopatkach i nakazuje ci usiąść. Subtelnymi ruchami masował twoje ciało, szepcząc ci, abyś się odprężyła, bowiem to niezwykle pomoże  ci w tym co na chwile nastąpi.

-Coś ty do kurwy nędzy znowu wymyślił, Masło?-warknęłaś rozdrażniona jego zachowaniem.

-Kotku, spokojnie.-zaśmiał się, muskając przelotnie twoje wargi.-Myślę, że ci się spodoba.-mogłaś się założyć, że rozciągał teraz usta w szerokim, głupkowatym uśmiechu.

-Dość tego.-mruknęłaś pod nosem i sięgnęłaś dłonią ku oczom, aby pozbyć się zawiązanej za twoją głową opaski.

-Jeszcze nie teraz.-westchnął libero, odpychając twoją rękę od osłony znajdującej się na oczach.

-Z tobą idzie pierdolca dostać.-roześmiał się na twoje słowa.

-Może i tak, ale nie mów, że nie wynagradzam ci tego w łóżku.-szepnął wprost do twojego ucha, muskając jego płatek wargą.- Dzisiaj też to mogę uczynić.

-Och, przymknij się, maślanka.

-Boże! Mówiłem ci coś na ten temat już!

Parsknęłaś śmiechem na oburzenie jakim podsycony był jego głos, ale po chwili nie było ci wesoło. Zacisnęłaś bowiem zęby, aby nie zawyć z bólu, który falą przeszył twój wskazujący palec. Swojego rodzaju okazał się on znajomy. Uczucie chłodu jakie spotykało się z twoją wrażliwą skórą naprowadziło cię na pewną sugestię.

-Mati, czy do cholery zabrałeś mnie na tatuaż?-pisnęłaś ściszonym głosem, kręcąc głową z niedowierzaniem.

-Potwierdzam. Pański chłopak zaklepał dzisiaj miejsce dla waszej dwójki.-odezwał się obcy ci głos, który zapewne należał do mężczyzny, z którym wcześniej rozmawiał rzeszowianin.

-Dwójki?-rozwarłaś zdziwiona usta.- Co ty odwalasz?-zwróciłaś się ponownie do libero.

-Niespodzianka, skarbie.-jego głos ociekał radością.- Dowiesz się jak to ja będę siedział na fotelu.

Westchnęłaś głośno i jedyne co ci pozostało to znieść chwilę, kiedy igła ocierała się o powierzchnię twojej skóry. Po chwili nie było to taką udręką jak na początku, a jedynie pojedyncze szczypnięcia sprawiały ci ból. A możliwe, że to dotyk libero wciąż odczuwalny na twoich plecach koił jak nic innego. Po nieokreślonym odcinku czasu Masłowski rozwiązał supeł od opaski widniejącej na twoich oczach i zakazał ci zaglądania pod opatrunek, do momentu, gdy ujrzysz dzieło widniejące na jego palcu. Przewróciłaś jedynie oczami i opadłaś na fotel obok chłopaka, okrywając jego prawą dłoń swoją. Obserwowałaś jak jego twarz co rusz wykrzywia się pod grymasem bólu, a usta zaciśnięte są w wąską linie. Uśmiechałaś się z satysfakcją, że przechodzi to samo co ty. W pewnym momencie mocniej zacisnął swoje palce na twojej ręce i cicho zawył z bólu, na co roześmiałaś się rozbawiona.

-Faceci naprawdę nie są podatni na ból.-skwitowałaś, kręcąc głową.

-Oj, gdyby pani widziała tych co sobie życzą tatuaże w tych miejscach to dopiero by pani ubolewała.-odparł tatuażysta.

-Już wiem jaką kare ci zaserwuje.- zachichotałaś pod nosem, rzucając wymowne spojrzenie Maślakowi.

-Chyba sobie żartujesz, kobieto.- odparł oburzony.

-Moje imię na fujarce, a serduszko na bimbałku.- uśmiechnęłaś się głupkowato.

-Nie rób wstydu, Wojciechowska.-zbeształ cię siatkarz.

Salwy całej waszej trójki obijały się o ściany niewielkiego, aczkolwiek przytulnie urządzonego studia. Zaintrygowana przyciągnęłaś do siebie jego lewą dłoń i chłonęłaś miodowymi tęczówkami zarys kotwicy, która widniała na jego palcu wskazującym. Wtem oświadczył ci z uśmiechem, że posiadasz taką samą na prawej dłoni i tym samym palcu. Zamrugałaś kilkukrotnie zdumiona, zastanawiając się nad sensem jego niespodzianki.

-Złotko, jesteśmy dla siebie kotwicami. Ja zatonąłem w tobie, a ciebie pochłonąłem ja. Trzymamy siebie nawzajem na dnie swoich serc.-wyszeptał z czułością Masłowski.

-O cholera!-wypowiedziałaś oszołomiona.- Mateusz… Jesteś genialny. To piękne.-wydobyłaś z siebie słabym głosem.

Zarzuciłaś dłonie na jego szyję i przylgnęłaś do jego ciała. Słone łzy zebrały się w kącikach twoich oczów, a chwilę później rzeźbiły tor w twoich bladych policzkach, ściekając ostatecznie na materiał koszulki bruneta. Byłaś tak rozczulona przez gest twojego ukochanego, że nie byłaś z siebie wydusić żadnych słów. Z każdym dniem pokazywał ci jak bardzo jesteś dla niego ważna, a w najmniej oczekiwanych momentach zaskakiwał cię czymś takim. Niebanalnym, głębokim, ale jakże wspaniałym. Płakałaś także z innego powodu niż ze wzruszenia jego zachowaniem.  Znowu poczułaś się jak w domu Anety, gdy w zasięgu twojego wzroku znalazł się z bukietem róż. Ogarnęła cię rozpacz, udręka. Ponownie ubolewałaś nad tym, że Mateusz był dla ciebie tak ciepły, troskliwy, kochany, a ty wyrządziłaś mu taką krzywę, o której na co dzień starałaś się nie pamiętać, ale nie szło o tym zapomnieć. Jednak w takich chwilach cios zadany libero wracał do ciebie jak bumerang, rozrywając cię jeszcze mocniej, jeszcze dotkliwiej niż za poprzednim razem.


                                                                                                                                ✭✭✭

Hello! ^^
Na dobry początek weekendu wrzucam Wam nowa część jeszcze przed początkiem zmagań w Lidze Narodów naszych siatkarzy :3  Dziś 21, wiec może okaże się on szczęśliwy dla Tomka podczas tego weekendu :D Jak widzicie  Mateusz jednak nie oparł się Blance i wybaczył jej dość dotkliwe kłamstwo, a nawet postarał się jej pokazać jak bardzo jest dla niego ważna. No, ale czy to wystarczy, aby Wojciechowska porzuciła całkowicie myślenie o Fornalu i kontakty z nim? Zobaczymy! :D Całuje i do zobaczenia może w tyg, może w weekend! ;* Wszystko zależy od Was ;3 

2 komentarze:

  1. Blanka, Blanka, Blanka... Naprawdę nie wiem, co mam o niej sądzić :D Zdradza swojego chłopaka z jego przyjacielem, okłamuje go i wymyśla na poczekaniu historyjki, a potem jeszcze ma pretensje do Mateusza, że to on ją olewa :D Nie podoba mi się jej zachowanie i nie dziwię się Mateuszowi, że miał ochotę wszystko rozwalić. Emocje, które w nim siedziały znalazły w końcu ujście. Jednak postanowił wybaczyć swojej dziewczynie i odpędził od siebie myśli, że cokolwiek może ją łączyć z Tomkiem. Blanka po raz kolejny przekonała się o tym, jak wielkim uczuciem darzy ją Mateusz. Pomysł z tatuażem był genialny ^^ I właśnie w takich chwilach najbardziej dociera do niej to, co zrobiła. Mimo że na co dzień stara się o tym nie myśleć, to jednak ta zdrada cały czas siedzi z tyłu jej głowy. A Mateusz, który nie ma o niczym pojęcia na każdym kroku pokazuje, jak bardzo ją kocha. Ciekawa jestem jak to się dalej potoczy i czy Blanka dalej będzie brnęła w swoje kłamstwa. Czekam na nowość z niecierpliwością :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz nie spodziewała się po nim takiego zachowania to i pretensje ma haha :D
      Skoro usłyszał takie tłumaczenia to trudno się mu nie dziwić :/
      Masłowski czasem głową ruszy :D
      Ja już mam napisanie rozwikłanie tej sytuacji także tylko czekać na publikacje :3
      Dziękuję i pozdrawiam ;*

      Usuń